TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 13:23
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kulawe szczęście - O młodych i dla młodych

Kulawe szczęście

jakob

Czy kochający Bóg może być jednocześnie Tym, który będzie z nami walczył? Tak!
Pokazuje to historia Jakuba ze Starego Testamentu.

Andre Daigneault w książce „Od serca z kamienia do serca z ciała” pisze następująco: „Patrząc na walkę Jakuba z Bogiem, możemy zadać sobie pytanie: Czemu Bóg nie pokonał Jakuba bez całonocnych zmagań? Bóg przeznacza na walkę z nami całą noc, długi czas, całe lata”. Potrzeba czasu i wielu doświadczeń, żebyśmy zmiękli, spokornieli i ostatecznie zaufali Bogu. Tak na serio i bez reszty. Bo potrafimy całkiem ładnie o tym mówić, jednocześnie trzymając się mocno swoich pomysłów na życie, racji albo przynajmniej własnej hardości czy różnych masek. „Jakub musi najpierw utracić swoją osłonę, skorupę, moc. Jakub był człowiekiem silnym, sam kierował swoim życiem. Nie chciał się zawierzyć. Bóg musiał więc go zwichnąć. Jakub zbytnio polegał na sobie i swoich zaletach, żeby spełniło się to, co powinno było nastąpić. Jakub musiał zrozumieć, że jest ubogi i potrzebuje zależności od Boga i od innych” - pisze dalej Daigneault. Na to można się zbuntować. Jeśli utracimy naszą osłonę, będziemy podatni na zranienia. Każdy będzie mógł nam dokopać. Współczesny świat nie jest światem dla słabych ludzi. W czasach Jakuba zapewne było podobnie. Jednak Pan Bóg w tej całonocnej walce osłabia Jakuba. Pojawia się w tym miejscu hebrajskie słowo ABhaQ, które Biblia Tysiąclecia tłumaczy jako zmagać się, Biblia Paulistów - walczyć, a Biblia Gdańska - mocować się, ale też biedzić się. To jest genialne określenie. Bóg niekiedy naprawdę musi się z nami nabiedzić, nim coś w nas drgnie. Dysponujemy ogromnymi pokładami uporu i jesteśmy w tym bardzo podobni do ludu wybranego. W Księdze Powtórzonego Prawa Mojżesz mówi: „Ja bowiem znam wasz upór i twardy kark” (Pwt 31, 27), a Jeremiasz powtarza to przez kilka rozdziałów: „Wy zaś postępowaliście gorzej niż wasi przodkowie. Oto każdy z was idzie za popędem swego przewrotnego serca, odmawiając Mi posłuszeństwa” (Jr 16, 12, ale również: 9, 12; 11, 8; 13, 10; 18, 12; 23, 17). W Psalmie 81 w przekładzie Biblii Gdańskiej czytamy o żądzach serca. Jesteśmy niekiedy bardzo przywiązani do własnych pragnień. Św. Paweł pisze, że „ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami” (Ga 5, 24). Przybić wszystkie swoje namiętności do krzyża to znaczy zostawić je Jezusowi. Oddać. Stracić. A my? Nie chcemy tanio sprzedać skóry. Warujemy przy swoim niczym pies.
Bóg z tym naszym nastawieniem zmaga się niemal przez całe nasze życie. Jakub miał około 40 lat, gdy Bóg wreszcie Go „dopadł”. Zaczyna się od tego, że Jakub doświadcza samotności: „Gdy zaś Jakub pozostał sam…”. Nie da się inaczej spotkać z Bogiem i z samym sobą. Każdy z nas ma swoją historię z Bogiem i moment, kiedy wiemy, że żaden człowiek nie jest w stanie nam pomóc, otwiera nas na łaskę. Potrzebujemy takiej przestrzeni. Jakub przeprawił przez rzekę wszystkich swoich ludzi, rodzinę i cały dobytek. Nie otaczali go bliscy i nie miał w zasięgu wzroku swoich stad. W perspektywie ma spotkanie ze swoim bratem Ezawem, który może pomścić swoje upokorzenie w najbardziej okrutny sposób. Ezaw miałby do tego pełne prawo. Jakub ma więc powody, by się bać. Nie wie, co go czeka. Z tym lękiem też jest sam. I w takiej sytuacji zjawia się Bóg i podejmuje walkę z Jakubem. Gorszego momentu nie mógł wybrać - jakby przyszedł tylko po to, żeby Jakuba dobić. Tak w sumie się dzieje, ponieważ Bóg „dotknął jego stawu biodrowego i wywichnął Jakubowi ten staw podczas zmagania się z nim”. Słowo „dotknął” jest dość delikatnym określeniem. W Biblii Gdańskiej czytamy, iż Jakub został uderzony w biodro. To słowo pojawia się także w Biblii Paulistów. Ten fragment jest nam znany i może trudno poczuć nam dotkliwość tego uderzenia. Z pomocą jednak przychodzi wiedza medyczna. Pamiętajmy, że Jakub nie jest starcem, ale facetem w sile wieku. „Stawy biodrowe są największymi i najmocniej zbudowanymi stawami w organizmie człowieka. Są zwarte, wzmocnione solidną torebką stawową i silnymi więzadłami. (…) Staw biodrowy, ze względu na swoją konstrukcję, jest mniej podatny na urazy niż inne, mimo to dochodzi czasem do jego zwichnięcia. Uszkodzić w ten sposób staw może tylko poważny uraz, spowodowany działaniem dużej siły”. Trzeba przyznać, że Bóg ma krzepę. Ale cóż dzieje się z Jakubem? „Pod wpływem działającej na kończynę dużej siły głowa kości udowej wysuwa się z panewki i traci z nią kontakt. Przemieszcza się najczęściej (w 90 proc. przypadków) do tyłu. Niemożliwe jest wtedy poruszanie nogą, a wszelkie próby powodują bardzo silny ból. (…) Podczas urazu może dojść także do uszkodzenia nerwów, co skutkuje osłabieniem lub brakiem czucia w stopie. (…) W wyniku uderzenia mogą się także odszczypać drobne odłamki kości”. Czy Jakub wył z bólu? Zaciskał zęby? Płakał? Tego nie wiemy. Ale z ogromną siłą i determinacją chwycił (się) Boga. I mimo Jego nalegania czy wręcz nakazu: „Puść mnie, bo już wschodzi zorza”, Jakub nie ustąpił: „Nie puszczę Cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!”. Mógłby tutaj mieć miejsce jakiś miły akcent. Ale nie. Nasz bohater zostaje uderzony po raz drugi. Już nie fizycznie. Pada bowiem pytanie: „Jakie masz imię?”. Niby banał z jednej strony. Z drugiej - wszechmocny Bóg nie wie, jak syn Izaaka ma na imię? Zapomniał? Coś w stylu: Sorry, chłopie, zapomniałem, jak się nazywasz…? Oj, nie. To pytanie jest zaproszeniem dla Jakuba, by wyznał, kim jest. Daigneault pisze, że Bóg pyta: „Kim jesteś naprawdę? Od kiedy byłeś młodzieńcem, odgrywasz jakąś postać i nosisz maskę, ale jaki w końcu naprawdę masz charakter? Kim naprawdę jesteś?”. To pytanie mogło być jak uderzenie w twarz. Jakub jednak nie ucieka. Jego odpowiedź jest prosta: „Tak, jestem szachrajem, chytrusem, hipokrytą”. Przyznaje się. Wyznaje własną winę. Nie zrzuca winy na innych ludzi czy na okoliczności. Wreszcie po 40 latach jest szczery. Możliwe, że pierwszy raz w życiu. Przestaje kręcić i oszukiwać. W tym momencie stare imię nie ma już racji bytu. Po chwili Izrael pyta o imię Tego, z którym walczył. Nie dostaje odpowiedzi. Bóg nie staje się dobrym kumplem, z którym będzie „po imieniu”. Bóg pozostaje Bogiem. Jakub natomiast otrzymuje błogosławieństwo. Ostatecznie jest to specyficzny happy end. Ledwo chodzi. Zna swój grzech. Jest błogosławiony.

Tekst Katarzyna Kędzierska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!