TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 13:05
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część CVII

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część CVII

- Maciek? - zagaił cicho Mateusz poprawiając się na leżaku. Poprawiał się średnio co trzydzieści sekund, ponieważ nie mógł się oswoić z myślą, że leży gdzieś na Słowacji przy basenie i nic nie robi. Nie ma książki pod ręką, ani młodzieży, której przypilnować, ani... ani nic. Po prostu miał leżeć. Książki wziął ze sobą, ale mu Maciek zabrał, srogo zakazując zajmowania się czymkolwiek, poza zajmowaniem się niczym. Słońce, woda, relaks. A Mateusz tego nie robił od... Od nigdy. Nigdy jako dorosły człowiek nie był na takim wypoczynku. Kiedy wczoraj masażysta robił mu jakiś masaż szyi, powiedział mu, że ma tak zabetonowany kark jak jakiś staruszek z poważnymi problemami reumatologicznymi. 

- Co? - właściwie nie tyle odpowiedział, co odburknął Maciej najwyraźniej w swoim żywiole. Maciejem Mateusz też był bardzo zaskoczony. Znał go jako człowieka niesamowicie aktywnego i nie mógł uwierzyć, że może tak cały dzień się byczyć w tych ciepłych źródełkach i basenach.

- Ty! Wytłumacz mi, jak ty tak możesz tutaj leżeć te sześć dni i nic nie robić, przecież tu można dostać wścieku...

- Mati! - przerwał mu Maciej podnosząc się z leżaka i patrząc mu z politowaniem w oczy. - No właśnie na tym to polega, że dzięki odpoczynkowi absolutnemu przez sześć dni, z wyłączoną komórką, bez Skype, bez komputera, bez wiadomości politycznych i wszystkich innych mogę się TAK zrelaksować, że potem przez cały rok mogę tyrać jak WÓŁ! Poniatno?

- No, ale jak ktoś zadzwoni do chorego, albo...

- Znalazł się niezastąpiony! - znowu przerwał mu Maciej. - U mnie parafia wiejska. Ludzie nauczeni dzwonić na plebanię, a tam przecież jest Lucek, który mnie zastępuje. A jak jest coś tak bardzo ważnego, że ja muszę wiedzieć, to Lucek mi wysyła sms-a. Wieczorem włączam komórkę i sprawdzam, czy coś jest. Jak jest problem, to się zachowuje adekwatnie do sytuacji. A cały dzień mam spokój – cierpliwie tłumaczył Maciek.

- Wiesz co? Może i masz rację. Te ostatnie miesiące z moim Kanonikiem tak mnie przewrażliwiły. Bo to nieraz były i takie okresy, że nawet, kiedy Mszę odprawiał, to ja musiałem z zakrystii czuwać, bo się zapominał, wiesz? Zaczynał na przykład prefację: „Pan z wami”, ludzie odpowiedzieli „I z duchem twoim” a on „Niech was błogosławi Bóg wszechmogący, Ojciec i Syn i Duch Święty” i do zakrystii! No i rzeczywiście tak się przejąłem, że beze mnie wszystko walnie – zakończył Mateusz i ponownie wyciągnął się na leżaku. Jednak po chwili znowu zaczął się wiercić.

- Maciek, ale ja tak nie mogę bezczynnie - powiedział bezradnie. - Ja to muszę albo w góry iść, albo coś, bo inaczej to nie wypocznę.

- A powiedz mi, kiedy byłeś ostatnio w górach sam, albo z przyjaciółmi, ot tak, dla przyjemności? - zapytał Maciej.

- Ostatniej zimy! - odpowiedział Mateusz.

- Nie liczy się, byłeś z młodzieżą. Pytam, kiedy byłeś sam?

- Sam? Nie pamiętam, dawno... - próbował sobie przypomnieć Mateusz.

- A widzisz bratku – zaśmiał się Maciej. - Coś ci powiem. Ty żeś się uzależnił od duszpasterstwa i sam nie jesteś zdolny nawet odpocząć!

- Nieprawda! - zaperzył się Mateusz. - Teraz to już przesadzasz!

- Mati! Ile razy w ciągu ostatnich lat zrezygnowałeś choćby z wyjazdu z rodzinką twojego brata na jakieś wczasy, bo zawsze było coś w parafii? - zapytał zdecydowanie Maciej.

- Nie wiem, nie pamiętam, przecież nie liczę... - bronił się Mateusz.

- Dobra! Nie licz! Powiedz mi, KIEDY byłeś ostatnio z twoją rodziną na jakimś więcej niż jednodniowym pobycie, poza domem twoim i ich? No? - punktował go Maciej.

Mateusz zamilkł. Nie pamiętał kiedy coś takiego miało miejsce, Maciej miał rację.

- Fakt, gdy chodzi o rodzinkę czuję się podle, ale nie jest powiedziane, że każdy musi odpoczywać w taki sposób jak ty - powiedział wreszcie po dłuższej chwili milczenia.

- Brawo! Zaczynasz mi się podobać. Oczywiście, że nie każdy musi wypoczywać tak jak ja. I rzeczywiście na następny urlop pojedziesz sobie, gdzie chcesz i z kim chcesz. Ja ciebie tutaj zabrałem, bo ostatni rok wyglądałeś jak zombie i wiecznie zmęczony. Mateusz! Kiedy tobie się zdarzyło zasnąć na jakimś filmie? Nigdy, byłeś zawsze pierwszym kinomanem w naszej paczce, a teraz od roku nie wiesz, jak się kończy choćby jeden film, który oglądaliśmy. A słyszałeś, co ci powiedział ten masażysta wczoraj? Masz kark jak z betonu! Jak myślisz, ile tak możesz pociągnąć? - Maciej dramatycznie zawiesił głos.

- Nie dramatyzuj – uśmiechnął się Mateusz. - Ok, masz rację, trochę się zaniedbałem...

- Ty, pamiętasz tego księdza Kuchcika? - Maciej był w swoim żywiole i chciał Mateusza pouczyć aż do końca. - Tego słynnego budowniczego pięciu kościołów, co to go nam w seminarium za wzór stawiali, jako kapłana, który od 30 lat nie był na urlopie, pamiętasz? Wiesz, ja raz byłem jako diakon na powołaniówce u niego. Spodziewałem się kogoś w rodzaju, bo ja wiem, Vinnetou, wiesz taki posąg, siła spokoju, jasno nakreślony cel i zdobywanie kolejnych obiektywów... Ty, jak ja go zobaczyłem, jak on ludzi traktuje, chodząca nerwica normalnie i trudno się dziwić, ale przeżyłem szok. I wtedy postanowiłem sobie, że ja takim posągiem na wzór dla kleryków na pewno nie będę. Potrzebuję tego tygodnia odpoczynku dla siebie i dla moich ludzi. Koniec kropka – zakończył Maciej.

- Też byłem u niego na powołaniówce i też przeżyłem podobny szok - powiedział Mateusz. - Myślisz, że... Myślisz że ja...

- Nie! Jeszcze nie dochodzisz do jego poziomu, ale jesteś na dobrej drodze! Więc teraz klapnij sobie na tym leżaku i nie zawracaj gitary. Jak będziesz dzisiaj grzeczny i zrelaksowany jutro oddam ci jedną z twoich książek, to sobie poczytasz – Maciej zsunął sobie kapelusz tuż nad półprzymknięte oczy, jakby dając do zrozumienia, że temat uważa za zamknięte.

- Maciej – zagaił znowu po kilku minutach Mateusz. - Naprawdę w tym moim Strzywążu jest taka tragiczna sytuacja? Mam na myśli z tą budową i z zaległymi płatnościami?

- Jasna cholera, Mati, powiedziałem ci, że podczas naszego pobytu na Słowacji ani słowa o twojej nowej parafii. A nawet powiem ci więcej, po wakacjach też nie mam zamiaru uprzedzać cię, czy nastawiać tak czy inaczej do sytuacji. Pójdziesz, zobaczysz, pogadasz z poprzednikiem, z radą parafialną i będziesz wiedział, na czym stoisz. Tak więc ani teraz, ani później ode mnie nic się nie dowiesz, więc nie truj.

- Ale jakby co, to doradzisz, co? - zapytał jeszcze Mateusz.

- Dzidziuś, tobie zawsze, zaprosisz na dobre winko, zapytasz doświadczonego proboszcza to ci zawsze doradzi, a teraz... choć popływać! - krzyknął wesoło Maciej.

- Nie, nie chce mi się teraz – wymawiał się Mateusz.

- Dawaj! Już! Bo cię wrzucę do wody! - szarpał go Maciej.

- Nie chcę! - krzyknął Mateusz, ale było już za późno, bo ćwiczący przez wiele lat zapasy Maciej był dużo cięższy i silniejszy od Mateusza i już mu założył jakiegoś podwójnego nelsona i choć Mateusz rozpaczliwie się bronił próbując bezskutecznie zaprzeć się stopami o mokre kafelki, Maciej wyrzucił go w powietrze.

- Na głęboką wodę księże probo... krzyknął Maciej, ale Mateusz nie uchwycił dalszych słów, bo z impetem uderzył w taflę wody, która po chwili wypełniła jego uszy i nos sprawiając, że nie dochodziły do niego żadne odgłosy prócz bulgotania wody. Kiedy w zwolnionym tempie przezwyciężając opór wody zmierzał w kierunku dość głęboko położonego w tym miejscu basenu dna, z wolna koziołkując i poddając się bezwiednie prawom fizyki, pomyślał, że to taka metafora jego przejścia z wikariusza na probostwo. Lekki szok, wszystko cichnie, nic nie słychać, ale z wolna przecież zacznie się wynurzać. Gdzieś tam w górze przebija się słońce i głosy słychać jakby coraz wyraźniej.    

Jeremiasz Uwiedziony

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.


 

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!