TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 06:25
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część CXV

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część CXV

Mateusz stał z Anią w pozbawionym tynków salonie i przez chwilę miał nawet ochotę udawać, że rzeczywiście tak to zaplanował, aby ściany pozostały odkryte, ale szybko się zawstydził.

- Wiesz Aniu, powiem ci prawdę. Wcale nie chciałem zostawić tych ścian w takim stanie. Po prostu z jakichś jeszcze nie do końca znanych mi przyczyn spartoliliśmy robotę i świeżo położone tynki niemal natychmiast po osuszeniu zaczęły się wykruszać i nie było innego wyjścia. Trzeba było skuć wszystko. Kilka tysięcy złotych wyrzuconych w błoto. A właściwie w gruz - mówił smętnym głosem Mateusz.

- A ty jak zawsze zamartwiasz się, jakby to była twoja wina - Ania popatrzyła na niego z wyrzutem. - Pod pewnymi względami zupełnie się nie zmieniasz.

- Wiesz, kilka dni temu nawet o tym myślałem, aby cię zapytać, czy według ciebie bardzo się zmieniłem. W końcu niewiele osób zna mnie tak... - Mateusz chciał powiedzieć „dobrze”, ale ostatecznie chyba się przestraszył tego słowa. - Tak długo, jak ty - dokończył wreszcie.

- Nie zmieniłeś się prawie wcale, jak widzę. A znam cię nie tylko długo, ale i dobrze - uśmiechnęła się Ania. - Mogłabym się założyć o wiele, że jeszcze nawet nie byłeś na grobach twoich rodziców, bo jak się rzucisz w wir jakiejś roboty, to zapominasz o Bożym świecie. A tutaj widzę, że plebanię musiałeś zbudować prawie od nowa. Wiem, że masz też budowę kościoła, ale już słowem o tym nie wspomnę, bo na pewno się denerwujesz i dopóki nie zakończysz jakiegoś konkretnego etapu nowego kościoła, rozmowa o nim tylko cię irytuje. A poza tym, Mateuszku, tutaj ludzie są bardzo nieufni i pewnie jeszcze cię nie zaakceptowali, więc masz i z tym niezłą zagwozdkę, co? Mówić dalej? - Ania śmiała się już praktycznie na głos widząc jego zdumioną twarz, a Mateusz rzeczywiście był tak zszokowany, że nawet zapomniał się zachwycić słynnymi dzwoneczkami w jej śmiechu. Nie mówiąc o tym, że z zaróżowionymi z zimna policzkami Ania wyglądał naprawdę ślicznie.

- Wystarczy. OK, rozumiem, że ze mnie czytasz jak z otwartej książki, ale skąd, na miłość Boską, wiesz jacy ludzie mieszkają w Strzywążu?

- Ciężko ci, co? Tak myślałam. No przecież wiesz, że mam obsesję na twoim punkcie i chorobliwie grzebię we wszystkim, co ciebie dotyczy – powiedziała z poważną miną Ania charakterystycznie marszcząc nos. Mateusz zbladł.
- Żartuję, głupku jeden! No nie mów, że uwierzyłeś - Ania zanosiła się od śmiechu. - Wujka tutaj mam. Kuzyn mojej mamy wżenił się tutaj, a cała ta wioska to praktycznie dość zamknięta społeczność, której najstarsi członkowie hurtem przyjechali zza Buga, wysiedli z pociągu i tutaj się osiedlili. Z tego, co wiem, to było początkowo trochę problemów z miejscową ludnością z okolicznych wiosek i trochę zamknęli się w sobie i tak już zostało. Mój wujek, jak się tutaj ożenił, to też praktycznie znikł nam z oczu. Widujemy się raz na kilka lat przy okazji ślubów albo pogrzebów. Wiesz, moja mama jak jej powiedziałam, że idziesz do Strzywąża, to się nawet zmartwiła. „Byle się nie skończyło, jak z wujkiem” - powiedziała.

- Twoja mama to się powinna cieszyć, że się ksiądz przestanie wokół córki kręcić, a właściwie odwrotnie – odpowiedział Mateusz fingując obrażony ton.

- Wariacie, żartowałam – powiedziała Ania patrząc na niego ciepło. - Chyba naprawdę za bardzo się przejmujesz. No i nie mogę uwierzyć - Ania znowu podeszła do ściany i położyła dłonie na cegłach, a nawet przyłożyła do nich policzek, – że nie pomyślałeś od razu, aby zostawić te cegły odkryte. Pamiętam, jak opowiadałeś, jak będąc harcerzem w szkole średniej codziennie po lekcjach chodziłeś prosto do harcówki, gdzie godzinami dłubałeś w ścianie odsłaniając i fugując piękne granitowe kamienie, z których była zrobiona. I tutaj zobaczyłeś takie cudo i nie pomyślałeś, jak pięknie by wyglądały obrazy na takim tle, na przykład ta twoja seria z „Jesus Christ Superstar” i... - Ania rozejrzała się dookoła, a następnie wskazała jeden z kątów – piękny rustykalny kominek z tej strony?

- Słuchaj, powiedz mi jeszcze, gdzie mam kawę, czajnik i szklanki, napijemy się czegoś – zażartował Mateusz. - Jasna Anielka, wiesz o mnie i pamiętasz więcej, niż ja sam. Jak kiedyś czegoś zapomnę zadzwonię do ciebie – uśmiechał się.

- Akurat! Zadzwonisz! Chciałam ci przypomnieć, że do mnie nie dzwonisz nigdy... I mam przeczucie, że na przykład do twojego poczciwego proboszcza kanonika Jana też nie – Ania patrzyła na niego z demaskatorskim błyskiem w oku.

- Poddaję się! Masz rację - Mateusz podniósł ręce do góry. - Ale z tymi ścianami to świetny pomysł. Tak właśnie zrobię. W ogóle musisz mi doradzić jeszcze w kilku innych sprawach, na przykład... – Mateusz chciał zapytać o przyszłą kuchnię, ale rozległo się pukanie do drzwi.

- Proszę! - krzyknął głośno i za chwilę zobaczył w drzwiach swojego wikariusza.

- Księże Proboszczu! Świeża wałówka ze wsi! Wszystko swojskie i zdrowe, zapraszam do mnie na kolację. O, przepraszam, ksiądz proboszcz nie jest sam – powiedział ksiądz Darek dostrzegając Anię w rogu salonu. - Ja się nazywam Dariusz Robek. KSIĄDZ Dariusz Robek – powiedział wikariusz kładąc nacisk na słowo ksiądz, po czym uśmiechnął się szeroko demonstrując swoje perłowo białe uzębienie. - Przepraszam, tak mi się wymsknęło, bo wracając z domu nie mogłem się powstrzymać i nie wstąpić do kina na najnowszego Jamesa Bonda. A pani...

- Anna... 

- Proszę nic więcej nie mówić! - przerwał jej ksiądz Darek całując ją szarmancko w dłoń. - Spróbuję zgadnąć. Pani Ania jest... siostrą księdza proboszcza! Jesteście do siebie bardzo podobni!

- No niech ksiądz Darek nie żartuje – powiedział Mateusz patrząc z uśmiechem na Anię – przecież Ania jest piękną kobietą.

- A, tutaj rzeczywiście zgadzam się absolutnie, nie ma porównania! - wybuchnął śmiechem ksiądz Darek. - Niemniej upieram się, że macie w oczach coś bardzo familiarnego. Ale! Zapraszam do mnie na kolację. Jak pani widzi, ksiądz proboszcz, jeszcze nie może nas przyjąć, ale moja wikariatka jest już mniej więcej urządzona. Bardzo serdecznie zapraszam!

- Dziękuję za zaproszenie i na pewno skorzystam w przyszłości, ale dzisiaj naprawdę nie mogę – uśmiechnęła się Ania.

- Ale ja się upieram – powiedział jeszcze ksiądz Darek, a Mateusz tylko zachęcająco kiwnął głową.

- Dziękuję księże Darku, ale dzisiaj nie mogę. Muszę odebrać mamę od koleżanki, wiesz Mateusz, jaka jest moja mama. Spóźnię się pięć minut i już będzie miała w oczach najgorsze kataklizmy świata gorączkowo przerzucając kanały w telewizji, czy nie mówią o jakimś karambolu na drodze – uśmiechnęła się przepraszająco, a Mateusz rzeczywiście przypomniał sobie, że tak właśnie reaguje mama Ani.

- Ale, Aniu, potrzebuję jeszcze kilku rad od ciebie, kiedy przyjedziesz? - zapytał.

- Zadzwonię jutro i się umówimy. Księże Darku, proszę dbać o proboszcza, bo się starzeje – uśmiechnęła się. - Do zobaczenia, z Panem Bogiem!

Ania podała dłoń księdzu Darkowi, wymieniła uścisk z Mateuszem i wyszła. 

- Mąż tej pani to szczęściarz. Ale my też dzisiaj nie będziemy narzekać, księże proboszczu, rodzice mi zapakowali chyba z pół świni. I dwie butelki wina. Idziemy! - ksiądz Darek ruszył przodem, a Mateusz za nim, zamykając drzwi od plebanii.

W mieszkaniu wikariusza Mateusz zauważył, że tam również odbył się remont.

- No jestem w szoku! - powiedział. - Kiedy ksiądz ten remont zrobił?

- Tato przyjechał i, wie ksiądz, veni, vidi, vici! Przysłał ekipę i w cztery dni zrobili to, co widać – powiedział ksiądz Darek lekko ironicznym głosem wyciągając na stół szynki i kiełbasy. Mateusz wyczuł, że czeka ich dłuższa rozmowa. Wziął do ręki butelkę wina, którą ksiądz Darek postawił na lodówce i spojrzał na etykietkę.

- Wow, wie ksiądz, ile kosztuje takie wino? - zapytał z uznaniem.

- A co tam ojciec wrzucili? - zapytał ksiądz Darek.

- Ornellaia – odpowiedział Mateusz.

-  A pewnie z sześć stów – rzucił Darek.

- Minimum! Nie wiem, czy kiedyś piłem tak dobre wino – powiedział Mateusz. - Rozpieszcza księdza ten tatulek.

- Przez sześć lat robił wszystko, żebym nie został księdzem. A teraz od dwóch lat robi wszystko, żeby mi to wynagrodzić... I nie wiem, co mnie bardziej wkurza - powiedział ksiądz Darek wzdychając. 

Jeremiasz Uwiedziony

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.


 

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!