TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 02:05
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Już gorzej być nie może?

Już gorzej być nie może?

Z czasów komuny pochodzi anegdota: „Czym różni się radziecki pesymista od radzieckiego optymisty?”. Otóż pesymista w tamtych czasach mówił: „Już gorzej być nie może!”, a optymista twierdził: „Może!”. Jaki był morał z tego kawału? Dla przykładu taki: „Optymista radziecki nie odpowiada pełnymi zdaniami” (tak nieraz jest z naszym wyciąganiem wniosków). Ale ad rem. Według najnowszych badań CBOS już 8 procent Polaków deklaruje się jako niewierzący. Dawno temu, byłem na prelekcji dotyczącej ochrony przyrody (legitymację przynależności do najstarszej organizacji ekologicznej w Polsce niestety gdzieś zapodziałem). Młoda dziewczyna prowadząca konferencję, bardzo żywiołowo opowiadała o niszczycielskim działaniu człowieka względem fauny i flory. Gdy z bólem wspomniała, że tyle gatunków zwierząt bezpowrotnie wyginęło na naszych oczach, ktoś z sali skwitował to ripostą: „A ile jeszcze zostało!”. To nie na miejscu zachowanie przywołuję, abyśmy się nie pocieszali, że jednak 92 procent nadal w „coś” wierzy”. „Każda deklaracja niewiary to porażka Kościoła” - te mocne słowa bpa Wiesława Śmigiela niech będą pierwszym przyczynkiem do działania (bo na pogłębioną refleksję już za późno). Przed jakimikolwiek obawami podtrzymywało nas zapewnienie Chrystusa, iż „bramy piekielne” Kościoła nie przemogą. Jakże powalił mnie usłyszany komentarz do tego fragmentu, który nie daje takiej pewności (a przynajmniej nie pozwala na bierność). Każdy powinien to wiedzieć, że bramy stoją w miejscu, a już na pewno nie służą do tego, by nimi coś forsować. Wybijmy sobie z głowy, że Ktoś w cudowny sposób za nas coś będzie odkręcał. Jeżeli cud ma zaistnieć to wiązać go należy z dobrze odczytanym wezwaniem z Ewangelii wg św. Mateusza (Mt 16, 18). Ataki szatańskie nie ustaną, a żołnierze Chrystusa zamiast trwania w okopach, winni uderzyć w bramy piekła. Na wojnie nie ma L-4. Trzy lata temu abp Józef Kupny napisał na Twitterze: „Tworzymy Kościół nie wtedy, gdy jesteśmy identyczni i mamy takie same poglądy, ale gdy każdy z nas dba o to, by żyć w przyjaźni z Jezusem”. Już wtedy tak oto te słowa skomentowano: „Wnioskuję z wpisu arcybiskupa, że Kościół tworzą tylko osoby, które utrzymują osobistą relację z Jezusem. Jeśli pójdziemy dalej tym tokiem myślenia, to Kościoła nie tworzą ludzie jakoby >>z urzędu<<…”. Oczywiście można by się w tym schemacie rozumowania zagalopować, a mobilizacja do boju jest wyzwaniem powszechnym. Św. Paweł w swym nauczaniu podaje wskazówki na wskroś militarne: „Dlatego przywdziejcie pełną zbroję Bożą, abyście się zdołali przeciwstawić w dzień zły i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc (do walki)…” (zob. Ef 6, 10-20). Tu też żeby było jasne - to uzbrojenie nie jest po to, by się bronić, ono jest dla atakujących! Zdaję sobie sprawę, iż takie wskazania mogą być poczytane za czysty symbolizm. I nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś zawołał o konkret. O taki jak dla przykładu zaapelowała Zuzanna Flisowska z tzw. „lewej nawy”. W komentarzu do majowego „Aktu zawierzenia Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Matce Bożej Królowej Polski” podała: „… z tekstu tej modlitwy wyłania się obraz Kościoła uwięzionego w historii, z niejasnych przyczyn celebrującego starcia wojskowe sprzed 100 lat, Kościoła narodowego złożonego z niemych wiernych i ich wybitnych przywódców, wreszcie Kościoła używającego symboli i metafor, które nie mają nic wspólnego z doświadczeniem współczesnego człowieka ani z przygniatającymi go problemami”. Aż chciałoby się popytać o Apokalipsę! Z symboliki już nie zejdę i przywołam słowa prof. Antoniego Dudka: „Ludzie potrzebują lidera, człowieka – symbolu”. Wielkie bitwy, to i wielcy wodzowie. Nic dziwnego, że w tych kategoriach przywoływana jest postać Prymasa Tysiąclecia. Mówiąc o charyzmacie Stefana kardynała Wyszyńskiego, prof. Dudek podkreślił: „…był przywódcą świadomym swojej roli, doskonale rozumiejącym brzemię odpowiedzialności jakie na niego spadło. Był całkowicie oddany i skoncentrowany na misji duszpasterskiej, ale jednocześnie uważnie śledził sytuację polityczną”. Raz po raz przywoływane są teraz słowa: „Albo Polska będzie katolicka, albo nie będzie jej wcale”, ale warto sięgać do obszerniejszych wskazań, które okazuje się, że są ponadczasowe. Dla przykładu w sieci odnaleźć możemy skonfiskowano wywiad jaki Prymas Polski w 1953 roku udzielił „Tygodnikowi Powszechnemu”: „Kościół (…) przekracza wszelkie granice i wszelkie więzi doczesne i polityczne. Próby wiązania Kościoła z orientacjami i ugrupowaniami sił wskazują na brak poczucia rzeczywistości i wyobraźni katolickiej, która nie dostrzega niewspółmierności zadań. Wszelkie bloki i ugrupowania polityczne nie mają żadnej analogii z Kościołem. Kościół nigdy nikomu nie zostawia w sporach politycznych mandatu do jego reprezentowania…”. Wątki te dalej można by ciągnąć, lecz nie ma już na nie miejsca. Ostatnie ostrzeżenie, bo historia daje dobrą lekcję. W czasie II wojny światowej funkcjonowała tzw. „piąta kolumna”. Była to nie tylko mniejszość niemiecka w okupowanych krajach, ale i rodzimi kolaboranci. Przed napadem na dany kraj - to ta grupa prowadziła wrogą działalność i dywersję. Trzeba tu mądrości prawdziwej, bo Napoleon Bonaparte tłumaczył: „Na wojnie wygrywa ten, kto popełnia najmniej błędów”.

 

ks. Piotr Szkudlarek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!