TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 23:30
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kaliskie rodziny na krańcach Azji

Kaliskie rodziny na krańcach Azji

droga

Przemysław, Anita, Sergiusz i Liliana z dziećmi tuż po misji ulicznej 18 maja w Kaliszu, gdzie spotkałam uczestników warszawskiego spotkania

W międzynarodowym spotkaniu powołaniowym Drogi Neokatechumenalnej, 17 maja w warszawskiej  Hali „Torwar” wzięli udział liczni neokatechumeni z diecezji kaliskiej. Niektórzy z nich zgłosili swą gotowość do wyjazdu na misje do krajów, w których będą potrzebni, czyli… w dowolny kraniec świata, z akcentem na Azję.

Tym, którzy nie wiedzą, jak wygląda centralny punkt spotkania powołaniowego, czyli moment odpowiedzi na wewnętrzny głos powołania, który każdy słyszy w niepowtarzalny, zrozumiały tylko dla siebie samego sposób, wyjaśniam, z wielkiego tłumu podnosi się kilka setek mężczyzn i tyle samo kobiet – deklarując chęć oddania się całkowicie w ręce Boga jako prezbiterzy lub osoby konsekrowane. W Warszawie odpowiedź na głos Boga dały też rodziny gotowe wyjechać na misje. Bilans spotkania na „Torwarze” to około 270 mężczyzn, którzy zgłosili chęć wstąpienia do seminarium duchownego, 300 kobiet gotowych do życia zakonnego i pomocy rodzinom w misji i 170 rodzin, które wyraziły zgodę na posłanie ich w tę część globu, w której miejscowi biskupi będą ich potrzebować dla służby ewangelizacji. A ponieważ spotkanie w Hali „Torwar” poświęcone było ewangelizacji Azji, możemy się spodziewać, że wiele z wymienionych osób zostanie posłanych właśnie do krajów azjatyckich. Z pięciorgiem odważnych Kaliszan, którzy postanowili ruszyć za głosem Boga w nieznane, udało mi się porozmawiać po spotkaniu w Warszawie.

Gdybyś poznała historię naszego życia…
Przemysław i Anita mają szóstkę dzieci, z których najstarsze ma 18 lat, a najmłodsze trzy. Ojciec rodziny, gdy pytam go dlaczego zdecydowali się na tak odważny krok, zapewnia mnie, że nie ma nic ważniejszego niż głoszenie Ewangelii. - Gdybyś poznała historię naszego życia, zrozumiałabyś, jak wielkiej pomocy Boga doświadczyliśmy i doświadczamy, ale niestety nie da się tej historii opowiedzieć w trakcie tak króciutkiej rozmowy. Jako jeden przykład przywołam wypadek, którego nie miałem prawa przeżyć, a przeżyłem. Jesteśmy przekonani, że mamy głosić Ewangelię. Papież Franciszek powiedział, że jak już nie możecie inaczej, to głoście Ewangelię słowami, więc chcemy chociaż w ten sposób odpowiedzieć na tę jego zachętę. Poza tym poruszyła mnie bardzo Ewangelia o bogatym młodzieńcu, który przychodzi do Jezusa i pyta Go, co ma robić, bo żyje już zgodnie z wolą Boga, ale wciąż czuje jakiś niedosyt. I wtedy Chrystus odpowiada mu: Zostaw wszystko, co masz i chodź za mną. Zobaczyłem, że ta propozycja jest też propozycją dla mnie, a ponieważ ja i moja rodzina mamy teraz taki moment w życiu, że nie jesteśmy związani niczym – nawet umową o telefon komórkowy – postanowiliśmy w tę Jezusową propozycję wejść. Ja, moja żona i nasze dzieci – mówi Przemysław. Mimo jego zapewnień sama pytam ich nastoletnie córki, czy to prawda. Potrząsają twierdząco głowami, uśmiechają się, a ich oczy błyszczą.

Pan Bóg dokonał z nami wielkich rzeczy
Liliana, żona Sergiusza i mama sześciorga dzieci, z których najmłodsze ma dwa lata, a najstarsze 16, informuje mnie, że spośród neokatechumenów kaliskiej parafii Miłosierdzia Bożego na misje zgłosiła się jeszcze jedna, wielodzietna rodzina, która akurat nie mogła przybyć na misję uliczną 18 maja. Następnie wyjaśnia, co spowodowało, że wraz z mężem postanowili oddać swoje życie w służbie Nowej Ewangelizacji. - Pan Bóg dokonał z nami wielkich cudów – stwierdza. - Po pierwsze przyprowadził nas do siebie zupełnie spoza Kościoła, wyciągnął nas z prawdziwego piekła. Doświadczaliśmy jego pomocy w ogromnych problemach, również w biedzie, w której żyliśmy przez jakiś czas. Teraz Bóg bardzo nam błogosławi, pozwala nam żyć w obfitości, ale mimo tego, że wiedzie nam się dobrze, to widzimy, że to nas nie syci. Niby wszystko jest w porządku, jesteśmy w Kościele, głosimy katechezy, staramy się nawracać na serio, mamy wszystkiego pod dostatkiem, ale czujemy, że Pan Bóg woła nas jednak do czegoś więcej. Widzimy, że pierwszym naszym podstawowym powołaniem jest to, żeby głosić Ewangelię. Czujemy, że powinniśmy zaryzykować, wypłynąć na głębię i pozwolić Panu Bogu działać, po to byśmy widzieli, że to On w rzeczywistości zabezpiecza nasz byt w jak najszerszym tego słowa znaczeniu. Oczywiście ja uwielbiam mój drobnomieszczański styl życia, moją poranną kawkę i fotel przed telewizorem, ale nie to przecież ma być sensem mojego życia.

Porażka, która nie była porażką
W cieniu kaliskiej bazyliki św. Józefa spotykam również Bożenę, jest stanu wolnego i kilkakrotnie już zgłaszała swą gotowość do oddania życia dla Ewangelizacji. – W przeszłości podjęłam próbę życia zakonnego, ale nic z tego nie wyszło i opuściłam klasztor. Miałam poczucie przegranej. Wkrótce, nieoczekiwanie zaczęłam odkrywać, że to co uznałam za porażkę, wcale nie musi nią być, że może po prostu Bóg ma wobec mnie inne plany, a owa „porażka” miała mi po prostu pokazać, że nie tędy droga. Dostałam dobrze płatną pracę, mogłam kupić mieszkanie, co wcześniej było zupełnie niemożliwe. Byłam zdumiona, zaczęłam rozumieć, że Bóg jest Panem mojej historii. Dlaczego postanowiłam pójść za Bogiem w ciemno? Bo wierzę, że będę mogła dzięki temu doświadczyć Jego mocy jeszcze bardziej. Tak, jestem gotowa zostawić wszystko i wyruszyć wszędzie, gdzie Kościół mnie pośle. Do Chin także.

Aleksandra Polewska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!