TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 10:15
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odcinek 271

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odcinek 271

Promna

- Moim zdaniem trochę żeś, proboszcz, przegiął z tymi wycieczkami za darmo – Daniel jak zawsze nie owijał niczego w bawełnę. - Przecież teraz jest 500+ i chyba nie ma takich rodzin, które by sobie nie mogły pozwolić, żeby wysłać jednego dzieciaka, czy nawet dwóch, na wycieczkę podczas ferii szkolnych.
- No ale sami przecież mówiliście, że mój poprzednik nie był zwolennikiem organizowania pielgrzymek i wycieczek przez parafię, więc od ładnych kilku lat nic się w tym względzie nie działo, tak? - dociekał Mateusz.
- Mniej więcej – odparł Daniel.
- Co to znaczy „mniej więcej”? - zapytał Mateusz.
- No, że proboszcz się nie kwapił to fakt, ale też i nam nie zabraniał... - Daniel spuścił z tonu.
- … a my też się nie kwapiliśmy – dodał Szymon dziwnie spoglądając w kierunku Daniela.
- No właśnie. Szczerze mówiąc Szymon to nawet trochę się rwał do tych pielgrzymek, no ale ja mu powiedziałem, że jak proboszcz się nie kwapi, to my też nie powinniśmy wychodzić przed szereg – wyjaśnił Daniel, a Szymon tylko przytaknął z miną pt. „Chciałem, ale mi nie pozwolili”.
- Aha... Tak czy inaczej wycieczek nie było, no i pomyślałem żeby teraz na zachętę zacząć od niezbyt odległych wypraw, ale za darmo, żeby nikt nie czuł się wyłączony, no i żeby coś na te ferie zaproponować. Chodziliście po kolędzie i wiecie, ile dzieciaków nigdzie się nie ruszy, prawda? – tłumaczył Mateusz.
- No tak, ale gdyby wyznaczyć choćby niewielką kwotę, nie wiem np. 20 zł., to by się trochę kosztów zwróciło i uniknęlibyśmy z pięciu autobusów – powiedział Daniel.
- Pięciu??? - zdziwił się Mateusz.
- Moim zdaniem trzy to minimum – włączył się ponownie w rozmowę Szymon, - z czego minimum setka ze „związku emerytów i rencistów”.
- Jaki znowu związek? - Mateusz denerwował się kiedy chłopaki używali swojego slangu.
- No „twardy elektorat” - wyjaśnił Daniel.
- Tym bardziej nie wiem o co chodzi – Mateusz próbował powstrzymać narastającą irytację.
- Naprawdę proboszcz nie rozumie? - zdziwił się nawet Dawid. – Chodzi głównie o wszystkie starsze panie, bo panów jest niewielu, którzy przychodzą na poranną Mszę w niedzielę, i nie ma takiej siły, która by ich od tego odwiodła. W sumie grupa, na którą zawsze można liczyć, jeśli chodzi o Mszę, czy nabożeństwa, ale generalnie niechętną zmianom, czy nowinkom. Niech ksiądz spróbuje przestawić godzinę ich ulubionej Mszy i ma ksiądz rewolucję, bo „zawsze tak było, i komu to przeszkadzało?”. Rozumie ksiądz proboszcz? - dopytywał Dawid.
- No teraz już tak, rozumiem o kogo chodzi, ale nie rozumiem dlaczego akurat ten „twardy elektorat” miałby tłumnie się zjawić na pielgrzymce organizowanej w ferie zimowe dla dzieci?
- Sam proboszcz powiedział, że babcie mile widziane i nie podał żadnego ograniczenia osób dorosłych – wyjaśnił Szymon.
- No ale chodzi o babcie z wnuczkami, jedna babcia na kilku wnuków – tłumaczył Mateusz.
- Obawiam się, że może być jeden wnuczek i kilka babć i dziadków – uśmiechnął się Daniel. - Ale w sumie, skoro kasę parafialną stać na taki wydatek, to przecież nam nic do tego.
- No właśnie z tą kasą parafialną to jest lekki problem – zasępił się Mateusz i ponieważ patrzył w stół, nie zauważył, że wikariusze wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenie.
- Jaki znowu problem? I to teraz, po kolędzie? - dopytywał się Daniel.
- Wczoraj przyszedł rachunek za gaz – odpowiedział cicho Mateusz.
- No przecież widziałem, mówiłem żebyś proboszcz wziął głębszy oddech, ale to był żart. Chyba nas ten gaz nie zrujnuje? - Daniel wpatrywał się z uwagą w swojego proboszcza.
- Może nie zrujnuje, ale nie spodziewałem się, że aż siedemnaście tysięcy – odpowiedział Mateusz, a Daniel gdy tylko usłyszał kwotę, aż podskoczył z radości. - Daniel, ja nie widzę tu żadnego powodu do radości.
- Proboszcz, ty się nie gniewaj, ja rozumiem, że to jest dużo kasy, ale założyłem się z Szymonem, że rachunek będzie na ponad dziesięć tysięcy, bo po raz pierwszy odkąd tu jestem, nie musiałem dogrzewać mieszkania grzejnikiem olejowym. Zawsze było zimno jak w psiarni, a proboszcz tłumaczył, że budynek jest nieocieplony, no i że trzeba było trochę oszczędzać na gazie – tłumaczył Daniel, a Szymon z kwaśną miną potwierdzał kiwając głową.
- I o co się założyliście? - zapytał Mateusz, który z jednej strony nadal nie był szczególnie szczęśliwy z konieczności wypłacenia tak wysokiej kwoty, ale też cieszył się, że wikariusze mieli ciepło w mieszkaniach, bo on sam wiedział, jak niechętnie wraca się do domu, w którym jest po prostu zimno.
- Dwa tygodnie dyżuru w kancelarii parafialnej – odpowiedział tryumfalnie Daniel.
- Ty to potrafisz pozbyć się roboty, co? - zapytał z uśmiechem Mateusz. - Nie wiedziałem, że zakładacie się o robotę... Ty uważaj, żeby parafianie nie zapomnieli jak wyglądasz.
- Nie ma takiej możliwości! Oglądają moją facjatę od pięciu lat – odpowiedział Daniel. - Aha, jest jeszcze jedna kwestia. Na tę pierwszą wycieczkę w ferie, to kto z nas pojedzie?
- A kto ma wolne w pierwszy tydzień ferii? - pytaniem na pytanie odpowiedział Mateusz.
- Dawid i Szymon w pierwszym, a proboszcz i ja w drugim tygodniu – odparł Daniel.
- No to trzeba się tak zorganizować, żebyśmy ty i ja mogli pojechać. Ja myślę, że przed Mszą wieczorną wrócimy – odpowiedział Mateusz.
- Księże proboszczu, jeśli będzie więcej autokarów, to ja też mogę w jednym z nich pojechać – zadeklarował się niespodziewanie Dawid.
- To ty nigdzie nie wyjeżdżasz w swoim wolnym tygodniu? - zdziwił się Mateusz.
- To my z Szymonem już spadamy, a wy sobie omówcie ferie – powiedział Daniel. - Ja w każdym razie jak będę miał wolne, to telefon będę miał wyłączony i będę daleko stąd, więc na mnie nie liczcie, zresztą znacie mnie! - Daniel nie pozostawiał żadnych złudzeń co do pracy w ferie.
- Aż zanadto! - powiedział ze śmiechem Mateusz zamykając drzwi za Danielem i Szymonem. - Dawid, dlaczego zostajesz w domu? - zwrócił się do swojego najmłodszego wikariusza.
- Ja jestem raczej domatorem – odpowiedział.
- No rozumiem, ale przecież kolęda była wyczerpująca, a jeszcze ty masz najwięcej lekcji w szkole, moim zdaniem potrzebujesz odpoczynku... Włosi nazywali to staccare la spina, czyli odłączyć wtyczkę. Znasz moje zdanie na ten temat. Żeby wydajnie pracować, mieć dobry kontakt z ludźmi, wszyscy potrzebujemy odpowiedniej dozy odpoczynku. Wiesz, wczoraj przygotowywałem się do homilii i w jednym z komentarzy do Jezusowych słów skierowanych do Apostołów, aby się usunęli i odpoczęli nieco, znalazłem takie stwierdzenie, że niektórzy co się „spalają dla innych” nie mają wystarczającej miłości własnej, która z kolei jest konieczna, żeby się „nie przegrzać i spalić”. Niedawno opowiadał mi jeden kolega o swoim przyjacielu księdzu z innej diecezji, który miał najbardziej rozbujaną duszpastersko parafię w całej swojej diecezji, ale niemal wszystko prowadził i koordynował sam i psychicznie nie wytrzymał... Teraz się leczy, ale marne szanse, aby był znowu zdolny do posługi duszpasterskiej. Rozumiesz? Ja nie chcę nikogo z was mieć na sumieniu. Powiem ci, że jak zobaczyłem ten rachunek za gaz, to myślałem że dostanę zawału serca. Ale jak mi dzisiaj Daniel powiedział, że wreszcie mieliście ciepło w mieszkaniach, to od razu mi się zrobiło lepiej na duszy, bo uważam, że powinniście mieć zapewnione godne warunki do życia i pracy. I odpoczynku też. Więc trochę się upieram, żebyś jednak przemyślał kwestię jakiegoś wyjazdu wypoczynkowego. Może do domu? No nie wiem, coś co lubisz, co cię odpręża. Żeby się oderwać od życia parafialnego, a potem wrócić nabuzowany energią, rozumiesz? - zakończył swój przydługi monolog Mateusz.
- No więc tak. Księże proboszczu, ja naprawdę najlepiej wypoczywam, jak mogę sobie pospać tak długo, aż się nie obudzę, potem w piżamie wypić kawę, zjeść śniadanko, poczytać wreszcie jakąś dobrą książkę, potem wyskoczyć na obiad, na basen... I to wszystko mam tutaj. Jak pojadę do domu rodzinnego, to o tym wszystkim mogę sobie tylko pomarzyć. Za mały dom, za dużo ludzi, dzieciaków, kolejki do łazienek. A tu, wystarczy, że wyłączę dzwonek i mam całkowity spokój. Ja nigdy nigdzie nie wyjechałem oprócz wycieczek szkolnych, bo mnie to nigdy nie pociągało – powiedział Dawid, a Mateusz przyglądał mu się uważnie i czuł, że chłopak mu czegoś jeszcze nie powiedział.
- I na pewno chodzi tylko o to? - zapytał.
- No dobra, jest jeszcze jedna rzecz. Mój tato będzie miał operację i akurat wyznaczyli mu termin w pierwszym tygodniu ferii, a szpital jest 5 minut spacerkiem od plebanii, więc będę mógł codziennie go odwiedzać – wyznał Dawid.
- Słuchaj, to zamienimy się. Ja wezmę wolne w pierwszym tygodniu, a ty w drugim. W ten sposób podczas operacji taty będziesz tu na miejscu, szkoły i tak nie ma, a w drugim tygodniu będziesz miał wolne – powiedział Mateusz.
- Ale księże proboszczu, naprawdę nie ma takiej potrzeby, nie chcę żeby proboszcz zmieniał swoje plany - dość słabo bronił się Dawid.
- Ja jeszcze nie mam żadnych planów, więc nawet nie ma o czym mówić. A powiedz mi Dawid, co z twoim tatą. Czy to coś poważnego? - zapytał jeszcze Mateusz.
- No, niestety, nowotwór, ale lekarze mówią, że odkryli go we wczesnym stadium, więc są niemal pewni, że operacja załatwi wszystko pozytywnie – wyjaśnił Dawid.
- Musimy to jeszcze omodlić, dzisiaj na nowennie będzie okazja. Jak tato to znosi?
- Tato zawsze wszystko przyjmował ze stoickim spokojem, nawet jak wybrałem seminarium, chociaż jego poglądy delikatnie mówiąc są odległe od nauczania Kościoła – odpowiedział Dawid uciekając wzrokiem w kierunku okna.
- No tak, bywa i tak. Tym bardziej się pomodlimy – powiedział Mateusz klepiąc wikariusza w ramię i Dawid po chwili opuścił jadalnię.
***
Mimo wszystko wysoki rachunek za gaz skłonił Mateusza do wizyty w banku, gdzie parafia miała założony rachunek. Zdał sobie sprawę, że w porównaniu ze Strzywążem znacznie rzadziej odwiedzał bank podczas tych z górą sześciu miesięcy, gdy był w Pomyślu. Bankowość elektroniczna, wpłatomat ułatwiały wiele rzeczy. No ale żeby dokładnie ogarnąć stan finansów parafialnych musiał udać się do placówki. Od swojego poprzednika ks. Floriana wiedział, że kont parafialnych było kilka, ale on właściwie przez cały czas wpłacał wszystko na jedno konto, więc czas był najwyższy, aby uporządkować sytuację. Przez chwilę pomyślał, że jeśli chodzi o zrządzanie pieniędzmi, to nie był on najlepszym przykładem do naśladowania... Okazało się, że trzeba poczekać w kolejce. I kiedy Mateusz spokojnie ustawił się na końcu, jedna z kobiet spojrzała na niego jakoś dziwnie i wymamrotała coś pod nosem.
- Przepraszam, czy pani mówiła coś do mnie? - zapytał grzecznie Mateusz.
- A zdziwiłam się, że ksiądz nie podchodzi bez kolejki, przecież teraz to wam wszystko wolno! Macie swój rząd, dotacje, podatków nie płacicie, to po co jeszcze udawać normalnych obywateli? - powiedziała kobieta z nieukrywaną agresją w głosie, a Mateuszowi aż głos odebrało.
- Podatki płacimy zgodnie z obowiązującym prawem – wydusił z siebie po chwili, - dotacje, jeśli dostajemy, to na takich samych prawach, jak inne instytucje, a w kolejce zawsze swoje odstałem, więc nie wiem o co pani chodzi, i skąd ta agresja, przecież my się chyba nie znamy.
- I całe szczęście! - syknęła kobieta i ostentacyjnie odwróciła się od niego.
- Chyba dla księdza na szczęście – skomentował ktoś z drugiej strony, ale kiedy Mateusz odwrócił się, zobaczył tylko kilka osób uśmiechających się do niego ze zrozumieniem, ale nikt już nic nie powiedział. Mateusz odwzajemnił uśmiech.

Jeremiasz Uwiedziony
Ilustracja Marta Promna

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości
jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!