TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 17:33
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - 227

Jasna i ta druga strona księży(ca) - 227?

Mówię ci Mateusz, w tym roku Pierwsza Komunia wykończyła mnie jak nigdy... - wysapał Maciej, kiedy już się rzucił na trawę pod drzewem. Przez chwilę leżał w milczeniu i nic nie mówił, podczas gdy Mateusz najpierw pieczołowicie oglądał pożyczony od sąsiada rower, czy nie porysował się za bardzo, kiedy przedzierali się przez krzaki, a później masował swoje zbolałe łydki i uda. Po chwili również on wyłożył się na nagrzanej słońcem trawie, mimo że o tej porze słońce zeszło już bardzo nisko i polanka była przyjemnie zacieniona, a do tego daleko od ludzkich spojrzeń.

- Człowiek to jednak rzeczywiście jest najgłupsze ze stworzeń Bożych - niespodziewanie rzucił sentencję Mateusz. - Wiesz, zawsze jak mam konferencję dla młodzieży o miłości, to im tak mówię, że człowiek jest jedynym stworzeniem, które jest w stanie świadomie zrobić sobie krzywdę. Żadne inne stworzenie tego nie zrobi. A jak się dzieciaki dziwią, co im mówię, to pytam: „A widzieliście kiedyś kota, który płacze i mówi: jaki ja byłem durny? No właśnie, nie widzieliście, a ludzi całe mnóstwo, prawda?” - Mateusz był wyraźnie zadowolony ze swojego opowiadania, ale Maciej zupełnie nie zrozumiał przyjaciela, bo uniósł się z trudem na łokciach i spojrzał na niego pytająco.

- Pijesz do mojej Pierwszej Komunii? - zapytał.

- Nie, skąd? - zdziwił się Mateusz. - Piję do swojej własnej głupoty. Bo kilka dni temu był u mnie Michał i mówił, że usiąść nie może, bo się wypuścił po długiej przerwie na przejażdżkę rowerem około 40 kilometrów, a my dzisiaj zrobiliśmy to samo. Jak durnie. Albo jakieś małolaty bez wyobraźni - tłumaczył Mateusz.

- Małolatom to akurat by nic nie było - sapnął Maciej opadając ponownie na trawę. - A ja się poważnie zastanawiam, czy nie zadzwonić po kogoś z jakimś większym autem, żeby nas z tymi rowerami stąd zgarnął, bo obawiam się, że z powrotem nie dam rady...

- Chwilę odpoczniemy, a potem zobaczymy - odparł Mateusz, który też nie miał specjalnej ochoty, aby ponownie pedałować tych kilkanaście, może nawet ponad dwadzieścia kilometrów.

- Nie chcę cię straszyć, ale im dłużej tu leżymy, tym trudniej będzie nam znowu usiąść na siodełku - ostrzegał go Maciej.

- Wszystko jedno. Tu jest tak fajnie, cicho i spokojnie, że nawet nie chce mi się myśleć o tym, co będzie za pięć minut.

- Za pięć minut to może nie, ale za jakieś piętnaście to może nieźle lunąć - skonstatował Maciej patrząc na niebo i obserwując gwałtownie przemieszczające się z północy chmury. - Patrz, jak ta pogoda się szybko zmienia, chyba naprawdę klimat już się całkowicie wykopyrtnął!

- A niech sobie pada! Jak byłem młody, to uwielbiałem jeździć rowerem podczas deszczu - rozmarzył się Mateusz.

- Jakbyś się dzisiaj tak w deszczu woził, to nawet lepiej, bo nie będziesz miał jutro żadnych problemów z siadaniem.

- A to niby dlaczego? - zdziwił się Mateusz.

- Bo będziesz leżał. Chory! Stary już jesteś, pogódź się z tym.

- Do końca życia będę zawsze o cały rok  i sześć miesięcy młodszy od ciebie - zauważył z przekąsem Mateusz.

- A tam! Moje parafianki tak nie uważają, mówią że ściemniasz z tym wiekiem i że ja wyglądam pięć lat młodziej - śmiał się Maciej.

- Ta czupryna cię ratuje... Ale, ale! Co tam było z tą Pierwszą Komunią u ciebie, że cię tak wykończyła? - Mateusz przypomniał sobie pierwsze słowa kolegi, które początkowo zignorował zajęty swoimi obolałymi mięśniami. - Zawsze mówiłeś, że ostatnia niedziela maja jest najlepsza, chociaż ja znowu uważam, że najlepiej na początku maja, bo potem to już się tak to wszystko rozmywa... Ale ponieważ pierwsza niedziela maja to długi weekend, więc najlepsza jest druga. Tak jak u mnie - powiedział z uśmiechem Mateusz i dalej masował swoje obolale łydki.

- Dzięki, że pytasz. Już myślałem, że nie chcesz wysłuchać kolegi w problemie egzystencjalnym - udawał obruszonego Maciej.

- Masz problem egzystencjalny?

- Ja nie, ale mamuśki moich dzieci pierwszokomunijnych miały taki zgryz, że myślałem, że albo mi jakieś tezy na kościele przybiją jak Luter w Wittenberdze, albo się oprze wszystko o Rzym - ironizował Maciej.

- Co ty mówisz? Aż tak poważnie? O co poszło: nie miałeś dla całej setki dzieci po jednym wierszyku, po jednej prośbie w modlitwie wiernych i po jednym darze na procesję z darami?

- Takie problemy to moja codzienność. Teraz był problem przez duże P. Fundamentalny - śmiał się Maciej.

- No dobra, dobra, już nie ściemniaj, mów bo wzbudziłeś moją ciekawość - niecierpliwił się Mateusz.

- Jak wiesz, brachu, w tym roku, uroczystość Bożego Ciała przypadła przed ostatnią niedzielą maja, co w moim przypadki oznacza przed Pierwszą Komunią Świętą. I zrodził się wielki teologiczny problem: czy dzieci mogą założyć swoje pierwszokomunijne alby do sypania kwiatków, czy nie. Podział na argumenty poszedł równo po połowie. Połowa argumentowała, że przecież nawet panna młoda się nie pokazuje w sukni ślubnej nikomu, a już zwłaszcza mężowi, no i jak to może być, żeby były w strojach pierwszokomunijnych zanim przystąpią do Pierwszej Komunii. Druga połowa uważała, że nie ma problemu. I wiesz co jest w tym najgorsze? Relatywnie oczywiście, bo przecież prawdziwe problemy, to jest zupełnie coś innego, ale w tej sytuacji rodzice w ogóle się ze mną nie skontaktowali, tylko cała ta naparzanka była między nimi. I dzieci, zamiast się w spokoju przygotowywać, musiały jakoś w tym całym sporze uczestniczyć. Chociaż myślę, że akurat dzieci to się tym szczególnie nie przejęły, ani ojcowie. Za to mamuśki miały pole bitwy... Z jednej strony to sobie myślę, że dobrze, że się tak te mamy wszystkim przejmują, bo najgorsza jest obojętność, ale z drugiej, to nieraz już się nie da wytrzymać. Ja pamiętam, że proboszcz w mojej rodzinnej parafii na czas przygotowań do Pierwszej Komunii wyjeżdża na urlop i zostawia wszystko wikariuszom. Potem przyjeżdża dzień wcześniej i chce mieć scenariusz na kartce. I potem robi wszystko, co tam jest napisane. No, ale ja nie mam wikariusza, więc muszę wszystko wziąć na klatę.

- I jak się to skończyło? - zapytał rozbawiony Mateusz.

- Jak ci mówię, ja o niczym nie wiedziałem i dopiero w Boże Ciało zauważyłem, że coś mi tych pierwszokomunijnych mało przyszło. No i okazało się, że „się pochorowali”. Rozumiesz, znaleźli sposób, bo w pozostałe dni oktawy to już nie ma tego „reżimu” ubraniowego. A potem jeszcze na Pierwszej Komunii, niektóre mamuśki patrząc na inne dzieci komentowały: „Widać, że już prane”.

- Skomentowałeś to jakoś podczas Mszy Świętej? - zapytał Mateusz, choć był prawie pewien, że nie.

- A skąd? Co będę psuł uroczystość dzieciakom. Zresztą najciekawsze było to, jak jedna z tych dziewczynek w tej „wypranej” albie taki komentarz usłyszała i odpaliła: „Najważniejsze, że jest czysta. Jak serce po spowiedzi. Nowe już nigdy nie będzie, ale może być czyste”. Mówię ci, babki zbaraniały! - Maciej aż się zatrząsł ze śmiechu.

- Dzieciaki to jednak mają blisko do Pana Boga, dopóki ich nie odciągniemy - westchnął Mateusz.

- To ci powiem jeszcze lepszy numer. Opowiadał mi Piotrek. Stał w kolejce w supermarkecie, a przed nim stały dwie kobiety, z których jedna była z dwójką dzieci. I taki dialog, posłuchaj:

„- Mamo, ale super, że jutro nie musimy iść do kościoła! - mówi dziewczynka podskakując dookoła kasy z radości.
- Prawda? - z uśmiechem przytakuje jej mamusia.

- A mi jest przykro, że jutro nie przyjmę Pana Jezusa! - buntuje się na to chłopczyk i wbija smutny wzrok w podłogę.

- No co ty mówisz? - karcąco zwraca się do niego mamusia, a potem do swojej koleżanki z niedowierzaniem w głosie, jakby chłopak jej ogłosił, że się zaciągnie do ISIS - Ty słyszysz, co on mówi???” Koniec scenki. Fakt najprawdziwszy! Piotrek mówi, że ledwo się powstrzymał, żeby tego chłopaszka nie wyściskać...

- Dobrze, że się powstrzymał, bo jeszcze by go kazała aresztować - skomentował kręcąc z niedowierzaniem głową Mateusz. - To muszę ci powiedzieć, że moi rodzice dzieciaków pierwszokomunijnych są wspaniali. Dostałem takiej adrenaliny od ich dojrzałości i wiary, że się musiałem hamować. I czuję, że razem zrobimy dużo dla ich dzieci. Żeby pozostały takie, jak ten chłopaszek w supermarkecie. Wiesz co? My chyba nieraz za mało wierzymy, że rodzice chcą dobra dla swoich dzieci, że je bardzo kochają. Narzekamy na nich, zamiast im pomóc zrozumieć, że dobro duchowe, przyjaźń z Jezusem, sakramenty to są skarby, których nie powinni pozbawiać swoich dzieci. Nie jest to łatwe, ale trzeba ciągle próbować, znajdywać przyczółki, punkty wspólne, a potem je poszerzać...

- I jakie te przyczółki znalazłeś? - zapytał Maciej.

- Jeszcze ich nie potrafię określić, ale wiem, że one są. Czuję to - uśmiechnął się Mateusz i poczuł na nosie pierwsze krople deszczu.

- Ty to jednak jesteś prawdziwym wybrańcem Bożym - jęknął Maciej. - Ledwie powiedziałeś, że uwielbiasz jeździć rowerem w deszczu i proszę bardzo, już pada! Co robimy?

- Nic. Ty, a co ty byś odpowiedział tym twoim rodzicom, jakby cię od razu zapytali, co zrobić z tymi strojami? - zapytał Mateusz.

- Pojęcia nie mam! - odparł Maciej. - Napisałbym do kurii.

- Ja bym chyba powiedział, żeby jednak sobie zachowali te stroje na dzień Pierwszej Komunii Świętej, a na procesję przyszli w innych białych koszulkach czy sukienkach... Dla mnie Pierwsza Komunia to jak ślub z Jezusem, nie śmiej się! - Mateusz przerwał swój wywód widząc brzuch kolegi podskakujący rytmicznie do góry.

- Ale ja się nie śmieję - krztusił się Maciej. - Ja cię naprawdę kocham jak się tak wzruszasz, jak baba...    

Jeremiasz Uwiedziony


Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!