TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 08:05
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jan cieszący się łaską Bożą

Jan cieszący się łaską Bożą

Jan Chrzciciel jeszcze zanim się narodził zdążył zdrowo namieszać. Najpierw pojawił się w łonie swej matki Elżbiety, kobiety w podeszłym wieku, po której prędzej by się śmierci spodziewano, niż stanu błogosławionego. Było to tak nieprawdopodobne, że nawet ojciec Jana, Zachariasz, jak by nie było kapłan, człowiek służący Panu Bogu, nie chciał dać wiary aniołowi i w konsekwencji musiał zaniemówić, aż do momentu, kiedy słynnym „Jan mu będzie na imię” napisanym na tabliczce, potwierdził swoją absolutną ufność w Boże plany.

Na tym nie koniec Janowego „mieszania” przed urodzeniem, bo jak wiemy z Ewangelii, na głos Maryi niosącej pod sercem Jezusa roztańczy się w łonie swej matki, bo tyle znaczą słowa Elżbiety: „Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie”.

A potem, kiedy już Jan się urodził, było jeszcze ciekawiej, jak w filmach Chitchkocka, które zaczynają się trzęsieniem ziemi, a potem napięcie już tylko rośnie.Tylko u słynnego reżysera to czysta fikcja, a Jan Chrzciciel istniał naprawdę.

Mógł mieć przed sobą piękną przyszłość, kariera stała przed nim otworem. Będąc synem kapłana, powinien zostać kapłanem: w wieku 20 lat stanąłby przed Sanhedrynem czyli Wysoką Radą, która dokładnie przeegzaminowałaby jego stan fizyczny. Jeśli nie przytrafiłby mu się żaden ze 142 defektów fizycznych, o których mówi Prawo (Pwt 21, 16-24), czyli jeśli nie byłby na przykład kulawy, albo zbyt gruby, albo zbyt chudy itp., zostałby kapłanem, jak jego ojciec. Ale Jan nie będzie człowiekiem kultu. Będzie prorokiem. I tutaj warto odnotować pewien szczegół, który jest niemal Bożym prawem: kiedy Bóg interweniuje w ludzką historię właściwie nigdy nie czyni tego w miejscach kultu (miejsca kultu powstają tam później), w miejscach świętych, poprzez swoich prawowitych reprezentantów. Warto o tym pamiętać i nie ograniczać własnego szukania śladów i znaków Bożych tylko i wyłącznie do świątyni.

Co więc się dzieje z Janem? Idzie do świątyni? Nie, idzie na pustkowie, aby tam wzywać do nawrócenia. Dlaczego akurat pustynia? Ponieważ na pustyni, jeśli czegoś nie zrobisz umierasz. Ponieważ na pustyni liczy się naprawdę tylko to, co niezbędne. Ponieważ na pustyni nie ma miejsca na ozdobniki, dialektykę itp., pustynia odbiera ci całą pewność siebie, twoje przekonania i stawia ci przed oczami dokładnie to, co masz w środku. Często jest to coś, czego nie chcesz widzieć.

Jan Chrzciciel, chociaż jego nauczanie jest twarde, początkowo odnosi sukces, co wzbudza zainteresowanie religijnych autorytetów. ”Kim jesteś?” - pytają, by usłyszeć, że nie jest tym, na którego czekają, nie jest Mesjaszem. Bardzo mi się podoba Jan w tej swojej szczerości. Mógł się „pogrzać” w tej aurze Mesjasza, na którego wszyscy czekali i za którego go uważali, ale on nie bawi się w takie gierki i gasi jakiekolwiek wątpliwości. 

Wyjaśnijmy jeszcze kilka faktów, źle interpretowanych. Mówili o nim, że nie je, nie pije i ma złego ducha. A przecież żywił się  szarańczą i miodem leśnym. A czym miał się żywić na pustyni? Jego odzienie z sierści wielbłądziej też nie było oznaką ubóstwa, ale ubiorem proroka, na wzór Eliasza. Bo Jan Chrzciciel był prorokiem. I chrzcił ludzi w wodach Jordanu. Jordan oznacza „zanurzyć się”. Jak wiemy rzeka Jordan wpada do Morza... Martwego. Zanurzyć się w... śmierci? Kto ma uszy niechaj słucha. Tak wiele ma nam do powiedzenia Jan w tym co mówi i w tym co robi.

Czy po tym, jak już tak bardzo namieszał, mógł skończyć swój ziemski żywot normalnie? Nie mógł! Jego głowa była zapłatą za taniec, co tak bardzo bolało św. Jana Vianneya, że potępiał wszelkie bale i widział w nich samo zło.

Imię Jan oznacza „cieszący się łaską Bożą” i patrząc na jego życiorys pewnie niejeden pomyśli „Panie zachowaj swoją łaskę dla innych”, a ja się cieszę, bo dzięki niemu wiem, że jakiekolwiek zamieszanie, trudności i cierpienia w moim życiu NIGDY nie są znakiem cofnięcia Bożej łaski. Mimo to myślę, że sylwetka Jan Chrzciciela powinna wzbudzać niepokój w naszym Adwencie. Patrząc na niego trzeba się pytać, co powinno w moim życiu obumrzeć, aby Jezus mógł wzrastać we mnie i przeze mnie w innych.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!