TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 23:06
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Droga krzyżowa

Droga krzyżowa

droga krzyzowa

Jezus powiedział: ,,Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili“ (Mt 25, 40), dlatego każde złe słowo, każdy grzech, każde zachowanie przeciwko drugiemu człowiekowi, szczególnie temu najbardziej bezbronnemu czy najbiedniejszemu, jest biczem raniącym boleśnie ciało Jezusa, którym jest Kościół, jest gwoździem wbijanym w Jego dłonie i stopy. W innym miejscu Jezus mówi: ,,Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje“ (Łk 9, 23) To jest postawa dla nas, u progu Wielkiego Postu wyruszamy za Jezusem drogą Jego cierpienia, tak, jak powinniśmy wyruszać każdego dnia.

 

Stacja pierwsza 

Jezus skazany na śmierć

Co kilka sekund na świecie, w kulturze, która nazywa siebie chrześcijańską skazuje się jedno dziecko na śmierć, dziecko zupełnie niewinne i bezbronne, poczęte pod sercem matki. Wielu z nas skazuje te dzieci na śmierć swoim milczeniem, brakiem sprzeciwu, brakiem modlitwy. A jeśli już jakaś dziewczyna czy kobieta ma odwagę obronić to życie, które się w niej poczęło, zostaje skazana na ,,śmierć“ przez wyrzucenie z rodzinnego domu, nawet w zimie, pozostawienie bez środków do życia i bez miłości. 

Ale można też skazać kogoś na śmierć duchową, psychiczną czy emocjonalną. Jak często zdarza nam się odrzucać lub niszczyć czyjąś szczerą przyjaźń, miłość; odrzucać tylko dlatego, że popełnił błąd, nawet jeśli żałuje i chce się poprawić. Mamy problem z przebaczeniem. Jak bardzo może zranić naszą duszę osądzenie naszych czynów przez zupełnie obce osoby. Co dzień skazujemy kogoś wrzucając go do ,,szuflady“ z dobrymi, złymi, złośliwymi, śmiesznymi, nieporadnymi, dziwnymi.

Podejmę modlitwę w obronie poczętego życia, jeśli wystarczy mi odwagi to w formie Duchowej Adopcji. Będę się wystrzegać skazywania ludzi przez ocenianie i ,,szufladkowanie“.

Stacja druga 

Jezus bierze krzyż na ramiona

Wszystkie bolączki współczesnego świata, umniejszanie wartości rodziny, coraz liczniejsze rozwody i coraz większa swoboda seksualna, uzależnienie od: alkoholu, narkotyków, papierosów, pornografii, seksu, internetu, hazardu, przemocy; brak szacunku dla ludzi starszych, chorych i niepełnosprawnych; materializm i brak szacunku dla ludzkiej pracy – to wszystko wziął na swoje ramiona nasz Zbawiciel razem z krzyżem. Odkupił wszystkie nasze grzechy, byśmy mogli korzystać z dobrodziejstw tego świata, a my chcemy ,,bawić się“ w Pana Boga i łudzimy się, że nie uzależnimy się sięgając po kolejny kieliszek wina czy siedząc trzynastą godzinę przed komputerem. Chcemy zająć miejsce Stwórcy i decydować, kiedy i jakie będziemy mieć dzieci. Pomaga nam antykoncepcja, in-vitro czy aborcja. Dzięki temu, że Jezus niesie wszystkie nasze winy moglibyśmy cieszyć się idealnie skonstruowanym światem i organizmem człowieka, ale my tylko codziennie sprawiamy, że Jego krzyż staje się cięższy, bo przecież sami wiemy wszystko lepiej.

Odnajdę piosenkę (w książeczce, śpiewniku lub w internecie) z tekstem: ,,To nie gwoździe Cię przybiły, lecz mój grzech, to nie ludzie Cię skrzywdzili, lecz mój grzech“. Postaram się uczestniczyć w Wielkim Poście w choć jednym nabożeństwie Drogi krzyżowej.

Stacja trzecia 

Jezus upada po raz pierwszy

Zwykle ten pierwszy upadek jest najbardziej bolesny. Wszystko miało być takie piękne, idealne, wspaniałe, dokładnie zaplanowaliśmy nasze małżeństwo, naszą przyjaźń czy karierę zawodową. Już widzieliśmy to wszystko oczami wyobraźni, naszą radość, podziw w oczach otoczenia, gratulacje najbliższej rodziny. Wtedy właśnie ,,TO“ się stało. Mąż zdradził żonę, dziecko zachorowało na raka, przyjaciel nie przyszedł do szpitala nas odwiedzić, nawet nie zadzwonił, szef zwolnił nas z dnia na dzień, a wydana książka nie sprzedaje się. Upadamy pod ciężarem przykrych zdarzeń, mniejszych i większych tragedii. Dlaczego Bóg nam to zrobił? Za co tak ukarał? Przecież byliśmy mu wierni, niczym Hiob, uczestniczyliśmy we Mszy św. prawie codziennie, przyjmowaliśmy sakramenty, nikogo nie skrzywdziliśmy, więc dlaczego? Spójrzmy wtedy na Jezusa i na Jego pierwszy upadek, przecież nic nie dzieje się bez przyczyny. Ten Jego upadek był potrzebny, miał głęboki sens i tak samo nasz pierwszy upadek, choć tak bolesny, ma sens i jest potrzebny, choć na początku tego nie widać. 

Kiedy jesteśmy w trudnej sytuacji na chwilę zapomnijmy o sobie, nawet jeśli to tak bardzo boli i pomyślmy może o babci leżącej w szpitalu i odwiedźmy ją; pomyślmy o matce, która nie daje rady utrzymać swoich dzieci i pomóżmy.

Stacja czwarta

Jezus spotyka swoją Matkę

Ona jest najbliższą, najbardziej realną osobą w naszym życiu. Jezus Ojca miał w niebie, ale mama – Maryja towarzyszyła Mu całe życie, także w tych bolesnych chwilach dźwigania krzyża. Każdy z nas ma lub miał mamę, choć są i tacy, którzy nie mogą o tej ważnej osobie powiedzieć nic dobrego, i zwykle blisko siebie chcemy mieć jej zdjęcia, wiemy też, że ona nosi nasze zdjęcie w portfelu, w książeczce do nabożeństwa, trzyma na półce fotografie z Pierwszej Komunii, osiemnastki, ślubu. Matka kocha swoje dziecko miłością naturalną, od samego poczęcia, wie, na co się decyduje. Będzie bolało, najpierw ciało podczas porodu, potem dusza, kiedy nastolatek wykrzyczy: ,,to nie twoja sprawa“, ale mimo wszystko ona wie, że warto kochać, bo kiedy będzie źle, dziecko będzie wiedziało, gdzie może wrócić, przytulić się, wypłakać, usłyszeć zapewnienie o miłości. A my? Tak często nie doceniamy pracy naszych mam, bo pranie, sprzątanie i gotowanie to nie etat od 7.00 do 15.00, wyładowujemy na nich swój całodzienny stres, rozdrażnienie i nie okazujemy miłości. Mamie nie potrzeba kwiatków czy czekoladek raz w roku na Dzień Matki, ale chwili uwagi, przytulenia, wspólnej herbaty i modlitwy.

Powiem dzisiaj mamie, jeśli jeszcze ją mam, że ją kocham, że doceniam jej pracę, że dobrze gotuje i pięknie szyje. Zaproszę mamę na Mszę św. i będziemy się modlić w intencji naszych relacji.

Stacja piąta 

Szymon Cyrenejczyk pomaga Jezusowi nieść krzyż

Czasami czujemy się zmuszeni do pomocy komuś, jak Szymon Cyrenejczyk do niesienia jezusowego krzyża. W pracy prowadzona jest zbiórka dla Domu Dziecka, a my zaplanowaliśmy już, że za pieniądze, które zostały z wypłaty kupimy nowy sweter, już nawet wiemy, jaki, a tutaj taki ,,niewygodny“ wydatek. Kolega nie ma jak dojechać do kościoła, bo samochód nie chce mu odpalić, ale nam jest tak bardzo nie po drodze, bo jedziemy w przeciwnym kierunku, a na dodatek trzeba oszczędzać paliwo, bo coraz droższe. Zabieramy kolegę, no, bo akurat zeszliśmy się pod klatką, a na dworze temperatura mocno poniżej zera. Czasami ktoś nas zmusza do pomocy, czasami zmusza nas sumienie, ale często jest tak, że już po fakcie czujemy, że zrobiliśmy coś ważnego, że bardziej pomogliśmy sobie, przezwyciężając siebie, niż temu, któremu pomagaliśmy. Ale równie często jest tak, że odwracamy się widząc pijaka leżącego na mrozie usprawiedliwiając się, że przecież sam jest sobie winien, mijamy samochód na światłach awaryjnych, bo może ktoś chce ukraść samochód ,,na stłuczkę“, albo zatrzyma się i pomoże zmienić koło ktoś inny. Widząc wypadek nie udzielamy pierwszej pomocy tłumacząc, że boimy się zrobić jeszcze większą krzywdę.

Pomogę staruszce przynieść zakupy do domu i nie będę się obrażać kiedy odmówi, patrząc podejrzliwie jak na złodzieja. Pomogę przyjacielowi, który niesie swój krzyż, rozmową i modlitwą. 

Zdjęcie pochodzi z projektu Droga krzyżowa na fotografiach. 

Autorem jest Łukasz Jankowski-Wojtczak. www.footoo.pl/dknf

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!