TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 11:02
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Diecezjalny dwutygodnik z rozmachem

Diecezjalny dwutygodnik z rozmachem

W tym roku obchodzimy szczególne rocznice. W tych dniach dwutygodnik „Opiekun” obchodzi 20 lat istnienia, a już niedługo także Radio Rodzina będzie świętować swoje 20-lecie. To ks. bp Stanisław Napierała, jako pierwszy pasterz młodej diecezji, stoi u źródła tych dzieł.
Księże Biskupie, proszę opowiedzieć, jak to wszystko się zaczęło?
Ks. biskup Stanisław Napierała: Nie jest to takie łatwe, bo lata minęły i coraz więcej zaciera się w pamięci. Na początku była przede wszystkim myśl. W 1989 roku powstała ustawa o stosunku państwa do Kościoła katolickiego w Polsce, w której były m.in. pozwolenia na media katolickie. Dla większości to zwykła informacja, ale dla mnie to kawałek dziejów. Dlatego, że przed 1989 rokiem nie mogło być mowy o tym, żeby Kościół mógł mieć radio. Owszem były jakieś tygodniki, ale radio! Ja nie pamiętam, by w ogóle zaistaniała taka myśl, by mieć własne media w diecezjach.  Byłem wówczas młodym biskupem i kiedy pojawiła się możliwość powołania mediów, a ja jako biskup mogłem decydować, to postanowiłem je powołać. Te media to Dwutygodnik Diecezji Kaliskiej „Opiekun” i Radio Rodzina.

Księże Biskupie, powołując media, nie wystarczy tylko myśl i chęci, trzeba mieć jeszcze pomysł na nie. Czym kierował się Ksiądz Biskup, wytyczając kierunek ich działania?
Najpierw trzeba było skonkretyzować, czemu one mają służyć, co by się dało dzięki nim dla diecezji uczynić. Na początku powstania diecezji chodziło przede wszystkim, by ją scalić, bo jak wiemy, powstała z sześciu różnych części innych diecezji. Trzeba było ją zintegrować, tylko rodziło się pytanie - jak? Pomyślałem, że można to zrobić między innymi przez media.

A skąd pomysł, by czasopismo diecezjalne było dwutygodnikiem?
Intuicja podpowiadała, by był to dwutygodnik. Poza tym, na początku nie było ani ludzi, ani pieniędzy, ani też pomieszczeń. Była tylko myśl. Kolejnym ważnym wyzwaniem było ustalenie programu, czyli tego, co będziemy przekazywać ludziom. Przyświecała mi jedna myśl, rozsławiać Świętego Józefa. On jest patronem diecezji i o nim diecezjanie chyba najbardziej będą chcieli słuchać. A on będzie w ten sposób łączył i integrował diecezję. Poza tym, to jest przecież św. Józef i trzeba go czcić. I tak moim ambitnym marzeniem, jako młodego biskupa, było to, by powstał periodyk poświęcony właśnie św. Józefowi. Wówczas w Polsce jeszcze nie było takiego. I tak sobie pomyślałem, a może właśnie tutaj, w Kaliszu, gdzie jest sanktuarium Świętego, uda się go stworzyć.

Kiedy już zrodził się pomysł dwutygodnika, jego formy i treści, trzeba było zapewne nadać mu tytuł. Jak to się kształtowało?
Nazwa „Opiekun” dzisiaj wydaje się oczywista, ale zanim to imię, uczczone w jednym słowie powstało, było wiele propozycji. Pojawiały się całe zdania, które miały nazywać to nasze pismo, ale ostatecznie stanęło na tym jednym słowie „Opiekun”. Opiekun Pana Jezusa, Opiekun Najświętszej Rodziny, Opiekun naszej diecezji, Opiekun Kościoła Świętego. Jednym słowem „Opiekun”.  Jest to czytelne, a zarazem nośne. Wszyscy się zgodzili na taką nazwę.

Jak dotąd wszystko układało się po myśli Księdza Biskupa, ale wiadomo, że gdzie powstają takie dzieła mające służyć Kościołowi, często pojawiają się problemy. Czy i tutaj napotkał Ksiądz Biskup przeszkody?
Początki, jak wspomniałem, nie były łatwe. Nie było niczego, byliśmy na dorobku. Nie było środków, nie było ludzi, sprzętu. Nasza diecezja, nie łudźmy się, nie mogła równać się z takimi diecezjami, które miały po kilkaset lat, wszystko już zbudowane, a przede wszystkim miały tradycję. Jednak inne diecezje, jeśli chodzi o prasę „poszły” na tak zwaną wkładkę. „Niedziela” i „Gość Niedzielny” zgłosiły się, żebyśmy zaistnieli u nich jako wkładka. Proponowali, że wszystkim się zajmą, a my tylko mamy dostarczać treści. Pokusa była duża. Dodatkowo, na co trzeba zwrócić uwagę, mój pomysł musiał być akceptowany przez kapłanów diecezjalnych. Przedstawiłem pomysł na konferencji dziekanów, na co odpowiedzieli, że nie stać nas na to, żebyśmy mieli własną prasę. Proponowali, byśmy skorzystali z propozycji i jak inne diecezje, zaistnieli jako wkładka. Mnie było trochę szkoda. Powiedziałem wówczas do księży, że to, co mówicie jest słuszne, ale z drugiej strony, jest to jedyna okazja. Powiedziałem, spróbujmy, chociaż na rok i zobaczymy, jak nam pójdzie. Bo jak nie spróbujemy, możemy sobie potem mieć to za złe. Dziekani się zgodzili. I do dzisiaj żaden z dziekanów nie wspomniał, że to miało być tylko na rok. Owszem słyszałem nieraz, że mam za duże ambicje, że chcę prowadzić własne radio i wydawać gazetę. Proponowali, byśmy dołączyli do większych, już funkcjonujących, ale broniłem się, jak mogłem. Udało się i co więcej, jestem dumny, że nasze media są na utrzymaniu diecezji i nikt nam nie dał ani grosza.

Księże Biskupie, skąd wzięli się ludzie do pracy, w jaki sposób zostali dobrani do tak ważnego i odpowiedzialnego zadania?
Ludzie? Właśnie, ani ja nie znałem ich, ani oni mnie nie znali. Ale tak się Opatrzność tutaj zatroszczyła, że pojawił się pan Marian Rybicki, który był i jest takim gorliwym, zapalonym działaczem. Kiedy go poznałem, przez jakiś czas spotykaliśmy się i dyskutowaliśmy na temat tego periodyku. On został pierwszym redaktorem. Zgromadził wokół siebie ludzi, gotowych do współpracy, to były osoby świeckie. I tak się to właśnie rozpoczęło. Po pewnym czasie poznałem kapłana, ks. Krystiana Szenowskiego, który w parafii, gdzie był wikariuszem, wydawał gazetkę. Przyglądałem się jego pracy i wydawanej gazetce parafialnej. Podobało mi się i wówczas poprosiłem go, by został redaktorem. Krystian się wymawiał, ale ostatecznie, jako dobry kapłan zgodził się. Był redaktorem przez 10 lat. Zatem ludzie się znaleźli, program był nakreślony, głównie skierowany ku św. Józefowi i pismo zaczęło się ukazywać w parafiach.

Księże Biskupie w życiu czasopisma, czy w życiu radia ważny jest ten pierwszy numer, pierwsza audycja. Pamięta Ksiądz Biskup te momenty?
Tak. Jeżeli chodzi o radio, to było to 27 grudnia 1998 roku w święto Świętej Rodziny. Zauważcie! „Opiekun” i „Rodzina”. Wtedy to była wielka radość, wielkie przeżycie, że my jako młoda diecezja mamy swoje radio. Emitując pierwszą audycję, zastanawialiśmy się, czy ktoś nas w ogóle słuchał. Czy ta pierwsza audycja jest gdzieś zapisana, nie wiem.
Natomiast, jeżeli chodzi o „Opiekuna”, to było trochę inaczej. Na początku próbowaliśmy robić makiety, jak to by miało wyglądać. Było kilka wersji, ale trzeba było się zdecydować na jedną, najbardziej adekwatną do treści. Chcieliśmy pierwszy numer wydać na wizytę Ojca Świętego w Kaliszu, ale nie udało nam się. Ukazał się dopiero w rocznicę jego wizyty, w 1998 roku. To było takie niepozorne wydanie, papier gazetowy, 16 stron. Ale wydaliśmy, urodził się! I wierzę, że tutaj musiało być coś poza człowiekiem, poza ludźmi, tutaj Opatrzność Boża pomogła. Bo to działo się w bardzo skromnych warunkach. Ale trzeba zaznaczyć, że nie tylko się urodził i zaczął żyć, ale zaczął się rozwijać. I to dziecko dzisiaj ma 20 lat. Jakby sięgnąć do porównania z życiem człowieka, to dzisiaj jakbyśmy widzieli takiego eleganckiego, dojrzałego człowieka, który ładnie wygląda. Dzisiaj nasz periodyk ma 68 stron, jest kolorowy i na niezłym papierze. Pracuje nad nim zespół ludzi, którzy go kochają i są bardzo zatroskani o niego, żeby on dobrze wyglądał i był na poziomie. Od 10 lat jest nowy redaktor naczelny, który studiował za granicą, przygotowując się do objęcia tej funkcji. On, nie ujmując księdzu Krystianowi, nadał rozmach gazecie. Ma wizję tego wszystkiego, jest wnikliwy, nieraz trochę wścibski, ale ma przede wszystkim dobre pióro. Stworzył sobie dobrany zespół ludzi. I z takiego małego, niepozornego pisma wyrósł dobry dwutygodnik, z którego można być dumnym. Wyznam, że kiedy „Opiekun” powstał, była myśl, żeby posłać go też innym biskupom w Polsce. Ale ja po prostu krępowałem się go wysyłać, żeby nas nie skrytykowali za bardzo. A dzisiaj słyszę, że posyłają do wszystkich Biskupów.

Jak Ksiądz Biskup zauważył, dzisiaj to 68 stron o szerokim spektrum tematycznym. To już nie jest tylko pismo ukierunkowane na scalanie diecezji, ale na kształtowanie świadomości.
Na początku owszem, zamysłem była integracja, ale dodatkowo chcieliśmy, by pismo służyło jako ośrodek kulturotwórczy w diecezji. Chcieliśmy również objąć tym periodykiem inne dziedziny. Zauważcie, że na początku „Opiekun”, jak i Radio miały swoje siedziby w seminarium duchownym. Myśl była taka, żeby obie redakcje były czymś, co się dzisiaj nazywa warsztatami. Mianowicie chodziło o to, by klerycy mieli możliwość kontaktu z mediami. By uczyli się, jak takie medium się tworzy, jak redaguje się pismo. Chciałem, by uczyli się tego, żeby potem, kiedy zostaną kapłanami, w swoich parafiach tworzyli gazetki, ale też pisali i przesyłali do „Opiekuna” wiadomości. Taka była myśl. Jednak czas pokazał, że to nie jest takie proste, że ta praca jest trudna i wymaga jakby osobnego personelu. Szkoda, bo to by było cudowne, gdyby księża nie tylko kochali media diecezjalne, ale byli także ich twórcami. Nie tylko w piśmie diecezjalnym, ale i na swoim terytorium. Tak, kiedy powstawał Opiekun, był zamysł, żeby to pismo było poświęcone przede wszystkim św. Józefowi, ale rozwój i upływ czasu pokazał, że tak się nie da. Oczywiście w każdym numerze są strony poświęcone św. Józefowi. Trzeba jednak pilnować tego, żeby nie przejść na taką gazetę, w której się będzie pisać nie wiadomo, o czym. Takie zakusy na pewno przychodzą, bo ludzie mają różne rzeczy do powiedzenia, ale to nie jest ten obszar. Tutaj ma być Kościół, życie Kościoła, życie wiarą bez polemiki światopoglądowej. Nasze media mają być w służbie Bogu, w służbie Kościołowi i w służbie ludziom.

Minęło 20 lat, zmieniła się szata graficzna czasopisma, wydłużył się też czas antenowy radia. Czy Ksiądz Biskup znajduje czas, by czytać „Opiekuna” i słuchać naszego Radia?
Tak, to są dzieła, które są mi bardzo bliskie i interesuję się nimi. Zawsze słucham serwisu informacyjnego. Jeśli mogę, słucham też innych audycji, nagrań. No cóż, jest różnica, na plus oczywiście. Dzisiaj to jest profesjonalne. Ludzie umieją już to zrobić, wiedzą, jak skomponować w całość. Na tle innych środków medialnych, nasze media i to jest to, co raduje, zachowują tożsamość. Wyraża się to tym, że są wolne od polemiki światopoglądowej. Trzeba pamiętać, że ile głów, tyle opinii. Nasze media są wolne, one trwają przy wierze, w sensie nauki Kościoła i trwają przy Kościele. I to jest, jak widzę, zasadnicza troska, czystość wiary i ukochanie Kościoła. To jest właśnie ten wyróżnik tożsamości naszych mediów. I za to Panu Bogu dziękuję, że to dzieło się nie tylko narodziło, ale jest ciągle obecne i to nie tylko w diecezji, ale i w innych miejscach naszej Ojczyzny.
Rozmawiają Ewa kotowska-Rasiak i ks. Łukasz Skoracki?

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!