TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 06:53
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Ja nie chcę umierać

Ja nie chcę umierać

Ile razy słychać to zdanie w filmach nawet animowanych. Dla części z nas śmierć jest wręcz tematem tabu, prawie jak polityczne preferencje, czy kwestie związane z płciowością. A co jeśli ktoś walczy z paniczną obawą przed umieraniem? Nawet codziennie?

Omijanie cmentarzy, szpitali i innych podobnych miejsc nie zawsze jest efektem niezamierzonym. Wydaje mi się, że próby odgadnięcia pośmiertnej przyszłości występują u wielu osób. Napełniają niepewnością, jakimś rodzajem niepokoju; nie sprawdziliśmy tego osobiście, logiczne. Jednak obserwując podejście do zagadnienia z różnych stron, można odnieść wrażenie, że śmierć jest mocno... przereklamowana, jeśli wolno to tak ująć. I demonizowana na potęgę, jako koniec wszystkiego; w najłagodniejszym wypadku przedstawiana w formie wiecznego snu. Czyżby ktoś odnosił korzyści płynące z rozpowszechniania tego przekazu? Jeśli nie, to już nie wiem, o co chodzi. Wiek nie gra pierwszych skrzypiec, istnieją natomiast przesłanki, że panie częściej doświadczają tego problemu. Sprawa przybiera niewłaściwy obrót, gdy przytłaczające myśli zaczynają uniemożliwiać normalne funkcjonowanie. Ludzie cierpiący na tanatofobię, a więc paraliżujący strach przed śmiercią, wiedzą o tym aż za wiele. Ciężar psychiczny jest tak ogromny, że ma swoje odzwierciedlenie w fizycznych dolegliwościach. I o ile kłucie w klatce piersiowej, duszności oraz nadpotliwość można wyciszyć farmaceutykami, to psychika w stanie przerażenia dalej będzie krzyczeć. Przecież nie uciekniemy od samych siebie. Właśnie! Po co w ogóle uciekać?

Jakiś czas temu miałam przyjemność czytać przydatny i przede wszystkim rzeczowy artykuł dotyczący tematu. Pewien mężczyzna podjął decyzję o pracy wolontariusza w hospicjum. Z treści materiału wywnioskowałam, że był duchownym. Nic nadzwyczajnego, prawda? Tylko że nie wszyscy podopieczni mieli tego świadomość. Oprócz tradycyjnej kapłańskiej posługi, czyli udzielania chorym sakramentów, wolontariusz spędzał z nimi spory kawałek czasu. Dni upływały zarówno na podstawowych zabiegach pielęgnacyjnych, tj. karmienie, przebieranie, mycie, jak i bardziej przyjemnych czynnościach, np. na wspólnym oglądaniu seriali. Zdarzały się poważne intymne rozmowy. Ks. Dariusz Piórkowski, bo to on jest bohaterem tego artykułu, z radością wspominał pacjentów, którzy każdego dnia jedli ulubione słodycze, a także pili kawę - korzystali z życia na miarę swoich możliwości. Piszę o tym, bo jego rady wzięłam sobie dość mocno do serca. Udawanie, że problem nie istnieje czy nas nie dotyczy, jest po prostu sztuczny; to niepotrzebne łudzenie, ale i straszenie siebie samych czy reszty wokół. Ksiądz przyznał, że zanim udał się do hospicjum, też trzymał „kostuchę” na dystans. Ba, omijał nawet dyskusje o chorobach. Tymczasem pobyt w placówce paradoksalnie stał się porządną lekcją życia, nie tylko dla niego. Udało mu się oswoić śmierć. A więc można!

Nazwy kanału, a także programu, nie podam. Trudno powiedzieć, co jest za to odpowiedzialne: zapomnienie czy wstręt do lokowania produktów. W każdym razie istnieje serial, w którym Jennifer Love Hewitt wciela się w postać międzywymiarowej łączniczki. Pełni mniej więcej tę samą funkcję, co Charon w greckiej mitologii. Naturalnie widzi dusze zmarłych i potrafi się z nimi komunikować. Pomaga im również w załatwieniu ostatnich spraw. Nie każdy wie o istnieniu podobnej bohaterki na krakowskim gruncie. A co najlepsze, nie mówimy o osobie zamkniętej w ramach telewizyjnego tasiemca. Mam na myśli doktor Teresę Weber (Weber-Lipiec). Pani anestezjolog ma doświadczenie we wspieraniu umierających. Prawdziwe. Podobnie jak ks. Piórkowski przekonuje, że powinniśmy przestać zamiatać śmierć pod dywan, ponieważ jest ona elementem życia każdego, kto się narodził. To właśnie przedyskutowanie jej z bliskimi pozwala zrzucić z siebie bagaż obaw. Jeśli już ktoś mówi o umieraniu, przeważnie zaznacza, że chciałby odejść spokojnie, bez bólu... najlepiej we śnie. Zdaniem doktor Weber terapie na siłę mające poprawić stan zdrowia dogorywającego pacjenta często jeszcze bardziej go wycieńczają; zwłaszcza gdy wyniki badań sygnalizują zbliżający się kres. Zatem nie trzeba eutanazji. Zamiast katować bliską osobę niezliczoną ilością silnych leków, znacznie lepiej jest po prostu być. Czego chory potrzebuje wtedy bardziej, niż naszej obecności? Bywa i tak, że rodzina wpiera mu poczucie winy, zarzucając pretensjami oraz pytaniami z cyklu: „Nie możesz umrzeć! Co teraz będzie?!”. A tego robić nie wolno. W końcu prawdziwa miłość zostawia przestrzeń, pozwala wybierać, nawet jeśli wybór oznacza odejście. „Po co tracić nawet jeden dzień z życia na życie kłótnią z kimś, kto jest dla nas tą drugą połówką? Szkoda dnia!” – Kamil Rutkowski trafił w punkt.

Słowa niosące przesłanie: „Nie bój się!”, występują w Biblii pod różnymi postaciami 365 razy. Przypadkowo? A jeśli nie? Wiara może okazać się nieocenionym narzędziem do pokonywania lęku przed umieraniem. Nadzieja na spotkanie ukochanych osób w miejscu, do którego cierpienie nie ma prawa wstępu zmienia oblicze pożegnania z ostatniego na tymczasowe. Warto przyjrzeć się swoim relacjom z bliższymi i dalszymi ludźmi. To bardziej konstruktywne od wypłoszonego czekania na przyszłość. Może trzeba komuś coś wyjaśnić? Może wypadałoby podziękować albo przeprosić za coś? Jest tyle niezałatwionych spraw, chciałoby się jeszcze tak wiele zrobić, zobaczyć, pojechać tu i tam… trzeba korzystać z życia. Niekoniecznie tracić przy tym rozum, ale czerpać to, co najlepsze z codzienności. Dążenie do realizacji planów, spełnianie marzeń – te rzeczy naprawdę mają sens. Dają szansę na to, by nie zmarnować pobytu na Ziemi. Podobnie jak pomoc innym, sprawianie im radości, co liczy się przecież nie dla tego, że może nam zostać policzone jako przysłowiowe „dobre uczynki”. Co jest zabawne? Nie musimy lądować w hospicjum, żeby docenić życie. Ale jak na ironię, niejeden tam obecny ma więcej pogody ducha, niż większość zdrowych współczesnych dekadentów. 

Tekst Oliwia Wachna

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!