TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 06:58
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Lepszy świat

ZIARNO SŁOWA

III Niedziela Adwentu Mt 11,2 - 11

Lepszy świat

Nawet się nie obejrzeliśmy, a już zbliżamy się do końca Adwentu. Pewnie wielu z nas wchodziło w ten Adwent z nadziejami, z postanowieniami, z przekonaniem, że jest szansa na zmianę. Zaczyna się nowe, więc i ja będę inny; idzie „lepszy świat”. I klękaliśmy przed Jezusem, i modliliśmy się, by przemienił to, z czym sobie w życiu nie radzimy! Chciałoby się zapytać: co z tego wynikło? Czy jesteśmy bliżej Jezusa niż 28 listopada, gdy zaczynał się Adwent? Czy ten „lepszy świat” już jest? Pytań wiele, a odpowiedzi różne. Sięgnijmy więc do Ewangelii III Niedzieli Adwentu. I co? Jan Chrzciciel siedzi w więzieniu, bo wyrzucał Herodowi, że nie wolno mu żyć z cudzą żoną. Jednak uczniowie Jana odwiedzają go i przekazują mu różne wieści o Jezusie. W Janie rodzą się pytania. Czy to jest na pewno TEN Jezus, o którym powiedziałem: „On was będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem”? Gdzie jest ten „lepszy, Boży świat”? Może chodzi o kogoś innego? Skoro jest wysłańcem Bożym, to czemu nie rzuci Heroda i wszystkich grzeszników na kolana? Skoro jest wysłańcem Bożym, to czemu jestem uwięziony? Jacy jesteśmy podobni do Jana Chrzciciela! Wielu z nas siedzi w więzieniu swoich grzechów, swojej bezsilności, swoich wyobrażeń o Bogu, świecie i sobie. Doświadczamy różnych rozterek i jak Jan słyszymy o Jezusie. Do nas dociera to z Ewangelii, nauczania papieża, biskupów i kapłanów. Mówią o Jezusie – Bogu, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Pojawiają się pytania: czy to na pewno Syn Boży? Może jest jakiś drugi? Przecież modliłem się, podjąłem postanowienia, by był „lepszy świat”! Przecież wołałem: „Jezusie, Synu Boży, zlituj się nade mną”! I co z tego wynikło? Znów zgrzeszyłem! 

A co mówi na to wszystko Jezus w dzisiejszej Ewangelii? „Błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi”! Mam stawać przed Jezusem i doświadczając grzechów, bezradności, tego, że znowu się nie udało czuć się szczęśliwym (tak można inaczej przetłumaczyć greckie słowo „makarios”, które na ogół tłumaczymy przez „błogosławiony”)!? Gdzie tu szczęście i błogosławieństwo? Na przekleństwo można by się jeszcze zgodzić. Dziwnie Jezus do tego podchodzi. Ale przecież Jezus „przyszedł powołać grzeszników”. Ku zgorszeniu „sprawiedliwych” faryzeuszów „siadał do stołu z celnikami i grzesznikami. W jednej z najważniejszych chwil życia – umierając, miał po lewej i prawej stronie przestępców, a nie Jakuba i Jana, synów Zebedeusza. Jezus chciał, by wszyscy więzieni przez grzechy i słabą wolę, przez bezradność i to, że nic nie potrafią, więzieni przez poczucie, że są do niczego, przyszli do Niego. Dla Niego nikt nie jest do niczego, ale każdy jest do zbawienia.

Dziwny jest TEN Jezus. Nie rzuca na kolana, ale klęka przed nami. Nie gorszy się grzechami, ale bierze je na krzyż. Nie przejmuje się naszą słabą wolą, ale jest wierny aż do końca. On chce nas zbawić. I to za darmo! Do nieba idzie się za darmo! To niemożliwe! Do nieba za darmo! Trudno to pojąć. My wzrastamy w przekonaniu, że na wszystko trzeba zapracować, że trzeba własnymi rękami zbudować „lepszy świat”, że człowiek „sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem”. Jezus mówi więc coś nie z tego świata. Bo to nie jest z tego świata, to jest z tego rzeczywiście „lepszego świata”. Dlatego nic nie muszę, ale wszystko mogę. Mogę być szczęśliwy i błogosławiony, nawet gdy znowu nic mi nie wyszło i myślałem tylko po swojemu. Jezus bierze mnie rękę i prowadzi do „lepszego świata”, który zaczyna się obok. Skoro Jezus jest taki, to nie trzeba szukać kogoś INNEGO!

ks. Tomasz Kaczmarek

 

 

 

 

IV Niedziela Adwentu Mt 1, 18 - 24

Decyzja

Nasze życie to nieustanne decyzje. Małe i wielkie, codzienne i zwyczajne. Ktoś zdecydował się nabyć „Opiekuna”, później otworzyć go na tej akurat stronie i zaczął czytać. Ale także niecodzienne, wyjątkowe, szczególne. A zwłaszcza takie, które się podejmuje raz w życiu. Wybór drogi życiowej, powołania, współmałżonka. Wybieramy, bo jesteśmy wolni, możemy, ale także musimy. Bywają takie chwile, gdy to decydowanie bardzo nam ciąży. Zdarza się i tak, że podejmujemy niewłaściwe decyzję, których konsekwencje są dotkliwe i bolesne. Dobre życie to dobre decyzje i niestety odwrotnie.

Jak podejmować dobre decyzje? Czym się kierować, gdzie szukać pomocy? Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam św. Józefa i jego dylematy. Najpierw podejmuje decyzję o oddaleniu Maryi. Decyzję, która musiała go wiele kosztować, ale decyduje się na to dla jej dobra. Ale to nie koniec jego zmagania. Pan Bóg ingerując w cudowny sposób poleca mu zmienić decyzję, wziąć Maryję do siebie. Józef w duchu wielkiego zawierzenia spełnia polecenie usłyszane od anioła. Cała ta historia, którą dobrze znamy przypomina nam o roli samego Boga w naszych decyzjach, o tym, że nie zawsze nasze drogi są Jego drogami, a nasze myśli Jego myślami  (por. Iz 55, 8 – 9). Dlatego potrzebujemy częstej korekty.

Św. Józef sam z siebie, w oparciu o własne przesłanki nie był w stanie podjąć właściwej decyzji. Choć po ludzku wybrał jak mógł najlepiej. A jakie są nasze wybory, ile miejsca w nich pozostawiamy Panu Bogu? Czy przy decyzji o wyborze współmałżonka towarzyszy nam modlitwa? Czy radzimy się innych, rozważamy spokojnie wszystkie za i przeciw, dajemy sobie czas na wzajemne poznanie, zanim nastąpi podjęcie ostatecznej decyzji? Zapewne bywa z tym bardzo różnie. Niekiedy decyzja jest zbyt szybka, czy nawet pochopna. A innym razem lęk przed taką decyzją powoduje odkładanie jej w nieskończoność.

Sposób i okoliczności podjęcia tej decyzji mają duży wpływ na trwałość i jakość małżeństwa i rodziny. Jeżeli robimy wszystko co możliwe, aby właściwie rozeznać wolę Bożą, to jesteśmy głęboko przeświadczeni, że Pan Bóg daje nam tego właśnie człowieka na współmałżonka, towarzysza życiowej drogi. Wówczas na tym fundamencie dokonuje się wzajemne budowanie. I nawet gdy pojawi się pokusa, aby oddalić się od współmałżonka, to będzie dużo łatwiej ją przezwyciężyć. Bo będzie głębokie przekonanie, że wola Boża potwierdzona przez sakrament małżeństwa jest inna.

Maryja i Józef uczą nas posłuszeństwa Bogu. Przyjmowania Jego woli ze względu na innych, rezygnacji z własnych planów, aby być dla. W pierwszym rzędzie dla Jezusa, a poprzez Niego dla każdego z nas. Wszystko w ich życiu dzieje się ze względu na Jezusa, „On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”. Bóg wybrał Maryję i Józefa do tego szczególnego dzieła. A oni przyjęli to wybranie, powiedzieli Bogu „tak”.

Józef zabiera Maryję do siebie i rozpoczyna się ich wspólna droga dla Jezusa i z Nim. Posługiwanie dziełu zbawienia. Realizacja powołania, w którym jeszcze nie jeden raz będą stawali przed trudnymi decyzjami. Taka jest droga, którą nam Bóg wyznacza. Droga nieustannych wyrobów i decyzji. Niezależnie od tego jakie jest nasze życiowe powołanie. Jedna fundamentalna decyzja, która później wielokrotnie musi być ponawiana. Tak bardzo potrzeba wierności w naszych powołaniach. Prośmy o nią i uczmy się od św. Józefa, że najskuteczniejszą pomocą w jej zachowaniu jest trwanie przy Bogu.

ks. Michał Pacyna

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!