TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 02:51
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 352

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 352

- No to bracie, na sam początek, pogadamy sobie o Pierwszej Komunii Świętej. Jakie masz nowe pomysły, a przede wszystkim jak sobie radzisz z sytuacją pandemiczną? Ograniczasz, nie ograniczasz, dzielisz, przenosisz? - Maciej wystrzeliwał z siebie kolejne pytania niczym karabin maszynowy.
- Też cię witam serdecznie – odpowiedział przekornie Mateusz zamykając drzwi
i przepuszczając kolegę do jadalni.
- Myślałem, że chociaż w kominku napalisz, przecież jest pieruńsko zimno jak na maj – Maciej patrzył niepocieszony na dawno nierozpalany kominek.
- Jak zostaniesz na noc, albo chociaż na wieczór, to rozpalę. Ale jak masz zamiar zwijać się za piętnaście minut, jak ostatnio, to lepiej mnie nie proś – Mateusz spojrzał na przyjaciela pytająco.
- Wiesz co? Nie wiem. Nie wiem, czy będzie mi się chciało coś dzisiaj jeszcze zrobić u siebie, być może to zależy od ciebie, czy mi coś fajnego podsuniesz, czy nie. Więc na razie siadaj, pogadamy, a potem zobaczymy, czy warto rozpalać w kominku – zdecydował Maciej.
- To może chociaż kawę zrobię? - Mateusz ciągle stał przy drzwiach do kuchni.
- Na razie nie. Siadaj! To co? Ograniczasz nie ograniczasz, dzielisz, przenosisz? - Maciej ponowił swoje pytanie.
- Brzmi jak matematyka – uśmiechnął się Mateusz wyciągając się w fotelu.
- Boże! Jak ja nienawidziłem matmy! - westchnął głęboko Maciej. - Jedną z największych zalet studiów w seminarium było właśnie zero matmy.
- Nie mieliście logiki? - zdziwił się Mateusz.
- A to miało coś wspólnego z matmą? U nas była tylko logika filozoficzna, ale i tak z niej nic nie pamiętam. A co, wy mieliście wykłady z logiki matematycznej? - zdziwił się z kolei Maciej.
- Wydaje mi się, że coś tam było trochę z matematyki, ale też nie za bardzo kojarzę, poza tym, że wykładał nam ją facet, który później zrobił karierę w polityce – przypomniał sobie Mateusz.
- I co? Jako polityk wyznawał wartości chrześcijańskie? - zapytał Maciej.
- Raczej po swojemu... To charakterystyczne, jakie osobowości, czy może raczej osobniki, kręciły się w tamtych czasach przy seminariach i w Kościele generalnie. Jak pomyślę, że nasz poprzedni prezydent uczył historii bodaj u franciszkanów, to naprawdę nie wiem, co myśleć. Czy to była jakaś naiwność ze strony Kościoła, czy jednak wielkoduszność wobec ludzi, którzy wydawało się walczą o lepszą Polskę – zamyślił się Mateusz.
- Tylko mi nie opowiadaj znowu, jak pielgrzymowałeś na Jasną Górę wobec szpaleru zomowców z plakietką „Uwolnić Frasyniuka” - mruknął Maciej.
- Nie będę. Ale mógłbyś mi już tego nie wyciągać. W końcu ja miałem tylko plakietkę i trochę powrzeszczałem, a niektórzy starsi koledzy proboszczowie przechowywali na plebaniach panią Labudę i tego typu towarzystwo. Ale... dajmy sobie spokój! Lepiej wróćmy do matematyki.
- No właśnie, kiedyś to człowiek musiał tylko raz w tygodniu tacę policzyć i pieniądze zanieść do banku, a teraz dzień w dzień trzeba się w rachmistrza bawić – podsumował Maciej. - Ale pytam po raz trzeci: przenosisz, dzielisz, czy co tam robisz z Pierwszą Komunią?
- Szczerze mówiąc poszedłem całkiem va bank i w sumie trochę udajemy, że pandemii u nas nie ma. Wiesz, zakażeń jest tyle co nic, nie ma żadnych ognisk, w ogóle ostatnio nie słyszałem, żeby w naszych okolicach ktoś ciężko przechodził covida, więc po rozmowie z rodzicami zgodziłem się na ich prośbę i Komunia jest w jednej grupie i w terminie takim jak zawsze.
- I nikt nie protestował, że narażasz ich życie i zdrowie? - zapytał Maciej.
- Nie. Przynajmniej wobec mnie była pełna jednomyślność ze strony rodziców.
- Nie boisz się problemów z policją czy sanepidem, jakichś donosów?
- Wiesz, nie mogę powiedzieć, że zupełnie się tym nie przejmuję, ale mam takie przekonanie w sumieniu, że nie robię jakiejś niepotrzebnej brawury... Wiesz co? Ja w ogóle mam ostatnio takie trochę dziwne przemyślenia – zwierzył się niespodziewanie nawet dla samego siebie Mateusz.
- O, to może jednak rozpalimy w kominku? - Maciej całą swoją postawą wykazywał chęć wysłuchania przyjaciela.
- To może za chwilę, bo stracę wątek – powiedział Mateusz patrząc w jakiś sobie wiadomy punkt. - Dawno temu czytałem jakąś w sumie głupią książkę, w której padło takie określenie z sanskrytu i chyba hinduskich wierzeń, antevasin. I ja sobie wtedy pomyślałem, że ja coś mam z tego antevasina. Potem zupełnie o tym zapomniałem. I wczoraj zobaczyłem film nakręcony na podstawie tej książki i znowu to słowo do mnie wróciło. I dzisiaj jeszcze bardziej niż te dziesięć lat temu czuję się takim antevasinem - wyznał Mateusz.
- Okay, zgadza się, że moja magisterka była o duchowości w upaniszadach, ale po pierwsze, sam z niej niewiele rozumiałem, po drugie, nic z niej nie pamiętam, a po trzecie, nie mam pojęcia, co znaczy antevasin – Maciej zrobił głupią minę.
- Tak? Zupełnie nie pamiętałem, że pisałeś pracę o upaniszadach – Mateusz z pewnym uznaniem spojrzał na kolegę. - A antevasin oznacza kogoś, kto jest zawsze na pograniczu, pomiędzy światami, nie identyfikuje się ani z jednym ani drugim, więc jest pomiędzy. Na granicy.
- To ty lepiej uważaj, bo był taki jeden ksiądz, co nawet na uniwersytecie założył „pracownię pytań granicznych”, a potem się okazało, że on nawet nie wierzy w Jezusa Syna Bożego i dzisiaj nie jest już księdzem – ostrzegł go całkiem poważnie Maciej. - No a tego bym ci nie wybaczył, jakbyś zostawił kapłaństwo!
- Poważnie? - uśmiechnął się Mateusz.
- Śmiertelnie! A ty byś mi wybaczył? - zapytał Maciej wbijając w niego wzrok.
- Pomijając fakt, że nie widzę takiej ziemskiej siły, która by cię wyrwała z kapłaństwa, to nie. Też bym ci nie wybaczył. Bo powołanie masz prawdziwe, więc to by znaczyło, że je zmarnowałeś. A wracając do mojego bycia na granicy, to ja raczej nie w ten sposób, jak były ksiądz, o którym mówisz. Ja się ciągle czuję pomiędzy różnymi światami wewnątrz Kościoła. Choćby nawiązując do tego „matematycznego” wątku naszej kapłańskiej posługi. Wiesz, że są ci, którzy liczą ludzi na każdej Mszy i nigdy nie wpuszczą choćby jednej osoby za dużo. I jeszcze się strasznie oburzają na tych, którzy przymykają oko. A ci z kolei się oburzają na Komunię na dłoń, ograniczenia, maseczki i na tych, którzy są „rachmistrzami”. A ja z jednej strony nigdy bym nikomu nie kazał opuścić kościoła, nigdy bym nie zamknął drzwi, ale nie mogę powiedzieć, że nie rozumiem, czy że potępiam tych, którzy liczą i ograniczają.
- W sumie ja mam podobnie, ale nie czuję się żadnym antevasinem – skonstatował stanowczo Maciej.
- Okay, tylko ja mam tak z wszystkim. Wiesz, mamy kolegów „falbankowców”, którzy kochają liturgię przedsoborową i niemal odrzucają Vaticanum Secundum i mamy tych, którzy nie cierpią wszystkiego, co tradycyjne. A ja lubię i to, i to. Mamy rygorystów moralnych i mamy laksystów, którzy by nas sprotestantyzowali w pięć minut, a ja uważam, że Przykazania Boże są nienegocjowalne, ale nie zamykam się na rozmowy z tymi, którzy myślą inaczej, choć uważam, że nie mają racji. Wiesz, wczoraj miałem taką panią, która chciała pochować męża, a oboje byli po apostazji. W pierwszej chwili miałem takie nastawienie, że muszę być twardy, skoro się wyrzekli, to się wyrzekli. I ona nawet tak dość mocno demonstrowała, że się trzyma tej swojej decyzji, ale nie mogłem nie wyjść naprzeciw – tłumaczył Mateusz.
- Ale wiesz, że jak ktoś dokonuje apostazji, to jest informowany, że nie będzie miał katolickiego liturgicznego pochówku? - zapytał go Maciej.
- Wiem, wiem... Ale to nie znaczy, że nie możemy się za nich modlić. I to powiedziałem tej kobiecie, że chcę uszanować wolę jej męża, który nie chciał katolickiego pogrzebu, ale mogę się za niego pomodlić w taki sposób, jaki jego małżonka uzna za nieobrażający jej duchowości.
- I co było dalej? - zapytał Maciej.
- No co było... płacz, żal, przerażenie czy mąż nie będzie potępiony – odpowiedział Mateusz. - Ale nie o tym chciałem mówić. Chodzi mi o to, że jakąkiejkolwiek linii podziału byś nie przeprowadził w Kościele jako wspólnocie, ja prawie zawsze jestem na tej linii. Bo uwielbiam na przykład organy i śpiew gregoriański, ale niektórych Mszy nie wyobrażam sobie bez gitary... Albo nie dam nikomu zaświadczenia, że może być ojcem chrzestnym, jeśli według prawa kanonicznego nie może pełnić tej godności, ale poświęcę mu o wiele więcej czasu niż temu regularnemu. Albo kocham naszego Jana Pawła II i Benedykta, ale nigdy się nie odwrócę od Franciszka, chociaż mnie czasem wkurza. Ostatnio znowu jakąś konferencję robią w Watykanie i zaprosili aborcjonistów, a nawet wyznawców Kościoła szatana, plus prezesów Phizera i chyba Moderny... Nie wiem, czy będą teraz traktować Kościół jako pas transmisyjny Big Pharmy, czy co, ale nie mogę powiedzieć, że nie cenię Franciszka za to, że nas prowadzi, tam gdzieśmy nigdy nie byli. I tak jest prawie ze wszystkim. I już sam nie wiem jak to określić, czy że jestem za mało wyrazisty, radykalny... Czy wiecznie niezdecydowany. No sam nie wiem – zakończył Mateusz.
- Aha – powiedział Maciej i się zamyślił.
- Bardzo mi pomogłeś – nie wytrzymał po jakiejś minucie Mateusz.
- A co to ja jakieś ambulatorium szybkiej pomocy jestem? Poważne sytuacje wymagają namysłu – ofuknął go Maciej. - Znasz mnie, więc wiesz, że w większości spraw myślę podobnie jak ty, a niektórych z nich nawet nie odnotowuję, że są jakieś linie podziału, ale myślę, że jedno mogę ci powiedzieć. Nie masz mentalności sekciarskiej i to jest naprawdę dobra wiadomość. Pamiętasz czego nas uczyli o herezjach? Pars pro toto. Część za całość. Wybierasz cząstkę nauczania i w nią wierzysz, a resztę odrzucasz, herezja. Sekta ma podobnie. Tylko to jedno, co my wyznajemy jest dobre, a reszta zła. No więc wyraźnie widać, że ty tego nie masz. I to dobrze. A z drugiej strony, to ja mam cały czas we łbie tę przypowieść o Królestwie Bożym jako sieci, która zgarnia wszystko jak leci, dobre i złe ryby. My jako Kościół też tacy jesteśmy, nawet powinniśmy być. Idzie ta sieć od czasów Pana Jezusa i zbiera wszystko co po drodze, i falbankowców i modernistów, Radio Maryja i Tygodnik Powszechny, gitary i organy, nas i tego od pytań granicznych... A kiedyś Pan Bóg sobie to policzy i porozdziela. A ja w tych dzieleniach, podobnie jak ty, niespecjalnie się czuję.


Jeremiasz Uwiedziony

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!