TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 16:06
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Bogu dzięki, już wiosna

Bogu dzięki, już wiosna

Nie ma innej możliwości, jak tylko przetrwać zimę i zwalczyć chandrę promieniami słońca. Jest ciepło, mroźne białe płatki nie wpadają mi na twarz, nie dygoczę wieczorami, nastała wiosna. Już prawie, prawie oficjalnie przywitamy kolejną porę roku, na której tak długo wyczekiwaliśmy. 

Pamięć pokazuje mi ślady tego, co działo się jeszcze niedawno. Niczym przez kalkę widzę ścieżki, po których spacerowałam. W głowie dudnią wypowiedziane słowa. Odtwarzają się sytuacje, niczym film, w tym wypadku dokumentalny. 

Czasem czas rozciąga się do niewiarygodnych rozmiarów i płata figle. Od sylwestra do piątego stycznia minęło kilka sekund, a od szóstego aż do teraz? Sześć miesięcy lub więcej. Wszystko przez długie wieczory, wielogodzinne rozmowy telefoniczne, gdy leżałam na łóżku, grzałam stopy o kaloryfer i najbliższe miesiące wydawały się tak odległe, że niemalże nieosiągalne do przeżycia. To złudzenie i moja naiwność. 

Najtrudniejsza jest podobno ostatnia prosta. Teraz napotykając kilka problemów, mam wrażenie, że nie podołam, bo to za trudne, bym przetrwała. Oglądam się wstecz i przypominam sobie wiele momentów podbramkowych, ostatecznych, które były o wiele gorsze niż te teraz. I co? Wtedy podołałam, więc teraz też powinnam. Powinnam, no właśnie. W głowie powtarzam sobie słowa przyjaciół „będzie dobrze, będzie dobrze…”. Kilka lat temu, gdy jeszcze mieszkałam w rodzinnym mieście i zdobywałam średnie wykształcenie, na głowie miałam kartkówki i sprawdziany. Jesiennymi wieczorami wydawało mi się, że ta szkoła nigdy się nie skończy i zadręczało mnie to przy każdej okazji. Wypatrywałam matury, wakacji. Potem przyszły studia. A teraz zostało mi ich jedynie kilka miesięcy i wizja rychłego absolutorium i obrony pracy. W głowie mam totalny mętlik, nie wiem, czy się uda. Cóż, będę się starać. Muszę, po prostu. 

Od początku roku spotkało mnie wiele zaskakujących i rozczarowujących sytuacji. Związane są ze mną samą i ludźmi, którzy mnie otaczają. Chyba sama prowokuję rozczarowania, bo planuję milion spraw, jakby doba trwała trzy razy tyle, a potem realizuję tylko część. Gdy czegoś nie uda mi się zrobić, czuję frustrację. Jedna goni drugą, a ta kolejną i kolejną. Myślę, że to zjawisko dopada wiele osób. Takie czasy? 

Chwilami jestem tak zmęczona, że mam ochotę zostawić telefon, komputer i uciec gdzieś daleko. Tylko ja, cisza i święty spokój. Żeby wreszcie nikt nic ode mnie nie chciał, nie oczekiwał i nie wymuszał. Niech w błogostanie wszystko będzie proste, bez komplikacji, zaskoczenia, namnażających się problemów i wahań. Tylko ja, moje myśli, poukładane nareszcie. Stworzyłabym listę osób, z którymi powinnam zerwać kontakt, bo mącą mi w życiu. Odetchnęłabym głęboko raz i drugi. Odpoczęła od zakręconego świata, przez chwilę wyobraziła sobie, że nie istnieje coś takiego jak obowiązek, termin, deadline. 

To tylko wyobrażenie, niemożliwe pobożne życzenie. Codziennie rano trzeba wstać, walczyć, trwać, nie poddawać się, zmuszać się do tego, do czegośmy się zobowiązali. Zaciskać zęby lub uśmiechać się, nieważne. Trzeba żyć. Przynajmniej już wiosna i słońce. Jest mi łatwiej unosić kąciki ust, niż zaciskać szczękę. Dzięki Bogu, czas płynie… 

Kasia Smolińska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!