TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 09:34
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jaki żal

Felieton
Jaki żal

Ewangelii według św. Marka czytamy o spotkaniu Jezusa z trędowatym, który prosi o oczyszczenie. Efekt jest taki, że Jezus „zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «Chcę, bądź oczyszczony!»” (Mk 1, 41). W tym wersecie pojawia się greckie słowo „splanchnídzomai”, które oznacza m.in. użalić się, litować się czy współczuć. Pojawia się ono kilkanaście razy w Nowym Testamencie m. in. kiedy Jezusa ogarnia litość na widok tłumów. Ale w powyższym fragmencie Biblia Brzeska tłumaczy to słowo jako „być ruszonym miłosierdziem”. Natomiast o. Silvano Fausti pisze w tym kontekście o poruszeniu się wnętrzności Jezusa, ponieważ czasownik ten pochodzi od rzeczownika „splágchnon” oznaczającego właśnie wnętrzności, łono, serce, duszę (jako siedlisko uczuć). Fausti pisze: „Jest to macierzyński przymiot Boga, który jest miłością dla człowieka. Bóg porusza się na widok naszego zła, ponieważ jest Bogiem, a nie człowiekiem (Oz 11, 9)”. Nawet jeśli Boga ogarnia gniew, to jest on zbawczy, gdyż zostaje wymierzony przeciwko złu, które sprowadza śmierć na Jego syna. Bóg mówi: „Mój lud jest skłonny odpaść ode Mnie (…). Jakże cię mogę porzucić, Efraimie, i jak opuścić ciebie, Izraelu? (…) Moje serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności” (Oz 11, 7-8). Nasz Bóg jest poruszony do głębi, kiedy błądzimy, rezygnujemy ze słuchania Jego głosu, próbujemy żyć według własnych pomysłów lub pakujemy się w mniejszy czy większy gnój. Jego to obchodzi do tego stopnia, że poruszają się w nim najczulsze struny, najgłębsze uczucia.
Co my w takim momencie reprezentujemy? Żal.pl. Czyli że jesteśmy żałośni i brak słów. Bóg mógłby stanąć przed nami, popatrzeć i stwierdzić: „Jaki żal”. Ale tego nie robi. Przychodzi zupełnie z czymś innym, o czym pisze autor Listu do Hebrajczyków: „Zaiste bowiem nie aniołów przygarnia, ale przygarnia potomstwo Abrahamowe” (Hbr 2, 16). To przygarnięcie można jednak tłumaczyć również m. in. jako uczepienie się, chwycenie mocno. I jest to dla nas pewna podpowiedź. Tak jak Bóg nas przygarnia, tak warto mocno się Go uczepić. Najlepiej jeśli uczepimy się tego, co jest w Nim największą wobec nas słabością. Tym czymś jest miłosierdzie. Może wydać się jednak dziwne chwytanie się tego miłosierdzia, kiedy Bóg już je okazał, gdy nas przygarnął. Niestety jednak przez większość życia jesteśmy żałośni, zmagamy się z różnymi rzeczami, kombinujemy na tysiąc sposobów jak układać własne życie, relacje, patrzenie na świat. Jedynym dla nas ratunkiem, byśmy całkiem się nie pogubili, jest uczepić się tego „największego przymiotu Boga”. Słowo Boże ukazuje to bardzo prosto w praktyce. Kiedy niewidomy Bartymeusz zaczyna wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną” (Mk 10, 47), krzyczy o miłosierdzie. To jest bardzo piękne greckie słowo „eleé?”, które oznacza zmiłować się, czynić miłosierdzie lub je otrzymać i występuje często właśnie wtedy, kiedy ktoś prosi (a niekiedy wręcz wyje) o miłosierdzie.
Nie jesteśmy zbyt daleko od biblijnych niewidomych, trędowatych i dręczonych. Jesteśmy godni litości. Czy jest to dla nas ujmą? Nie, bo jesteśmy godni Bożej litości, Bożego miłosierdzia, które ma moc nieustannie przywracać nam wzrok, oczyszczać, uwalniać, uzdrawiać. Wciąż na nowo.

Katarzyna Strzyż

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!