Jasna i ta druga strona księży(ca) - część LXXXVII
- Ksiądz Mateusz? – usłyszał za sobą.
- Przepraszam, a my się znamy? – zapytał zwalniając i pozwalając aby kobieta go dogoniła.
- Ale się ksiądz zamaskował – uśmiechnęła się przez łzy kobieta. - Nie pamięta ksiądz? Weronika Raszkiewicz – przedstawiła się i dopiero teraz Mateusz ją rozpoznał ją i aż stanął z wrażenia.
- Weronika! – wysapał zdumiony bo wziął za dojrzałą kobietę dziewczynę, która mogła mieć może osiemnaście lat.
- Chyba z dziesięć lat się nie widzieliśmy – powiedziała dziewczyna również zatrzymując się.
- Piętnaście – poprawił ją Mateusz. – Zaraz, zaraz, przecież ja cię przygotowywałem do Pierwszej Komunii Świętej, ile ty masz lat, wyglądasz na osiemnaście maksymalnie – nie mógł sobie skojarzyć faktów Mateusz.
- Dwadzieścia jeden – powiedziała Weronika ponownie przybierając posępny wyraz twarzy – ale rzeczywiście do Komunii przystąpiłam jako tak zwany wcześniak w wieku sześciu lat... Taka byłam zdolna i pobożna jako dzieciak, że moi rodzice i ksiądz proboszcz zdecydowali, że byłam już właściwie przygotowana. Taka pobożna i wzorowa – mówiła dziewczyna łamiącym się głosem. – I taka wyrodna! – nie mogąc dłużej powstrzymać łez wybuchnęła głośnym szlochem.
- Weroniko, co się dzieje, usiądźmy tu na ławce, wszystko mi opowiesz, jeśli chcesz – spokojnie mówił Mateusz prowadząc dziewczynę w kierunku ławki przy boisku.
- Boże! Jak dobrze, że księdza spotkałam, normalnie, po prostu szok. Jak się dowiedziałam, to moja pierwsza myśl była, że tylko ksiądz mógłby mi pomóc, ale myślałam, że ksiądz gdzieś we Włoszech, a w ogóle to były jakieś plotki, że ksiądz odszedł z kapłaństwa... – bez ładu i składu Weronika wyrzucała z siebie pourywane myśli, aż w końcu Mateusz złapał ją za ramię i lekko wstrząsnął.
- Weroniczko, przepraszam, jak się dowiedziałaś o czym? – zapytał.
- Że jestem w ciąży – odpowiedziała Weronika i znowu wybuchnęła płaczem.
- Ach, tak... Czyli będziesz mamą, jesteś mamą – powiedział Mateusz cicho.
- Nie będzie ksiądz na mnie krzyczał? – osłupiała dziewczyna.
- Na mamy się nie krzyczy – odpowiedział jeszcze ciszej Mateusz. – Wiesz, kiedy biegłem za tobą, wydawało mi się, że biegnę za dojrzałą kobietą, ale nie spodziewałem się, że biegnę za mamą – uśmiechnął się.
- No właśnie, proszę księdza, ja nie wiem czy ja będę mamą, ja nie wiem co mam w ogóle zrobić, nie wiem jak o tym powiedzieć rodzicom, którzy myślą, że ja nawet w myślach nigdy nie pomyślałam o seksie – Weronika znowu płakała i wyrzucała z siebie słowotok, nad którym nie miała kontroli.
- Weroniko, mamą już jesteś, masz dziecko pod sercem. Który to miesiąc? – zapytał Mateusz.
- Lekarz powiedział, że dziewiąty tydzień – wyszeptała Weronika.
- Pomyśl, że twoje dziecko ma mniej więcej dwa centymetry – powiedział Mateusz obrazując kciukiem i palcem wskazującym odpowiedni wymiar, - i od tygodnia serduszko bije mu bardzo mocno.
- Już bije mu serce? – zdziwiła się.
- Tak, tak, ale nawet gdyby jeszcze nie biło to i tak byłabyś już mamą, bo to malutkie stworzonko, które póki co jest u ciebie tak bezpieczne, nie może być niczym innym jak tylko człowiekiem.
- Naprawdę myśli ksiądz, że ono jest u mnie bezpiecznie? – zapytała z niedowierzaniem Weronika.
- Bardzo bezpieczne – uśmiechnął się Mateusz.
- Ale jak ja mam o tym powiedzieć moim rodzicom? Jestem tak cholernie zła na siebie, że ich rozczaruję, bo oni pokładali we mnie tak wielkie nadzieje. Byłam ich największym skarbem i dumą na przyszłość. Zrobili wszystko, by mogli być ze mnie dumni, a ja ich tak cholernie zawiodłam...
- A dlaczego nic mi nie mówisz o ojcu swojego dziecka? – przerwał jej Mateusz.
- Bo na niego nie ma co liczyć, księże Mateuszu – powiedziała z rezygnacją Weronika.
- Ale...
- Powiedział, że da mi pieniądze na zabieg, a kiedy kategorycznie odmówiłam zniknął – przerwała mu dziewczyna. – I nie mam zamiaru go szukać.
- No dobra, wrócimy do niego później – powiedział Mateusz. – Masz jakiś pomysł jak powiedzieć o tym rodzicom?
- Zbierałam się już setki razy i nie mogę – Weronika znowu była bliska płaczu. – Może ksiądz by z nimi porozmawiał?
- Porozmawiam z nimi, ale im tego oczywiście nie powiem. Sama musisz sobie z tym poradzić. Mamy muszą sobie umieć radzić w trudnych sytuacjach, zwłaszcza kiedy nie mogą liczyć na mężów.
- To po co będzie ksiądz z nimi rozmawiał? – zdziwiła się dziewczyna.
- Zawsze ich lubiłem, chętnie odwiedzę.
***
- Ksiądz Mateusz! – pan Raszkiewicz nie ukrywał autentycznej radości na widok Mateusza. – Ile to już lat? Proszę, niech ksiądz wejdzie – zapraszał gorąco.
- Czyje to zdjęcia? – zapytał Mateusz wskazując na fotografie dwóch ciemnoskórych dziewczynek wiszące na ścianie w przedpokoju.
- To nasze duchowe córeczki z Afryki, wie ksiądz duchowa adopcja na odległość – odpowiedział dumnie pan Raszkiewicz – wie ksiądz, o co chodzi, prawda? Dopóki nie mamy wnuków, a na razie się nie zapowiada, bo Werka dopiero na studiach, realizujemy się w ten sposób. Ale niespodzianka! A ja już myślałem, że naprawdę zobaczę księdza dopiero na ślubie naszej Werci, bo zawsze się odgrażała, że żadnego innego księdza nie chce. A że ona nawet narzeczonego nie ma, to się nie zanosi. Co za niespodzianka, ja bardzo lubię niespodzianki, moja żona też.
- To się świetnie składa – uśmiechnął się kwaśno Mateusz.
Jeremiasz Uwiedziony
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!