TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 13:12
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Misjocelebrytka - misyjne drogi.pl

Misjocelebrytka - misyjne drogi.pl

misjocelebrytka

Siostra Tadeusza uważa, że internet jest miejscem spotkania. Paradoksalnie dzięki dużym odległościom i pewnej anonimowości kontaktują się z nią osoby potrzebujące porady i wsparcia duchowego. Z kolei ona dzięki szybkości przekazu organizuje pomoc dla misji, na których pracuje.

Czym jest dla ciebie internet?
S. Tadeusza Frąckiewicz OP: Wiele dobra, które otrzymuję i które dzieje się na misjach, dzieje się dzięki niemu. Szczególnie pochwalam portale społecznościowe, na których mogę w krótkim czasie udostępnić zdjęcie, wrzucić film, czy podzielić się jakąś informacją z wieloma odbiorcami naraz. Nie jest to możliwe za pomocą tradycyjnego listu czy przez e-mail.

Ale internet odziera trochę z prywatności. Nie chcesz mieć sfery życia zarezerwowanej tylko dla siebie?
Nie mam niczego do ukrycia (śmiech). Internet jest bardzo pomocny. Ostatnio, dla przykładu, udostępniłam na facebooku mój plan pobytu w Polsce. Dzięki tej platformie udało się z moimi przyjaciółmi i znajomymi dopiąć wszystkie szczegóły, takie jak transport, noclegi itd.

Czy internet pomaga w działalności misyjnej?
Oczywiście. Bez niego nie udałoby nam się tak wiele dobra robić w Kamerunie. Jeśli jest się wiarygodnym i publikuje rzetelnie informacje, to można liczyć na wsparcie innych osób. Ten, kto nie korzysta z tego narzędzia, nie może dziś wiele zrobić. Niedawno tego doświadczyłam: osoby, które nie widziały mnie nigdy na oczy, same zgłosiły się z chęcią pomocy, organizując dzień misyjny w parafii. Ponadto wielu ludzi spotyka się z dyrektorami szkół, władzami swoich miast, zaprasza mnie i wspiera materialnie, podejmuje się adopcji na odległość, wysyła paczki na misje czy składa ofiary. Pewna kobieta poznana na facebooku zobowiązała się, że będzie do mnie co miesiąc wysyłać paczki z różną pomocą. Dochodziły bardzo punktualnie. Tą panią spotkałam dopiero teraz.

Na facebooku szukałaś też wolontariuszy misyjnych.
Z twoją pomocą. Po dwóch godzinach zgłosiły się dwie osoby, które najprawdopodobniej wyjadą na rok do Kamerunu. Nie znalazłabym ich bez internetu.

Rozmawiam z jedyną siostrą zakonną, która ma fanpejdż na facebooku. Jak to się stało? Misjocelebrytka - brzmi co najmniej ciekawie.
Otrzymywałam mnóstwo zaproszeń od różnych osób. Liczba moich znajomych bardzo szybko rosła, dochodząc do pięciu tysięcy. Skutkowało to narzuceniem pewnych ograniczeń przez portal społecznościowy. Postanowiłam więc założyć fanpejdż, aby każdy mógł mieć dostęp do treści, które publikuję. Zatem mam swój profil prywatny, gdzie przyjmuję autentycznie bliskich znajomych i przyjaciół oraz profil fanów. Jednak w miarę możliwości staram się pisać do każdej z tych osób kilka słów podziękowania.

Misje kojarzą się przede wszystkim z Afryką, Azją, Arktyką. Czy internet może być przestrzenią ewangelizacji?
Zdecydowanie. Wiele osób ma opory, by udać się do księdza czy siostry zakonnej, z którymi mają bezpośredni kontakt, ale wolą odezwać się do kogoś, kogo nie znają. Dużo osób kontaktuje się ze mną - siostrą z dalekiego kraju - z prośbą o modlitwę czy pomoc w kwestiach duchowych.

Czyli będąc w Kamerunie, ewangelizujesz przez internet Polaków?
Ludzie piszą do mnie o swoich radościach, smutkach i żalach. Dostrzegają mój profil i odzywają się. W trakcie rozmów czasem rodzi się chęć spotkania, nawiązania bliższego kontaktu, i wiele osób dziwi się „siostro, to siostra nie jest w Polsce, gdzie siostra pracuje?”, a ja wtedy odpowiadam, że będę za rok czy za dwa (śmiech). Gdy widzą na filmiku uśmiechniętą, pełną energii siostrę pędzącą na motorze po afrykańskich bezdrożach, czy z dzieciakami w szkole, zwrócą uwagę. Potem nabierają odwagi i piszą.

Dla wielu ludzi, którzy dzisiaj oddalili się od Kościoła, internet jest przestrzenią, w której przez rekolekcje, fragmenty Biblii czy rozważań, mogą zachować choć małą łączność z Bogiem.
Internet to ogromna przestrzeń, w której jest mnóstwo ludzi zniechęconych i zrażonych, nieuczestniczących w regularnym życiu Kościoła, a jednak te rozważania czy rekolekcje z zaciekawieniem obejrzą, by świadomie pozostać blisko Boga i Kościoła, choć niezobowiązująco. Uważam, że jest wielka potrzeba obecności nas, wierzących, w wirtualnym świecie. Jeśli zaniedbamy tę przestrzeń, to bardzo wiele stracimy.

Czy w Kamerunie wszyscy mają dostęp do sieci?
Już tak. Przede wszystkim poprzez telefony komórkowe i moi uczniowie cały czas pozostają ze mną w kontakcie, nie dając mi spokoju kiedy jestem na urlopie w Polsce. Jeszcze z pięć lat temu Kameruńczycy byli sceptyczni, ale to się zmieniło.

Globalizacja służy wymianie informacji, ale też łatwo zweryfikować czyjąś wiarygodność…
Wielu sceptyków przestrzega mnie przed publikowaniem informacji, ale myślę, że jeśli ktoś nie wstydzi się swoich działań i nie ukrywa tego przed innymi, to jest osobą prawdziwą i wiarygodną. W ubiegłym roku przy okazji adopcji na odległość odezwała się do mnie pewna pani, która wątpiła w prawdziwość mojego profilu na facebooku. Poprosiłam ją o zweryfikowanie informacji na stronie zgromadzenia, gdzie znajdują się moje dane i zdjęcie. Zdaję sobie sprawę, iż wiele kont jest fikcyjnych, dlatego rozumiem i zachęcam wszystkich do stosowania zasady ograniczonego zaufania i weryfikowania informacji, ponieważ internet daje nam i tę możliwość.

Masz czas na zwykłą prace misjonarki, skoro jesteś tak aktywna w internecie?
Wyjdzie na to, że ciągle siedzę w internecie, ale tylko o to pytasz. Chodzi o równowagę. Internet pomaga mi w skuteczniejszej ewangelizacji misyjnej, jest narzędziem, a nie celem.

Z s. Tadeuszą Frąckiewicz OP, posiadającą fanpejdż na Facebooku,
rozmawia o. Marcin Wrzos OMI

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!