TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 13:21
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dziennik choroby bez choroby

Dziennik choroby bez chorobyjerzy stuhr

Można różnie oceniać jego poglądy i role, ale niewielu chyba ma wątpliwości, że Jerzy Stuhr jest wielkim aktorem, że także jest człowiekiem na poziomie. Co jeszcze? Możemy się dowiedzieć z jego nowej książki ,,Tak sobie myślę...”, która ma podtytuł ,,Dziennik czasu choroby”. Okazuje się, że jest to nieco podchwytliwy podtytuł. Większość z nas wie, że pan Jerzy zmaga się z chorobą nowotworową i być może sięgając po tę książkę (która miała być z początku dziennikiem zupełnie prywatnym pisanym ręcznie dla córki) ktoś będzie się spodziewał relacji z rozmów z lekarzami, rodziną, innymi pacjentami, opisów walki z bólem i własnymi przygnębiającymi myślami. Nie ma tam niczego takiego! Nie poczujemy atmosfery gliwickiego centrum onkologii (i całe szczęście, bo kto by chciał poczuć), nie dowiemy się, jak wyglądało przygotowanie znanego aktora do operacji (zresztą wielu z nas niestety wie, jak to wygląda), nie przeczytamy o takich a takich pielęgniarkach, czy takich a takich niemiłych pielęgniarzach. Nie znajdziemy ani słowa o bólu, strachu czy rezygnacji. Czy dlatego, że ich nie było w czasie choroby pana Jerzego? Nie! Wszystko można znaleźć między wierszami, choćby z prostego zapisku o tym, że dzisiaj autor nic nie napisze, bo chemia bardzo działa, albo dzisiaj nie pisze wiele, bo jest uwięziony pod kroplówką. Każdy więc, kto spodziewa się prostych relacji z choroby - rozczaruje się. Czym zatem jest ta książka? Zapisem czasu, w którym była także choroba, ale obok niej były wydarzenia kulturalne, szczególnie teatralne i filmowe, rodzinne, społeczne, polityczne i religijne. Choroba nie zniechęciła aktora do czytania i śledzenia uważnie wszystkich bieżących wydarzeń polskiej sceny w wielu dziedzinach. Pan Stuhr je komentuje, wyraża swoje opinie o nowych filmach, cieszy się z sukcesów syna, np. pisze o tym, że sam w środku nocy w szpitalnej świetlicy oglądał rozdanie Orłów (rozdanie nagród, które prowadził Maciej Stuhr). Cieszy się też sukcesami swoich studentów, dla których pisze ciepłe przesłanie na zakończenie ich uczelnianej drogi. Jednocześnie czeka na narodziny wnuczki i cieszy się, że dzięki chorobie jest trochę na bocznym torze, kiedy wszyscy biegają, organizują i działają.

W tym wszystkim nie sposób nie dostrzec wiary pana Jerzego, nie tylko wiary w wygraną z nowotworem, ale wiary w Kogoś, kto jest większy od nas i czuwa nad nami, a także wiary w to, że wszystko, nawet cierpienie ma głęboki sens. Przeżywanie Wielkiego Tygodnia jest dla niego bardzo ważne. Kiedy przychodzi Wielki Piątek, mimo choroby Jerzy Stuhr jedzie do telewizji, by powiedzieć kilka słów przed transmisją Drogi krzyżowej z papieżem w Koloseum. Nie wstydzi się także mówić o tym, jak ważna jest dla niego modlitwa w trudnych chwilach, modlitwa ofiarowana przez ludzi różnych religii i wyznań, ale głównie chrześcijan. Po przeczytaniu książki mamy już całościowy obraz polskiego artysty. Jest to człowiek, który zna swoją wartość i nie będzie fałszywie skromny, a jednocześnie ma wielką pokorę, nie ,,gwiazdorzy”, nie ugania się za popularnością, potrafi powiedzieć ,,stop” i nie udziela wywiadów wszystkim mediom. Jest to człowiek żyjący swoją pasją aktorską i kulturalną, traktujący ją jak misję, a nawet służbę ludziom. Na dodatek mówiący i piszący piękną polszczyzną. O jego niezwykłości świadczy choćby to, że postanowił sobie, że w szpitalu nie będzie po korytarzu przechadzał się w piżamie, bo to nie wypada, bo nie można być takim ,,rozmamłanym”, ale zawsze, w każdej sytuacji zachować klasę, podobnie przy każdej wizycie lekarza. Sam aktor przyznaje, że może też i w tym trochę ucieczki od choroby, odcięcia się od szpitalnego życia ciągle w piżamie. Na zakończenie znalazło się w książce małe podsumowanie - czego nauczyła go choroba. Jest tego naprawdę dużo. Ktoś napisał do pana Stuhra, że w tej walce z nowotworem zagrał swoją najważniejszą życiową rolę. Ta książka daje nadzieję, że nawet w najcięższych chwilach pozostają wartości i sprawy, którym warto być wiernym, którymi warto żyć.

Książkę można kupić w każdej księgarni w cenie od 30 do 40 zł. 

 

Droga, która łamie stereotypythe way

Sierpień to dla Polaków czas szczególnie pielgrzymkowy, mam na myśli piesze pielgrzymki. Dlatego film też będzie o pielgrzymce, ale trochę innej. Zatytułowany został przez twórców ,,Droga” (,,The Way”), ale w Empiku trzeba szukać go pod nazwą ,,Droga życia”. Jest to opowieść o bogatym biznesmenie, Amerykaninie, który wolny czas spędza grając z kolegami w golfa i wszystko musi mieć zaplanowane. Jego syn jest zupełnie inny, zrezygnował z zakończenia doktoratu, żeby podróżować po świecie i uwielbia nieznane. Dlatego właśnie, po śmierci matki syn ma z ojcem raczej chłodne relacje. Pewnego dnia główny bohater (ojciec) dostaje informację z Francji, że zginął tam jego syn. Na miejscu okazuje się, że wybrał się on na Camino de Santiago, wyruszył z Francji i w górach zastała go burza. Wypadek zakończył jego życie. Żandarm oddaje ojcu rzeczy syna, plecak i sprzęt pielgrzymi, razem z symboliczną muszlą, a także kredencjał, pielgrzymkowy paszport, który po drodze wypełnia się pieczątkami. Po dobie spędzonej na wspomnieniach o synu, ojciec bierze jego rzeczy, prochy jedynaka i sam wyrusza pieszo do Santiago de Compostela. Nasz bohater jest nieco mrukliwym panem około sześćdziesiątki i na Camino wszystko go zadziwia. 

W  filmie widać wyraźnie, z jak wielu powodów ludzie wyruszają na ten najstarszy pielgrzymkowy szlak, ale widać też, jak bardzo czasami pozory mylą. Rabin z jarmułką na głowie okazuje się być katolickim księdzem, który daje bohaterowi różaniec. Romowie okazują się być uczciwymi, gościnnymi ludźmi, którzy karzą surowo swojego syna za kradzież, Nie ma tutaj wielkiego nawrócenia któregokolwiek z bohaterów, nie ma spektakularnych scen, ale, choć nikt tego nie mówi, widzimy jak zmienia się wnętrze tych ludzi, jak pokornieją, rozumieją coś więcej z tajemnicy życia. To dobry film o ważnych sprawach, zrobiony z humorem. Nie ma tu zbędnego roztkliwiania się nad swoimi uczuciami, analizowania postaw i zachowań, wszystko widz musi zobaczyć sam, a jeśli zechce zobaczy tu bardzo wiele, także dyskretną rękę Boga. Jest też dobra muzyka i przepiękne widoki. 


STRONA REDAGOWANA PRZEZ ANIKĘ ANNĘ DJONIZIAK

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!