TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 11:10
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Czekając na nowe serce

Czekając na nowe serce

transplantacja

Jak może czuć się człowiek, który wie, że jego dalsze życie zależy od czyjejś śmierci? Ktoś, kto czeka na nowe serce, wątrobę, nerki, czy płuca pozostaje w oczekiwaniu na telefon ze szpitala i musi być cały czas w gotowości. Lekarze próbują znaleźć potrzebne organy, żeby uratować go, a czas między orzeczeniem śmierci mózgowej a pobraniem serca, czy nerki z roku na rok coraz bardziej się skraca. Wszystko musi być zorganizowane tak, żeby z chęci pomocy jednej osobie, nie zaszkodzić drugiej. Gdzie jest granica? Jak wielkim darem jest zdrowie i życie, i jak delikatnie i ostrożnie trzeba się z nim obchodzić, przekonujemy się często dopiero wtedy, gdy stajemy w obliczu choroby. 

Medycyna w przypadku wielu chorych jest bezsilna, ale też robi wiele dobrego, cały czas się rozwija i już czasami czyni „cuda”. Medycyna, z Bożą i ludzką pomocą, potrafi dać ludziom drugie życie. Tak dzieje się np. po przeszczepach. Każdy, kto dostał nowy organ, tak powie o sobie: ,,mogłem narodzić się na nowo”. 

Odpowiedzialni za życie

Tak było w przypadku księdza Krzysztofa Guziałka, proboszcza parafii  Chojnik, który jest wdzięczny lekarzom za to, że dokonali niemal cudu, za to, że żyje i może dalej pracować. Dziś wie, że taki dar życia wymaga wielkiej odpowiedzialności. - Nigdy, nawet w chwilach największego cierpienia do nikogo nie miałem pretensji, jeśli już, to tylko do siebie, że żyłem zbyt intensywnie i nie zważałem na zdrowie, zbyt często się nie badałem – mówi ksiądz Krzysztof. - Jednak przyszedł czas, kiedy zdrowie zaczęło już tak mocno szwankować,  że wszystko mnie bolało. Pojechałem więc do szpitala do Pleszewa i to był chyba znak opatrznościowy, bo jadąc tam nie wiedziałem, że  za chwilę stracę przytomność aż na trzy dni. Po wielu badaniach usłyszałem wyrok, lekarz stwierdził żylaki w przewodzie pokarmowym, ale przede wszystkim niepracującą wątrobę. I tu był dramat, bo wątroba nie pracowała w 98%. Jedynym ratunkiem był przeszczep – wyznaje ks. Krzysztof.  Wtedy zaczęła się jego wędrówka przez mękę, czyli od lekarza do lekarza, szereg badań i walka z bólem. - Cierpienie było dość znaczące. Dwa miesiące trwało, nim pozbierałem wszystkie potrzebne badania. Zostałem zakwalifikowany do przeszczepu. Rozpoczął się czas oczekiwania. Czekanie na telefon, ten jedyny i najważniejszy w życiu - dodaje kapłan. 

Dar z siebie 

Niestety w naszym kraju przeprowadza się jeszcze zbyt mało przeszczepów. Przeszczepia się rocznie 100 serc, a konieczne jest 200, potrzeba 400 wątrób, a przeszczepia się 200. W naszym kraju choruje ponad 26 tys. osób, a każdego roku odnotowuje się 5174 nowe zachorowania (to dane sprzed dwóch lat). Codziennie w Europie umiera 9 osób z powodu braku narządów do przeszczepu. Tylko w Polsce co tydzień umiera jedna osoba oczekująca na przeszczep. Mało kto z nas zdaje sobie sprawę, że jeden dawca może ocalić życie ośmiu osobom. Na świecie żyje ponad milion ludzi, którym przeszczepiono narząd, czasami nie jeden. Większość z nich prowadzi normalne życie i wszyscy zawdzięczają je komuś innemu. Otrzymali narząd pochodzący od osoby zmarłej lub żywej. Błogosławiony Jan Paweł II mówił, że należy zaszczepiać w ludziach głębokie przekonanie, że świat potrzebuje braterskiej miłości, która może przejawić się właśnie przez decyzję o darowaniu organów. W Encyklice Evagelium vitae bł. Jan Paweł II pisał: „Bóg przymierza powierzył życie każdego człowieka drugiemu człowiekowi – jego bratu, zgodnie z prawem wzajemności dawania i otrzymywania, składania siebie w darze i przyjmowania daru bliźniego”. 

Co na to Kościół?

Kościół na przestrzeni wieków dojrzewał do zajęcia stanowiska wobec przeszczepów. W listopadzie 2006 roku przedstawiciele polskiego kościoła oficjalnie poparli oświadczenie woli oraz transplantacje organów po śmierci. Katechizm Kościoła Katolickiego wskazuje na niebezpieczeństwa związane z transplantacją, mówi, że „przeszczep narządów jest moralnie nie do przyjęcia, jeśli dawca lub osoby uprawnione nie udzieliły na niego wyraźnej zgody”. Pozytywnie odnosi się do przeszczepów, dopowiadając, że pod pewnymi warunkami przeszczep tkanek, czy narządów jest „zgodny z prawem moralnym i może zasługiwać na uznanie, jeśli zagrożenia i ryzyko fizyczne i psychiczne ponoszone przez dawcę są proporcjonalne do pożądanego dobra u biorcy. Jest rzeczą moralnie niedopuszczalną bezpośrednie powodowanie trwałego kalectwa lub śmierci jednej istoty ludzkiej, nawet gdyby to miało przedłużyć życie innych osób”. (KKK 2296). 

Telefon życia

ks. Guzialek

Wracając do księdza Krzysztofa, który czekał na ten najważniejszy w życiu telefon. - W takiej sytuacji człowiek docenia każdą minutę – mówi dodając, że żył wielką nadzieją, że znajdzie się dawca, ale też towarzyszył mu wielki strach, na który lekiem była modlitwa. - Wiedziałem, że bez przeszczepu moje dni są policzone - mówi. Po ponad roku od wykrycia u niego marskości wątroby, duchowny otrzymał drugie życie. - Nadszedł dzień, kiedy telefon zadzwonił i pojechałem jak najszybciej do szpitala, tam po przygotowaniu czekałem na operacje. Ta nie doszła do skutku, gdyż wątroba dawcy się nie nadawała. W drodze powrotnej towarzyszący mi koledzy śmiali się, że kot porwał wątrobę. Po prostu chcieli mnie pocieszyć widząc rozczarowanie na mojej twarzy – wspomina ks. Krzysztof. - Czekałem więc na kolejną szansę. Po krótkim czasie znów jechałem jak na sygnale i udało się. Dziś jestem już dwa i pół roku po przeszczepie. Wątroba się przyjęła, ale to nigdy nie wiadomo, kiedy może zostać odrzucona, więc muszę dbać o siebie bardziej niż kiedykolwiek. Jeszcze bardziej czuję odpowiedzialność za siebie i za dar życia – podkreśla.  - Dziękuję Bogu, że chociaż w jakimś stopniu, mogłem doznać ciężaru krzyża i że jednocześnie zachował mnie przy życiu – podsumowuje.

Żyć dla innych

Przygotowując ten materiał spotkałam się z kilkoma osobami w jakiś sposób związanymi z zagadnieniem  transplantacji. Były to różne spotkania - smutne i radosne. Pierwszymi rozmówcami byli rodzice tragicznie zmarłego, bardzo młodego syna. A oni stanęli przed potwierdzeniem decyzji swojego dziecka. Piotr bowiem wcześniej podpisał zgodę na oddanie narządów. Postawmy się na miejscu jego rodziny, która staje nagle w obliczu śmierci i to swego dziecka. - Straciliśmy syna, nie mogliśmy się z tym pogodzić. Nie mogliśmy uwierzyć, że jego życie się skończyło. Syn chciał oddać swe narządy, więc nie mogliśmy się sprzeciwić jego woli. Jesteśmy ludźmi wierzącymi i on też był bardzo religijny, zawsze był chętny do pomocy i wrażliwy na cierpienie. Więc teraz żyjemy ze świadomością, że jego narządy uratowały życie innym, że jego śmierć nie poszła na marne - mówi mama zmarłego chłopaka. 

34-letniemu Albertowi rok temu przeszczepiono nerkę, a właściwie to trzustkę i nerkę, ale trzustka się nie przyjęła. Albert w wieku 17 lat zachorował na cukrzycę i do dzisiaj nie może się z tym pogodzić. Ta choroba uszkodziła trzustkę, a nerkę, jak mówi, choroba tarczycy. Choroba postępowała, a jego stan był krytyczny, leżał w szpitalu w stanie agonalnym, stwierdzono, że jedynym ratunkiem jest przeszczep. Zgodził się na przeszczep na życzenie córki. Od zdiagnozowania do przeszczepu upłynęły dwa lata, ale od wpisania na listę tylko pół roku. Nerka się przyjęła, ale trzustkę już po dwóch godzinach od operacji trzeba było usunąć. Albert pokazuje brzuch i mówi: ,,tu jest moja nowa nereczka”. Zdziwiłam się oczywiście, bo nigdy nie myślałam, że nowa nerka jest w innym miejscu, niż to, gdzie zwykle są nerki. Otóż nasze chore nerki, trzustka, czy wątroba nie są usuwane z organizmu i zastępowane nowymi. One zostają, a nowy organ jest dodatkowym. Albert cieszy się, że żyje, choć przez chorobę nie spełnił swoich pragnień zostania sportowcem. W Polsce na nerkę czeka się stosunkowo krótko, około 2 lat. Rocznie wykonuje się od 1100 do 1300 przeszczepów nerki, w tym przeszczepień od żywych dawców było tylko 51. 

Spotkałam także bardzo pozytywnego człowieka, który o chorobie nerek i potrzebie ich przeszczepu dowiedział się w 1998 roku. Jednak dopiero parę dni temu, 10 lipca został wpisany na listę oczekujących na przeszczep. Jak mówi, z jednej strony się cieszy, ale z drugiej martwi, co to będzie. Wcześniej nie mógł poddać się przeszczepowi, gdyż musiał wyleczyć inne schorzenia. Jest bardzo pogodnym i radosnym człowiekiem, a na dializy jeździ Harleyem, czemu nie mogą nadziwić się lekarze, gdyż większość pacjentów jest przygnębionych, smutnych, a przede wszystkim zmęczonych sytuacją i chorobą. 

Z potrzeby serca

- Ludzie dializowani żyją dłużej, ale jest to swoistym ciężarem. Częste wizyty w szpitalu itd., dlatego też kiedy tylko to możliwe przeszczepiamy nerki - mówi prof. dr hab. medycyny Wojciech Witkiewicz,
dyrektor Ośrodka Badawczo-Rozwojowego we Wrocławiu Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego. Miał zostać księdzem, gdyż jego rodzice złożyli taką obietnicę Bogu za uratowanie go z choroby. - Po maturze przystąpiłem do egzaminu na medycynę. Na czas egzaminów zamieszkałem w budynku seminarium, w infirmerii. Rektorem seminarium był wtedy bp Latusek. Poszedłem do niego i powiedziałem, że zgodnie z pragnieniem i obietnicą moich rodziców miałem być księdzem, ale chcę zostać lekarzem. Co robić? I wtedy bp Latusek powiedział tak: ,,Staraj się synu na medycynę, bo być może więcej będziesz mógł pomóc ludziom jako lekarz niż jako ksiądz, a jeśli cię nie przyjmą, to wrócisz. Ale się dostałem i ta przygoda trwa do dziś - mówił pan profesor podczas wizyty w kaliskim sanktuarium, na comiesięcznej modlitwie w obronie życia. Profesor jest wielkim propagatorem transplantologii, wie, że ta dziedzina nauki pomoże wielu osobom w ciężkiej sytuacji, że uratuje wielu osobom życie. I, jak mówi, w zawodzie lekarza są momenty radości, jak i smutku, rozczarowania. Dla niego jako transplantologa przykrym momentem jest chwila, kiedy pobierają narząd, kiedy orzeczona jest śmierć mózgu. Wtedy wyjmuje się narząd, ochładza się go i przygotowuje do wszczepienia drugiej osobie. Ale potem jest moment, kiedy na sali pojawiają się oklaski, kiedy wszczepiony narząd staje się różowy i zaczyna pracować, serce zaczyna bić, zaczyna kapać mocz. - Wielogodzinny trud uwieńczony, narząd żyje, ale przede wszystkim żyje człowiek – mówi z uśmiechem pan profesor. Przeszczepienie narządów stało się uznaną metodą leczenia zniszczonego chorobą narządu, a proces ten wymaga współpracy wielu specjalistów i zespołów ludzkich. Wszystko zależy od nas samych, od postawy wobec transplantacji. Nie bójmy się brać i dawać, gdy chodzi o najcenniejszy dar, jakim nas Bóg obdarzył.

Chrześcijaństwo nie zabrania przeszczepiania, a nawet podkreśla liczne aspekty humanitarne tej metody. Jednak zdarzają się przypadki, że pacjenci po orzeczeniu śmierci mózgowej wracają do życia, bo każdy może się pomylić. Trzeba więc bardzo uważać, bo granica jest bardzo cienka. Kiedyś czas oczekiwania między orzeczeniem śmierci pnia mózgu a pobraniem organu wynosił 48 godzin, obecnie skrócony został nawet do dwóch godzin, bo narząd do przeszczepu nie może być ,,martwy”.

Za patronkę transplantologii uważa się m. in św. Agatę z Katanii na Sycylii, która zginęła śmiercią męczeńską w 251 roku za czasów cesarza Decjusza. Doznała przed śmiercią niezwykłego przywrócenia odciętych piersi za sprawą cudownego uzdrowienia dokonanego przez św. Piotra. Także do replantacji nawiązuje Nowy Testament w opisie wydania i pojmania Jezusa w Ogrójcu, kiedy Piotr uciął ucho Malchosowi, a Jezus cudownie przyprawił je z powrotem (Łk 22, 51, J 18, 10).

Arleta Wencwel

 

Według danych Poltransplantu w czerwcu 2013 na poszczególne organy czekało:

nerka 1569

nerka i trzustka 17

trzustka 12

nerka i wątroba 6

wątroba 208

jelito 2

serce 415

płuca 46

serce i płuca 2

razem 2277

 

Krótka historia transplantacji

1823 – pierwsze przeszczepienie skóry u tej samej osoby – Niemcy

1906 – pierwsze przeszczepienie rogówki – Czechy

1954 – pierwsze udane przeszczepienie nerki – USA

1966  - pierwsze w Polsce przeszczepienie nerki od dawcy żywego – Wrocław

1966  - pierwsze w Polsce przeszczepienie nerki od dawcy zmarłego – Warszawa 

1967 – pierwsza na świecie przeszczepienie serca  - RPA

1967 – pierwsze na świecie przeszczepienie wątroby  - USA

1981 – pierwsze przeszczepienie serca i płuca – USA

1985 – pierwsze w Polsce przeszczepienie serca – Zabrze

1986  - pierwsze na świecie przeszczepienie obu płuc

1988  - pierwsze w Polsce udane przeszczepienie nerki i trzustki – Warszawa

1990 -  pierwsze w Polsce udane przeszczepienie wątroby u dziecka  - Warszawa

2001  - pierwsze w Polsce udane przeszczepienie serca i płuca – Zabrze

2003 -  pierwsze w Polsce udane przeszczepienie płuca – Zabrze

2005 - pierwsze w Polsce udane przeszczepienie obu płuc  - Zabrze

2006  - pierwszy w Polsce przeszczep górnych kończyn – Trzebnica

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!