TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 12:52
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Cud narodzin

Cud narodzin. Nawet w stajni, byle z miłości

Idźmy dalej w naszych rozważaniach emocjonalnych dołków i uniesień, które targały Świętym Józefem podczas jego ziemskiego życia. Po tym, jak małżonka Maryi zasmucił fakt, iż stała się ona brzemienną bez jego udziału i rozważał możliwość oddalenia jej, przyszła radość z zapewnienia anioła, że Dziecię jest z Ducha Świętego, że jest Synem Bożym, a on Józef ma się Nim i Jego matką zaopiekować. To był pierwszy smutek i pierwsza radość św. Józefa, dzisiaj czas na drugą parę.

Narodziny dziecka. Przyczyną drugiego smutku św. Józefa był widok Syna Bożego rodzącego się w nędznych warunkach, jakie panowały w zimnej stajence w Betlejem, ale za chwilę z radością obserwował, jak aniołowie składają pokorne ukłony Dzieciątku, które było Mesjaszem, jak Mędrcy składają hołd Dziecięciu Bożemu, ofiarując Mu złoto, mirrę i kadzidło. Złoto symbolizowało królewską godność Dzieciątka, kadzidło Jego boskość, zaś mirra Jego naturę ludzką. Pójdźmy i tym razem do tekstu natchnionego.

Co mówi Ewangelia?

Najpierw sięgniemy do Ewangelii wg św. Łukasza. „W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. (…) Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie. W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie». I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: «Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania». Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie: «Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił». Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. (...) A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane” (Łk 2, 1-20).
A teraz przeczytajmy jeszcze jedyną relację z odwiedzin Mędrców ze Wschodu, którą znajdujemy u św. Mateusza: „Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: «Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon». (...) Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: «Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon». Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny” (Mt 2, 1-12).

Najpiękniejsze kwiaty rodzą się na gnoju

Spróbujmy wczuć się w sytuację św. Józefa. Po trzech lub czterech dniach ciężkiej drogi, oboje bardzo zmęczeni, zwłaszcza Maryja ze względu na swój zaawansowany stan błogosławiony, docierają do Betlejem. I tam, w mieście przodków Józefa, nie znaleźli dla siebie miejsca. Nie było dla nich miejsca w gospodzie ani w domach, do których Józef pukał z prośbą o gościnę, tak przynajmniej chce najbardziej popularna interpretacja wersji św. Łukasza. Nawet jednak przyjmując inną wersję, o której pisałem na naszych łamach, w ramach której św. Józef z Małżonką są w domostwie jego krewnych, ale z racji na wielką liczbę pielgrzymów i skromność, decydują się oddać miejsce „na pokojach”, a sami zadowalają się skromną stajnią, gdzie Maryja będzie mogła spokojnie urodzić, to i tak nie wygląda to najlepiej. Poród ma miejsce wśród zwierząt, w biedzie. Zupełnie zrozumiałe muszą być uczucia smutku, które targają Józefem. Przecież anioł mu powiedział, że to Syn Boży jest w łonie Maryi... A miejsce, w którym przychodzi na świat, zupełnie tego nie oddaje... A może Bóg zapomniał o swoim Synu? Jak może się na takie warunki zgodzić, jeśli o Nim pamięta... Rozumiemy smutek i gorycz Józefa, przecież on nie mógł wiedzieć, że narodziny, kto?re dokonały się w warunkach po ludzku upokarzających, były pierwszą zapowiedzia? owego dobrowolnego „wyniszczenia” (por. Flp 2, 5-8), które Chrystus przyjmie na siebie dla odkupienia grzecho?w. Bo niby skąd miał Józef to wiedzieć?
Ale kiedy mały Jezus ujrzał wreszcie światło dzienne, pewnie już nie było miejsca na smutki i gorycz. Nie wiem czy Józef od razu, jak piszą niektórzy komentatorzy, wielbił małe Dziecię, ale na pewno Je tulił i całował, bo wszyscy wiemy, że tak to wygląda. Kiedy rodzi się dziecko wszystko się zmienia. Tutaj jedna rzecz wydaje mi się godna podkreślenia. Nie wiem, jak to wyglądało na przestrzeni wieków, bo dzisiaj jest coraz popularniejszy fakt, że ojciec jest przy narodzinach dziecka, „rodzą razem z żoną”, ale pamiętam, że kiedy ja się rodziłem było to wręcz nie do pomyślenia. A św. Józef BYŁ przy narodzeniu Jezusa! Dlatego powinniśmy, zwłaszcza my, księża, powrócić do modlitwy, którą niegdyś odmawiało się przed Mszą Świętą: „O szczęśliwy mężu, święty Józefie, tobie dane było Boga, którego wielu królów chciało zobaczyć, a nie zobaczyli, usłyszeć, a nie słyszeli - nie tylko widzieć i słyszeć, ale również ubierać, tulić, całować i strzec!” Jakaż to musiała być radość dla św. Józefa, widzieć swoją małżonkę szczęśliwą, dziecko zdrowe, a przecież za chwilę miały się przydarzyć kolejne powody do radości: najpierw wizyta pasterzy, a potem Mędrców ze Wschodu. Może też i było trochę lęku (zwłaszcza pasterze nie mieli wówczas „najlepszej prasy”, ale i Mędrcy ze Wschodu, a więc innowiercy też niekoniecznie byli pożądani), ale kiedy zaczęli opowiadać o aniołach, o gwieździe, o królewskiej godności, o bóstwie na pewno serce Józefa nie mieściło mu się w klatce piersiowej. Z dumy i radości, choć przecież nie przestał być człowiekiem skromnym i pokornym.

Warunki materialne to nie wszystko

Żyjemy w dziwnych czasach. Ktoś powie, że w ciekawych, ale to na jedno wychodzi, bo chińskie powiedzenie „obyś żył w ciekawych czasach”, nie jest bynajmniej dobrym życzeniem ale raczej klątwą. Ciekawość albo dziwaczność naszych czasów polega choćby na tym, że dla ratowania drzewa ludzie potrafią się doń przykuć łańcuchami na całe tygodnie, płaczą nad losem małych dzikich świnek w łonie matki lochy, na którą ktoś może zapolować, a jednocześnie z uporem diabelskim (słowo nieprzypadkowe) walczą o możliwość zabijania dzieci w łonie matki. Kiedy czasami pytam młodych nie najgorzej sobie radzących materialnie małżonków, którzy swój rodzicielski potencjał hamują wszelkimi możliwymi sposobami, po tym jak przyjęli jedno dziecko, czy nie zechcieliby się otworzyć na więcej potomstwa, słyszę odpowiedź: „A kto mu zapłaci za studia? Ksiądz?” Mam wówczas ochotę odpowiedzieć, że jeśli będzie taka potrzeba to owszem, ale przecież nie wiem, gdzie będę za 20 lat, czy dożyję, ale też nie wiemy czy za 20 lat będą jeszcze studia, a przede wszystkim, czy dziecko będzie chciało na nie pójść. Innymi słowy, nie to powinno być kryterium otwarcia się bądź nie na życie. Ja doskonale rozumiem troskę rodziców, którzy dla dzieci chcą jak najlepiej (moi też tak chcieli, żebyś „synu miał lżej niż my”), ale nie można z sytuacji materialnej czynić jakiegoś bożka. Jezus przyszedł na świat w dość podłych warunkach, ale miał to co Mu było konieczne: kochających siebie nawzajem i kochających Jego rodziców. Ci dwoje mieli jeszcze coś: bezgraniczną ufność Bogu. A wtedy nic nie jest straszne. Wtedy można niemal w masochistyczny sposób witać smutki, troski i cierpienia, bo jak widzimy na przykładzie św. Józefa, nie są one niczym innym jak forpocztą radości i szczęścia.

Świadectwo

Grzegorz Szyszko podzielił się takim świadectwem odnośnie decyzji o trzecim dziecku. Decyzję tę z żoną podjęli z trudem, ale ostatecznie urodziła się im córeczka. „Mniej więcej rok po urodzeniu córki uwikłaliśmy się w całą serię błędnych inwestycji. W rezultacie stanęliśmy przed perspektywą utraty owoców wielu lat ciężkiej pracy. Byliśmy bardzo przybici tą sytuacją. Ku naszemu zdziwieniu niejednokrotnie naszą jedyną pociechą i źródłem wytchnienia wydawało się tylko to małe dziecko. Było to dla nas bardzo zaskakujące, ponieważ ono nie oferowało nam żadnej pomocy, a nawet - zdawać by się mogło - obowiązki z nim związane powinny nam przeszkodzić. Jednak powroty do domu, zabawa z dziećmi i chociaż chwilowe zapomnienie o wszystkich kłopotach były zbawienne. Wydaje mi się, że starsze dzieci nie miałyby na nas aż tak kojącego wpływu. Oczywiście były w dalszym ciągu kochane, ale zaczęły wchodzić w wiek, który wymaga bardziej aktywnej troski, zaangażowania czasu w innym stopniu, większej krytyki i czasami nawet skarcenia. Natomiast najmłodsza pociecha, rozbrajająca w swojej czystej radości i dziecinnie nam oddana, podtrzymywała nas na duchu i na nowo napawała nadzieją. W jeden ze szczególnie trudnych dni byłem z dziećmi na nabożeństwie różańcowym. Zmęczony całodziennymi zmaganiami trzymałem nasze maleństwo na rękach. Objuczony w ten sposób uświadomiłem sobie cały paradoks Bożej Opatrzności w naszej sytuacji. Oto brnąc przez bagno trudności, otrzymaliśmy to małe dziecko jako deskę ratunku. Dziwne, ale obciążeni dodatkowym ciężarem czuliśmy się lżejsi i nie zapadaliśmy się aż tak głęboko.”
Jakiekolwiek by nie były trudności i doświadczenia związane z przyjściem na świat dziecka, to radości, które później daje poważnie wystawiają na próbę pojemność serca.
Wielki Patriarcho, S?wie?ty Jo?zefie,
Wybrany do pełnienia obowia?zko?w ojca
Samego Słowa Wcielonego,
Twoje cierpienie było ogromne
Kiedy widziałes? Jezusa rodza?cego się
w całkowitym ubóstwie.
Ból ten jednak zamienił się
w niezmierna? rados?c?
Na dźwięk śpiewu chóru anielskiego
I na widok blasku rozjaśnionej nocy.
Przez twe cierpienie i rados?c?
Prosimy Cię, uproś nam łaskę,
Byśmy po przejściu ziemskiej drogi
Mogli również usłyszeć chóry anielskie,
I cieszyć się z widoku chwały niebieskiej.
Przez Chrystusa Pana Naszego. Amen.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!