TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Kwietnia 2024, 23:26
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 343

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 343

- Miejmy nadzieję, że nie znajdzie się żadna pobożna dusza, której by przyszło do głowy przeliczyć ludzi i napisać stosowny donosik – powiedział Dawid do Mateusza, kiedy po ostatniej Mszy tego dnia wracali na plebanię.
- No przecież nie było znowu aż tak dużo ludzi, w końcu są rekolekcje – wtrącił się z uśmiechem Szymon. - Ja to myślę, że ta starotestamentalna zasada o zakazie liczenia ludzi i swojej własności była bardzo dobra. I chętnie bym powyrzucał te wszystkie ankiety, w których każą nam rachować ludzi, ilu mężczyzn, ile kobiet, ile osób przyjęło Komunię... Mam takie wrażanie, że odkąd zaczęliśmy prowadzić te statystyki, to z każdym rokiem jest gorzej. A może Panu Bogu faktycznie się to liczenie nie podoba?
- To zawsze możemy przestać liczyć ludzi i zrobić to tak, jak robili pasterze w czasach Pana Jezusa, czyli klepali każdą owcę kijem i liczyli klepnięcia, a nie owce. I w ten sposób byli w porządku wobec Prawa, bo klepnięcia sobie można było liczyć – powiedział Mateusz.
- No to teraz proboszcz wymyślił! - podsumował Dawid. - Nie dość, że garstka chodzi do kościoła, to jeszcze zamiast im dziękować, będziemy ich kijem po grzbiecie traktować!
- W sumie masz rację – zauważył Mateusz, - ale my zawsze dziękowaliśmy tym, którzy przychodzili...
- … w przeciwieństwie do innych parafii – przerwał mu Szymon – gdzie dziękowali tym, którzy nie przychodzili.
- Ale słyszałem, że już poszli po rozum do głowy i na przykład proboszcz z Antoniego Pustelnika już przeprosił ludzi, za to, że ich nie wpuszczał, powiedział, że robił to z wielkim bólem, ale już tak więcej nie postąpi – Dawid przypomniał wiadomość zasłyszaną na spotkaniu z racji spowiedzi w jednej z parafii.
- Miejmy nadzieję, że wszystko wreszcie wróci do normy – powiedział Mateusz. - A tak poważnie mówiąc, to znacząco przekroczyliśmy limit?
- Proboszczu, limit przekroczyliśmy już w pierwszych trzech ławkach. A ile mamy ławek w kościele to nie będę mówił, bo kto wie kto tego słucha... Z tymi chipami w telefonach.... - Dawid zawiesił głos.
- Dawid, nie wpadaj w paranoję. Przecież nie rozmawiamy przez telefon – zaoponował Mateusz.
- A proboszcz myśli, że te chipy to działają tylko jak się rozmawia przez telefon? - z politowaniem w głosie zapytał Dawid. - Oj, ksiądz naprawdę jest z innej epoki.
- Może i jestem, ale nie mam zamiaru popadać w paranoję – odparł Mateusz.
- Jeszcze trochę i będziemy musieli mówić do siebie szyfrem.
- Ja mogę jakiś fajny szyfr zaproponować - wyrwał się Dawid.
- Dawid! Żartowałem... - Mateusz przewrócił oczami jakby stracił resztki cierpliwości. - I z tym liczeniem wiernych przez klepnięcia po grzbiecie też. Lepiej się od razu zastrzec, bo jeszcze cię fantazja poniesie i mi jutro ustawisz ministrantów z bejsbolami.
- A to by się chłopaki ucieszyli – Dawid westchnął udając, że się rozmarzył.
- Tobie się ministranci chyba mylą z bojówkami – zauważył Szymon.
- Ale pomyślcie sami, czy tym chłopakom by się nie przydało trochę takiego survivalowego drylu, musztry, żeby trochę zmężnieli? - zapytał całkiem serio Dawid.
- Jak się skończy pandemia, to ich zabierzesz podczas wakacji w góry i będziesz im robił survival i co tylko zechcesz – powiedział poważnie Mateusz.
- No to trzymam proboszcza za słowo – ucieszył się Dawid.
- Oczywiście musisz zabrać ze sobą również kilkoro rodziców – powiedział jeszcze Mateusz.
- W tym mamę Marcinka – dodał Szymon.
- O, z mamą Marcinka, to na pewno zrobimy szkołę przetrwania po byku! – ironicznie skwitował Dawid. - Tyle tylko, że ja jej nie przetrwam.
- A my będziemy mieli spokój – skwitował Szymon ze śmiechem. Mama Marcinka była wręcz symbolem nadopiekuńczości. Raz podczas Mszy wyszła z zakrystii do prezbiterium, aby zapytać synka, czy mu się nie chce siku. Potem wikariusze jej zabronili, ale ona i tak umówiła się z synkiem, że będzie w pierwszej ławce i jak na niego spojrzy z uniesionymi brwiami, to Marcinek ma pokiwać głową przecząco bądź twierdząco. W tym drugim przypadku mama natychmiast zaprowadzi go do ubikacji. Na szczęście jak dotychczas nigdy się to nie zdarzyło.
***
Mateusz właśnie kończył odmawiać brewiarz w oczekiwaniu aż rekolekcjonista zejdzie do kuchni, kiedy dobiegł go dźwięk telefonu z kancelarii. Pomyślał, że to na pewno jakieś reklamy, bo parafianie niemal zawsze dzwonili na numer komórkowy, ale ostatecznie podniósł się z krzesła i ruszył, aby odebrać telefon.
- Ks. Mateusz, słucham - powiedział.
- Czy rozmawiam z księdzem proboszczem? - zapytał męski głos w słuchawce.
- Zgadza się, proboszcz przy telefonie – odpowiedział lekko zaniepokojony, bo przecież parafianie wiedzieli, że on, czyli ks. Mateusz jest proboszczem i by nie pytali.
- Proszę księdza dzwonię z Inspektoratu Sanitarnego – powiedział mężczyzna i podał swoje nazwisko, ale Mateuszowi zrobiło się momentalnie tak gorąco, że zupełnie nie zrozumiał nazwiska. Zresztą nie było mu do niczego potrzebne, sama nazwa instytucji wystarczyła, żeby się przestraszył nie na żarty. Przez głowę przebiegały mu różne myśli, jedne związane z kontem bankowym, które właśnie kilka minut wcześniej sprawdził i nie było na nim wystarczająco gotówki do zapłacenia faktur i rachunków, które miał na biurku, inne z kolei ze strzępkami informacji z telewizji i prasy na temat kar pieniężnych jakie Sanepid mógł nałożyć za nieprzestrzeganie limitów.
- Rozumiem. Sanepid. W czym mogę pomóc? - zapytał wreszcie Mateusz.
- Niestety, otrzymaliśmy informację pocztą elektroniczną, że w waszym kościele nie są przestrzegane obostrzenia pandemiczne. W załączniku są zdjęcia i rzeczywiście widać ławki wypełnione ludźmi, nie są przestrzegane odległości, wiele osób jest bez masek. Czy zdaje sobie ksiądz sprawę z tego, że ryzykujecie w ten sposób zdrowiem i życiem ludzi? Czy może ksiądz też uważa, że podczas sakramentów wirus się nie roznosi? - pytał mężczyzna.
- To znaczy, ja oczywiście rozumiem, że pan musi nas upomnieć, ale my ogłosiliśmy jakie są limity, nawet są kartki na drzwiach kościoła z informacją, ustawiliśmy pojemniki z płynem dezynfekcyjnym i bardzo często przypominamy o noszeniu maseczek. W sumie naprawdę nie przypominam sobie ludzi bez maseczek... Może rzeczywiście trochę było więcej ludzi niż limit pozwala...
- Trochę? - przerwał mu urzędnik z Sanepidu. - Już w pierwszych trzech ławkach limit był przekroczony, a ksiądz to nazywa „trochę”? - głos mężczyzny był coraz bardziej nakręcony, a Mateusz zupełnie zbaraniał słysząc zwrot, którego wczoraj użył Dawid. Czyżby ktoś ich wczoraj słyszał w drodze na plebanię? No bo przecież chyba nie chodzi o te chipy w telefonie...
- Ja nie wiem jak dokładne są te zdjęcia co pan je ma, ale ja naprawdę nie kojarzę ludzi bez maseczek... nie wiem co panu powiedzieć – bełkotał Mateusz szukając jakiegoś wyjścia z sytuacji.
- Proszę księdza, ja nie widzę innego wyjścia, jak nałożenie mandatu – powiedział mężczyzna pokasłując.
- A naprawdę nie może się skończyć na początek na upomnieniu? To pierwsza skarga na nas, a poza tym ja nawet nie zweryfikowałem, czy te zdjęcia są z naszego kościoła – Mateusz złapał wreszcie jakiś konkret, którego się trzymać.
- Czy ksiądz ma nas za dyletantów? Myśli ksiądz, że nie sprawdziłem na waszej stronie internetowej jak wygląda wasz kościół? - mężczyzna dalej dziwnie pokasływał, ale nie zdradzał ani krzty chęci pójścia na kompromis.
- No załóżmy, że są z naszego kościoła, ale przecież mogą być z innego okresu, kiedy były inne normy – Mateusz chwycił się jeszcze jednego argumentu.
- Proszę księdza! Mógłbym powiedzieć, że na zdjęciach są daty, ale wie ksiądz co? Nie powiem, czy są daty, czy ich nie ma. Ale odwołam się do księdza sumienia i uczciwości. Czy może ksiądz szczerze powiedzieć, że wczoraj nie zostały w waszym kościele przekroczone normy dotyczące ilości osób na metr kwadratowy?
- Szczerze panu odpowiem, że zostały przekroczone... Nie każemy ludziom wyjść z kościoła, zwłaszcza w rekolekcje... - odpowiedział zrezygnowany Mateusz.
- No to się ksiądz uratował, bo nie ma nic gorszego, niż jak ksiądz daje fałszywe świadectwo – powiedział mężczyzna z Sanepidu. - Dlatego nie nałożę na księdza najwyższej grzywny, czyli 30 000 zł.
- Ale jakąś grzywnę pan nałoży? - Mateusz zapytał licząc, że może jeszcze jakoś udobrucha urzędnika. - Ja mogę tylko obiecać, że nadal będziemy informować ludzi o dystansie, dezynfekcji i maseczkach, ale też szczerze panu powiem, że nikogo z kościoła nie będziemy wypraszać – powiedział Mateusz sam nie wierząc, że to powiedział.
- Widzę, że ksiądz hardy, ale com powiedział, powiedziałem, nie będzie najwyższej grzywny. Ale parafia jest duża, dwóch wikariuszy, więc myślę, że 20 000 zł. będzie karą wystarczająco dotkliwą, ale nie ponad wasze możliwości – zawyrokował urzędnik, a Mateusz nie wiedział czy ma zacząć płakać i błagać o niższy wymiar kary i w sumie już miał zacząć prosić, ale coś mu się w tej całej sytuacji nie podobało. Pan z Sanepidu musiał sobie zadać wiele trudu sprawdzając ich parafię, wiedział wszystko. Nie wiedział, że konto w banku, puste, ale tego nie wiedzieli nawet wikariusze...
- W jaki sposób mam przelać pieniądze? - zapytał grobowym głosem.
- Chyba ma ksiądz numer konta ks. Dawida, prawda? Proszę przelać na jego konto z dopiskiem „na obóz survivalowy ministrantów” - powiedział mężczyzna.
- Słucham? - Mateusz aż usiadł z wrażenia. Po drugiej stronie słuchawki usłyszał jakieś szarpanie i śmiechy, aż wreszcie rozległ się głos Dawida.
- Ale się proboszcz dał wkręcić, ha, ha ha... przecież to ksiądz Robert, mój kursowy kolega. Przekonujący nie? Ale pieniążki można przelać.
- Dawid! Nogi ci z... powyrywam! - krzyknął Mateusz, ale wikariusz już przerwał połączenie. Dokładnie w tym momencie wszedł do kancelarii rekolekcjonista.
- Szczęść Boże proboszczu! Kurczę, obserwuję was od trzech dni... Fajnie ma ksiądz z tymi wikariuszami, nie?

Jeremiasz Uwiedziony


CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!