TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 15:27
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Chcą zostać w domu

Chcą zostać w domu

Ponad 200 dziewczynom – uczennicom w różnym wieku grozi usunięcie ze szkoły w kenijskiej wiosce Mitungu. Pomaga im świecka misjonarka z Polski, która chciałaby je uratować. Rozpoczęła więc akcję „Chcę zostać w domu”.

Kenia to dla nas odległy, nieznany kraj, gdzie panują zupełnie inne zwyczaje niż w Polsce, czy w innym europejskim kraju. Ewa Korbut, świecka misjonarka zanim zdecydowała się wyjechać tam na misje na dwa lata w ramach Ruchu Światło – Życie była tam dwa razy, ale na kilka tygodni. Prowadziła wtedy rekolekcje oazowe dla mieszkańców. Teraz od ponad roku jest w centralnej Kenii w wiosce Mitungu i zna dobrze sytuację dziewczyn w ośrodku Shalom Home.
W sumie mieszka w nim około 500 sierot i dzieci z ubogich, rozbitych czy patologicznych rodzin i znajduje bezpieczny dom oraz możliwość edukacji. Prawie połowę z nich stanowią wspomniane na początku dziewczyny i tu pojawia się ich wołanie o pomoc. To z ich powodu rozpoczęła się akcja „Buduję dom w Kenii” kojarzona z różowo-żółtymi grafikami ze zdjęciami diakoni misyjnej Ruchu Światło-Życie, która też zbiera fundusze na kenijskie dormitorium. Dla niektórych z dziewczyn Shalom Home to jedyne miejsce, które mogą nazwać swoim domem, dlatego w przygotowanym przez diakonię misyjną filmie deklarują, że „chcę zostać w domu”.


Jest ich 237
Problem z mieszkaniem dziewczyn w Shalom Home rozpoczął się, gdy Ministerstwo Edukacji w Kenii zaostrzyło przepisy dotyczące szkół z internatem. To na ich podstawie od września chłopcy i dziewczyny muszą mieć oddzielne budynki sypialne. Nie wystarczy, jak do tej pory, że mają oddzielne piętra i zaplecze sanitarne. Co to oznacza dla szkoły? Albo będzie trzeba przerobić ją na podstawówkę i liceum tylko dla chłopców i odesłać wszystkie dziewczynki albo zbudować nowy budynek. – Nie mogłam patrzeć na tę kuriozalną sytuację, nie możemy pozwolić, aby przez przepisy i brak funduszy ucierpiały dziewczynki. Dlatego z Ruchem Światło-Życie założyliśmy zbiórkę crowdfundingową „Chcę zostać w domu” na stronie www.wspieram.oaza.pl – mówi Ewa Korbut, tłumacząc, że w liceum, szkole podstawowej i oddziałach przedszkolnych jest dokładnie 237 dziewczynek.
- Jeżeli odeślemy je stąd, część wróci do rodzin, które prawdopodobnie szybko wydadzą je za mąż, bo to dla rodziny zysk finansowy. Wtedy nie skończą szkoły i już zawsze będą zależne od męża – podkreśla ks. Francis Gaciata, dyrektor Shalom Home. – Ale to nie najgorszy scenariusz, niektóre wrócą do patologicznych środowisk albo na ulicę, staną się ofiarami wykorzystywania seksualnego, będą musiały żebrać czy zająć się prostytucją – zauważa. Uczennice nie chcą wracać z Shalom Home do rodzinnego domu, bo tu czują się bezpiecznie. Jedna z nich opowiada: „Jestem Faith Ann, ale wszyscy zwracają się do mnie w moim plemiennym języku – Mumbi. Jestem w piątej klasie. W Shalom Home jestem z bratem i siostrą. Pochodzimy z najbliższego miasteczka Mitunguu, ale mama już od dawna nas nie odwiedza. Nie wyobrażam sobie powrotu do jej domu. Często byli tam różni panowie. W domu Shalom czuję się bezpiecznie. Chcę zostać w tym domu”.


Codzienne dylematy
Jak podkreślają mieszkańcy Shalom Home sytuacja dzieci, a zwłaszcza dziewczynek, w krajach afrykańskich często jest bardzo trudna. „W Kenii, o której mówimy, nie jest najgorzej, ale i tak zależy to od regionu i kultury danego plemienia. Więcej niż połowa dzieci do piątego roku życia nie ma dostępu do właściwych warunków sanitarnych, a rzeczywista średnia czasu przeznaczonego na naukę w Kenii w 2020 wynosiła 6,6 lat (w Polsce 12,5!). Przed dziewczynkami staje więcej problemów niż przed chłopcami. Oprócz biedy czy patologicznych rodzin, dochodzą jeszcze te wynikające z płci - wczesne ciąże, wykorzystywanie seksualne. Czasem problemem jest nawet fakt, że dziewczynka nie ma pieniędzy na środki higieniczne w czasie okresu, więc lepiej przechodzić go w domu. Często zdarza się też, że jeżeli rodzina ma do wyboru, czy do szkoły posłać chłopca, czy dziewczynkę – posyła chłopca. Dziewczynkę, nawet w bardzo młodym wieku, wydadzą za mąż i całą opiekę nad nią przejmie mąż” - piszą.
Na dodatek, jak zauważa Ewa Korbut, pandemia koronawirusa miała duży wpływ także na życie społeczne i gospodarcze w Kenii. Jednym z nałożonych obostrzeń było zamknięcie szkoły. Na początku pandemii z 500 uczniów w Shalom Home została 100 dzieci, które naprawdę nie miały dokąd wrócić. Część dzieci poszła do zaprzyjaźnionych rodzin zastępczych. Z tygodnia na tydzień jednak wracały, bo rodziny nie mogły sobie pozwolić na ich utrzymanie. Przez to, że zamknięty był sektor turystyczny, były ograniczenia w transporcie i to bardzo uderzyło w najuboższych. Szkoły zostały ponownie otwarte 1 stycznia, ale teraz trzeba będzie przyspieszyć i w kolejne trzy lata zrobić cztery lata nauki, by wszystko nadrobić. Widać też, że nie wszyscy stanęli na nogi, wielu Kenijczyków przez ostatnie 10 miesięcy nic nie zaoszczędziło, a nawet wydali wszystkie małe oszczędności. Miejscowi księża mówią też, że wielu ludzi jeszcze nie wróciło do Kościoła.


Na wspieram.oaza.pl
Wracając do inicjatywy rozbudowy Shalom Home, można ją wspomóc poprzez zbiórkę „Chcę zostać w domu” na stronie www.wspieram.oaza.pl. Wiadomo już, że zbiórkę wsparło prawie 700 osób i uzbierano 20% potrzebnej kwoty 550 000 złotych. - Do wsparcia przekonały mnie świadectwa dziewczynek. Nie można przejść obojętnie wobec słów sześcioletniej dziewczynki, która kiedyś błąkała się po sawannie, teraz ma bezpieczny dom, ale może znów tam trafić – mówi ks. Paweł, który wsparł zbiórkę i udostępnił ją w swoich mediach społecznościowych. - To co robi Ewa i cała diakonia misyjna jest autentyczne i prawdziwe, i piękne, dlatego ta zbiórka tak sprawnie idzie – twierdzi Marta, która do wsparcia przekonuje także znajomych grafiką „buduję dom w Kenii”.
Dodam jeszcze, że misjonarka wraz z diakonią misyjną Ruchu Światło-Życie prowadzi również program adopcji na odległość. - Odkąd tu jestem mamy już 150 nowych adopcji. To jest 150 historii dzieci, które będą miały lepszą przyszłość. Mogą iść do szkoły, mogą mieszkać w internacie, dostawać jedzenie, ubranie i wszystko, co trzeba. To jest odmienianie oblicza Kenii. Chcemy odmieniać historię Kenijczyków, żeby oni sami potem budowali swoją lepszą przyszłość, ale też lepszą przyszłość swojego miasta i kraju – podkreśla w jednym z wywiadów. Utrzymanie miesięczne dziecka ze szkołą, zamieszkaniem, wyżywieniem i mundurkiem to około 120 złotych. Żeby dołączyć do programu adopcji na odległość, wystarczy wysłać e-mail na adres: adopcja@oaza.pl i tam można dostać deklarację i wszystkie potrzebne informacje.
I to jeszcze nie wszystko, bo jako animatorka Ruchu Światło-Życie Ewa Korbut zajmuje się spotkaniami wspólnot, które już powstały po rekolekcjach oazowych w Kenii oraz pomaga w tworzeniu nowych. Kolejnym jej zadaniem jest przygotowywanie rekolekcji dla nowych oazowiczów, formujących się i księży. Wszystkie działania podejmuje we współpracy z członkami Diakonii Misyjnej w Polsce i miejscowymi oazowiczami. - Rekolekcje, tak samo jak w Polsce, trwają 15 dni, mamy też pięciodniowe rekolekcje ewangelizacyjne. Robimy wszystko wspólnie, trzeba uwzględnić w czasie rekolekcji trochę więcej czasu na szkołę śpiewu, bo wtedy też jest próba tańca do procesji. Te Msze też są dłuższe – opowiada podczas jednego z wywiadów. - Czasem problemem wiary tutejszych ludzi jest to, że ona jest bardzo roztańczona, głośna, uwielbieniowa, natomiast czasem brakuje fundamentów, podstaw i stabilizacji. To, że Ruch Światło-Życie ma przemyślaną formację, bardzo gruntuje tę wiarę – dodaje.

Renata Jurowicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!