TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 12:35
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Cierpiała za grzechy kapłanów

Cierpiała za grzechy kapłanów

Siostra Wanda Boniszewska była mistyczką i stygmatyczką. Ale nie to było najważniejsze. Żyjąc cicho wniosła wielki wkład w życie duchowe Kościoła. Została wybrana przez Chrystusa do zadośćuczynienia przez swoje cierpienia za grzechy innych, zwłaszcza za kapłanów i osoby konsekrowane.

W Warszawie 9 listopada rozpoczął się proces beatyfikacyjny zakonnicy z bezhabitowego Zgromadzenia Sióstr od Aniołów. – Mamy nadzieję, że siostra Wanda Boniszewska zostanie błogosławioną, a kiedyś świętą. Tak, by mogła być pokazana dzisiejszemu światu – powiedział metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz w kaplicy Domu Arcybiskupów Warszawskich, gdzie odbyła się pierwsza sesja i zaprzysiężenie Trybunału w procesie beatyfikacyjnym.

Podobieństwo do św. Faustyny
Wanda Boniszewska urodziła się 2 czerwca 1907 roku w Nowej Kamionce koło Nowogródka. W wielu źródłach jest porównywana z siostrą Faustyną Kowalską.
Żyły one w tym samym czasie. Wanda była dwa lata młodsza od Heleny (s. Faustyny), ale tak jak „sekretarka Bożego miłosierdzia” wcześnie poczuła powołanie zakonne i – tak jak ona – na swojej zakonnej drodze spotykała się wielokrotnie z niezrozumieniem współsióstr i przełożonych. Obie cierpiały z powodu słabego zdrowia, obie doświadczały mistycznych wizji i objawień Jezusa, które na polecenie swoich spowiedników spisywały w dziennikach. Jednak o ile celem krótkiego życia s. Faustyny było dotarcie z przesłaniem o Bożym miłosierdziu do całego świata, to 76 lat życia zakonnego Wandy pełne było ukrytego cierpienia, którym wynagradzała Bogu zniewagi, szczególnie te pochodzące od kapłanów i sióstr zakonnych. W przeciwieństwie do s. Faustyny na swoim ciele nosiła stygmaty, które towarzyszyły jej przez większość życia. Na własnej skórze doświadczała prześladowań wymierzonych w Kościół odbywając wyrok w syberyjskim więzieniu.

Stygmaty na ciele
Życie zakonne Wandy Boniszewskiej rozpoczęło się w 1925 roku w Wilnie. 6 stycznia wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr od Aniołów. 2 sierpnia 1933 roku złożyła śluby wieczyste w Kalwarii. Od wiosny 1933 roku przebywała w domu zakonnym w Pryciunach pod Wilnem. Spowiednikami i kierownikami mistyczki byli ks. Tadeusz Makarewicz i ks. Czesław Barwicki. W 1934 roku została obdarzona stygmatami. Miała niegojące się rany na rękach, stopach, głowie, prawym boku i tułowiu oraz rany po biczowaniu. Rany te pojawiały się nieregularnie. Ukazywały się głównie w czwartki po południu, w piątki, a przede wszystkim w Wielkim Poście, a zwłaszcza w Wielkim Tygodniu. „Ekstaza. Sen głęboki. Ogląda ręce i nogi. Stygmaty otwarte. Trochę skrzepłej krwi wylała. Rana boku prawego otwarta. Prawe ramię starte do krwi. Tułów pokryty szramami, jakby od uderzeń potrójnie złożonych” - tak wspominał doznania siostry Wandy Boniszewskiej jej spowiednik, ks. Czesław Barwicki. Spisał je w formie pamiętnika. Dowiadujemy się, że „siostra Wanda tak bardzo utożsamiała się z męką Pana Jezusa, że właściwie od młodych lat w miejscach ran Chrystusa czuła ból. Od 1919 roku powtarzało się to kilkakrotnie. Oprócz tego miała szramy po biczowaniu na całym ciele, bolące guzy, 13 ran dookoła głowy, krwawy pot i krwawe łzy. Od Adwentu 1934 roku, kiedy była już w zakonie i mieszkała w domu sióstr w Pryciunach pod Wilnem, rany wyraźnie krwawiły - szczególnie mocno od czwartku wieczorem do soboty rano, a więc w czasie kiedy Pan Jezus był krzyżowany i złożony do grobu. W Wielkim Poście ból był o wiele bardziej dotkliwy. Nikomu o tym nie mówiła, ale i tak szybko dostrzegł to jej pierwszy spowiednik, ks. Tadeusz Makarewicz. Wkrótce potem także pielęgniarka, s. Rozalia Rodziewicz”.

W syberyjskim więzieniu
Po II wojnie światowej Pryciuny koło Wilna, gdzie siostra Wanda mieszkała od początku lat 30., znalazły się na terenie Związku Radzieckiego, który walczył z wszelkimi przejawami życia religijnego. 11 kwietnia 1950 roku ukrywający się na terenie klasztoru jezuita o. Antoni Ząbek został aresztowany. NKWD zatrzymało tego dnia też kilka sióstr, w tym Wandę Boniszewską. Została oskarżona wraz ze wspomnianym kapłanem oraz innymi siostrami o przynależność do nielegalnego tajnego zakonu i ukrywanie agenta Watykanu. Została osadzona w gmachu przy ulicy Ofiarnej w Wilnie. Podczas przesłuchań była torturowana – bita i kopana po całym ciele, jej głową uderzano o ściany, wrzucano ją do zimnego, wilgotnego karceru. 19 września 1950 roku, wyrokiem sądu sowieckiego, została skazana na 10 lat więzienia. Wyrok odbywała w Wierchnie Uralsku. Na Uralu wszystko zaczęło się od nowa – bicie, kopanie, karcery – choć stan zdrowia zakonnicy był tak zły, że dużo czasu spędzała w szpitalu. Jednak nawet na „nieludzkiej ziemi” siostra Boniszewska przypominała o obecności i miłości Boga. Modliła się i mimo zakazów i kar zachęcała do modlitwy współwięźniarki. Robiła różańce z chleba, które często jej konfiskowano, niezwłocznie więc wykonywała kolejne. Niewielkie racje chleba czy mleka, jakie przysługiwały osadzonym, dzieliła pomiędzy inne, chore kobiety. Pod wpływem jej cichego świadectwa kilku oprawców nawróciło się – wiadomo o przynajmniej jednym z więziennych strażników, który został z tego powodu wyrzucony z pracy i partii. 26 sierpnia 1956 roku została uwolniona i trafiła do punktu repatriacyjnego w Bykowie pod Moskwą. Do Polski powróciła 17 października 1956 roku. Mieszkała w następujących domach swojego zgromadzenia: Chylicach, Białymstoku, Lutkówce koło Warszawy, Częstochowie i Konstancinie.

Walczyła o kapłanów
Siostra Wanda szczególną troską otaczała kapłanów. Wspierała ich swoją modlitwą i cierpieniem. – Dokładnie 25 września 1942 roku Pan Jezus skierował do siostry Wandy słowa: „Ksiądz jest własnością Boga. Ma pociągnąć tysiące za sobą, inaczej św. Piotr nie wpuści go do nieba”. Chrystus wyjaśnia dlaczego tak mówi: ponieważ pragnie usunąć chwasty z serc kapłańskich. Otóż wszystko, co odciąga kapłana od pełnego oddania się Eucharystii, sakramentom i głoszeniu wiernego Słowa Bożego, to chwasty, błędy, które powinien zwalczać. Siostra Wanda została poproszona przez Zbawiciela, by przez swoje cierpienie i modlitwy wspomagać kapłanów. Bóg chce, aby poprzez swoją przykładną wierność była wsparciem dla duchownych. To jest realna pomoc, którą może dać duchownym, by szli drogą świętości i wprowadzali na nią innych. Dziś potrzeba świętych księży, którzy gotowi są usunąć wszelki chwast ze swojego serca. To nie tylko nie straciło nic na aktualności, ale też stanowi odpowiednią naukę na współczesne problemy. Proces beatyfikacyjny siostry Wandy jest nam potrzebny, potrzebujemy takiej orędowniczki kapłanów, by za jej pośrednictwem wypraszać łaski duchownym – powiedział w jednym z wywiadów pallotyn ks. Michał Siennicki, postulator w procesie beatyfikacyjnym sługi Bożej siostry Wandy Boniszewskiej.
Ks. Barwicki w swoim pamiętniku przytacza fragmenty widzenia siostry Wandy, kiedy objawiał jej się Pan Jezus i przypominał o wielkiej roli i godności kapłanów. Chrystus mówił zakonnicy o bólu, jakiego doznaje z powodu niewierności kapłanów, ich oziębłości. Przekonywał również o jakiejś nadzwyczajnej gotowości do okazania im miłosierdzia i do przebaczenia win. Siostra Boniszewska przez całe życie modliła się za księży uwikłanych w rozmaite grzechy i problemy. Wielu pomogła wyzwolić się z alkoholizmu, innych uratowała przed odejściem ze stanu kapłańskiego. Ks. Jan Pryszmont w swojej publikacji „Ukryta stygmatyczka” sięga pamięcią do dwóch wydarzeń, o których opowiadał mu ks. Barwicki. „Błagała kiedyś Chrystusa na głos, by wybaczył grzechy pewnemu księdzu. Wciąż jednak słyszała, że nie nadszedł jeszcze ku temu czas. Gdy nadal cierpiała i modliła się w tej intencji, w końcu Pan Jezus zgodził się wybaczyć wypowiadane przez siostrę Wandę grzechy. Po kilku tygodniach do ks. Barwickiego przyjechał nieznajomy mężczyzna. Poprosił o spowiedź. Wymienił dokładnie te grzechy, o których wybaczenie prosiła siostra Wanda. Jak się okazało, był to ksiądz, za którym się wstawiała.
Z podobnym przypadkiem spotkał się również inny z jej spowiedników, ks. Antoni Ząbek. W konfesjonale jednego z wileńskich kościołów spowiadał kapłana, któremu siostra Wanda wcześniej wyjednała nawrócenie”. Znany jest też przypadek, kiedy zakonnica uratowała księdza z Syberii, który zamierzał popełnić samobójstwo. Gdy się za niego modliła, sprawiała wrażenie jakby się wyrywała komuś, kto usiłuje ją dusić. Kiedy ks. Barwicki wypowiedział nad nią egzorcyzm, objawy ustąpiły. Na jej ciele natomiast znaleziono ślady grubego sznura. - To wyraźny przykład walki szatana o duszę kapłana, za którego modliła się siostra - ocenia ks. Pryszmont. 

Ksiądz przybity do krzyża
Wśród wielu widzeń, jakie miała w życiu siostra Wanda, jedno było szczególne, a mianowicie to, w którym Pan Jezus polecił jej, by zatroszczyła się o namalowanie obrazu z wizerunkiem kapłana przybitego razem z Chrystusem do krzyża. „Musisz narysować - słyszała głos Pana Jezusa. - Nie, nie potrafię - mówiła. Musisz, jeszcze tu, na ziemi - odpowiedział”. Obraz opisywała w ten sposób: „Krzyż krwawy. Na krzyżu rozpięty Zbawiciel - ledwo dostrzegalny - i kapłan. Za krzyżem obłoki lśniące, białe, bez ograniczenia końca ani też początku. Spod obłoków głębszych wydostaje się światło oślepiające i trudne do określenia, chyba zachód czy wschód słońca, ale jeszcze bardziej jasne. Światło to pada na kapłanów. Kapłani wraz z zakonami, nasyceni tym światłem, zawisają na krzyżu z miłości i dla miłości. Konają w Nim”.
Taki obraz, według dokładnych wskazówek siostry Wandy, namalował w latach 50. ks. Barwicki. Chrystus - w koronie cierniowej - na obrazie jest rzeczywiście ledwie dostrzegalny. Na pierwszym planie widać ukrzyżowanego kapłana, w długiej, białej szacie, jakby albie, przepasanej sznurem. Z lewej strony, w cieniu krzyża, leżą lilie, obok ciernie i trzy gwoździe. Obraz wisi teraz w Domu Generalnym Sióstr od Aniołów w Konstancinie, w holu na pierwszym piętrze, obok pokoi, w których mieszkają siostry. 
Siostra Wanda żyła prosto, zwyczajnie, jak pozostałe zakonnice. W domu zgromadzenia - szarym, ogrodzonym parkanem, w samym środku konstancińskiego parku - zajmowała niespełna osiemnastometrowy pokój. Od lat z prawej strony, tuż przy ścianie, stało tam metalowe łóżko, nad nim zaś wisiały dwa obrazy: Matki Bożej i Chrystusa w koronie cierniowej. Obok - szafka na telefon i lekarstwa. Na parapecie kwiatek. Odeszła w niedzielę, 1 marca 2003 roku. Rano przyjęła jeszcze Komunię św., ale pod wieczór straciła świadomość. Wtedy wokół jej łóżka zebrały się siostry i zaczęły się modlić. Przełożona trzymała ją za rękę. Kiedy zegar wybił godz. 18.00 siostra Wanda umarła. Miała 96 lat.
Postać tej wyjątkowej siostry stała się inspiracją do napisania i wyreżyserowania przedstawienia teatralnego pt. „Stygmatyczka”. Spektakl opowiada o niezłomnej walce samotnej mistyczki i stygmatyczki z bezdusznym systemem i pogardą dla religii. Autorzy przedstawienia łączą wątki fabularne ze wspomnieniami duchownych, którzy znali Wandę Boniszewską. Wykorzystali również wspomnienia jej samej, częściowo ocalałe dokumenty sądowe i papiery operacyjne służb bezpieczeństwa. Spektakl zdobył nagrodę Grand Prix na prestiżowym Festiwalu „Dwa Teatry – Sopot 2008”. 
 

Ewa Kotowska-Rasiak

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!