TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 03:27
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Całun Turyński - datowanie

24.04.12

CAŁUN TURYŃSKI – DATOWANIE

calun turynski

Rogers z naukowcami grupy STRUP (po lewej)

 

Naukowcy zaczynają coraz głośniej mówić o materialnej dokumentacji zmartwychwstania. Co się na nią składa? Przede wszystkim trzy najniezwyklejsze tkaniny wszechczasów: Całun Turyński, Chusta z Manoppello i Sudarium z Oviedo. Wszystkie są relikwiami. Wszystkie poddano niezwykle szczegółowym badaniom. Wszystkie wciąż pozostają wielką zagadką dla współczesnej nauki.

Dopiero w 1978 roku, władze kościelne wyraziły zgodę na poddanie Całunu Turyńskiego kompleksowym badaniom naukowym. Zdumiewające wyniki analiz naukowych, które opublikowano w 1981 roku, zaowocowały m.in. propozycją poddania Sindonu badaniu służącemu określeniu jego wieku. Miało ono zostać przeprowadzone metodą izotopu węgla, znaną jako 14C. Pomysł ten nie spotkał się z entuzjazmem ze strony hierarchów. Wciąż pojawiały się pytania o to, czy tak głębokie ingerencje technologiczne w świętość nie są świętokradztwem. Wątpliwości zdawał się nie mieć jednak Jan Paweł II, który płomiennie przekonywał dostojników kościelnych, że idea sprawdzenia wieku Sindonu jest nie tylko zasadna, ale i konieczna. Jeśli to fałszerstwo, musimy się o tym dowiedzieć! – podkreślał. Ostatnią z burzliwych dyskusji w tej kwestii zamknął niezbyt „papieską” konkluzją: Ryzykujemy! Dajemy Całun pod nóż! 

1260 - 1390!

W 1988 roku światową prasę obiegło zdjęcie dwóch naukowców z ekipy badającej wiek Sindonu z widoczną za ich plecami tablicą, na której widniały następujący zapis: „1260 – 1390!”. Na pierwszych stronach gazet natomiast, wydrukowane w różnych językach tytuły krzyczały wytłuszczoną czcionką: CAŁUN TURYŃSKI TO ŚREDNIOWIECZNE FAŁSZERSTWO! Wcześniejsze podejrzenia stały się teraz faktem naukowym. Jakiś czas wcześniej mikrobiolog Giovanni Riggi, za zgodą kardynała Anastasio Ballestrero wyciął z płótna turyńskiego próbkę tkaniny o powierzchni 8 cm² i przekazał jej fragmenty trzem niezależnym zespołom badawczym w Zurichu, Oxfordzie i na uniwersytecie Arizona w Tucson. Choć badania wszystkich czterech próbek (uniwersytet Arizona dostał dwie) wskazywały na XIII i XVI wiek, wielu uczonych stało na stanowisku, że metoda izotopu węgla nie jest miarodajna. Mało tego, sam jej wynalazca, noblista, Willard Frank Libby, stwierdził, iż metody radiowęglowej nie można stosować w odniesieniu do każdego przedmiotu. Podkreślał, że przy badaniach Całunu Turyńskiego, silnie zanieczyszczonego dymem świec oraz wosku, które wykazują dużą zawartość 14C, izotopy węgla zawieść mogą zupełnie. Wierni z całego świata domagali się powtórzenia datowania Sindonu, natomiast uczeni, którzy nie mieli wątpliwości co do tego, iż relikwia została utkana w średniowieczu, podkreślali w wypowiedziach dla prasy, iż turyńskie płótno, stało się właśnie najbardziej kontrowersyjnym zabytkiem historii. Bo nawet jeśli było średniowieczne, wciąż kryło w sobie tajemnice, których najpotężniejsze dwudziestowieczne umysły  nie potrafiły wyjaśnić, nawet przy użyciu najnowocześniejszej technologii.

Tajemnica farbowanych nici

W roku 1997, zupełnie przypadkowo, twarz Człowieka z Całunu zobaczyła w telewizji Amerykanka Sue Benford. Owszem, słyszała o relikwii z Turynu, jednak nigdy wcześniej nie widziała oblicza z Sindonu. Jak wspominała po latach, nie mogła ani na moment zapomnieć o tej twarzy. Zaczęła szukać i studiować wszystkie dostępne publikacje o Całunie. Gdy zapoznała się z ich treścią, uznała, iż Sindon w żadnym razie nie może być po prostu średniowiecznym fałszerstwem. Sięgnęła po specjalistyczne raporty naukowe sporządzone w oparciu o szczegółowe badania Całunu na przestrzeni dwudziestu jeden lat. Zauważyła, iż skrajny fragment płótna, z którego w roku 1988 pobrano próbkę do datowania, różni się strukturą od tej części tkaniny, na której widnieje wizerunek Człowieka z Całunu. Jej prywatne badania – a zaznaczyć należy, iż Sue Benford nie jest naukowcem w żadnej dziedzinie – wykazały, iż próbka pobrana do datowania, pochodziła z tej części tkaniny, która została dosztukowana do oryginału w trakcie jego naprawy. (O naprawach Sindonu, wiemy z zachowanych, związanych z nim dokumentów. Część uszkodzeń relikwii powstała w wyniku pożaru, który miał miejsce w XVI wieku. Inne uszkodzenia były skutkiem odcinania krawędzi płótna na relikwie.) Naprawa zrobiona została bardzo sprytnie. Ze skraju lnianego Całunu wypruto delikatnie niewielką partię nici, wplatając w ich strukturę nici nowe. Sue Benford podejrzewała, iż do nici lnianych dołączono włókna bawełniane, które wcześniej ufarbowano na kolor przypominający barwę lnu z Całunu. Amerykanka stwierdziła, iż próbka tkaniny została pobrana do datowania z najgorszego z możliwych miejsc na Sindonie.  Nici bawełniane – szesnastowieczne, mieszały się w tym miejscu z nićmi lnianymi – pochodzącymi być może z okresu antyku. Kiedy poddano tak skonstruowaną próbkę tkaniny badaniu izotopem węgla, wynik mógł wyjść tylko uśredniony.

Do akcji wkracza Ray Rogers

W 2000 roku pani Benford, przy wsparciu męża Josepha Marino, skontaktowała się z włoskimi syndonologami i przedstawiła im swoje odkrycie. Nie omieszkała również opowiedzieć o nim Rayowi Rogersowi uczonemu z Los Alamos, który w 1978 roku był jednym z członków ekipy badającej Całun. O ile ci pierwsi wysłuchali jej teorii z nieukrywanym zainteresowaniem, o tyle Rogers – jak sam stwierdził w jednym z wywiadów – w reakcji na jej opowieść dostał ataku szału. Dla tego wybitnego specjalisty z dziedziny termochemii, próby przedstawienia hipotezy naukowej przez kogoś, kto ukończył zwyczajne studia, w dodatku z ową hipotezą zupełnie nie związane, brzmiały niczym bluźnierstwo. Według Rogersa, ani Sue Benford, ani jej mąż nie byli partnerami do dysput w kwestii datowania Całunu z kimkolwiek z syndonologów. Ekspert z Los Alamos nie znosił laików udających specjalistów, oświadczył więc bez pardonu, że małżonkowie najlepiej zrobią jeśli wrócą do domu i zajmą się swoimi sprawami. Ale małżonkowie nie zamierzali go słuchać. Wkrótce Ray odebrał telefon od jednego z rzymskich syndonologów. - Jeśli Benford i Marino nie mają racji to po prostu im to udowodnij, Ray – usłyszał w słuchawce. I dla świętego spokoju się zgodził. Nie miał pojęcia, że owa zgoda przewróci do góry nogami całe jego życie, ale o tym w następnym numerze.

Michał Widurski

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!