TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 10:22
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) część LV

Jasna i ta druga strona księży(ca) część LV

To był naprawdę fantastyczny pomysł z tym rekonesansem u Krzysia. Po ostatniej rozmowie telefonicznej ze Staszkiem, którego – o perfidio losu – okradli dosłownie dzień po nawiedzeniu Matki Bożej w parafii, Mateusz postanowił podjechać do kolegi i trochę go pocieszyć. A przy okazji sprawdzić, czy jakoś się koledze nie da pomóc. Stasiu był zawsze taki honorowy i sam o nic by nie poprosił. I właśnie wracając od Staszka Mateusz zdał sobie sprawę, że w ostatnich miesiącach czterech jego kolegów zostało proboszczami, niektórzy też zmienili parafie na inne, a on jeszcze nikogo nie odwiedził. I strasznie mu się z tego powodu zrobiło przykro. Bo przecież chłopaki zalatane, pomiędzy remontami, szkołą - niektórzy ciągle uczą religii, załatwianiem papierkowej roboty, nie mają czasu, żeby obiad zjeść (niektórzy nawet nie mają gdzie), a co dopiero odwiedzać kolegów. „Jednak status wikarego ma też dobre strony“ - pomyślał Mateusz i z kalendarzem w dłoni przygotował sobie mini-grafik odwiedzin kolegów. Na pierwszy ogień poszedł, po „biednym“ Staszku, Krzysiu. Mateusz musiał przyznać, że była w tym pewna kalkulacja. U Krzysia właśnie miało się rozpocząć nawiedzenie Obrazu Matki Bożej, a ponieważ w parafii Mateusza Matka Boża ma gościć za dwa dni, więc chciał „podpatrzyć“ jak kolega sobie radzi. Nie zazdrościł mu wcale, bo przejąć parafię w lipcu, po kilkumiesięcznej absencji kapłana i przygotować tak z marszu wydarzenie, które przypada raz na kilkadziesiąt lat to naprawdę wielkie wyzwanie. Zwłaszcza, że Mateusz, znowu miał lekkie starcie ze swoim proboszczem. Dziwna sprawa. Ostatnio naprawdę dobrze współpracowali i rzeczywiście zwłaszcza przygotowania do peregrynacji dały taki impuls do lepszej koordynacji i zrozumienia, świetny misjonarz zrobił resztę, ale akurat wczoraj znowu im się zdarzyło małe spięcie. Poszło o dekoracje. Ksiądz Proboszcz uparł się, że trzeba po prostu ludziom wyznaczyć kto, gdzie i jakie chorągiewki ma powbijać i koniec. I choć ludzie niezbyt chętnie przystawali na ten pomysł – sam Ksiądz Proboszcz przyznał, że entuzjazmu nie ma – był w tym nieugięty.
- Ksiądz jest młody i nie pamięta poprzedniego nawiedzenia – tłumaczył Mateuszowi. – Niech mi ksiądz zaufa, że taka dekoracja będzie najlepsza.
- Księże Proboszczu, ale to było 35 lat temu. Wtedy taka forma dekoracji wychodziła od ludzi, była to też demonstracja wiary, a dzisiaj sam ksiądz widzi, że sami z siebie to raczej by tego nie zrobili. Mam trochę wrażenie, jakbyśmy próbowali tych samych rozwiązań, które były skuteczne pół wieku temu. Ale były skuteczne, bo ludzie ich chcieli, wtedy inicjatywa była oddolna, a dzisiaj wydaje mi się, że jest to im narzucane…
- Czyli ksiądz wikariusz jest przeciwko peregrynacji!? – zagrzmiał Proboszcz.
- Broń Boże! Jeżeli rozumiemy peregrynację Matki Bożej tak jak ją widział Prymas Wyszyński, czyli wpisaną w program odnowy moralnej i duchowej społeczeństwa to ona jest potrzebna, bo wiele ze zobowiązań podjętych w Ślubach Jasnogórskich ciągle jeszcze nie zostało wykonanych, a i nowych zagrożeń jest coraz więcej. Ja tylko mam pewne wątpliwości co do tych dekoracji, że my to po prostu każemy je ludziom robić i już.
- Nie każemy, tylko ja każę! – Ksiądz Proboszcz przypomniał gdzie kto siedzi.
Wjeżdżając na teren parafii Krzysia Mateusz przeżył szok. No po prostu szczęka ma opadła i została gdzieś z kilometr za samochodem. Okazało się, że źle obliczył dni: to właśnie dzisiaj było nawiedzenie w parafii kolegi. I tę swoją szczękę „zgubił” jak zobaczył calutki trakt od granicy parafii aż po sam kościół obstawiony eleganckimi chorągiewkami w barwach narodowych, maryjnych i papieskich. Przy niektórych domach gospodarze jeszcze poprawiali dekoracje i kiedy widzieli przejeżdżającego powoli Mateusza w koloratce, choć go nie znali uśmiechali się i patrzyli z dumą na swoje wysprzątane podwórka.
Kiedy dojechał wreszcie pod plebanię zastał swego przyjaciela Krzysia otoczonego wianuszkiem parafian.
- Proboszczu – mówił wąsaty pan po pięćdziesiątce – objechaliśmy całą trasę. Koło Nowackich jeszcze nie było chorągiewek, ale już żeśmy rozmawiali i mówi, że zaraz wystawi, bo widział jakichś łebków, motorami jeździli tam i z powrotem i bał się, że jeszcze powyrywają.
- A jak tam strażacy – pytał Krzysztof.
- Już wszystko gotowe. Niech się proboszcz nie martwi. Trzy wozy będą i cała obstawa do niesienia Matki Bożej.
- A słuchajcie, na śmierć zapomniałem naładować nagłośnienie przenośne na procesję – przypomniał sobie niedoświadczony Proboszcz.
- Już naładowane – młody chłopak, może z siedemnastoletni, w garniturze i krawacie uspokajał księdza. - Wszystko stoi w zakrystii i Maciek nad tym czuwa.
- Nie ma to jak lektorzy – ucieszył się Krzysiek, - a co ty już taki odstawiony?
- No, bo ja już przyszedłem na Mszę – odpowiedział lektor.
- Człowieku, jeszcze chyba ze trzy godziny, zobacz ja się jeszcze nawet nie ogoliłem – dziwił się Krzysztof.
- Przyszliśmy w czterech trochę wcześniej, wie ksiądz, na wszelki wypadek. Będziemy w zakrystii z panem kościelnym – powiedział lektor i poszedł w kierunku kościoła. Mateusz stał i patrzył jak świnia w grzmot, jakby film oglądał. A ludzie przychodzili do Krzysia i odchodzili. Meldowali, pytali, pokazywali…
- Proszę księdza – pytała jakaś kobieta – my jeszcze mamy takie duże chorągwie co to kiedyś były na Misje Miłosierdzia. Możemy je wywiesić?
- A pewnie – odpowiadał Krzysiu.
A Mateusz patrzył i oczom nie wierzył. Dookoła kościoła, chyba z częstotliwością do jednego metra, wzdłuż wszystkich alejek poustawiane były znicze. Mężczyźni kończyli ustawianie bramy z napisem „Kochamy Cię Maryjo“, a jacyś chłopcy odkurzali alejki dookoła kościoła. Odkurzali odkurzaczem! Mateusz wszedł do kościoła. Piękny tron z gustowną koroną w kształcie serca był przygotowany na przyjęcie Matki Bożej. Czterech chłopaków w garniturach i pod krawatami przestawiało jakieś ławki z panem kościelnym. „Pewnie ci lektorzy co przyszli wcześniej, jakby coś było potrzebne…“ – pomyślał Mateusz.
- Szczęść Boże w pracy – powiedział do jakiejś kobiety – widzę, że pięknie tutaj kościół przygotowujecie…
- No przecież Matka Boża przychodzi, proszę księdza. No, a kościół to i nasz dom jest… No tak, czy nie? – odpowiedziała kobieta z uśmiechem.
- Pięknie to pani powiedziała, szczęść Boże! – powiedział Mateusz i wyszedł. Pomyślał, że pójdzie i przywita się z Krzysiem i będzie uciekał, bo ten przecież za kilka godzin rozpoczyna uroczyste nabożeństwo oczekiwania.
- Mateusz! – Krzysztof właśnie go zauważył – A co ty tu robisz? Chodź wypijemy kawę. Co prawda tutaj remont plebani na całego, ale gdzieś przycupniemy.
- Krzysztof, powiedz mi jak tyś to zrobił? – zapytał Mateusz ruchem ręki pokazując kręcących się wokół ludzi.
- Ja? Człowieku, ja tu tylko wszystko koordynuję, a właściwie to nawet sam wszystkiego nie ogarniam… - śmiał się Krzysiek.
- Ale ten ołtarz z koroną to pewnie twoja robota, zawsze lubiłeś robić takie dekoracje – przypomniał sobie Mateusz.
- Szczerze? – śmiał się całą gębą Krzysiek – Zobaczyłem ten ołtarz dopiero jak już był cały gotowy. Ale jest super, nie?
- No bomba! – zgodził się Mateusz.
- A tak w ogóle, to co cię sprowadza? Nie widziałem cię z dwa miesiące – zapytał Krzysztof podając filiżankę kawy z ekspresu, którą musieli wypić na stojąco, bo jeszcze nie dowieźli krzeseł.
- Wiesz, po tym jak okradli Staszka, pomyślałem, że wpadnę do wszystkich początkujących proboszczów, ale ty to widzę, że idziesz jak przeciąg. Jestem w szoku, jak patrzę na te całe przygotowania… Wczoraj nawet ściąłem się z proboszczem na ten temat…
- Ty to zawsze mędrkujesz! – przerwał mu Krzysztof. – Matka Boża sobie wszystko przygotuje, wystarczy Jej nie przeszkadzać. Trust me! Pewnie, że w mieście macie trochę inaczej, ale ona i tam sobie poradzi. Dobra! Idę się ogolić, bo jak mnie Matka Boża takiego nieogolonego zobaczy, to nie wiem czy się nie obrazi – śmiał się Krzysiek.
- Matka Boża ci wybaczy, gorzej z biskupem – zażartował Mateusz dopijając ostatniego łyka kawy.
Krzysztof pobiegł do łazienki a Mateusz  powoli wyjeżdżał z odświętnie przybranej wioski. Zaczął liczyć w ilu domach okna były udekorowane obrazem Matki Bożej, ale po kilkuset metrach przestał. Wszędzie były.

Jeremiasz Uwiedziony

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!