TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 09:08
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 356

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 356

- Proszę księdza, ja bym chciał ufundować dla parafii dwa konfesjonały, żeby było do pary. Ale nie takie byle jakie, tylko troszkę lepsze. Trzymając się wcześniejszego porównania, to może nie mercedesy, ale takie volkswageny z górnej półki. Albo audi. Takie po prostu, że jak komuś powiem, że to ja, no... że to ja się przyczyniłem do ich nabycia, to żebym się nie powstydził. Co ksiądz na to? - pan Jan Tarczyński wbił oczy w Mateusza oczekując jego odpowiedzi. Tymczasem Mateuszowi różne myśli kłębiły się w głowie. Bo z jednej strony akurat dzisiaj przez cały dzień użalał się nad sobą, że jemu nigdy się nie zdarzy sponsor gotowy ufundować coś dla kościoła, podczas gdy jego kolegom przytrafiają się takie okazje nader często, ale z drugiej coś nie pozwalało mu do końca zaufać człowiekowi. Nie znał go przecież prawie wcale. Ale może właśnie Pan Bóg wysłuchał jego biadoleń i właśnie mu mówi, patrz Mateusz, ty też masz wreszcie sponsora, którego nawet nie musiałeś namawiać, bo sam się zgłosił. Nie mógł zaprzeczyć, że dwa nowoczesne konfesjonały zapewniające komfort i dyskrecję spowiedzi bardzo go nęciły. No i w końcu przecież on osobiście nic nie będzie z tego miał, tylko parafia. Powoli zaczynał się w myślach skłaniać ku pozytywnej odpowiedzi.
- Czyli rozumiem, że w ten sposób chce pan jakoś upamiętnić swoją zmarłą mamę, tak? - zapytał ostrożnie Mateusz.
- No tak właśnie jest. Żałuję tylko, że nie pomyślałem o tym wcześniej, bo wtedy i ona mogłaby skorzystać, no ale wówczas skorzystałaby akurat inna parafia, a teraz to z tamtą mnie już nic nie łączy, tu się wybudowaliśmy, więc myślę, że to ma sens - odpowiedział Tarczyński.
- Zwłaszcza, że tamta parafia, jak pan powiedział, już została wyposażona w taki konfesjonał – zauważył Mateusz, któremu zależało, żeby podtrzymać rozmowę w nadziei, że czegoś więcej się dowie.
- Dokładnie – niestety rozmówca udzielił zwięzłej wypowiedzi i zapadło milczenie.
- Czy ksiądz ma jakieś obawy? - zapytał Tarczyński chyba zaniepokojony milczeniem Mateusza i poruszył się niecierpliwie na krześle.
- Widzi pan, pańska propozycja jest naprawdę bardzo ciekawa i niesamowicie szczodra. Bardzo kusząca, żeby użyć słowa, które się wiąże z konfesjonałem, ale rzeczywiście nie znam pana za dobrze, co bynajmniej nie oznacza, że panu nie ufam. Ot, po prostu zaskoczył mnie pan – roześmiał się Mateusz.
- Tak też sobie wyobrażam – twarz Tarczyńskiego również rozjaśniła się w uśmiechu, - że takich propozycji nie ma ksiądz za dużo i grzechem byłoby nie skorzystać. O! Widzi ksiądz, znowu słowo związane z konfesjonałem!
- No dobrze, proszę mi powiedzieć, jak pan sobie to wyobraża – powiedział.
- Ale co? - zdziwił się Tarczyński.
- Cały iter działania. Na przykład, no nie wiem, ale załóżmy tak: ja przedstawię panu kilka ofert od firm, które produkują konfesjonały i dam kilka propozycji konkretnych produktów, które moim zdaniem pasowałyby do wystroju naszej świątyni, a pan jako sponsor mógłby z tych kilku propozycji wskazać jedną. Potem ja to przedstawiam mojej Radzie ekonomicznej. Proszę zrozumieć, nie chcę ich pomijać, nawet jeśli nie wiąże się to z żadnym wydatkiem ze strony parafii. Następnie, zakładając pozytywną opinię, daję panu zielone światło i pan zakupuje te konfesjonały, dokonuje płatności i wskazuje nasz kościół jako miejsce ich dostarczenia. Czy widzimy to tak samo, czy może pan ma inny pomysł? - zapytał Mateusz, który chciał uniknąć sytuacji, że zakupu dokonuje parafia, a potem pan Tarczyński zwraca pieniądze, czy coś w tym rodzaju.
- Doskonale to ksiądz ujął – odparł Tarczyński. - Też uważam, że to najlepszy sposób przeprowadzenia całej sprawy. Rozumiem, że ksiądz przyjmuje moją propozycję.
- Proszę mi wybaczyć, ale jeszcze dwie małe kwestie do wyjaśnienia. Po pierwsze, czy będzie pan chciał, aby na konfesjonałach były jakieś tabliczki informujące o fundatorze, albo na przykład z napisem: „dla upamiętnienia ŚP” i tu imię i nazwisko pańskiej mamy...
- ...o tak właśnie! - przerwał mu Tarczyński. - Gdybyśmy mogli napisać coś o mamie, to byłoby super i mnie wcale nie trzeba wspominać. A druga kwestia?
- Zakładając, że konfesjonały dotarły do kościoła, czy oczekuje pan jakiejś ceremonii ich inauguracji, poświęcenia z podkreśleniem pana obecności jako fundatora. Przepraszam, że o to pytam, ale nie chciałbym abyśmy post factum musieli się spierać o takie sprawy. Lepiej mieć z góry jasne, co kto daje i czego się spodziewa w zamian – tłumaczył Mateusz.
- Nie, nie! Absolutnie nie mam w tej kwestii żadnych wymagań. Jeżeli ksiądz uzna za stosowne powiedzieć w ogłoszeniach, że moja firma ufundowała konfesjonały, proszę bardzo. Jeżeli nie, to też nie będzie to dla mnie żadnym afrontem. W końcu nie chodzi mi o robienie sobie reklamy. Natomiast wiem, że nie wszyscy zgadzają się na anonimowość ofiarodawcy, aby uniknąć podejrzeń, że chodzi o jakąś szarą strefę, dlatego nie upieram się przy anonimowości. Żadnej pompy przy inauguracji konfesjonałów nie potrzebuję, a wręcz bym się nie zgodził, aby brać w tym jakiś wyeksponowany udział – zapewnił Tarczyński. Wypowiedź ta bardzo uspokoiła Mateusza i był coraz bardziej przekonany, aby umówić się z panem Tarczyńskim na kontakt telefoniczny, jak tylko zbierze odpowiednie propozycje produktów.
- Podoba mi się pana szczerość i otwartość w tej sprawie - powiedział i nagle się zaciął, bo pomyślał, że przecież powinien najpierw zajrzeć do kartoteki parafialnej i dokonać chociaż minimalnej weryfikacji. Mężczyzna zauważył jego wahanie.
- Widzę, że jeszcze coś księdza dręczy. Proszę walić prosto z mostu – powiedział.
- Panie Janie, pewnie po pana wyjściu sięgnąłbym do kartoteki parafialnej, aby jednak sprawdzić z kim mam do czynienia, więc jeśli rozmawiamy w tak bezpośredni sposób, to może od razu mi pan sam powie, co tam znajdę – powiedział szczerze Mateusz.
- Tego, co wy tam sobie zapisujecie, to ja nie wiem – uśmiechnął się Tarczyński w taki sposób, jakby spodobała mu się postawa Mateusza nie owijającego w bawełnę. - Natomiast na pewno jest odnotowane, że jestem obecnie w drugim związku, bo z pierwszą żoną, z którą miałem ślub kościelny, rozwiodłem się po niespełna roku małżeństwa. Czy to mnie w jakiś sposób dyskwalifikuje?
- Oczywiście, że pana nie dyskwalifikuje, bo Bóg nigdy nie dyskwalifikuje żadnego człowieka, zwłaszcza jeśli człowiek próbuje się podnieść ze swoich upadków – odparł spokojnie Mateusz, który zaczął się zastanawiać, dlaczego ten mężczyzna tak szybko się rozwiódł i czy czasem w jego przypadku nie zachodzi sytuacja, kiedy małżeństwo było zawarte nieważnie. Jednak nie chciał od razu poruszać tego tematu, aby nie wywołać wrażenia, że ponieważ pan chce mu zafundować konfesjonały, to on mu pomoże stwierdzić nieważność małżeństwa. - I co jeszcze tam może być w tej kartotece?
- Pewnie to, że w tym drugim małżeństwie mamy trzech synów, już właściwie dorosłych. Może i to, że jeden z naszych synów, najstarszy, odszedł z Kościoła i dokonał aktu apostazji – powiedział Tarczyński i jego mina wyraźnie posmutniała. - Ciężko nam się z tym pogodzić, ale taka jest prawda, i niestety nie mieliśmy odpowiednich zasobów, ani intelektualnych, ani takich życiowych, w formie świadectwa, żeby do tego nie dopuścić. Ale, co ciekawe, pozostali dwaj synowie, są bardzo zaangażowani w duszpasterstwa akademickie, jeden w Poznaniu, a drugi we Wrocławiu. Nie wiem, czy jest w tym choć trochę naszej zasługi, ale jeśli nie chcemy widzieć szczególnej naszej winy w odejściu od wiary najstarszego syna, to też nie będę sobie przypisywał zasług w dobrych, póki co, wyborach pozostałych synów – tłumaczył Tarczyński, a Mateusz spojrzał na zegarek i zauważył, że rozmawiał z mężczyzną piętnaście minut zaledwie, a już postrzegał go zupełnie inaczej niż w pierwszym momencie. Może nie w znaczeniu jakiejś rewaluacji osoby ze złej na dobrą, ale o ile na początku sprawiał wrażenie lekko narwanego, z każdą wypowiedzią wychodziła jakaś jego dojrzałość. Choć w dalszym ciągu ciężko było zrozumieć, co tak naprawdę powodowało mężczyzną w jego propozycji, postanowił wstępnie zgodzić się i rozpocząć proces wybierania konfesjonałów.
- Różnie to w życiu bywa, wie pan, ja byłem w seminarium, a mój brat miał kłopoty z prawem, choć rodzice wychowywali nas tak samo - zauważył Mateusz. - Dobrze, panie Janie, może wystarczy tego przesłuchiwania. Jeśli naprawdę chce pan w taki sposób obdarować naszą parafię, to możemy rozpocząć akcję wyboru konfesjonałów. Proszę mi zostawić swój numer telefonu i adres mailowy. Jak tylko zbiorę jakieś oferty odezwę się do pana. I jeśli nadal będzie pan chętny, to dokonamy wyboru – zakończył Mateusz z pewną ulgą, że wreszcie doszedł do konkluzji.
- Rozumiem, że zostawia mi jeszcze ksiądz prawo do rozmyślenia się – uśmiechnął się Tarczyński.
- Ja wiem, że pewnie pan myśli, że powinienem kuć żelazo póki gorące, a może nawet przyjąć jakieś zobowiązanie na piśmie, ale ja uważam, że jeśli to jest z Bożego natchnienia to się pan nie rozmyśli, a wręcz umocni w swojej decyzji. A jeśli pobudki są inne, to może i to upadnie, ale ja jestem zupełnie spokojny. Naprawdę nie czuję się, jakbym już miał te konfesjonały, więc jeśli ostatecznie ich nie będzie, nie będę się czuł niczego pozbawiony – uśmiechnął się Mateusz.
- W biznesie księdza podejście byłoby zbyt konserwatywne, ale biorąc pod uwagę, że to zupełnie inna branża, że się tak wyrażę, ma to sens – powiedział Tarczyński. - W takim razie czekam na kontakt od księdza. Samych dobrych rzeczy życzę.
Natychmiast po wyjściu Tarczyńskiego Mateusz wybrał numer do Macieja, aby się z nim podzielić sytuacją.
- No i co? Załatwiłeś ten papier? - zapytał .
- Właśnie mam problemy z tym pozwoleniem konserwatora i chyba będę musiał wstrzymać te prace, przynajmniej na kilka dni - odpowiedział Maciej w bardzo minorowym tonie. - Jeszcze się okaże, że mi to wszystko przejdzie koło nosa. A tak się cieszyłem na ten chodnik.
- Nie załamuj się, może jeszcze uda się wszystko naprostować - pocieszał kolegę Mateusz i postanowił, że może jednak zaczeka z pochwaleniem się swoją radością. Aż się zmaterializuje.

Jeremiasz Uwiedziony

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!