TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 14:45
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Ministranci jak dinozaury?

Ministranci jak dinozaury?

Jeśli aktualny trend będzie nadal postępował, już wkrótce nie będzie komu służyć do Mszy Świętej - te słowa słyszałem od wielu duszpasterzy, zaniepokojonych systematycznym spadkiem zainteresowanych służbą liturgiczną chłopców. Alarmujące wieści dochodzą z różnych diecezji w Polsce.
Ministrantem zostałem 23 marca 2003 roku. Do dziś pamiętam długi, bo ponad półroczny kurs przygotowujący, w trakcie którego poznawaliśmy nie tylko podstawy praktyczne służby ministranckiej, ale także trudne dla ośmiolatka (zostałem ministrantem rok wcześniej) terminy, takie jak krucyferariusz, ambona, mszał czy lichtarz. Prędko pokochałem tę służbę uczestnicząc codziennie we Mszy Świętej przez około dziesięć lat. W roku 2007 zostałem lektorem, trzy lata później - pamiętnego 10 kwietnia - ceremoniarzem parafialnym. Miałem zaszczyt sześciokrotnie przygotowywać obchody Triduum Paschalnego w swojej parafii. I również przygotowaniem triduum zakończyłem swoją służbę. Decyzję odwlekałem z roku na rok, ponieważ… nie miał mnie kto zastąpić.
Pomimo wysiłków duszpasterzy liczba ministrantów i lektorów systematycznie, z roku na rok, maleje. Na początku mojej posługi było nas około 120 (duża, wielkomiejska parafia),
a pod koniec - 40. Co się stało w międzyczasie? A problem ten dotyczy wielu, wielu parafii.
Niemal każdy z „weteranów” służby ministranckiej wspomina ten czas pozytywnie. Wczesne wstawanie, czasem o piątej czy szóstej rano po to, by zdążyć na poranny „dyżur”, nie było oczywiście wygodne. Ale z perspektywy czasu wydaje się, że młody człowiek w ten sposób się hartował, czuł się odpowiedzialny za coś, przyjmował lekcję, że nawet jak się czegoś nie chce, to jeśli się do tego zobowiązało, trzeba ten obowiązek wypełnić. Ponadto posługa uczyła precyzji w ruchach, dykcji podczas czytania, odwagi w sytuacji stresowej, gdy wszyscy patrzą na ołtarz. A wreszcie wspaniała szkoła wiary, poznawanie Pisma Świętego, żywotów świętych, liturgii. Rozwój człowieka w wielu dziedzinach. Wreszcie sfera pozaliturgiczna - „ministranckie” grille, mecze piłki nożnej, wyjazdy, więzi koleżeńskie, umiejętność współpracy, socjalizacja pozaszkolna w rówieśniczej grupie. I to wszystko bezinteresownie, czasem to zaangażowanie było jedynie wynagradzane, kiedy uczestniczyliśmy w corocznej „kolędzie” - duszpasterskiej wizycie.
Okazuje się, że coraz mniej chłopców ma okazję czegoś podobnego zaznać. I oczywiście prawdą jest, że mamy niż demograficzny, że po prostu rodzi się mniej dzieci. Ale spadek liczby urodzeń nie wyjaśnia automatycznie tak drastycznego spadku zainteresowania posługą ministrancką. Czy winę ponoszą ujawniane raz po raz skandale pedofilskie duchownych? Być może na niektórych rodziców również te tragiczne historie wpłynęły i nie chcą posyłać swoich dzieci w szeregi ministrantów.
Przede wszystkim jednak, wydaje się, głównym problemem jest postępująca laicyzacja społeczeństwa. Coraz szersze kręgi naszego społeczeństwa tracą kontakt już nie tylko z wiarą, ale nawet szeroko pojętą kulturą chrześcijańską. Ponadto nie można zapominać o tym, że posługa ministrancka nie jest już czymś atrakcyjnym i zazwyczaj przegrywa ona ze smartfonem czy Internetem. Ale przyznać trzeba, że smutny to widok, gdy kapłan wychodzi do ołtarza samotnie… Oby ministranci nie podzielili losu dinozaurów.

Kajetan Rajski

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!