TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 21:40
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) część XLVIII

Jasna i ta druga strona księży(ca) część XLVIII

Ostatecznie tylko dwóch chłopców wycofało się z wakacyjnego wyjazdu w góry, w tym jeden z grupy Mateusza. W każdym razie w autobusie pozostało zaledwie jedno miejsce wolne, bo jak się okazało w każdym liczeniu uczestników Mateusz zapominał o sobie. Koledzy księża śmiali się, że robił to z „wrodzonej, fałszywej skromności“.
- Zastanówcie się, albo coś jest wrodzone, albo fałszywe – irytował się Mateusz.
- Normalnie jest dokładnie tak jak mówisz – odpowiedział Maciej, - ale twój przypadek nie jest normalny.
- Czyli jestem nienormalny? – chciał się upewnić Mateusz.
- Oczywiście. Myślę, że Kuba się ze mną zgodzi, - Maciej szukał wsparcia u kolegi – bo nikt normalny nie pozostawiłby słonecznej Italii dla tego grajdołka.
- Ja na pewno nie! – stanowczo poparł go Jakub.
- Ani ja! – solidarnie dodał Maciej.
- Nie dziwię się więc, że nikt was nie wysyłał na studia – odparł nieco naburmuszony Mateusz – A tak a propos normalności, Kuba chcesz usłyszeć co Maciej wyprawiał w swojej nowej, najlepszej na świecie parafii, gdzie nawet krowie placki na ulicy nie śmierdzą, wręcz przeciwnie „pachną naturą“ i choć leżą na drodze nie przeszkadzają, a „przypominają o prymacie natury nad industrializacją“?
- Co ty za pierdoły gadasz? – Jakub patrzył na Mateusza z niedowierzaniem.
- Ja tylko cytuję wypowiedzi naszego Maciusia, zasłyszane podczas pierwszego rekonesansu w jego nowej parafii, który odbyliśmy razem dwa tygodnie temu – odpowiedział Mateusz.
- Poważnie takie teksty rzucałeś? – Jakub zwrócił się w kierunku Macieja.
- Kubuś – westchnął Maciej – ty jesteś proboszczem tak jak ja…
- Od pięciu dni – wtrącił mu Mateusz.
- …więc rozumiesz – kontynuował Maciej – co to znaczy miłość do parafii. Może przesadziłem, ale wpadniesz do mnie jak wrócimy z Bieszczad, sam przyznasz, że parafia jest jak perełka.
- Zwłaszcza plebania do remontu – dorzucił Mateusz.
- Jak dla mnie to nie jest żaden problem. Wiesz, niektórzy nasi koledzy mają dewizę „Plebania się wali, trzeba iść dalej“, ale akurat mój poprzednik taki nie był. Zrobił co mógł, a o resztę to już ja się zatroszczę. Ale co my tu będziemy Kubuś z jakimś wikarym dyskutować – Maciej ze śmiechem objął Jakuba i żartobliwie odwrócił się plecami do Mateusza.
- Jeszcze ci nie powiedziałem najlepszego, Kuba, - Mateusz przypomniał sobie kolejną „perełkę“ Macieja. – jak wjechaliśmy na teren parafii, nasz kolega zatrzymał na drodze chłopaka i zapytał się go gdzie jest plebania…
- Wzorem naszego patrona proboszczów, i podkreślam proboszczów, Jana Vianneya, chciałem powiedzieć: „pokaż mi plebanię, a ja ci pokażę drogę do nieba“ – śmiał się Maciej.
- Właśnie że nie! Chciałeś mu zaproponować wyjazd w Bieszczady, chodź jeszcze nikt nawet nie wiedział, że jesteś proboszczem, nie wciskaj teraz kitu. Dobrze, że cię powstrzymałem, bo by ci zaraz łatkę przykleili, wiesz jaką. A św. Jan Vianney jest patronem wszystkich, i podkreślam wszystkich, księży – Mateusz żartobliwie przedrzeźniał sposób mówienia Macieja.
- „Nastawaj w porę i nie w porę“, mówił św. Paweł – perorował Maciej. – Z resztą, ostatni raz jadę w góry z wami, bo w przyszłym roku będę miał cały autobus chłopaków z mojej parafii.
- Mateusz, - rzekł Jakub – przypomnij mi, bo ty masz listę, ilu to lektorów nasz dostojny przyjaciel zabiera w góry z parafii, w której „nastawał w porę i nie w porę“ od sześciu lat?
- Tłumy! – śmiał się Mateusz, - po jednym lektorze na każdy rok pobytu w parafii – wyliczył.
- Sami mówiliście, że mam dużo nie brać – obruszył się Maciej. – Poza tym nie ilość, a jakość się liczy…
- Aaaa! – rozpaczliwy wrzask w autobusie przerwał rozmowę przyjaciół.
- Co się dzieje? – krzyknął Mateusz.
- Trębacza ktoś z tyłu polał wodą – odpowiedział jeden z lektorów. Za Trębaczem siedziała cała ekipa z parafii Macieja, który natychmiast wstał i zaczął się przemieszczać na tył autobusu, celem przywołania chłopców do porządku.
- Jakość, panie, jakość się liczy, nie ilość! – wołał za nim rozbawiony Jakub.
***
Schronisko, w którym się zatrzymali w Ustrzykach Górnych, nie do końca odpowiadało opisowi, który znaleźli w internecie, ale tego można się było spodziewać. Dla chłopaków nie było to zresztą najmniejszym problemem. Natychmiast pobrali klucze od pokoików i już szaleli po korytarzach. Dla Mateusza, Jakuba i Macieja, którzy nie dość, że spali w jednym pokoju to jeszcze musieli korzystać ze wspólnych łazienek włącznie z prysznicami, był to w pewnym sensie egzamin, czy potrafią jeszcze dostosować się do każdych warunków, tak jak to było przez niemal całe ich życie. Pierwszym, który zaczął kręcić głową był świeżo upieczony proboszcz.
- Nie rozumiem dlaczego za każdym razem kiedy jedziemy na pielgrzymki za granicę możemy mieć pokoje z łazienkami nawet w najgorszych schroniskach w Alpach, a u nas ciągle jeszcze taka prowizorka. Widzieliście prysznice? Prawie wszystkie zasłonki są pourywane... - biadolił Maciej.
- „Mały książę“ ma jakieś problemy? – śmiał się Jakub.
- A ty nie masz zamiaru iść pod prysznic? – pytał Maciej.
- Oczywiście, że mam zamiar, jaki problem? – odparł Jakub.
- Ano taki, że wszyscy będą cię oglądać. Mnie się nie uśmiecha – martwił się Maciej.
- Poczekamy, aż wszyscy się wykąpią i jak będzie już spokój, przyjdzie czas na nas. A rano wstaniemy o piątej. Gwarantuję ci, że nikogo tam jeszcze nie będzie – wyjaśniał Mateusz.
- O piątej??? Was chyba pogięło – obruszył się Maciej. – Ja rano rezygnuję z prysznica.
Dobrą stroną schroniska była natomiast duża sala obok jadalni, gdzie pozwolono im urządzić małą kaplicę. W schronisku oprócz nich były tylko dwie inne osoby, więc mogli się czuć jakby byli sami z grupą. Na wieczornej Eucharystii Maciejowi przypadła w udziale homilia. Przyjaciele zdziwili się kiedy Maciej poprosił, by odczytali Ewangelię o Wniebowstąpieniu Pana Jezusa. Dopiero podczas homilii zrozumieli. W parafii, z której Maciej odchodził na samodzielne probostwo, jeszcze nikt na dobrą sprawę o tym nie wiedział oficjalnie, ponieważ zmiana miała nastąpić 1 września. Lektorzy, którzy przyjechali w góry też nic nie wiedzieli, a widać było, że przywiązali się do swojego wikariusza. Połowie z nich Maciej opłacił wyjazd w góry, bo ich rodziny nie były zbyt dobrze sytuowane.
- Apostołom musiało być bardzo przykro kiedy Bóg Ojciec zabierał Jezusa do nieba. „Jak to – musieli myśleć – teraz kiedy zmartwychwstał i mógłby zostać z nami na zawsze, znowu nas zostawia?“ Ale musimy pamiętać, że to zawsze Pan Bóg wybiera czas odejścia, i że jest to czas właściwy, choć tak strasznie trudno nieraz to zrozumieć – tłumaczył Maciej w homilii. – W czasach „Solidarności“ było dwóch wielkich kapelanów, ks. Jerzy Popiełuszko i jeszcze jeden. Ks. Jerzy zginął śmiercią męczeńską, której po dziś dzień nie możemy zrozumieć, ale dzisiaj jest błogosławionym, a wkrótce też pewnie Kościół ogłosi go świętym. Ten drugi kapelan nie zginął, żyje, ale sprzedaje dziś szampany ze swoją podobizną. Odejścia od przyjaciół, od tych których się kocha, zawsze prowokują ból i smutek. Ale trzeba ufać Panu Bogu, że to On wybiera czas…
Mateusz wsłuchiwał się w kazanie przyjaciela i kolejny raz pomyślał, jak pozory mogą mylić. Przy powierzchownym kontakcie Maciej mógł się wydawać nieco dziwny, egzaltowany z tym swoim kwiecistym sposobem mówienia i dbałością o swój wygląd. Ale kiedy patrzyło się jak pracuje, jak się poświęca dla swojej parafii, jak kocha tych, do których jest posłany, to dopiero wtedy widziało się kim naprawdę jest. Odchodził z parafii, na swoje pierwsze probostwo, cieszył się, a przecież jak bardzo przeżywał rozstanie z poprzednią.
- Pan Jezus wrócił do domu Ojca, ale jego miłość została pośród apostołów, nigdy o tym nie zapominajcie, – mówił Maciej – miłość i przyjaźń zawsze zostają. Bo jeśli nie, to znaczy, że nigdy ich nie było.  

Jeremiasz Uwiedziony

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!