TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 03:35
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Elizeusz Na obcej ziemi

Na obcej ziemi

Tym razem Bóg skierował proroka Elizeusza w zupełnie nieoczekiwaną stronę. Został wezwany, by wyruszyć na północ do Damaszku. Czego miał szukać na obcej ziemi? Przecież nie było tam Izraelitów, którym miałby głosić słowo Boga.

Te tereny były zamieszkałe przez wrogów. Ich królestwo zwane było królestwem Aramu, z którym co pewien czas prowadzono wojny. Nie mniej doświadczenie nauczyło proroka, by w takiej sytuacji nie zadawać Bogu żadnych pytań. Wiedział, że sprawy z czasem się wyjaśnią. Gdy dotarł do miasta nie ukrywał tego, skąd przychodzi i kim jest. Nie miał żadnego powodu, by to czynić. Niczego też nie ogłaszał. A jednak wieść o jego obecności rozeszła się bardzo szybko. Wiedziano o jego czynach. Otaczająca go sława, mimo tego iż wcale o nią nie zabiegał, dotarła i tu. Zastanawiano się także nad celem jego wizyty. Co i komu chciał oznajmić. Nic więc dziwnego, iż w takiej sytuacji o jego pojawieniu się poinformowano natychmiast króla Aramu, Ben-Hadada.


Dary dla proroka
Uczyniono to tym bardziej, że wieść o pojawieniu się proroka zbiegła się z czasem choroby władcy. Stan jego zdrowia był poważny. Nie był pewny swego dalszego losu. Obawiał się kresu życia. Szukał każdej pomocy i każdej możliwości uzyskania wieści o tym, co może go czekać. Może prorok przybyły z Izraela będzie miał dla niego jakieś przesłanie? Może przychodzi do niego z jakimś dobrym słowem? Może trzeba go przebłagać, by nie przeklął jego życia i nie sprowadził na niego śmierci?
Wezwał zatem swego sługę Chazaela, by poszedł na spotkanie z prorokiem i wypytał go o dalszy los króla. Miał nadzieję, że usłyszy dobre słowa i zapewnienie o wyzdrowieniu. Chazael postanowił dobrze przygotować się na spotkanie z prorokiem Boga Izraela. Wiedział jak zachowują się ludzie określani mianem proroków w jego kraju. Nim cokolwiek powiedzą wpierw dobrze przyglądają się temu, kto do nich przychodzi, a jeszcze dokładniej patrzą na to, co przynosi im w ofierze. Jeśli ktoś przynosi dobre dary otrzymuje dobre wieści. Inaczej nie ma czego u nich szukać, a nawet może narazić się na słowa złorzeczące. Tak czynili miejscowi prorocy pochodzący z jego ojczyzny, ludzie będący królewskimi poddanymi.
Podobnego zachowania spodziewał się po proroku przychodzącym z sąsiedniego kraju. Nie można zatem iść na jego spotkanie bez odpowiednich darów. Może trzeba przygotować jeszcze większe. Przecież mógłby przeklinać i złorzeczyć władcy i jego ludowi; tym, z którymi Hebrajczycy prowadzili wojny i bitwy; tym, którzy byli dla nich wiecznym zagrożeniem. Chciał zatem obfitymi darami przejednać Eliasza i skłonić go do życzliwości i dobrego słowa. Kto wie, czy oprócz tego nie miał jeszcze innych planów związanych z jego osobą i zamiarem sięgnięcia po władzę w obliczu słabości zasiadającego na tronie króla. Zabrał zatem niezwykłe dary i bardzo cenne kosztowności, ruszył na czele potężnego orszaku na spotkanie proroka.


Zaskakująca odpowiedź
Pierwsze, co zaskoczyło Chazaela po dotarciu na miejsce to właśnie to, że Elizeusz nie był zainteresowany jakimikolwiek podarunkami. Nie chciał od niego nic. Natomiast gdy zadał mu pytanie dotyczące choroby króla sprowadzające się do tego, czy władca wyzdrowieje otrzymał natychmiastową odpowiedź. Usłyszał, że Ben-Hadad będzie żył. Te słowa ukłuły go jak ostrze miecza. Oznaczały, że królewska choroba nie jest śmiertelna. Zatem za niedługi czas dotychczasowy król będzie znów samodzielnie rządził krajem.
Nie tego oczekiwał. Niósł bowiem w sercu ambicję władzy. Chciał ją przejąć. Gdyby król zmarł miałby ku temu prostą drogę. Teraz sprawa zaczynała się komplikować. Wobec tej odpowiedzi w jego umyśle zaczynały pojawiać się mroczne myśli. Jeśli los nie sprzyja to trzeba samemu zadbać o swoją pomyślność. Gdy wydarzenia idą w niespodziewanym i niechcianym kierunku, to należy wpłynąć na nie tak, by nadać im upragniony bieg. Skoro król ma wyzdrowieć i nie ma co liczyć na jego śmierć, to w takim razie pozostaje przyczynić się samemu do odejścia Ben-Hadada z tego świata, by móc zając jego miejsce. Przecież nie był pierwszym, który tak dochodził do władzy. Nie pierwszym i pewnie nie ostatnim.
Jego myśli przerwały dziwne zachowanie proroka. Spojrzał na niego, a właściwie na jego oczy. Elizeusz zdawał się wyglądać jak nieobecny. Patrzył wnikliwie w jakiś odległy punkt. Zdawał się dostrzegać coś, czego nie widział nikt z otaczających go ludzi. Po oczach zaś ściekały mu łzy. Sługa przeraził się. Czyżby przejrzał jego zamiary? Ale jeśli tak to dlaczego płakał? Czyżby zależało mu na życiu Ben-Hadada? Zdecydował się zapytać i poprosić o wyjaśnienie. Gdyby bowiem sprawa jego zamiarów wydała się przed czasem mógłby pożegnać się z życiem, zanim czegokolwiek by dokonał. Na królewskim dworze nie brakowało zarówno donosicieli, jak i chętnych do zdobycia władzy oraz cudzych stanowisk. Ale powód łez proroka był zupełnie inny. On widział przyszłą wojnę z Izraelem, którą poprowadzi Chazael. Swymi oczyma oglądał zburzone miasta, zabitych żołnierzy, pomordowane brzemienne kobiety i dzieci. To, o czym mówił nie wskazywało na to, że zna lub sprzeciwia się myślom i planom królewskiego sługi. Jednak Chazael chciał być pewny. Wyraził swe oburzenie. Mówił, że Elizeusz widzi rzeczy niegodziwe, a on nie ma ani zamiaru ani możliwości dokonania tak strasznego dzieła. Wtedy prorok spojrzał mu w oczy i powiedział wprost: Bóg objawił mu, że Chazael będzie królem Aramu.


Zabójstwo
W tej sytuacji Chazael pozostawił Elizeusza. Najkrótszą drogą powrócił do pałacu. Uznał, że ma bardzo mało czasu. Obawiał się, że to co usłyszał dotrze do innych. Nie miał pewności, iż Eliasz swego proroctwa nie wyjawi innym. Nie był pewny, po której jest stronie. Prorok myślał o swoim narodzie. Jeśli zdawał sobie sprawę, że Chazael w przyszłości poprowadzi z Izraelem wojnę może próbować mu zaszkodzić.
Natychmiast stawił się przed królem. Oznajmił mu pierwsze słowa, jakie usłyszał od proroka: władca nie umrze na skutek choroby. By uśpić królewską czujność zapewnił Ben-Hadada, iż ten będzie żył. Widział ulgę na jego twarzy. Król poczuł się pewnie. Tym samym i jego opuścił niepokój. Przekonał się, że do pałacu nie dotarły żadne wieści o tym, co dalej powiedział mu Elizeusz. Dlatego Chazael postanowił zaczekać do następnego dnia. Wtedy pojawił się znów przy łożu władcy. Przyniósł ze sobą nakrycie, które zmoczył w wodzie. Rozciągnął je na twarzy króla. Tak zadał mu śmierć. Nie pozostawił śladu zabójstwa. Teraz droga do tronu stała przed nim otworem.

Teksti zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!