TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 08:16
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część LXXXIV

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część LXXXIV

Gdyby taką historię opowiedział mu na przykład Maciej, albo Rysiek, którego wszyscy koledzy zgodnie uznawali za największego „picera” na roku, Mateusz nigdy by w to nie uwierzył. A tymczasem, to się zdarzyło właśnie jemu. Był poniedziałkowy wieczór i jak zawsze z grupą młodzieży siedzieli w kościele na cotygodniowym spotkaniu biblijnym. Kiedy zaczynali, zachodzące słońce jeszcze mocno rozświetlało kościelne witraże i było całkiem jasno, więc płomień świecy na stoliku stojącym w środku kręgu, który stworzyli, był ledwo widoczny. Dyskusja nad tekstem biblijnym nie była szczególnie ożywiona i Mateusz był przekonany, że będzie to jedno z tych nielicznych spotkań, które kończą się po regulaminowej godzinie i wszyscy bez żalu rozchodzą się do domów. Nawet się trochę na to cieszył, bo wreszcie miałby godzinkę na wieczorną przebieżkę. Kiedy już niemal wszyscy mieli swoje Biblie pozamykane i złożone na kolanach, co oznaczało, że więcej pytań ani wątpliwości nie ma, Mateusz chciał po chwili ciszy zabrać głos i podsumować spotkanie, kiedy niespodziewanie odezwał się Łukasz. Niespodziewanie, bo był to chłopak, który od niedawna, właściwie od wyjazdu w góry uczestniczył w spotkaniach i nigdy nie zabierał głosu. Mateusz zaś nikogo nie forsował ufając, że prędzej czy później sami się otworzą. Dlatego kiedy zobaczył, że Łukasz chce coś powiedzieć, nawet się ucieszył.

- Księże Mateuszu, ja tak trochę nie na temat, ale tyle ostatnio hałasu o tym Nergalu, że może mógłby nam ksiądz trochę podpowiedzieć, jak mamy się do tego odnosić. Bo wie ksiądz, ten satanizm... – Łukasz zawiesił głos, bo dokładnie w tym momencie w kościele zrobiło się niemal ciemno. Najwyraźniej słońce zaszło, albo zostało przykryte jedną z tych burzowych chmur, które już wcześniej pokrywały większość nieba, więc nie było w tym nic dziwnego, ale ta czasowa zbieżność z poruszonym tematem satanizmu była imponująca. Płomyk świecy rozbłysł jakby nowym blaskiem w zupełnie już ciemnym kościele.

- O rany! Poczułem się, jak podczas wywoływania duchów w szczeniackich czasach – zaśmiał się któryś z chłopaków, ale nikt nie podjął tematu.

- Szczerze mówiąc, - zaczął Mateusz, - to trudno powiedzieć, czy ten człowiek jest satanistą czy nie. Może robi to tylko dla negatywnego marketingu, żeby było o nim głośno, żeby się wypromować. Sataniści zwykle nie wiążą się z silikonowymi pop-gwiazdkami i nie biorą udziału w telewizyjnych show. Ale z drugiej strony, skąd my możemy wiedzieć, jaką taktykę obiera sobie Szatan w tych czasach ostatecznych? Zresztą może być tak, że ten cały Nergal myśli, że sobie jaja robi, bo tak naprawdę w nic nie wierzy, i nawet nie ma pojęcia, że Szatan się nim posługuje. To, co zrobił z Biblią było straszną profanacją i obrazą uczuć religijnych milionów ludzi różnych wyznań chrześcijańskich i wyrok sądu jest po prostu farsą. Niedopuszczalne jest również to, że taki człowiek będzie występował w publicznej telewizji – tłumaczył Mateusz.

- Proszę księdza – w wywody Mateusza wtrącił się znowu Łukasz, - powiedział ksiądz „czasy ostateczne”, czy to znaczy, że naprawdę koniec świata może się zdarzyć... 

Dalszych słów Łukasza już nie słyszeli, bo potężny grzmot zagłuszył wszystko i to był drugi niesamowity moment tego wieczoru. Jak w horrorze. Wszyscy zbledli i jakby bardziej zbili się w kręgu wokół świecy.

- Nie wiemy, kiedy to będzie – powiedział Mateusz – więc może nastąpić w każdym momencie, ale mam nadzieję, że nie dzisiaj, bo ja potrzebuję się wyspowiadać – dokończył z uśmiechem.

- Ja też. Koniecznie – jakoś tak głucho powiedział Łukasz i wtedy przyszło najgorsze. Rozległ się jeszcze jeden potężny grzmot, a potem jakby coś uderzyło w kościół tak, że dosłownie cała świątynia się zatrzęsła i poleciały szyby z jednego okna. Kilka dziewczyn zaczęło piszczeć ze strachu, a i sam Mateusz miał niezłego pietra. 

Kiedy opowiadał o tym później kolegom, Maciej nie chciał mu uwierzyć.

- Ściemniasz Mati albo kolorujesz, nie przesadzaj. Była burza i trąba powietrzna, ale bez gięcia, wydaje się, że wszystko najgorsze tobie się przytrafiło.

- Maciej, możesz nie wierzyć, ale ja sam byłem w szoku. Pamiętacie ten dowcip o księdzu, który odprawiał Mszę Świętą i nagle rozpoczęła się straszna burza?

- I co?

- No i wtedy ten ksiądz mówi do ludzi, że robi się bardzo niebezpiecznie więc przerywamy Mszę Świętą i zaczynamy się modlić. Wiecie co? Ja z tymi dzieciakami w tym kościele nie sprawowałem Mszy Świętej, ale zrozumiałem doskonale tego księżula z dowcipu. Sam prawie spanikowałem. Na szczęście burza potrwała zaledwie kilka minut i kiedy wyszliśmy z kościoła okazało się, że trąba powietrzna wyrwała wiele drzew w tym potężny kasztan stojący obok kościoła i to właśnie on grzmotnął dokładnie pod ścianą, stąd cały kościół zadrżał w posadach – opowiadał kolegom Mateusz. Niektórzy z nich też borykali się ze skutkami trąby powietrznej w ich parafiach, a nawet -  jak Zbyszek -  ponieśli dużo większe szkody, ale nikt nie przeżył samego momentu burzy tak dramatycznie jak on.

Najbardziej ucierpiał cmentarz parafialny. Przez cały tydzień ciężko pracowali przy prowizorycznym uporządkowaniu nekropolii, bo ucierpiał dosłownie każdy nagrobek. Mateusz nawet nie musiał szukać czasu na bieganie, bo zaangażował się bardzo w te prace. Fizycznie. Ksiądz Kanonik był na to oczywiście za stary, ale Mateusz każdą wolną chwilę, w sumie po pięć, sześć godzin dziennie spędzał na cmentarzu, pracując ramię w ramię z innymi. To bardzo podniosło ludzi na duchu i coraz więcej wolontariuszy przychodziło każdego dnia, nawet tacy, którzy nie mieli żadnego grobu na cmentarzu. Zdarzył się nawet taki mały cud. Któregoś dnia przejeżdżał obok właściciel potężnej hurtowni części zamiennych do samochodów znajdującej się na terenie parafii. Ten pan właściwie nigdy nie przychodził do kościoła, chyba że na pogrzeby, bo nawet w święta Mateusz go nie widywał. W czwartek pan zahamował swoim Aston Martinem przy cmentarzu, wysiadł z samochodu, popatrzył i powiedział, że jeszcze nigdy nie widział, żeby ksiądz tak ciężko pracował fizycznie. Mateusz akurat wraz z innymi mężczyznami usiłował podnieść zapadniętą płytę marmurową i pot aż mu ściekał po skroniach. Następnie pan wsiadł w swojego Aston Martina i pojechał dalej. Jak się później okazało, prosto na plebanię.

- Przyszedł i mówi, że chce złożyć ofiarę na remont cmentarza – opowiadał Mateuszowi Ksiądz Kanonik. – To ja mówię, że proszę bardzo, bo cmentarz bardzo ucierpiał podczas trąby powietrznej. A on na to, że wie. A potem mówi, że jakby jego pracownicy pracowali tak, jak ksiądz na cmentarzu, to on by mógł prywatnym samolotem latać. I patrzeć na wszystko z góry. Potem położył na stole zwitek banknotów i wyszedł, ledwo zdążyłem krzyknąć „dziękuję” – emocjonował się Ksiądz Proboszcz. – Dziesięć tysięcy, księże Mateuszu, dziesięć tysięcy zostawił, bez żadnego pokwitowania, jakby na tacę parę groszy rzucił – nie ukrywał swojego zadziwienia wiekowy kapłan.

- Przyda się na ten cmentarz jak nic – skwitował Mateusz.

- A pewno, że tak, Bogu niech będą dzięki! Ksiądz to ma szczęście do tych bogaczy, najpierw tamten na pielgrzymkę, a teraz znowu ten na cmentarz – śmiał się Ksiądz Proboszcz. Mateusz nic nie powiedział, ale też się uśmiechnął. 

„Może i mam, kto wie?” pomyślał. 

A potem przyszła sobota. Mateusz miał o piętnastej ślub w kościele i po ślubie poszedł prosto na cmentarz zobaczyć jak idą prace, tak jak był w sutannie. Zamierzał zobaczyć, co jest potrzebne, a potem wrócić na plebanię, przebrać się i jeszcze trochę z ludźmi popracować. Kiedy tak stał i rozmawiał z jednym z mężczyzn, trzymając w dłoniach lekko podciągniętą w górę sutannę, aby jej nie pobrudzić, za jego plecami z piskiem przyhamował jakiś samochód. Mateusz odwrócił się z uśmiechem, zobaczył obniżającą się boczną szybę w sportowym mercedesie.

 - A może i ty czarny ch... wziąłbyś się do porządnej roboty?

Jeremiasz Uwiedziony

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!