TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 09:59
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 336

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 336

Proszę księdza proboszcza, bardzo księdzu dziękujemy, że tak fajnie ksiądz to wszystko zdramatyzował, bo mieliśmy straszną tremę - panna młoda stała przed nim po złożeniu podpisu pod dokumentami i dziękowała za ceremonię ślubną. - Ja się tak zestresowałam przy błogosławieństwie rodziców w domu, że cały makijaż mi się rozpłynął we łzach. Niech sobie ksiądz wyobrazi, że w samochodzie w drodze do kościoła jechała ze mną kosmetyczka i właściwie wszystko musiała odtworzyć. No i bałam się, że w kościele tym bardziej się poryczę i znowu mi wszystko zejdzie.
- Na szczęście nie było płaczu i wszystko poszło ok – uśmiechnął się Mateusz.
- Ale to właśnie dzięki księdzu, bo tak było raczej na wesoło. No, a już jak ksiądz po naszym pocałunku powiedział, że tak to całował swoją mamę, to się zrobiło całkiem wesoło i na obrączkach już się zupełnie rozluźniłam – perorowała uszczęśliwiona dziewczyna.
- A twój Łukaszek to się tak rozluźnił, że zapomniał pocałować cię w rękę, a fotograf czekał – zauważył Mateusz przypominając sobie wszystkie szczegółowe ustalenia, jakie podjęli podczas próby ceremonii.
- Księże, ja to się cieszę, że on w ogóle powiedział coś z pamięci, bo do ostatniej chwili chciał prosić, żeby ksiądz po cichu sugerował... Ale naprawdę wszystko pięknie wyszło. Jeszcze raz dziękujemy, a teraz zapraszamy na wesele.
- Ale przecież mówiłem wam, że z reguły nie chodzimy na wesela – jęknął Mateusz.
- Mówił ksiądz, że do obcych nie chodzicie i ja tak przekazałam mamie. Jak się teraz okaże, że ksiądz nie przyjdzie, to mama uzna, że jest dla księdza obca i wtedy nie chciałabym być w księdza skórze. Proszę... niech nam ksiądz nie robi tej przykrości. Chociaż na godzinkę.
- No dobra. Przyjdziemy z ks. Dawidem, ale dosłownie na godzinkę. Bo jak nie daj Boże potem się okaże, że wasze wesele będzie ogniskiem koronawirusa to mamy przerąbane – powiedział Mateusz.
- Jaki wirus? Ksiądz wierzy w te bajki? - wtrącił się pan młody. - Poza tym będzie wódeczka, wszyscy się odkażą.
- Jeszcze jeden powód żeby nie iść – Mateuszowi stanęły przed oczami te nieliczne wesela, w których uczestniczył będąc już księdzem i wszystkie sytuacje, kiedy lekko podchmielone panie koniecznie chciały z nim zatańczyć, a znacznie bardziej podchmieleni mężczyźni chcieli się spowiadać.
- Księże, nie będzie pijaństwa, niech ksiądz go nie słucha – powiedziała Marlena. - To my idziemy z powrotem do kościoła i wyjdziemy głównymi drzwiami, a potem czekamy na was na sali. Nie pozwolę gościom usiąść dopóki was nie zobaczę – zakończyła tonem nie znoszącym sprzeciwu, chwyciła swojego męża pod rękę i już jej nie było.
- No widzę, że się wreszcie proboszcz przełamał – powiedział Dawid, który zawsze bardzo chętnie chodził na wesela, a w dodatku świetnie tańczył.
- Dawid, tak jak powiedziałem, godzinka i się zrywamy. Najlepiej by było żebyś z nikim nie tańczył, bo jak z jedną zatańczysz, to potem wszystkie będą chciały – ostrzegał go.
- No to zatańczę ze wszystkimi – Dawid wybuchnął śmiechem – Żartuję. Ale z panną młodą to mus.
- Ale tylko z Marlenką – odparł Mateusz. - Dobrze, że dziewczyna wyszła za mąż i nie czekali nie wiadomo ile. Wiesz, miałem taką nadzieję, jak rok temu przyprowadziła tego Łukaszka na jakieś spotkanie, że to będzie właśnie ten jedyny. Bo ona jest narwana i potrzebuje takiego stabilizatora i ten Łukasz jest idealny. Wydaje się, że ona go sobie wokół palca okręci, ale wcale tak nie jest. Zawsze na koniec wychodzi na jego. Jakbyś ty wiedział, co ona tu chciała wyprawiać z kwiatami i śpiewami. Na dziękczynienie mieli wkroczyć skrzypkowie głównym wejściem i iść w kierunku ołtarza grając Alleluja Cohena i inne takie szopki. A Łukasz mówi do mnie, czy takie coś w ogóle można zrobić, a ja, że tak, ale... na sali weselnej. Łukasz się uśmiechnął i temat się zakończył, Marlena nawet nie mrugnęła.
- Fajnie by było z tymi skrzypkami – zauważył Dawid.
- Wiesz co? Puknij się w makówkę. Ja już sobie wyobrażam, co to będzie jak ty zostaniesz kiedyś proboszczem...
- Nie zapowiada się na to – wtrącił ze śmiechem Dawid.
- I chwała Panu, bo byś zaczął ślubów na drzewach udzielać – zażartował Mateusz.
- Brałem pod uwagę śluby podwodne, ale teraz mnie proboszcz natchnął, bo na drzewach nie trzeba butli z tlenem – odciął się wikariusz.
- No widzisz? Zbieramy się na tą salę, bo oni faktycznie mogą na nas czekać.
- Proboszczu spokojnie, zanim im wszyscy życzenia złożą... Widział proboszcz ile było luda w kościele? Chyba rekord odkąd się pandemia zaczęła. Jeszcze minimum z pół godziny mamy w zapasie, nie ma się co spieszyć.
- Wiesz Dawid, jak sobie pomyślę, że ktoś tam ma tego Covida to mi się słabo robi – powiedział Mateusz.
- A mi wcale. Dwa tygodnie kwarantanny i odpoczynku od szkoły dobrze by mi zrobiło. Po tym wyjeździe na wakacje mam takie zaległości na Netflixie, że głowa mała, dwa tygodnie w domu i wszystko bym nadrobił – Dawid mówił do niego i jednocześnie pisał coś na smartfonie.
- Dawid, ty siebie słyszysz? Pół roku nie miałeś szkoły i po dwóch tygodniach się już zmęczyłeś? - Mateusz zrobił zgorszoną minę.
- Wiesz proboszcz, zapewniam cię, że nie chciałbyś teraz w szkole uczyć – Dawid przyglądał mu się spod uniesionych brwi.
- Nie wiem, dawno nie uczyłem – nie chciał polemizować Mateusz.
- Ja też już dawno nie uczyłem i dlatego nie bardzo mi się chce, ale wiem, że by się proboszczowi nie spodobało – upierał się wikariusz.
- Ja chyba będę się musiał wybrać na wizytację do ciebie, jako proboszcz chyba mam takie prawo – uśmiechnął się Mateusz.
- Nawet obowiązek. Niech proboszcz przyjdzie, a ja wtedy powiem do dzieciaków, że teraz ksiądz proboszcz przeprowadzi wzorcową lekcję – Dawidowi aż błysnęło w oczach na myśl o takim scenariuszu.
- Myślisz, że bym sobie nie dał rady? - zapytał Mateusz.
- Zależy w której szkole, ale tak czy inaczej chętnie bym popatrzył – odparł wikariusz. - Dobra, ja idę się przebrać w garnitur, bo nie będę tańczył w sutannie.
- A ja idę w sutannie, bo nie będę tańczył – odparł Mateusz. - Pospiesz się. Czekam przed plebanią.
Kiedy dotarli do sali okazało się, że Dawid miał rację i w kolejce do pary młodej stał długi rząd gości weselnych z prezentami i kwiatami w dłoniach.
- A mówiłem proboszczowi?
- Nic nie szkodzi. Czas już odliczamy i za godzinę się zwijamy – odparł Mateusz.
- No to nie wiem czy zdążą chociaż rosół podać – podsumował Dawid. - Zostawię na chwilę proboszcza, bo chcę się przywitać z moimi uczniami.
- Spoko, nie zgubię się – odparł Mateusz klepiąc w plecy odchodzącego wikariusza. Kiedy widział jak ze swobodą wita się z różnymi osobami zdał sobie sprawę, jak bardzo się zmienił od czasu kiedy przyszedł na parafię. Wówczas miał rok kapłaństwa, z poprzedniej parafii odszedł na własne życzenie, był zamknięty w sobie i milczący. A dzisiaj mógł być duszą w każdym towarzystwie.
- Zmienił się, co? - głos pani Zosi aż przestraszył Mateusza.
- Ależ mnie pani przestraszyła – Mateusz przyjrzał się pani Zosi, mamie panny młodej, którą ciężko było rozpoznać w weselnej kreacji i makijażu. - Normalnie w myślach mi pani czyta. Dokładnie o tym myślałem, jak bardzo Dawid się zmienił.
- Kiedyś się ksiądz proboszcz skarżył, że nie widzi żadnych owoców swojej pracy, pamięta ksiądz? No to choćby ksiądz Dawid jest jednym z nich, bardzo ewidentnym – powiedziała pani Zosia.
- Ale to żadna moja zasługa...
- ...a do kogo on się upodobnił? - przerwała mu kobieta.
- No chyba pani nie powie, że do mnie? - Mateuszowi przeleciały przez głowę netflixy, tańce, gry komputerowe i inne rzeczy, które mu się kojarzyły z Dawidem, a z którymi on nie miał nic wspólnego.
- To niech ksiądz na niego popatrzy: swobodny w kontaktach, ale taktowny, nigdy nie wulgarny. Niech ksiądz teraz zobaczy: podszedł do dzieciaków, chyba ich rozśmieszył... a teraz założę się, że powiedział coś miłego babci Mili, bo aż się zaczerwieniła... patrzymy dalej... o! Widzi ksiądz? Przestawił ten głośnik, który wszystkim przeszkadzał i on to zauważył. Wcześniej widziałam, że rozmawiał z kuzynem Marleny Wojtkiem i jestem przekonana, że mówił mu, że jego ślub będzie następny. Coś księdzu świta? Zna ksiądz skądś te postawy? A jak w niedzielę idzie od konfesjonału i zanim dojdzie do zakrystii uśmiechnie się do wszystkich, poprawi źle ustawioną świecę i krzywy obrus, a potem jak przyklęknie przed tabernakulum to się w nie chwilę zapatrzy... Od kogo on się tego nauczył? - pani Zosia w dalszym ciągu coś mówiła, ale Mateusz właściwie już nic nie słyszał. Patrzył na Dawida i widział... siebie 20 lat młodszego. Jakże mógł tego nie zauważyć? Jak mógł się zatrzymać na bzdurach, które były zupełnie inne od bzdur, którymi i on się pasjonował kiedy był w wieku Dawida. Przez chwilę wpatrywał się jak w transie. W myślach zaczął nawet antycypować kolejne gesty swojego wikariusza.
- A teraz usiądzie obok tej dziewczynki w różowej sukience i ją zaczepi – powiedział półgłosem po czym razem z panią Zosią patrzyli jak Dawid rzeczywiście siada, a następnie bierze zwiniętą w rulonik serwetkę i udaje, że wierci dziewczynce w głowie wywołując salwy śmiechu dziecka.
- No i co proboszczu? - zapytała z uśmiechem pani Zosia a Mateusz po raz kolejny zrozumiał, że są rzeczy, które kobiety dostrzegają i rozumieją, a których facet nie zobaczy nawet przez mikroskop.
- Nie chcę tu popełnić świętokradztwa, ale niech pani ode mnie odejdzie, bo jestem człowiek grzeszny – powiedział tylko kręcąc z niedowierzaniem głową.

Jeremiasz Uwiedziony

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!