TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 16 Kwietnia 2024, 17:38
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część LXXXV?

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część LXXXV?

 

Ciche pukanie wybudziło Mateusza z lekkiej drzemki, w jaką zapadł podczas modlitwy nieszporami. Nieprzespana noc dała o sobie znać. Nie myślał, że tak bardzo go zaboli obelga jakiegoś obcego człowieka, tym bardziej, że akurat w tym wypadku była ona całkowicie niezasłużona. Wyzywanie go od „nierobów” po tym, jak przez cały tydzień pracował ze swoimi parafianami, było bardzo niesprawiedliwe. Parafianie pocieszali Mateusza, jak mogli, a i on sam bagatelizował incydent. Kiedy jednak położył się spać nieprzyjemne wspomnienie powróciło i zupełnie wytrąciło go ze snu. Oka nie zmrużył do samego rana, a przecież była niedziela. Nic więc dziwnego, że około 19.00 przysnął nad brewiarzem, ale musiał to być płytki sen, skoro tak delikatne pukanie nie umknęło jego uwadze. Kiedy otworzył drzwi, zobaczył Łukasza, a właściwie jego plecy, bo już odchodził.

- Szczęść Boże, księże Mateuszu, zapukałem najciszej, jak mogłem i powiem szczerze, miałem nadzieję, że ksiądz nie otworzy – zagaił chłopak.

- No to po co w ogóle pukać, jeśli nie chcesz, by ci otworzono? - uśmiechnął się Mateusz. - Dalej, pakuj się do środka!

Kiedy już weszli, Mateusz zaproponował kawę. Wracając z filiżankami zauważył, że Łukasz stał przy regale z książkami i wertował jedną z nich, o okultyzmie. Na widok Mateusza ustawił książkę z powrotem i usiadł.

- Super pachnie ta kawa – zauważył Łukasz biorąc swoją filiżankę.

- To jeden z moich nałogów – uśmiechnął się Mateusz. - Powiedz mi, skąd to wahanie przed drzwiami? – zagaił.

Łukasz zanim zaczął mówić najpierw głęboko westchnął.

- Od czego by tu zacząć... Pamięta ksiądz to, co się zdarzyło tydzień temu na spotkaniu biblijnym?

- Oczywiście, że pamiętam, mało nam nie zburzyło kościoła i nie pogrzebało nas w środku! Trąba powietrzna, deszcz, panika...

- To moja wina – przerwał mu Łukasz patrząc w podłogę.

- Twoja wina? No nie żartuj, przecież...

- Proszę posłuchać – przerwał mu Łukasz. – Myślę, a właściwie jestem przekonany, że mam bardzo poważne problemy z... Szatanem. Wszystko zaczęło się od muzyki. Ja, proszę księdza, przeprowadziłem się tutaj niecały rok temu, a wcześniej mieszkaliśmy w Gdańsku.

- A, teraz rozumiem – wtrącił Mateusz. – Jak ty się w ogóle, że tak powiem, znalazłeś w tej grupie? 

- Zaraz do tego dojdę. W Gdańsku jest pełno metali i wielu moich kumpli to metale, więc ja od dobrych pięciu lat nie słucham żadnej innej muzyki oprócz death i black metalu. Nie widziałem w tym nic złego. Nie brałem żadnych dragów, nie chodziłem do żadnych knajp, tylko na koncerty, no i oczywiście na okrągło słuchałem muzy w domu, w drodze do szkoły, dzień w dzień. I wie ksiądz co? Ja byłem na tym koncercie, kiedy Nergal znieważył Biblię...

- Dlatego pytałeś o niego podczas ostatniego spotkania? 

- Tak. Ale właśnie wtedy podczas tego koncertu zacząłem rozumieć, że coś jest nie tak, a właściwie po nim, kiedy wróciłem do domu. W moim pokoju na regale, właściwie od zawsze, stoi Pismo Święte. Jak wróciłem z tego koncertu i wszedłem do pokoju, to mój wzrok, nie wiem dlaczego, natychmiast spoczął właśnie na Biblii. Załączyłem muzę, bardzo głośno, oczywiście jakiś metal, już teraz nie pamiętam... I kartkowałem to Pismo Święte, aż mi ręce drżały... Jak alkoholikowi na głodzie. Byłem wręcz podniecony, tak bardzo chciałem wyrywać te kartki... na szczęście akurat weszła mama, krzycząc żebym ściszył „tych wyjców”, jak ich nazywała i wtedy się opamiętałem. Skumałem, że coś tu nie gra. Od tamtego czasu przestałem chodzić na koncerty – Łukasz na chwilę przerwał swoją opowieść.

- Miałeś jeszcze później takie myśli, aby niszczyć Pismo Święte? – zapytał Mateusz

- Na wszelki wypadek Biblię wyniosłem do innego pokoju, do brata, ale od tamtego wieczoru coś się zmieniło. Ta myśl, że chciałem to zrobić ciągle do mnie wracała, jakby to był taki sekret między mną a...

- Szatanem – dopowiedział Mateusz.

- Szatanem – powtórzył Łukasz. – Ale nie od razu tak myślałem. Choć nie chodziłem na koncerty, to muzyki ciągle słuchałem, nawet coraz więcej. Przez tę muzykę zostawiła mnie dziewczyna, mówiąc, że się od niej „zdebiliłem”, a prawda jest taka, że zawsze, kiedy się kłóciliśmy, zakładałem słuchawki i podkręcałem na full i to mnie gazowało, czułem, że mam rację, ona może spadać, nie potrzebuję jej. 

- Prowadziłeś w ogóle jakieś życie religijne w tamtym czasie? – zapytał Mateusz.

- Regularne. Prawie co niedzielę w kościele – odpowiedział Łukasz. – Podczas spowiedzi powiedziałem księdzu, że rzuciła mnie dziewczyna, bo słucham za dużo metalu, ale o tej mojej tajemnicy, że chciałem podrzeć Biblię nic nie mówiłem traktując to jako pokusę, której nie uległem. I ksiądz kazał mi jako pokutę pójść przed Najświętszy Sakrament i w obecności Jezusa zapytać sam siebie, czy ja tej dziewczyny nie kochałem i czy nie widzę swojej winy. Ja byłem pewny, że nie mam sobie nic do zarzucenia, ale poszedłem – Łukasz znowu przerwał.

- Coś czuję, że cię Pan Jezus tam nieźle potarmosił, co? – powiedział Mateusz.

- Proszę księdza, to było jak tsunami... Jakaś taka gorąca fala przewaliła się przeze mnie i łzy mi poszły jak z rynny. Nagle zobaczyłem, jakim byłem strasznym gnojem wobec dziewczyny, rodziców, młodszego brata, że nie wspomnę o nauczycielach. I skumałem, że zawsze był jeden wspólny element: po każdym moim idiotyzmie albo słuchawki na uszy, albo trzaśnięcie drzwiami od pokoju i muza na full! Wiedziałem, że albo przestanę słuchać, albo coś się ze mną stanie.

- I co, udało się? Dalej było lepiej?

- Potem było już tylko coraz gorzej – gorzko powiedział Łukasz. – Jak wróciłem do domu, to mi już wszystko odparowało z łepetyny, wyśmiałem sam siebie i... włączyłem muzę. Nie potrafiłem tego przerwać. W końcu postanowiłem, że pozbędę się tego wszystkiego, że to jedyny sposób. Wykasowałem wszystko z komputera, a cd i płyty winylowe postanowiłem sprzedać na giełdzie. Pojechałem tam i... nie dość, że wróciłem ze swoimi, to jeszcze kupiłem parę nowych. A jeszcze się okazało, że z komputera wykasowałem prace, które od miesięcy pisałem na zaliczenia w szkole. Fachowiec od odzyskiwania utraconych danych, przywrócił mi wszystko łącznie z cholerną muzyką... Potem podarowałem wszystkie płyty koledze metalowi. Szalał z radości, ale po kilku dniach odniósł mi wszystko mówiąc, że nie może tego przyjąć, że jestem za dobry i kiedyś będę mu miał za złe... Chciałem wszystko spalić, zniszczyć, ale zawsze w ostatnim momencie przychodziła mi myśl, że może lepiej... zakopię. No i zakopałem, a na drugi dzień odkopywałem. Nie mogłem się pozbyć tego cholerstwa i zacząłem się po prostu bać. Że to, że... On już się nigdy ode mnie nie odczepi. Wreszcie przypadkiem usłyszałem rozmowę rodziców. Ojciec mówił, że ma propozycję lepszej roboty, ale musielibyśmy wyprowadzić się z Gdańska, ale przecież my chodzimy do szkoły i byłoby nam ciężko, zwłaszcza mnie, tuż przed maturą. Bez namysłu wszedłem do kuchni i powiedziałem: „Ojciec, bierz tę robotę!” No i tak oto się tu znaleźliśmy – zakończył Łukasz.

- Całe to cholerstwo zostawiłeś w Gdańsku? – zapytał Mateusz.

- Dokładnie. Wrzuciłem wszystko do szamba, łącznie z komputerem – Łukasz uśmiechnął się na wspomnienie, ale zaraz spoważniał. – Ale nie jest dobrze, proszę księdza. Mam wrażenie, że wszędzie, gdzie jestem dzieje się coś dziwnego. Jakieś wypadki. Mama choruje, brat się rozbił na motorze. Nawet wtedy, w górach, specjalnie pojechałem z wami bo... bo bałem się jechać gdzieś sam, taka jest prawda. Bałem się, że coś mi się stanie. Myślałem, że będzie najbezpieczniej z jakąś grupą kościelną, z codzienną Mszą...

- Oj, bracie, toż to przecież Szatan nas najbardziej nie lubi - uśmiechnął się Mateusz.

- No i rzeczywiście, nie zwrócił ksiądz uwagi? Kłopoty z prądem, psująca się kuchnia... to wszystko moja wina! Podobnie, jak ta burza w poniedziałek! Szatan się mści na mnie, za te płyty w szambie!

- Łukasz, spokojnie, poradzimy sobie z tym – stanowczo, ale ciepło zwrócił się do niego Mateusz.

- Ja już chciałem do Gdańska jechać i w tym szambie...

- Stary! Zostaw Szatana i jego szambo, to jest właściwe miejsce dla niego. Poradzimy sobie z nim, przyrzekam ci!

- Ksiądz ma jakiś sposób? – Łukasz spojrzał na niego z nadzieją.

- Ja? Jezus ma, Łukasz, Jezus! Zobaczysz. Jutro idziemy do egzorcysty, razem! I szykuj się na kolejne tsunami! 

Jeremiasz Uwiedziony

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!