TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 19:50
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Czterdzieści lat minęło

Czterdzieści lat minęło

roger

Tuż przed wyjazdem na Światowe Dni Młodzieży do Kolonii, pakowałam walizkę i zastanawiałam się, jak będą one przebiegać bez człowieka, który je wymyślił, urzeczywistniał i symbolizował. Wielu z nas, wydawało się wówczas, że ŚDM bez Jana Pawła II stracą wkrótce rację bytu. Moje rozmyślania nad walizką przerwał nagle wstrząsający komunikat radiowy: zamordowano brata Rogera z Taizé.

Widziałaś, kto jako pierwszy przystąpił do Komunii Świętej, w czasie pogrzebu papieża? - pytała mnie podekscytowana Ela, znajoma, która rok wcześniej, przekonała mnie do pierwszego w życiu wyjazdu do Taizé. Nie widziałam. Ten moment telewizyjnej transmisji akurat przeoczyłam. - Brat Roger! - zawołała radośnie. - Siedział na wózku, ktoś go prowadził, ale to było naprawdę niesamowite! W tym miejscu chyba powinnam dodać, że Ela z mężem pojechała na pogrzeb Jana Pawła II do samego Watykanu. - Rzeczywiście to niesamowite - przytaknęłam szczerze. Bardzo lubiłam brata Rogera. Jego wiara i jej spektakularne owoce inspirowały mnie i inspirują do dzisiaj. Dziś, niemal dokładnie w dziesiątą rocznicę jego śmierci, chcę opowiedzieć właśnie o nim w kontekście Światowych Dni Młodzieży w Kolonii, które już zawsze w mojej pamięci będą się splatać z jego osobą.

Mała wiosna Kościoła
Brat Roger, który był protestantem i synem protestanckiego pastora, poprosił kiedyś Pawła VI o katolicki chrzest. - Nie potrzebujesz katolickiego chrztu, ty już jesteś katolikiem - odpowiedział Paweł VI. Tajemnicą nie była także przyjaźń brata Rogera z Janem Pawłem II, który przebywając z pielgrzymką we Francji, w latach 80., odwiedził także wspólnotę Taizé i wtedy też nazwał ją „Małą wiosną Kościoła”. Nigdy nie zapomnę swojego pierwszego osobistego zetknięcia się z duchowością Taizé, do którego przez długie lata odnosiłam się z dużą rezerwą. Było to w czasie ŚDM w Paryżu w 1997 roku. Pewnego wieczoru zwiedzając śródmieście dotarłam do katedry Notre Dame. Stał przed nią wilki tłum młodych pielgrzymów z lampionami i śpiewał. Ale śpiewał tak, że przez chwilę miałam wrażenie, że wędruję w czasie do chwili, kiedy Notre Dame właśnie oddano do użytku, a wierny lud, średniowiecznej Francji modli się z głębi serca śpiewając po łacinie. Po raz pierwszy usłyszałam wówczas słynne kanony z Taizé. Jednak do wioski brata Rogera trafiłam dopiero siedem lat później, z Elą, która odwiedzała Taizé od 1990 roku, zaś na Światowe Dni Młodzieży pielgrzymowała od roku 1989. Rok później, czyli latem 2005 roku pojechałam tam znów, tym razem, by napisać duży reportaż. Do domu wróciłam tylko po to, by przepakować się i jechać do Kolonii.

Zabliźnione rany
Brat Roger w czasie wojny ukrywał w Taizé Żydów, a kiedy wojna się skończyła, udzielał schronienia niemieckim żołnierzom. Uważał, że przebaczenie należy się każdemu i że bez niego nie ma szans na trwały pokój. Gdy wieść o poglądach brata Rogera rozniosła się po okolicy, wzbudziła w mieszkańcach niemałe oburzenie. W 1965 roku kardynał Wojtyła, przyszły papież i inicjator Światowych Dni Młodzieży, został surowo skrytykowany przez wielu polskich wiernych za pomysł listownego proszenia przez polskich biskupów o wybaczenie biskupów niemieckich. Młodszym czytelnikom wyjaśniam, że chodziło o wzajemne przebaczenie sobie win okresu II wojny światowej. Dla polskich biskupów było równie jasne, jak dla brata Rogera, że bez pojednania nie ma pokoju. Dlaczego o tym piszę? Latem 1990 roku moja znajoma, Ela, była po raz pierwszy w Taizé. W jednej z miejscowych łazienek, w której notabene narodziły się chyba tysiące międzynarodowych przyjaźni, spotyka niewiele starszą od siebie kobietę - Ingrid. Czeka w kolejce do prysznica, jak Ela. Zaczynają rozmawiać. Po francusku. Rozmowa toczy się miło do chwili, kiedy Ingrid, która do Taizé przyjechała z Wiednia, dowiaduje się, że Ela jest Polką. - Mieszkam w Wiedniu, ale jestem Niemką - wyjaśnia nagle Ingrid i uśmiech znika z jej twarzy. - Moja mama urodziła się przed wojną w Opolu, a wy, Polacy, wygnaliście ją stamtąd. Ela milknie. Irytuje się. Ingrid mówi tak, jakby zapomniała, kto rozpętał II wojnę światową, kto zbudował obozy koncentracyjne. W cieniu słynnego, tezowskiego Kościoła Pojednania narasta polsko-niemieckie napięcie wyrosłe na trudnych do wyleczenia, wojennych ranach duszy. Rozmowa się jednak nie kończy. Po prysznicu obie kobiety wychodzą na pachnącą lawendą burgundzką noc i rozmawiają dalej. Z Taizé wyjeżdżają jako dobre znajome. Wymieniają adresy i telefony. Dzwonią do siebie i piszą. Ingrid zdradza Eli, że nigdy wcześniej nie rozmawiała z nikim z Polski, że unikała Polaków. Kolejnego lata Niemka przyjeżdża z mężem do Eli w odwiedziny. - Opowiedziałam o tobie mojej mamie - mówi w końcu Ingrid. - I wiesz, słuchała z zainteresowaniem. Ona nigdy nie pogodziła się z wygnaniem z Opola i gorycz tej historii wygnania przekazała także mnie. Wyrastałam w poczuciu, że wszyscy Polacy są źli, a tu nagle spotkałam ciebie w Taizé i zaprzyjaźniłyśmy się. Matka Ingrid polubiła Elę i wciąż pytała córkę, co u jej polskiej przyjaciółki. Nadszedł rok, w którym noworoczne spotkanie młodych Taizé miało odbyć się w Stuttgarcie, w którym mama Ingrid mieszkała. Kobieta na wieść o tym, poszła do proboszcza swojej parafii i zakomunikowała, że chętnie przyjmie młodych pielgrzymów na noclegi do swojego domu. - Mam tylko jeden warunek - dodała. - To muszą być Polacy.  Poznałam Ingrid i jej męża na weselu Eli. Później spotkałam ją w Taizé. - Wiesz, że moja mama urodziła się w Opolu? Czyli właściwie w Polsce? - zapytała mnie z uśmiechem przy naszej pierwszej rozmowie dając mi do zrozumienia, że jest coś, co nas łączy. Rany się zabliźniły.

Dwaj papieże: Polak i Niemiec
A o spotkaniu w Kolonii mówiono w mediach, że były to nie tyle pierwsze Światowe Dni Młodzieży bez Jana Pawła II, co pierwsze takie, na których obecni byli dwaj papieże: Jan Paweł II, choć niewidzialny, to wyczuwalny i Benedykt XVI. Papież Polak i papież Niemiec, dokładnie w czterdzieści lat po historycznym liście zwanym potocznie „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie” gromadzili młodych świata, by budować w nich poczucie jedności. A w tle rozbrzmiewały nieustannie kanony z Taizé i modlitwy za brata Rogera.

Tekst Aleksandra Polewska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!