TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 11:53
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Film ,,Padre Pio?. książka: "Matka Świętego"

Uśmiechnięty, choć cierpiącypadre

Film ,,Padre Pio“ można kupić w większości chrześcijańskich księgarni, także w Kaliszu, m. in. przy bazylice św. Józefa. Autorzy postarali się o ciekawą formułę. O ojcu Pio opowiada... sam ojciec Pio. Na dwa dni przed swoją śmiercią zaczyna mówić o swoim życiu człowiekowi, który uznawał go za oszusta i gnębił na różne sposoby fałszywymi oskarżeniami. Potem również Święty prosi owego księdza, by go wyspowiadał, choć powiedzielibyśmy, że przecież był jego wrogiem. Oglądając sceny z życia padre Pio przekonujemy się, jak bardzo trudne było ono. Liczne łaski, jakie ojciec otrzymał od Boga, widzenia i przepowiadanie, lewitowanie czy bilokacja wcale nie sprawiły, że życie zakonnika było łatwiejsze. Wręcz przeciwnie. A stygmaty nie były powodem do sławy i dumy, ale ciągłą przyczyną niewypowiedzianego cierpienia. Już od dzieciństwa Franciszek Forgione zmagał się ze złymi duchami nawiedzającymi go pod różnymi postaciami, często czarnego psa; toczył nieustanną walkę z pokusami. Można powiedzieć, że jego życie wypełnione było cierpieniem, które dzięki zaufaniu do Boga i łączności z Jezusem ukrzyżowanym było możliwe do zniesienia i pokonania. Wiele przedsięwzięć ojca Pio było bombardowanych trudnościami, jak choćby budowa szpitala w San Giovanni Rotondo. Mimo wszystkich trudności ojciec Pio namawiał tych, którzy gromadzili się wokół niego, aby modlili się przede wszystkim z radością. Uderzająca jest także jego cierpliwość i życzliwość względem ludzi, także grzeszników, połączone jednocześnie ze stanowczością i ewangelicznym radykalizmem. 

Myślę, że warto spojrzeć na ojca Pio z jego własnego punktu widzenia i z punktu widzenia osoby, która całe życie uważała go za oszusta cieszącego się swoją popularnością. Najlepiej jednak o tym, że ojciec Pio taki nie był świadczy scena, niczym z Ewangelii, w której Jezus wyrzuca kupców ze świątyni. Tak ojciec Pio przewraca i niszczy stragany tych, którzy sprzedawają turystom jego podobizny czy figurki. 

 

„Święta” matka błogosławionegoksiazka

Na rocznicę śmierci (19 października, pogrzeb 3 listopada) ks. Jerzego Popiełuszki nakładem wydawnictwa Znak ukazała się książka Mileny Kindziuk ,,Matka Świętego“. Są to strony poświęcone przede wszystkim pani Mariannie Popiełuszko, matce księdza Jerzego, ale przez jej nierozerwalną więź z synem także o polskim Błogosławionym. Jest to świadectwo jej i osób, które mówią o niej i rodzinie Popiłuszków, w tym ks. Kaziemierza Gniedziejki. 

Wszyscy są chyba zgodni co do tego, że nie ma większego bólu i cierpienia dla matki, niż pochować własne dziecko, tym bardziej dziecko tak dobre i niewinne. Z książki dowiadujemy się, że Marianna Popiełuszko jako młoda matka straciła już jedno dziecko, małą Jadwisię, niespełna dwuletnią. Stało się to w Wigilię. Już wtedy była to dla niej wielka próba wiary, którą przetrwała z ufnością, modlitwą i zawierzeniem Bogu. Od tamtej pory pani Marianna każdą Wigilię rozpoczynała od modlitwy za swoją córeczkę. Z radością patrzyła, jak rośnie młody Alfons, bo tak miał na imię ks. Jerzy, zanim zmienił imię (przed święceniami kapłańskimi). Codziennie chodził pieszo 5 km do kościoła na Mszę św. , bez względu na porę roku i warunki pogodowe, nie powstrzymała go nawet śnieżyca. Matka modliła się dla niego o powołanie kapłańskie, bo już nosząc go pod sercem powierzyła swoje dziecko Bogu. Kiedy skończył podstawówkę o swojej dalszej drodze sam decydował, bo pani Marianna powtarzała, że dziecko nie jest własnością matki, która ma je dać światu i w świat posłać, by pełniło wolę Bożą, a nie próbować zatrzymać dla siebie. Dziś możemy przeczytać o tym, jak ona i jej mąż cenili sobie wizyty syna księdza w swoim domu, jak na nie czekali, a on starał się przyjeżdżać, mawet wtedy, kiedy był śledzony przez SB. Po męczeńskiej śmierci ks. Popiełuszki powie, że to nie ona, ale Bóg dał światu Błogosławionego. Kiedy musiała przyjąć do wiadomości fakt, że jej syn nie żyje, stała się milczącym głazem cierpienia, w przeciwieństwie do swego męża, który dużo rozpaczał i płakał. Ona łączyła się w bólu z Maryją, która tak samo patrzyła na ciało swego umęczonego syna. Kilkanaście stron wcześniej pani Popiełuszkowa wspomina ostatnie spotkanie z synem w domu, kiedy to szykowała się go odwiedzić w Warszawie, a to on niespodziewanie przyjechał do rodzinnego domu. Zostawił też wtedy mamie sutannę do zszycia i powiedział, że odbierze ją następnym razem, albo będzie ją miała pani Marianna na pamiątkę. 

Cała książka jest przejmująca, od pierwszej do ostatniej strony, bardzo często wzrusza do łez niesamowita pokora pani Marianny Popiełuszko, a przy tym jej ufność, poczucie humoru, co wcale nie znaczy, że nie cierpi, bo jak powtarza, strata dzieci będzie zawsze krwawiącą raną. Mimo to matka Błogosławionego cieszy się jego świętością i wstawiennictwem w niebie, nigdy nie powiedziała, że mógł na siebie uważać, mógł się nie wychylać. W książce stwierdza, że to, co robił ks. Jerzy było rozważne i potrzebne. Zdarzało jej się także być na Mszach Świętych odprawianych w intencji Ojczyzny, przyznaje jednak, że nie pamięta słów z kazania, ale pamięta choćby jak syn udzialał jej Komunii Świętej. Za to inne słowa syna zapadały jej głęboko w pamięć, tak, że potrafi je dzisiaj powtórzyć. Najczęściej były to słowa wzywające do zaprzestania przemocy i zwyciężania zła dobrem. Dopiero po śmierci syna Marianna Popiełuszko od jego kolegów dowiedziała się całej prawdy o jego trudnym życiu w czasie służby wojskowej, o prześladowaniach za wiarę i o tym, że jej syn był dla innych podporą i pięknym przykładem. 

Później z wielką wyrozumiałością przywykła do popularności i rozmów z dostojnikami kościelnymi i państwowymi, czy dziennikarzami. Już na początku książki mówi, że „zjeść zdąży, a lepiej porozmawiać”. 

Tę książkę o świętej kobiecie, jej niezwykłej sile czerpanej z ufności Bogu i modlitwy można kupić w dobrych księgarniach i w internecie za około 35 zł. 


STRONA REDAGOWANA PRZEZ ANIKĘ ANNĘ DJONIZIAK

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!