TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 13:07
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Duchowość jako dar Boży

Duchowość jako dar Boży

Matthew Spencer, kiedy odkrył swoje powołanie do życia zakonnego, myślał o takiej jego realizacji, która pozwoliłaby mu dać świadectwo wobec świata. Świadectwo, powiedzielibyśmy, w amerykańskim, kalifornijskim czy wręcz hollywoodzkim stylu: tak aby nie przeszło niezauważone. Bóg wybrał dla niego inną drogę, wręcz przeciwność tego, czego szukał.

Kim jest Matthew Spencer?
Matthew Spencer: Pochodzę z rodziny wielodzietnej, mam dziesięcioro rodzeństwa, i nasi rodzice wychowywali nas w duchu pobożności i naprawdę głębokiej jedności między nami. Moi rodzice bardzo lubili modlić się różańcem i w konsekwencji mieli również głęboki kult św. Józefa, ale szczerze mówiąc, nie zostało mi to jakoś automatycznie przykazane. Kiedy byłem w szkole średniej zacząłem odkrywać pobożność maryjną, ale absolutnie nie dostrzegałem św. Józefa. Po ukończeniu uniwersytetu, na którym studiowałem informatykę, zacząłem pracować w firmie, gdzie opracowywałem nowe programy komputerowe.

I pewnie zajmowałbyś się tym po dziś dzień gdyby nie...
poważne problemy zdrowotne. To właśnie ciężka choroba niejako zmusiła mnie do zastanowienia się nad moim życiem. Zacząłem pytać Boga: jaki jest Jego plan dla mnie, czy jest we mnie tęsknota do życia kapłańskiego bądź zakonnego? I muszę powiedzieć, że niemal natychmiast pojąłem, że moim powołaniem jest raczej życie zakonne. I wówczas rozpoczęło się rozglądanie dookoła. Życie zakonne, ok, ale w którym zgromadzeniu? I wiesz, szukałem czegoś radykalnego, ale co byłoby odpowiednio widoczne, nie w znaczeniu jakiegoś ekshibicjonizmu, ale miałem silne poczucie, że chcę być świadkiem, chciałem być pośród ludzi i pośród nich świadczyć o Bogu. Zastanawiałem się nad wstąpieniem do franciszkanów, w pobliżu mojego domu był ich klasztor. Wtedy również zacząłem być prowadzony duchowo przez ojca Larry’ego Toschi, który jak wiesz jest oblatem św. Józefa.

Czy to był twój pierwszy kontakt z oblatami św. Józefa?
Nie! Wiesz, to jest niesamowite, bo moi rodzice mieli mnóstwo przyjaciół pośród oblatów i nawet delikatnie próbowali mi sugerować abym rozważył możliwość wstąpienia do oblatów św. Józefa, ale ja tego zupełnie nie brałem pod uwagę, ponieważ oblaci wydawali mi się tacy prości, zwykli, wręcz ukryci, a ja, jak ci mówiłem, myślałem o jakimś radykalnym świadectwie wobec świata. Właśnie kiedy duchowo zaczął mnie prowadzić ojciec Larry, zdałem sobie sprawę, że całe moje życie jest przepełnione obecnością oblatów św. Józefa: kiedy dorastałem naszym proboszczem był oblat, podczas moich studiów duszpasterzem akademickim był oblat i wreszcie kiedy leżałem w szpitalu ciężko chory, wielu oblatów przychodziło do mnie z wizytą tylko dlatego, że znali moją rodzinę i chcieli być blisko mnie. Pomyślałem wówczas, że może z jakichś przyczyn Bóg chciał mi coś przekazać tą obecnością oblatów w moim życiu i wraz z moim duchowym kierownikiem ojcem Larrym rozpoczęliśmy próby rozeznania, czego Bóg oczekuje ode mnie. Rozumiesz? Już nie czego ja chcę, ale czego Bóg oczekuje. Odbyłem wtedy rekolekcje i tak naprawdę dopiero wówczas rozpoczęła się moja duchowa więź ze św. Józefem.

W jakim byłeś wówczas wieku?
Miałem 23 lata. Wiesz, to jest ciekawe, ponieważ ci, którzy wcześniej sugerowali mi wstąpienie do oblatów byli przekonani o moim nabożeństwie do św. Józefa, ale ja im mówiłem, zgodnie z prawdą, że nie mam właściwie żadnej duchowej łączności ze św. Józefem. Kiedy wstępowałem do oblatów zrozumiałem, że tu nie chodzi o to co już mam w sobie, jaki posiadam rodzaj duchowości, ale o to, co Bóg chce mi dać, czym chce mnie ubogacić. Ujrzałem to jasno, że nabożeństwo do św. Józefa to nie jest coś, co wychodzi z mego serca, ale to, co Bóg daje mi jako dar. Odbyłem później mój postulat i nowicjat w zgromadzeniu i myślę, że podczas nowicjatu szczególnie pogłębiła się moja ufność Bogu przez św. Józefa. Takie życie, skromnego mężczyzny oddanego Bogu jak on pragnąłem wieść i mogę powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwy w moim zakonnym powołaniu. Czasami miałem pewne wątpliwości, czy podołam obowiązkom związanym z życiem zakonnym, ale zawsze wychodziłem z nich umocniony.

Z tego co wiem wynika, że nie tylko twoje życie duchowe i zakonne jest związane z osobą św. Józefa, ale również zainteresowania i praca naukowa. Z tego tytułu jesteś przecież jednym z kongresowych prelegentów.
Studiując teologię podjąłem refleksję nad moją ewentualną pracą naukową i zastanawiałem się również jak może być ona połączona z osobą naszego patrona. Ponieważ polem mojego szczególnego zainteresowania jest duchowość, postanowiłem skoncentrować się na osobie naszego założyciela ojca Josepha Marello, dziewiętnastowiecznego świętego z Włoch. Na jego przykładzie widać jak bardzo nasza duchowość opiera się na życiu ukrytym na wzór św. Józefa. Nawet kiedy był on biskupem ten rys duchowości zawsze był obecny w jego posługiwaniu.

Czyli przyglądając się z bliska założycielowi waszego zgromadzenia po raz kolejny odkryłeś paradoks twojego powołania: szukałeś czegoś bardzo widocznego na zewnątrz, działania  - nazwijmy to - na świeczniku, a coraz bardziej odkrywał się przed tobą charyzmat życia ukrytego.
Rzeczywiście tak było: jakby remedium na moje niezorganizowane życie. Muszę powiedzieć, że odkrywam wiele podobieństw pomiędzy moim życiem i życiem św. Giuseppe Murialdo. Oczywiście nie jestem biskupem (śmiech), ale podobnie jak on miałem tę niesamowitą ambicję zmieniania świata. On chciał zmieniać struktury życia społecznego i stać się znaną osobowością, by później, jak powiedziałem, odnaleźć się w tej imitacji św. Józefa. Ta duchowość totalnie odmieniła moje życie. Jako oblat św. Józefa pragnę w poważny sposób imitować św. Józefa w dzisiejszym świecie. Jest to droga życia pokornego, prostego i ukrytego. W lipcu 2009 r. zostałem wyświęcony na kapłana i staram się propagować tę właśnie drogę życia.

Matthew, podczas kongresu przedstawiłeś interesujący referat na temat św. Józefa i chorału gregoriańskiego. Czyżby w twoim życiu była jeszcze jedna pasja, o której wcześniej nie wspomniałeś?
Rzeczywiście: kocham muzykę, ona była zawsze obecna w moim życiu. Od dziecka grałem na pianinie, później na gitarze, ale kiedy poszedłem do seminarium odkryłem chorał gregoriański. Może to zabrzmi dziwnie, ale doskonale przeprowadzony wykład wprowadzenia do chorału gregoriańskiego dosłownie zmienił moje życie. Jeśli ktoś chce wejść w chorał gregoriański musi wniknąć w historię, musi wejść w liturgię, w język, w teologię. I właśnie, obok mojej wielkiej miłości do muzyki, w przypadku chorału musiałem dotknąć całego tego bogactwa i to było naprawdę odkrywcze. Studiując chorał, który oczywiście jest bardzo wiekowy, chciałem odkryć czy istnieją jakieś powiązania z liturgicznym nabożeństwem do św. Józefa, które przecież historycznie jest o wiele młodsze. Dotarłem do licznych źródeł, przede wszystkim benedyktyńskich i watykańskich, ale także dominikańskich i innych, w których odnalazłem liczne teksty, głównie antyfony archaiczne o św. Józefie, które doskonale oddają duchowość, tło historyczne, a także nauczanie Kościoła, związki św. Józefa z Józefem Egipskim i wiele innych. Piękno tych tekstów jest niewyobrażalne, dlatego postanowiłem zrobić wszystko, aby przywrócić je do użytku liturgicznego.

Opowiedz jeszcze jak w parafii, w której pełnisz funkcję wikariusza, przybliżacie św. Józefa ludziom i ludzi do św. Józefa?
Przede wszystkim jako oblaci św. Józefa dzielimy się naszą duchowością z parafianami: każdego dnia modlimy się odmawiając Siedem boleści i radości św. Józefa, w naszej parafii zarówno po angielsku, jak i po hiszpańsku i bardzo wielu parafian w tym uczestniczy. Moją szczególną posługą jest praca wśród młodzieży i próbuję przybliżyć im św. Józefa jako wzór czystości i prostoty: są to dwie rzeczy, których amerykańska młodzież w dzisiejszych czasach naprawdę pragnie. Mamy również wspólnoty dla ludzi świeckich, Rodziny św. Józefa, w których ludzie świeccy próbują służyć Kościołowi imitując Oblubieńca Maryi (przygotowują jedzenie, sprzątają itp.). Oczywiście świętujemy wszystkie święta i wspomnienia liturgiczne związane ze św. Józefem.

Proszę jeszcze o kilka słów na temat Projektu Rachela.
Chodzi o kobiety i mężczyzn, którzy niestety mieli jakikolwiek związek z grzechem i przestępstwem aborcji. W USA aborcja jest wielkim biznesem, dlatego była wielka potrzeba stworzenia systemu pomocy osobom, które popełniły ten grzech, choć są zaangażowane również osoby, których rodzice popełnili grzech aborcji, a więc opłakują swoje nienarodzone rodzeństwo. Dlatego w sanktuarium św. Józefa w Santa Cruz są przygotowywane rekolekcje i dni skupienia dla tych osób, podczas których kapłani próbują pojednać ich z Bogiem i ograniczyć tragiczne konsekwencje sprowokowane w ich życiu przez grzech aborcji. To jedno z ważniejszych zadań naszego kalifornijskiego sanktuarium, które nosi nazwę Shrine of Saint Joseph, Guardian of Redeemer (Sanktuarium św. Józefa, Opiekuna Odkupiciela).

rozmawiał i tłumaczył ks. A. A. Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!