TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 16:31
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Królowa Skrzebowej

Królowa Skrzebowej

skrzebowa

Ilekroć my Polacy zabieramy się do opisania jakiegoś cudownego obrazu Matki Bożej, tyle razy staje przed nami jak żywa wizja mickiewiczowskiego poematu, przedstawiająca ukochane przez nas pamiątki narodowe: wizerunek Panny Świętej Częstochowskiej i Tej, co w Ostrej świeci Bramie. Podróżując pielgrzymim krokiem po naszych wioskach i miastach stajemy często zadumani, słuchając szeptów opowiadań o łaskami słynących obrazach Matki Bożej, ocierając łzy biednym ludzkim istotom. Jednym z takich obrazów jest wizerunek Najświętszej Marii Panny Loretańskiej, królujący w kościele parafialnym w Skrzebowej. 

Wstęp zapożyczony od ks. Leopolda Szwankowskiego, przedwojennego proboszcza w skrzebowskiej parafii, niech posłuży za motyw przewodni tego artykułu. W tym roku miejscowość hucznie obchodzi 75-lecie budowy świątyni. Nie jest to więc stary obiekt, a wręcz na tle innych kościołów diecezji można go zaliczyć do „młodzieniaszków”. Warto jednak tutaj przybyć dla cudownego wizerunku Matki Boskiej Loretańskiej. 

Budowniczym obecnego kościoła był wspomniany wyżej ks. Leopold Szwankowski. W 1935 roku zastał w Skrzebowej chylącą się ku upadkowi starą drewnianą świątynię. Odkrywając historię łaskami słynącego obrazu Matki Boskiej Loretańskiej postanowił odnowić jej kult i wybudować nowy kościół. Umocnił go w tym postanowieniu ks. August Hlond, ówczesny Prymas Polski, który odwiedził małą parafię
1 września 1935 roku: Macie ubogi kościół, ale za to mieści się w nim bezcenny skarb, którego inni zazdrościć Wam mogą - cudowny obraz Najświętszej Marii Panny Loretańskiej. Temu świętemu wizerunkowi potrzeba nowego domu Bożego, piękniejszego i obszerniejszego i dzisiaj właśnie przybywam pobłogosławić Wam w dokonaniu tego dzieła - powiedział Prymas. Świątynię zbudowano w stylu modernistycznym z pewnymi cechami nawiązującymi do neoromanizmu. Jej architektem byli Franciszek Morawski i Jan Wellenger.

Niedawno odrestaurowany obraz Matki Bożej znajduje się w ołtarzu głównym. Datowany jest na drugą połowę XVII wieku, a wykonano go farbami olejnymi na desce. Wizerunek przedstawia  Madonnę w postaci stojącej z Dzieciątkiem na ręce. Na głowie ma tiarę, czyli potrójną koronę papieską, Dzieciątko trzyma zaś w lewej ręce kulę ziemską, a prawą dłonią błogosławi światu. Zachowało się kilka przekazów świadczących o jego kulcie: W roku 1786 zachorowała pewna służąca ze wsi Pustkowia. Gdy ciało jej opuchło, wszyscy zwątpili w jej uzdrowienie. W ostatniej chwili życia ofiarowano ją Najświętszej Marii Pannie w skrzebowskim obrazie i w tejże chwili chora wyzdrowiała. W roku następnym pewna strapiona matka ze wsi Rąbczyn ofiarowała swoją córeczkę, chorą ciężko na oczy, Matce Boskiej Skrzebowskiej, a dziewczynka po odprawieniu nowenny wyzdrowiała całkowicie. W sto lat później, mianowicie w roku 1889, niejaka Marianna Tomczak miała śmiertelnie chorego 6-cio letniego synka. Dziecko, całkiem sparaliżowane, nie mogło się wcale ruszać, nie mogło również jeść, gdyż cierpiało na wielkie boleści żołądkowe. Zrozpaczona matka udała się, o pomoc do cudownego obrazu Matki Boskiej w Skrzebowie. Zamówiła Mszę św., a dziecko ku jej i całej okolicy ogromnemu zdumieniu przyszło zaraz do zdrowia.

Obraz nie zawsze znajdował się w kościele parafialnym. Początkowo umieszczono go w kaplicy zlokalizowanej kilkaset metrów od zabudowy wsi. Kiedy i kto ją zbudował tego do końca nie wiadomo. Jedna wersja mówi o dziedzicu Muszyńskim, właścicielu wioski, inna z kolei przypisuje fundację żonie szwedzkiego rycerza, który miał tutaj zostać ranny i w cudowny sposób przeżyć. Poprzez kilka stuleci powstało wiele opowieści o tym miejscu, a to o źródle mającym uzdrawiającą moc, krypcie z ciałami polskich rycerzy, czy też nawet o podziemnym korytarzu, który miał prowadzić aż do Raszkowa. Dzisiaj to już tylko romantyczna ruina zlokalizowana wśród pól uprawnych. Obraz Matki Bożej Loretańskiej nie znajduje się tutaj od dwustu lat. Według zachowanej opowieści miał on zostać przeniesiony w uroczystej procesji do nowej świątyni. Jakież było zdziwienie, gdy następnego dnia powrócił na swoje dawne miejsce! Odprawiono procesję po raz drugi i ... historia się powtórzyła. W końcu postanowiono przewieźć obraz na zwykłym wozie – już bez uroczystości – wtedy pozostał na nowym miejscu i jest tak do dzisiaj. Dlaczego? Któż to wie…

Tekst i foto Aleksander Liebert

 
Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!