TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Marca 2024, 06:53
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) część CXII

Jasna i ta druga strona księży(ca) część CXII

- Ksiądz Darek, tak? A ja ksiądz Mateusz. Niech się ksiądz nie martwi, w tej RUINIE to ja mam mieszkać. Mieszkanie księdza wikariusza jest kilkadziesiąt metrów dalej i prezentuje się o wiele lepiej. Do naszego drewnianego kościółka św. Magdaleny to ja mam bliżej. Ale jak Bóg da i wybudujemy ten nowy kościół, to bliżej będzie miał wikariusz – powiedział Mateusz bacznie przyglądając się swojemu pierwszemu w życiu wikariuszowi.

- O, mam nadzieję, że mnie już tu wtedy nie będzie – powiedział ksiądz Dariusz uśmiechając się szeroko i prezentując uzębienie jak z reklamy pasty Colgate.

- Czyżby ksiądz wikariusz jeszcze dobrze nie zamieszkał w Strzywążu i już chciał się wyprowadzać? – zapytał Mateusz.

- Trzeba patrzeć do przodu, księże proboszczu, ale też i umieć czytać statystyki. A te ostatnie jasno pokazują, że żaden wikariusz nie był tu dłużej niż trzy lata, a średnia arytmetyczna jest nawet nieco poniżej dwóch lat. Nie sądzę, że ksiądz wybuduje ten kościół w tak krótkim czasie – zakończył swój wywód wikariusz ponownie prezentując swój perłowy uśmiech. 

- Nie wiem czy wybuduję, ale mam taką nadzieję, że dopóki ksiądz tu będzie, to będziemy budować razem – zauważył Mateusz nieco urażony tym stwierdzeniem, że to on sam ma budować.

- Księże proboszczu, jak mówili starożytni: „clara pacta claros faciunt amicos”, czyli „jasne układy...

-... stwarzają dobrych przyjaciół” – dokończył Mateusz. – Też się uczyłem łaciny, ale niech no mi ksiądz powie, o jakich układach ksiądz mówi.

- Proste. Ja tu nie będę się zajmował żadną budową. Od tego jest ksiądz proboszcz. Ja mam katechezę w szkole, mogę wziąć jakąś grupę, spowiedź, Mszę Świętą, a poza tym muszę się rozwijać. Ksiądz wie jak ważna jest ciągła formacja. Ksiądz jako proboszcz miał pewnie jakąś możliwość wyboru, czy powiedzenia Księdzu Biskupowi „nie”. Ja jako wikariusz na drugiej parafii takiego prawa nie miałem. Ksiądz się zgodził na budowę i będzie budował. Mnie się nikt nie pytał, więc... chyba ksiądz rozumie. Staram się być asertywny – ksiądz Darek średnio co drugie słowo uśmiechał się porozumiewawczo. Mateuszowi nie chciało się dłużej ciągnąć tej rozmowy, żeby nie poplątać relacji już na samym początku, a wydawało się, że ksiądz wikariusz miał na wszystko gotową odpowiedź, podczas gdy on był zmęczony, spocony i bolały go poocierane stopy. 

- Dobrze, księże Darku, nie będziemy tutaj na stojąco ustalać kompetencji na parafii. Wrócimy do tego na spokojnie. Przepraszam, ale samochód mi się zepsuł i musiałem przejść pieszo kilka kilometrów. Zapraszam na plebanię. Mamy co prawda remont kapitalny, ale jakiś stolik i dwa krzesła się znajdą. Czajnik do zagotowania wody też. Zapraszam – powiedział Mateusz wskazując drogę do drzwi.

- Niech się ksiądz proboszcz nie gniewa, ale dzisiaj nie skorzystam. Jeśli można to chciałbym tylko rzucić okiem na moje mieszkanie, żebym wiedział, co mam ze sobą przywieźć. Jutro sobota, a w niedzielę mam już być normalnie do dyspozycji – powiedział ksiądz Darek.

- Jak ksiądz sobie życzy. To proszę zaczekać, wejdę na plebanię po klucze – odpowiedział Mateusz, który nawet się ucieszył, że będzie mógł szybko wziąć prysznic i przebrać się. Po chwili wrócił z kluczami.

- Księże proboszczu, nie ma potrzeby, żeby ksiądz ze mną szedł. Ja tylko rzucę okiem i zmykam, bo rozumiem, ze to mój komplet kluczy, tak? Zobaczymy się jutro, jeszcze tylko proszę mi podać swój numer na komórkę – poprosił i wyciągnął swój telefon, aby od razu wpisać swojego proboszcza. Mateusz podyktował swój numer i poprosił o wysłanie sygnału, aby i on mógł zapisać namiary wikariusza.

- A tak odnośnie samochodu. Nie wiem czym ksiądz jeździ, ale najlepiej postawić na niemiecką solidność – doradził wikariusz wskazując na swoje audi A6. – Ja mam tego od nowości, czyli od dwóch lat i nigdy nie miałem żadnych problemów. Pewnie za rok będę go sprzedawał, więc jak ksiądz proboszcz chce, to po znajomości, puszczę za dobrą cenę – ksiądz Darek znowu zaprezentował swój uśmiech. – Ale ksiądz proboszcz to na pewno używanego nie kupi. Ja też bym nie kupił. Nowe to zawsze nowe! No nic, to lecę zobaczyć to mieszkanko i gonię do rodziców. To gdzie ta wikariatka? – zapytał.

- Pierwszy dom po prawej stronie za zakrętem – odpowiedział Mateusz. – I proszę pozdrowić rodziców! – krzyknął jeszcze za swoim wikariuszem, ale ten już zamknął za sobą drzwi samochodu i z lekkim piskiem opon ruszył na drogę.

Mateusz wszedł do swojej plebanii, która w środku prezentowała się jak świeżo wybudowany dom w stanie surowym. Tynki były już położone i podłogi wylane. Właściwie można już było brać się za malowanie, ale nie było za co, nie mówiąc o konieczności zapłacenia jeszcze kilku fachowcom, którzy wykonali wcześniejsze roboty. Na szczęście wszyscy zgodzili się trochę poczekać, choć Mateusz nie miał zielonego pojęcia skąd weźmie dla nich pieniądze, a nie bardzo chciał prosić parafian o pomoc finansową. Myślał, że jeszcze się zdążą wykazać przy budowie kościoła, więc na plebanię postanowił nie prosić. Poprosił tylko o pomoc w pracach, ale odzew był zerowy. I jeszcze ten wikariusz z jego prawie nowym audi A6. Z tego co kojarzył, chłopak przyszedł na swoją drugą placówkę, więc to autko musiał sobie kupić po święceniach. Pewnie mu pomogli rodzice, ale tupecik niezły. I ta ciągła formacja... Mateusz wziął prysznic, a ponieważ zbliżała się dwudziesta i na zewnątrz było już właściwie ciemno miał wielką ochotę wskoczyć bezpośrednio w piżamę. Odkąd zamieszkał na plebanii jeszcze nikt go tutaj z parafian wieczorem nie odwiedził, wszystkie sprawy załatwiali bezpośrednio po Mszach Świętych, ale tknięty jakimś przeczuciem Mateusz ubrał spodnie i koszulkę polo. Na szczęście. Kiedy miał usiąść do brewiarza usłyszał jakieś głosy za drzwiami, a później głośne stukanie. 

- Otwierać! – wrzasnął ktoś głośno z zewnątrz i Mateusz lekko się przestraszył. Nie chciał jednak wyjść na tchórza, więc nie pytając kto puka szeroko otworzył drzwi i zaniemówił. Za progiem stał uśmiechnięty ksiądz kanonik Jan, jego proboszcz jeszcze miesiąc temu, mniej uśmiechnięty jego następca ksiądz Jan Maria i chyba z piętnaście osób z różnych grup duszpasterskich.

- Księże Mateuszu! Ładnie to tak gości trzymać pod drzwiami? – zapytał Ksiądz Kanonik – Ponieważ nie raczył ksiądz swojej starej parafii nawiedzić chociaż na pięć minut, to jak to mówią, przyszła góra do Mahometa. I niech się ksiądz nie gniewa, że jest nas tak... mało! Księże, bym musiał z dwa autokary szykować, jakbym wszystkich chętnych chciał zabrać – śmiał się Ksiądz Kanonik

- Księże Kanoniku, na śmierć zapomniałem, wie ksiądz, te remonty, trochę byłem bez samochodu... Ale proszę wejdźcie! Kurczę, ale ja tu mam na razie 2 krzesła tylko...

- W sam raz! Dla proboszczów! – powiedział Ksiądz Kanonik – A o resztę zadba ksiądz Jan Maria. Widzi ksiądz, to właśnie Jan Maria wybrał delegację i cztery piąte parafii się teraz na niego gniewa, ale muszę powiedzieć, że był stanowczy.

- To na czym my mamy usiąść? – ze smętną miną pytał Jan Maria najwyraźniej z czegoś  niezadowolony, choć Mateusz nie mógł zrozumieć powodu.

- Na tyłku, księże Janie, na tyłku! – wesoło powiedział Ksiądz Kanonik, a Mateusz nie mógł go rozpoznać, jakby nowe życie weń weszło.

- Ale Ksiądz Kanonik w formie! – powiedział z uznaniem.

- Księże Mateuszu, muszę być w formie – odpowiedział wiekowy kapłan. – Nowy biskup ordynariusz poprosił mnie, żebym został jeszcze jeden rok.

- Serio? – Mateusz nie mógł uwierzyć.

- Też myślałem, że sobie ze mnie żartuje, ale okazało się, że jeden ksiądz poważnie zachorował i cała układanka zmian się posypała. A ponieważ wszystkie weszły w życie najpóźniej z dniem pierwszego września i tylko moja miała być w listopadzie, więc... muszę się jeszcze na niwie Pańskiej rok z naszym kochanym Janem Marią pomęczyć. Aha! Księże Mateuszu! Kobiety zaraz przyniosą ciasto, ale najpierw proszę przyjąć to! – powiedział Kanonik wciskając mu w ręce kopertę. Mateusz położył kopertę na stole .

- Nie Księże Kanoniku, nie mogę tego przyjąć – powiedział, ale ciągle zerkał na kopertę, która nie leżała, ale... stała! 

- Nie ma ksiądz wyjścia, musi ksiądz, bo daru od parafii, gdzie księdza kochają się nie odrzuca! Ale następnym razem... krzesła dla wszystkich! 

Jeremiasz Uwiedziony

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!