TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 12:33
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Miałeś chamie złoty róg


 

Miałeś chamie złoty róg

Kiedy rozpoczynał się rok compostellański zaapelowałem na naszych łamach o przywrócenie chrześcijańskiego wymiaru zjawisku pielgrzymowania. Pisałem wówczas, że to, co od wieków było nieodłączną częścią chrześcijańskiego życia, czy to z pobudek pokutnych czy też po prostu kultowych, celem nawiedzenia świętych miejsc związanych z naszą wiarą, zostało najpierw wyśmiane, a później „skradzione“ i sprzedawane jest dzisiaj pod różnymi nazwami jak nordick walking, trekking, jogging, czy też po prostu bardzo pożyteczny dla zdrowia codzienny spacer. To, co kiedyś było zdrowotne dla ciała, ale i przede wszystkim dla duszy, dziś wraca do mody, ale już bez aspektu duchowego, religijnego, a czasem wręcz jako antyteza religijności. Pamiętam komentarze członków jednej z partii politycznych, którzy usuwając chrześcijańskie korzenie ze swojej deklaracji ideowej tłumaczyli, że nie interesuje ich, czy ich zwolennicy idą w niedzielę do kościoła, czy na mecz. Po dziś dzień wiodący politycy tej formacji, która w między czasie kilkakrotnie zmieniała szyld, piłkarskie wyczyny stawiają ponad wszelkie inne dobro, ale nie o tym dziś mowa. Często można też usłyszeć deklaracje, że ktoś niedzielną Mszę Świętą zamienił na jogging i świetnie się z tym czuje. Ja sam podczas Camino zauważyłem jak wielu napotkanych ludzi trudno nawet nazwać pielgrzymami, bo wręcz z dumą podkreślali, że ich marszruta nie ma nic wspólnego z wiarą. Faktem jest, niestety, że coraz częściej Camino jest nazywane szlakiem kulturowym, a coraz rzadziej pielgrzymkowym. Krótko mówiąc, Camino też jest nam powoli wykradane. Komu zależy aby „odchrześcijanić“ wszystko, co ma związek z Chrystusem? W jednym z blogów ten ktoś nazwany został, moim zdaniem bardzo trafnie, Tym-Który-Nie-Przepuszcza-Żadnej-Okazji. 

Kolejną okazją, której nie przepuścił są oczywiście tzw. walentynki. Nawet pośród katolików w naszym kraju panuje przekonanie, że walentynki to komercyjna ściema przeniesiona żywcem z Ameryki, celem wydojenia pieniążków z ogłupiałych nastolatków, w których niemniej istnieje głęboko zakorzeniona potrzeba miłości i na tych strunach można „wygrać“ miliony. I mało kto wie, że to jednak papież Gelazjusz I w 496 roku wprowadził święto inspirowane przesłaniem miłości
św. Walentego, aby zastąpić i wykorzenić obchodzone w pierwszych dniach lutego pogańskie świętowanie płodności (lupercalia ku czci boga Luperco). Również to święto nam skradziono, używając imienia poczciwego kapłana, który oddał życie z miłości do Chrystusa, dla - śmiało można powiedzieć - neopogańskich komercyjnych wygłupów. Ta neopogańska religia komercji wykrada nam również z coraz większą determinacją święty pierwszy dzień tygodnia, bo przecież niedziela poświęcona Bogu, rodzinie i odpoczynkowi dzisiaj coraz częściej spędzana jest w świątyniach o swojsko brzmiących, bo spolszczonych nazwach zachodnich koncernów, albo po prostu galeriach. I tam nikt nie patrzy na zegarek i nie liczy upływających godzin. Szatan wykradł nam również przepiękną monumentalną muzykę kościelną. Chorały gregoriańskie można dziś usłyszeć wszędzie, tylko nie w kościele: jako sample w muzyce pop, a nawet w ciężkim metalu, który o zgrozo, najczęściej odwołuje się właśnie do Szatana. W ogóle piękno i odwieczne dążenie człowieka do oddania Bogu tego, co najpiękniejsze i najwznioślejsze, tego, co najdroższe i tego, co jest owocem współpracy ludzkiego geniuszu z Bożym natchnieniem zostało wyprowadzone z naszych kościołów i przeniosło się do… banków i prywatnych rezydencji. A w kościołach ma być biednie i kiczowato, bo pieniądze trzeba dać na biednych i nie wypada. I tak chorały mamy w black metalu, dzieła Michała Anioła w muzeach i u prywatnych kolekcjonerów. Całe szczęście, że Jezusa w Eucharystii ciągle jeszcze mamy w świątyniach. Nawet słownictwo nam wykradają. Przykłady można wymieniać dziesiątkami, ale ograniczę się tylko do jednego. Charyzma. To pochodzące z greckiego słowo oznacza „dar“ lub „łaskę“. Św. Paweł tym słowem określał Boże dary jak wiara, uzdrawianie, mówienie językami czy ich rozumienie. Nie trzeba wyjaśniać, że charyzma mogła pochodzić jedynie od Boga i nie można jej było zwyczajnie zdobyć. Tymczasem Max Weber, ojciec nowożytnych nauk społecznych zmienił znaczenie słowa charyzmatyczny w synonim dynamicznego, osobistego przywództwa. I tak dzisiaj mamy takich charyzmatyków jak prezydent Obama, czy, pożal się Boże,  Wojewódzki…

Piszę od początku tego felietonu, że nam wykradają, że Szatan nie przepuszcza żadnej okazji i to wszystko jest prawdą. Ale czy nie jest też tak, że my sobie pozwalamy to wszystko wykradać? Jeśli nie pomagamy, to na pewno nie przeszkadzamy w tym złodziejskim procederze?

ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!