TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 08:43
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odcinek 284

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odcinek 284

M. Promna

Ze spotkania z Małgosią i Romkiem, a także ich dziećmi, Mateusz wrócił do swojej codzienności z całą masą przemyśleń, które głównie dotyczyły jego samego. Oczywiście sporo myślał również o sytuacji Małgosi, ponieważ jakkolwiek w życiu często miał do czynienia z osobami będącymi w związkach niesakramentalnych, niektóre z nich również ubiegały się o stwierdzenie nieważności małżeństwa, jedne ze skutkiem pozytywnym, inne negatywnym, ale jeszcze nigdy nie miał takiej niemalże pewności, że małżeństwo było od początku nieważne. Sporo czytał ostatnio o papieżu Franciszku. Nie miał żadnych wątpliwości co do pełnego posłuszeństwa i stania przy papieżu, ale przy obecnym następcy św. Piotra, czasami potrzebował więcej wiedzy, żeby zrozumieć. I bodajże biskup Ryś pisał o tym, że w Buenos Aires, skąd Franciszek przybył do Rzymu, zaledwie 2 % związków ma ślub kościelny. I Franciszek mając z pewnością doświadczenie różnych cierpień szuka rozwiązania, próbuje patrzeć przez pryzmat osoby, a nie normy. Mateusz był zawsze zaangażowanym obrońcą małżeństwa, ale też nigdy nikogo nie odrzucał, czy traktował gorzej ze względu na życie w związku niesakramentalnym. Kiedy posługiwał w parafii we Włoszech miał do czynienia z licznymi takimi parami. I poświęcił im wiele czasu, jeśli chodzi o wysiłki duszpasterskie, to chyba nawet więcej czasu niż parom sakramentalnym, i cały ten czas był po to, aby im wytłumaczyć, że są częścią Kościoła, że mają w nim swoje miejsce, ale ze względu na błędne wybory swoje lub swoich małżonków, niestety nie mogą przyjmować Komunii Świętej. Ileż on się natłumaczył! Niestety, wielu księży we Włoszech uznawało, że można udzielać Komunii Świętej ludziom żyjącym w związkach niesakramentalnych i to powodowało u ludzi straszne zamieszanie, a on był jednym z nielicznych stanowczych w podtrzymywaniu stanowiska Ojca Świętego, choć zawsze wydawało mu się, że naprawdę robił to z miłością i szacunkiem.
- Don Matteo - mówili do niego - to nie Polska, to Włochy, tutaj się daje Komunię wszystkim, inni księża dają takim, jak my - tłumaczyli.
- Kochani, naprawdę wierzcie mi, że gdyby to ode mnie zależało, widząc jak wam zależy, oczywiście dałbym wam tę Komunię, ale to nie ode mnie zależy, jest nauczanie Kościoła - tłumaczył Mateusz.
- Ale, jak to możliwe, że taki fajny ksiądz i nie chce nam dać Komunii? - nie dawali za wygraną.
- Może i jestem fajny, ale powiedzcie sami: czy ja mogę być lepszy albo mądrzejszy niż Jan Paweł II? - pytał zdesperowany.
- Nie, no don Matteo, bez przesady, jesteś w porządku, ale Jan Paweł II to jest niesamowity! Po prostu święty na ziemi! - obruszali się rozmówcy.
- No właśnie! No i ten święty na ziemi Jan Paweł II nie dalej, jak kilka tygodni temu znowu powtórzył, że ludziom żyjącym w związkach niesakramentalnych nie wolno udzielać Komunii Świętej. Czy jeśli on mówi „nie”, to ja mam być lepszy od niego i powiedzieć „tak”? Sprzeciwić się jego woli? - pytał dramatycznie Mateusz.
- Nie, no przeciw papieżowi to nie... - markotnieli rozmówcy i to był jedyny ratunek Mateusza. Niektóre z tych par zaakceptowały jego naukę i przez te lata, kiedy on posługiwał w ich parafii regularnie uczestniczyli we Mszy i Komunii nie przyjmowali. Niestety, po jego odejściu parafię objął starszy włoski kapłan i natychmiast zapytał ich, co oni tacy pobożni, a do Komunii nie przystępują.
- Bo don Matteo powiedział nam, że ponieważ jesteśmy po rozwodach i żyjemy bez ślubu, to nie możemy - odpowiedzieli.
- Ach ci Polacy... Na moją odpowiedzialność: od dzisiaj możecie przyjmować Komunię co niedzielę - powiedział nowy proboszcz, a wdzięczni parafianie oburzyli się na Mateusza przy kolejnym spotkaniu, że tyle lat ich pozbawiał Komunii...
Dzisiaj trochę te wspomnienia znowu odżyły, choć powód był zgoła przeciwny. Mateusz wierzył, że jej małżeństwo zostanie uznane za nieważne, choć oczywiście niczego jej nie obiecywał, ani do niczego nie namawiał. Ma pójść do Sądu Diecezjalnego i tam jej wszystko wyjaśnią. Natomiast przypadek Małgosi na pewno pomoże Mateuszowi, żeby bardziej pochylić się nad zrozumieniem słowa „rozeznanie”, które papież Franciszek sobie tak upodobał. W ogóle Mateusz miał wiele do przemyślenia o sobie. Czy sposób, w jaki przekazuje prawdy Boże nie sprawia, że ludzie się go boją? Już jadąc do Gosi myślał o tym, a teraz po powrocie jeszcze bardziej. I wiedział, że ten temat potrzebuje gruntownego przepracowania. Dlatego bardzo się ucieszył, że zbliżał się termin pieszej pielgrzymki na Jasną Górę i już się nie mógł doczekać, kiedy wyruszy na szlak. Grupa z jego parafii była podobno bardzo dobrze zorganizowana, z wieloletnim doświadczeniem, więc na pewno będzie mógł też pomedytować nad samym sobą. Potrzebował tego.

***

- Chyba coś się księdzu proboszczowi pomyliło - Szymon z wrażenia odłożył sztućce na stół i wpatrywał się w Mateusza pełnymi zdumienia oczami.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi - Mateusz też patrzył na swojego wikariusza z niedowierzaniem. - Czy to takie dziwne, że proboszcz pójdzie na pieszą pielgrzymkę ze swoimi parafianami?
- Tak, to raczej niespotykane, żeby w parafii z trzema wikariuszami proboszcz prowadził grupę pielgrzymkową. Proboszczowie to po prostu w ostatni dzień jadą samochodem do Częstochowy i witają nas na wałach - tłumaczył Szymon.
- Tak to właśnie, proboszcz, wygląda - wtrącił się Daniel, który z zaciekawieniem przysłuchiwał się rozmowie. - Szymon swoich kur lubi sam przypilnować.
- Możesz się nie wtrącać? Dzięki - Szymon spojrzał na Daniela z błyskiem w oku. - Nie chodzi o pilnowanie kur, ale ja prowadzę tę grupę od 3 lat i nie było mowy, że będzie jakaś zmiana. Tutaj nigdy proboszcz nie chodził na pielgrzymkę.
- No w sumie to teraz jest dopiero drugi proboszcz, więc gdyby w tym roku poszedł proboszcz, to by było fifty – fifty: jeden nie był, drugi był - nie wytrzymał znowu Daniel. - Ok, ja już się nie odzywam - dodał z uśmiechem, zanim Szymon zdążył zareagować i zabrał swój talerz ze stołu. - No, to ja was zostawiam, bo mój urlop mnie wzywa! - zakończył Daniel i wyszedł z kuchni.
- Rzeczywiście nie pomyślałem, żeby o tym wcześniej porozmawiać. Nie mam najmniejszego zamiaru zabierać ci tej grupy, jeśli już to chciałem po prostu pójść i tyle. Chyba za dużo się nasłuchałem o parafiach, w których nie ma kto poprowadzić grupy pielgrzymkowej i prawie oczekiwałem wdzięczności, że kogoś wyręczę. Ale nie ma tematu - zakończył Mateusz.
- No pewnie, że mógłby ksiądz proboszcz iść z nami, ale kto zostanie na parafii? Dawid sam nie da rady - powiedział Szymon.
- Tak, oczywiście masz rację. Nie było tematu - zakończył smutno Mateusz.

***

To było naprawdę smutne doświadczenie, choć musiał się uśmiechać. Przez całą Mszę Świętą siedział w konfesjonale, a przed błogosławieństwem powiedział kilka słów, życząc wszystkim pielgrzymom, aby przeżyli czas małych wielkich codziennych cudów.
- I pamiętajcie w modlitwie o nas, którzy tu zostajemy - poprosił na koniec.
- Niech nas ksiądz proboszcz odwiedzi na trasie - powiedział ktoś z grupy.
- Najlepiej z jakąś wałówką! - dorzucił ktoś inny i wszyscy łącznie z Mateuszem wybuchnęli śmiechem. Niczego Mateusz tak na pielgrzymce nie znosił, jak tych wizyt z wałówką.

Jeremiasz Uwiedziony
Ilustracja Marta Promna
CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości
jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!