TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 13:50
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kanion Sumidero i inne cuda

Kanion Sumidero i inne cuda

kanionMeksyk to nie tylko sanktuarium Naszej Pani z Guadalupe, plaże Acapulco i Cancun, archeologiczne wykopaliska, czy senne kolonialne miasteczka. Znajduje się tutaj również wiele miejsc zasługujących na miano cudów natury, niestety rozsiane są one po całym kraju. A kraj jest naprawdę wielki i tylko sąsiedztwo na mapie z olbrzymem, jakim są Stany Zjednoczone, pozwala myśleć, że jest inaczej.

Czytelnicy wiedzą, że niżej podpisany szczególnie upodobał sobie miejsca, których twórcą jest Stwórca. Im mniej ludzkiej ingerencji w to dzieło, tym lepiej. Dlatego dzisiaj opuścimy zatłoczone metropolie i oblegane rezerwaty archeologiczne, aby wziąć głębszy oddech na łonie natury. Szczerze powiem, że odwiedziliśmy miejsca, niestety, pełne turystów, ale warto choć na chwilę zatrzymać się przy tych meksykańskich cudach natury. 

Drzewo Montezumy

Niedawno można było przeczytać w prasie, że studenci Uniwersytetu Śląskiego w ramach obchodów Międzynarodowego Dnia Roślin postanowili sprawdzić, ile osób zmieściłoby się w najgrubszym drzewie świata, którym jest rosnący w Santa Maria del Tule w Meksyku cypryśnik meksykański zwany też Drzewem Montezumy. Na boisku przy Wydziale Biologii narysowano więc nieregularny okrąg o obwodzie 58 metrów. I co się okazało? Że było zbyt mało chętnych do „wypełnienia” pnia, do czego potrzebnych było przynajmniej 200 osób! 

Mieliśmy okazję stanąć w pobliżu tego słynnego drzewa, które waży około 637 ton, a zachwyciło niegdyś samego wielkiego konkwistadora Ferdynanda Corteza (według legendy miał pod nim odpocząć i dojść do siebie po wielkiej tragedii, jaką była tzw. Bitwa Smutnej Nocy) i ma według różnych źródeł od 1500 do 2000 lat. Jest częścią mitu założycielskiego plemienia Zapotec, dla Azteków jest symbolem autorytetu władzy, a od 1910 roku jest oficjalnie narodowym drzewem Meksyku. Ciekawe, że jest to pojedyncze drzewo. W ubiegłym roku miałem okazję widzieć potężne sekwoje, ale było ich wiele i stanowiły część puszczy, natomiast Drzewo Montezumy stoi samotnie obok kościółka (niestety zamkniętego) i sprawia, że całe miasteczko godnie żyje z turystyki, bo to obowiązkowy punkt wszystkich wycieczek i pielgrzymek. Mnie osobiście wielki cypryśnik przypomina nieco samych Meksykanów, ponieważ proporcjonalnie nie jest zbyt wysoki, za to, można powiedzieć, przysadzisty, barczysty i krępy, czyli nie ma w sobie nic z, powiedzmy, Szweda. Ale na pewno ma coś z Meksykanina.

Kanion Sumidero

Drugim miejscem, gdzie przez chwilę poczuliśmy łagodną i ożywczą bryzę (dosłownie) natury jest Canion del Sumidero. Specjalne łodzie motorowe prujące przez rzekę z niezłą prędkością pozwalają turystom nacieszyć oczy widokiem przepięknego kanionu z interesującej perspektywy. Zwykle widzimy kaniony od góry, perspektywa z dna kanionu jest zarezerwowana dla śmiałków. My nie musieliśmy się wykazywać szczególną śmiałością, bo nas tam zawieziono. Nawet spotkanie z krokodylami z naprawdę bardzo bliska nie wymagało specjalnej odwagi, bo „kierowca” naszej łodzi motorowej wozi tam turystów kilka razy dziennie i wie, że krokodyle zupełnie się nami nie interesują. W kanionie Sumidero mogliśmy zobaczyć również inne formy dzikiej zwierzyny i przede wszystkim podziwiać piękne widoki. Niestety, nie dało się nie zauważyć również pewnych ilości śmieci unoszących się na powierzchni rzeki.

Ten ukształtowany 35 milionów lat temu cud natury (jest więc Kanion Sumidero rówieśnikiem Grand Canyon) boryka się z wielkim problemem. Ponad 550 tys. ludzi żyjących w miastach i wioskach siedemnastu gmin, często pozbawionych kanalizacji, w nurtach rzeki Glijalvy znajduje sposób na pozbycie się śmieci, co sprawia, że rzeka jest bardzo zanieczyszczona, zwłaszcza w porze deszczowej. Na powierzchni widać zaledwie nikły procent w postaci głównie plastikowych butelek, znakomita większość zanieczyszczeń kryje się głębiej. Jest takie miejsce, gdzie rzeka musi „przecisnąć się” przez wyjątkowo wąską szczelinę w pobliżu niedaleko wybudowanej tamy, miejsce to nazywają korkiem („El Tapo”), gdzie rocznie kumuluje się około 5000 ton śmieci. Aż trudno uwierzyć, że mimo tak wielkiego zanieczyszczenia ciągle można tu zaobserwować formy życia. Ponoć już są podejmowane różne inicjatywy, aby zmienić ten stan rzeczy.

Z Kanionem Sumidero, podobnie jak z wszystkimi tego typu miejscami, gdzie przewijały się różne cywilizacje, związane są różne legendy i opowieści. Według jednej z nich, w miejscu gdzie skały wznoszą się najwyżej nad poziomem rzeki wielu miejscowych z plemienia Chiapa popełniło samobójstwo rzucając się z góry w wir rzeki. Woleli śmierć niż poddanie się hiszpańskiej dominacji, tak przynajmniej mówi legenda.

Kaskady Agua Azul

Bardzo często, gdy oglądamy zdjęcia w różnych albumach, bądź katalogach reklamowych miejsc turystycznych, widzimy fantastyczne zdjęcia, na których zachwyca nas na przykład kolor morskiej wody, jakiej nigdy nie udało nam się zobaczyć w naszym polskim Bałtyku. Jednakże, kiedy już damy się skusić i wykupimy wycieczkę, bądź na własną rękę wybierzemy się do jednego z takich miejsc, często jesteśmy rozczarowani, bo niestety wcale tego lazuru, czy innego błękitu nie widać. Kaskady Agua Azul zachwycają, ponieważ wyglądają dokładnie tak, jak na zdjęciach, a może nawet piękniej. W przewodnikach pisze się, że należy tu szczególnie uważać, ponieważ zdarzają się wręcz „brutalne napady” na turystów, ale trudno w to uwierzyć. Dlaczego? Otóż najpiękniejsza część tych nakładających się na siebie wodospadów rozciąga się na długości około jednego kilometra w górę rzeki. Ktoś zliczył, że podobno wodospadów mniejszych i większych jest tu niemal 500. I praktycznie na całej długości szlaku są rozstawione liczne stragany z regionalnymi pamiątkami. Oczywiście, każdy z nas dał się przyciągnąć choćby jednemu z nich, zwłaszcza że można się tutaj spokojnie potargować i na koniec kupić te same pamiątki po znacznie atrakcyjniejszych cenach, niż w niektórych sklepach, do których zwykle prowadzą turystów przewodnicy, bo tam ceny są sztywne. Pewnie, nie można przesadzać, bo przecież ci ludzie utrzymują się dzięki tej pracy i mając tego świadomość drobne pamiątki nabywaliśmy najczęściej u dzieciaczków, które wielkimi chmarami „oblepiały” nas proponując swoje produkty bardzo często w... nienagannym polskim języku, łącznie z cenami, czyli naszymi „szeleszczącymi” liczbami.

Wracając do błękitno-zielonych wód Agua Azul. Po hałaśliwych miasteczkach i pełnych turystów strefach archeologicznych udało nam się trafić tutaj na wyjątkowo senny moment, odwiedzających nie było wielu, więc można było odpocząć. Nasza przewodniczka zapowiedziała, że będzie możliwość kąpieli, więc wielu z nas pamiętało o stroju kąpielowym, jednak okazało się, że można potaplać się w wodzie, ale nie wiem, czy jej głębokość przekroczyła w tym miejscu 1, 5 metra, dlatego osobiście nie skorzystałem.

***

Za dwa tygodnie wybierzemy się do Guadalajary, którą miałem okazję odwiedzić przy okazji Międzynarodowego Kongresu Józefologicznego w Ciudad Guzman, ale do natury jeszcze wrócimy. Piszę te słowa dosłownie na walizkach, przygotowując się do wyprawy na północ Meksyku, gdzie porzucamy architekturę i kulturę na rzecz cudów natury. Ma być wysoko, głęboko i fascynująco, zwłaszcza w wagonach słynnej kolei El Chepe przebijającej się przez górzyste tereny stanów Sinaloa i Chihuahua. Zobaczymy.

Tekst i foto ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!