TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 02:53
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) 357

Jasna i ta druga strona księży(ca) 

Mateusz wracał ze spowiedzi od kolegi z dekanatu i zauważył, że do wieczornej Mszy św. pozostało jeszcze niemal trzy godziny. Zaczął się zastanawiać co zrobić z tym wolnym czasem i miał pewność, że nie powinien wracać do siebie, bo w takim wypadku na pewno te kilka godzin spędzi... na kanapie. Działo się z nim coś dziwnego ostatnimi czasy. Po godzinie szesnastej stawał się bardzo apatyczny i ciężko było mu się skoncentrować na jakiejkolwiek pracy mentalnej. I wcale mu się to nie podobało. Przeciwdziałał trochę temu stanowi planując większość pracy do południa, więc w sumie wszystko miał na bieżąco, ale nie lubił siebie leżącego na kanapie. Nawet sobie porobił wyniki, żeby sprawdzić, czy organizm się czegoś od niego nie domaga. Odkąd nie mieli gospodyni ich nawyki żywieniowe zupełnie się rozregulowały i to też mogło mieć wpływ na jego kondycję psychofizyczną. Postanowił, że wjedzie do Macieja, którego już od dłuższego czasu nie widział. Kiedy zajechał pod plebanię kolegi zauważył, że przy kościele trwały jakieś prace. Pojawił się tam ciężki sprzęt w postaci jakichś koparek i kilku ludzi w jaskrawych pomarańczowych kamizelkach krzątało się przy robotach ziemnych. Nie wyglądało to na jakąś drobną robotę parafialną wykonywaną metodą gospodarczą, ale raczej na profesjonalną interwencję dużej firmy. Zaciekawiony zbliżył się, aby sprawdzić co się dzieje. Okazało się, że wokół kościoła powstaje piękna aleja z prawdziwej granitowej kostki. Mateusz kiwnął głową z uznaniem a jednocześnie pomyślał, że zaraz koledze zmyje głowę, bo mu się nie pochwalił. Jednak okazało się, że plebania była zamknięta, a Macieja nigdzie nie było widać. Mateusz wsiadł do samochodu i już jadąc wybrał numer kolegi.

- A gdzie ty się podziewasz? - zapytał po uzyskaniu połączenia zanim jeszcze Maciej zdążył cokolwiek powiedzieć.

- A ty? - odpowiedział pytaniem Maciej.

- Właśnie odjeżdżam spod twojej plebanii po tym, jak z czcią ucałowałem klamkę – odparł Mateusz.

- Musiałem podskoczyć do urzędu konserwatora zabytków podrzucić papiery – wytłumaczył Maciej.

- No właśnie zauważyłem, że prowadzisz tu jakieś wielkie inwestycje a koledze nawet słówkiem nie pisnąłeś – z lekkim wyrzutem skomentował Mateusz.

- Stary, nie wiele brakowało, a i mi nikt by słówkiem nie pisnął, że roboty będą.

- Nie rozumiem.

- Wyobraź sobie, że to jeden z moich parafian wykazał się inicjatywą, ale nie będę ci teraz wszystkiego tłumaczył, bo za chwilę wchodzę do urzędu. W każdym razie ta inwestycja to po prostu dar od jednego parafianina, którego brat jest właścicielem dużej firmy budowlanej i niespodziewanie w super napiętym grafiku pojawiła im się dwutygodniowa dziura. Innymi słowy, ja tego wcale nie planowałem, ale cieszę się jak nie wiem co, bo mnie to grosza nie kosztuje. Wręcz przeciwnie, jak ruszyły prace, to mi się niedzielna składka podwoiła. Mateusz muszę kończyć, pogadamy na spokojnie. Trzymaj się! - Maciej pewnie właśnie wchodził do urzędnika, bo nawet nie poczekał, aż Mateusz powie cokolwiek. A Mateusz pozostał z rozdziawioną gębą. Przez chwilę jechał samochodem patrząc tępo na drogę i próbując nie dopuścić do siebie żadnych uczuć. Potem pomyślał sobie, że bardzo się cieszy z tego szczęśliwego trafu swojego przyjaciela, bo Maciej był wspaniałym księdzem, pracującym z wielkim poświęceniem i na pewno nigdy nie szukał zamożnych sponsorów. Dopiero w kolejnym momencie pozwolił sobie „upuścić” trochę żółci.

- Panie Jezu drogi, a czemu mi się nigdy nie trafi taki budowlaniec z dziurą w super napiętym grafiku i wewnętrzną potrzebą zrobienia czegoś dla parafii z czystego serca? - powiedział półgłosem.

- Może dlatego, że dostałeś parafię z świeżo wybudowanym kościołem i plebanią i już nie ma w niej co budować? - odpowiedział sam sobie i roześmiał się.

Kiedy wszedł do siebie stanowczym krokiem przeszedł obok sofy i usiadł przy biurku. Włączył komputer, aby przez Internet sprawdzić swoje wyniki badania krwi i moczu. Przez chwilę wpatrywał się w cyferki, wykresy i opisy. Powoli zaczynał rozumieć powody swojego ciągłego zmęczenia i apatii. Właściwie żaden walor nie był w normie. Cholesterol i trójglicerydy dwa razy ponad normę, fatalny poziom magnezu i witaminy A. Zdecydowanie jego organizm domagał się zmiany. Przez pół godziny serfował jeszcze w Internecie usilnie szukając 

dowodów, że obecne normy cholesterolu są absolutnie zaniżone, żeby siebie trochę uspokoić, ale nic przekonującego nie znalazł. A już na pewno nie na aż takie przekroczenie normy. Wklepał więc w wyszukiwarce brewiarz.pl i pomodlił się nieszporami dziękując Bogu za sponsora Macieja i prosząc dla siebie o choć trochę silnej woli w zapowiadających się na konieczne staraniach o poprawienie własnego stanu zdrowia. Ponieważ do Mszy Świętej brakowało jeszcze około godziny postanowił wyjść jeszcze na krótki spacer i korzystając ze słońca powalczyć o zwiększenie poziomu witaminy A. Dokładnie w momencie, w którym doszedł do drzwi rozległ się dzwonek, więc otworzył je właściwie natychmiast.

- O Matko Boska! Ale mnie ksiądz przestraszył – powiedział mężczyzna stojący po drugiej stronie, który nie spodziewał się aż tak szybkiej reakcji.

- Widzi pan, na naszych parafian czekamy dniami i nocami, zawsze gotowi – uśmiechnął się Mateusz rozpoznając w mężczyźnie swojego parafianina, którego nazwiska nie mógł sobie przypomnieć, gdyż widział go może kilka razy w życiu. - Proszę wejść.

- Nie wiem, czy mnie ksiądz pamięta – zagaił mężczyzna, kiedy już weszli i usiedli w kancelarii.

- Na pewno pana kojarzę, ale proszę mi wybaczyć, nie pamiętam pańskiego nazwiska – odparł Mateusz.

- Proszę sobie tego nie wyrzucać, przecież nas parafian jest tu kilka ładnych tysięcy – mężczyzna wziął słowa Mateusza za próbę tłumaczenia się, co chyba w sumie było lepsze niż gdyby miał odczytać w nich wyrzut, że zbyt często go nie widać w kościele, o ile w ogóle. - Moje nazwisko Tarczyński, Jan Tarczyński. Proszę księdza, zmarła moja mama, ale ona nie mieszkała w naszej parafii, więc jej ksiądz na pewno nie znał.

- Proszę przyjąć wyrazy współczucia – Mateusz spojrzał na mężczyznę z empatią.

- Dziękuję. Ale mama zmarła jakieś trzy lata temu – sprecyzował pan Tarczyński zbijając nieco z tropu Mateusza, który myślał, że pewnie chodziło o zamówienie Mszy Świętej o pokój duszy zmarłej. Zresztą nadal mogło o to chodzić, choćby na kolejną rocznicę śmierci, ale postanowił nie przerywać mężczyźnie. - I widzi ksiądz, moja mama, która była osobą znacznie pobożniejszą niż ja, zawsze się żaliła, że w jej kościele były takie otwarte konfesjonały i ona bardzo się krępowała podczas spowiedzi, bo miała słaby słuch. No ale mama umarła i w ostatnią niedzielę, byliśmy w jej parafii na Mszy z okazji rocznicy śmierci i proszę sobie wyobrazić, że pojawił się tam piękny nowy szczelnie zamykany konfesjonał. Jak go zobaczyłem, po wejściu do kościoła, to nie powiem, trochę się zdenerwowałem. Teraz dopiero, jak mojej mamy już nie ma, to jest taki konfesjonał. No ale ksiądz w ogłoszeniach powiedział, że ten konfesjonał ktoś zasponsorował no i on bardzo dziękował, bo parafia jest mała, a inwestycji dużo i na pewno nie mogliby sobie takiego konfesjonału zakupić. A nawet powiedział, że gdyby taki konfesjonał został zakupiony ze środków parafialnych, to nie byłby... kurczę nie pamiętam jak on to dokładnie powiedział, ale sens był taki, że nie byłby taki „wypasiony”. Rozumie ksiądz, taki „na bogato”. Słucha mnie ksiądz? - zapytał Tarczyński Mateusza, którego mina pewnie musiała odzwierciedlać jego myśli oscylujące w tym momencie wokół słodko-gorzkiej konstatacji, że kolejnemu proboszczowi ktoś coś ufundował dla parafii.

- Tak oczywiście, słucham pana. Nie chciałem przerywać – szybko zapewnił pana Jana Mateusz.

- Czyli rozumiem, że wśród tych konfesjonałów to też są takie mercedesy, tak? - dopytał się jeszcze pan Tarczyński.

- Można tak powiedzieć – uśmiechnął się Mateusz. - Zależy od użytego drewna, inna jest wartość dębiny a inna drzewa sosnowego, a poza tym może tam być trochę elektryki a nawet elektroniki, sygnalizacja wolny/zajęty, wentylacja, ogrzewanie itd. 

- Tak się właśnie domyślałem – odparł pan Tarczyński. - A niech mi ksiądz powie, jak w naszym kościele wygląda sprawa konfesjonałów?

- Jak pan pewnie wie, mamy cztery konfesjonały, ale są to proste konstrukcje. Otwarte. Kościół jest zbudowany niedawno i jakkolwiek mamy w nim wszystko co jest konieczne do sprawowania sakramentów, to większość wyposażenia była zrobiona jak najmniejszym kosztem, byle można było się tutaj modlić. Na pewno w miarę upływu czasu będziemy stopniowo wymieniać te elementy – tłumaczył Mateusz z jednej strony dziwiąc się, że parafianin nie do końca ma pojęcie, jak wygląda kościół w środku, ale z drugiej żywiąc niewielką nadzieję, że może ten cały Tarczyński chce mu coś zaproponować. I, jak się okazało, tak było w rzeczywistości.

- No właśnie. Pomyślałem sobie, że może ja mógłbym pomóc w wymianie tych elementów i tak mi chodzi po głowie ten konfesjonał... Tylko że w parafii mamy był tylko jeden, no a tu są aż cztery... - zastanawiał się mężczyzna a Mateusz nie miał najmniejszej ochoty mu w tym przeszkadzać. - Cztery to trochę dużo jak na moje możliwości, przez tę pandemię wszystkie interesy ledwo przędą...

- Oczywiście, rozumiem. A proszę mi powiedzieć, w jakim sektorze pan działa? - zapytał Mateusz, który zdał sobie sprawę, że człowieka właściwie nie zna i trochę się przestraszył. Zaraz mu przyszło na myśl pranie pieniędzy i takie tam.

- W sektorze komputerowym proszę księdza – odparł Tarczyński.

- Myślałem, że przez tę pandemię, to komputery były na topie i szły jak woda – zdziwił się Mateusz.

- W sprzedaży detalicznej na pewno, w obsłudze sieci – a to jest nasz sektor – znacznie mniej. W każdym razie. Proszę księdza, ja bym chciał ufundować dla parafii dwa konfesjonały, żeby było do pary. No i może nie mercedesy, ale takie volkswageny z górnej półki. Albo audi. Co ksiądz na to?

Jeremiasz Uwiedziony

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne
i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!