TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 14:09
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Bóg nienawidzi złoczyńców

Bóg nienawidzi złoczyńców

Bog

„Wasza wiara jest sprzeczna!” - mówią ateiści. - „Wasz Bóg podobno jest Bogiem miłosiernym, a ja otworzyłem Biblię, i co? Czy Bóg Starego Testamentu rzeczywiście jest miłosierny? Bo mi wydaje się raczej okrutny! Przecież sam zabijał ludzi spuszczając na nich ogień z nieba, albo topiąc całą ziemię w potopie, a swojemu Narodowi Wybranemu kazał wymordowywać inne ludy. Włącznie z ludźmi starszymi, kobietami i dziećmi! Czy takiego Boga nazywasz miłosiernym?”. 

Jeśli ktoś nie miał jeszcze takich myśli, albo nie spotkał się z kimś, kto ciągle sypie takimi pytaniami, to jest to pewnie kwestia czasu. Problem „miłosiernego” i „okrutnego” Boga ciągnie się przez wieki, a w tych czasach wydaje się jeszcze bardziej nasilać z powodu źle głoszonej Ewangelii.

Na czym polega owo złe głoszenie? Na opowiadaniu tylko o Bożej miłości, przy jednoczesnym kompletnym pominięciu Bożego gniewu i Bożej nienawiści. Słyszałem już kilka razy, że „Bóg nie potrafi robić nic innego poza kochaniem”, albo że „w Bogu nie ma nic innego prócz miłości”. To są stwierdzenia stojące w oczywistej sprzeczności ze Słowem Bożym, które wskazuje bardzo wyraźnie: „w Nim jest nie tylko miłosierdzie, ale i gniew” (Syr 5,6). W jednym Psalmie natomiast, padają słowa jeszcze mocniejsze: „Ty nienawidzisz wszystkich złoczyńców” (Ps 5,6). To nie nasza wiara jest sprzeczna. Problem leży raczej w głoszeniu, które nie przekazuje całości Objawienia Bożego, ale jedną z jego ważnych części ignoruje, albo pomija z powodu zwykłej niewiedzy.

Jeśli zatem ktoś opowiadał Ci tylko o Bogu miłosiernym, a nie wspomniał o Bogu „nienawidzącym złoczyńców”, to bardzo mi przykro, ale nie usłyszałeś jeszcze kompletnej Ewangelii, albo jeszcze gorzej, miałeś styczność przeważnie z nauką wymyśloną przez człowieka, która była sprzeczna z Objawieniem Bożym. Prawda wypływająca z Pisma Świętego jest następująca: Bóg nie tylko miłuje swoje dzieci, ale też nienawidzi wszystkich złoczyńców.

Ale jak to - możesz zapytać - czy zatem formułka, którą wszyscy znają i powtarzają, a która brzmi: „Bóg kocha wszystkich ludzi, a nienawidzi grzechu”, jest nieprawdziwa? Cóż, w sensie dosłownym na pewno nie wypływa z Pisma Świętego (jak widać), ale jest w nim sporo prawdy. Spróbuję to wszystko wyjaśnić w wielkim skrócie. Są to rzeczy trudne, dlatego od razu proponuję mocno się skupić.

Zło jako brak dobra

Najpierw trzeba zrozumieć chrześcijańskie spojrzenie na zło w ogóle. Według Pisma Świętego i katolickich teologów (na czele ze św. Tomaszem z Akwinu) zło jest brakiem dobra. Nie jest osobnym istnieniem, odrębną wartością, która staje naprzeciw dobra, albo nawet je uzupełnia. Takie błędne podejście ilustruje symbol jin-jang, który przedstawia dwie, mieszające się, przeciwstawne, a jednak uzupełniające siły. Tak naprawdę jednak zło jest brakiem dobra, tak jak ciemność nie jest osobną wartością, ale jest brakiem światła, i zimno, które fizycznie rzecz biorąc jest tylko brakiem ciepła. Podstawę biblijną tej prawdy można znaleźć w Księdze Jeremiasza, gdzie Bóg wypowiada bardzo ciekawe słowa o ludziach, którzy oddają cześć bożkom: „poszli za nicością i stali się nicością” (Jr 2,5).

Z tego wynika, że człowiek idący złą drogą powoli zatraca swoją tożsamość. Właśnie dlatego mówimy o złych ludziach, że są „nieludzcy”. Oni to „idąc za nicością, stają się nicością”, czyli tracą swoją pierwotną tożsamość, przestają pełnić swoją podstawową funkcję, daną im w dniu stworzenia: bycie obrazem Żyjącego Boga. 

Ciekawym biblijnym dowodem na taki porządek rzeczy może być przypowieść o bogaczu i Łazarzu. Ktoś zauważył w tej historii opowiedzianej przez Jezusa coś bardzo ciekawego. Mianowicie brak konsekwencji w nazywaniu jej bohaterów. „Bogacz” to po prostu człowiek bogaty, natomiast „Łazarz” to imię. Dlaczego Jezus nie opowiedział przypowieści o „bogaczu i biedaku”, albo o „Nikodemie i Łazarzu”? Dlaczego tylko jedna z tych postaci posiada własne imię? Być może właśnie dlatego - człowiek idący za własnymi pożądliwościami, tak naprawdę idzie za nicością, więc sam przestaje istnieć. Nie wiemy jak ten „bogacz” miał na imię i właściwie nikogo to nie interesuje, włącznie z Jezusem. Zapewne ten człowiek będzie jednym z tych, do których Jezus powie na Sądzie Ostatecznym: „Nigdy cię nie znałem” (Mt 7,23). W rzeczy samej, nawet gdy opowiadał jego historię, nie mógł sobie przypomnieć, jak miał na imię.
Jeśli zdefiniować miłość jako „pragnienie dobra dla drugiej osoby”, to rzeczywiście można powiedzieć, że w pewnym sensie Bóg kocha wszystkich, ponieważ w Słowie Bożym wyraźnie zaznaczona jest Jego tzw. „powszechna wola zbawcza”: „Czy Ja rzeczywiście pragnę śmierci grzesznika - wyrocznia Pana, Jahwe - czyż nie tego, aby zawrócił ze swej złej drogi i żył?” (Ez 18,23). 

Widzimy zatem, że choć Bóg nienawidzi złoczyńcy, to jednocześnie chce uratować każdego człowieka od śmierci. Niektórym może się to wydawać sprzeczne, Bóg jednak - i na tym chyba polega istota Jego wielkiego miłosierdzia - potrafi dostrzec w złoczyńcy człowieka, którego stworzył. Pamięta jego tożsamość i misję, którą miał wykonać, pamięta, że stworzył go „na swój obraz”, więc w tym sensie czuje się jego Ojcem. Bóg darzy głęboką miłością tę osobę, która obecnie zanika pod - nazwijmy to – „grubą warstwą złoczyńcy”. Dlatego właśnie Bóg zesłał na świat swojego Syna, żeby tego złoczyńcę zabić, a umarłej duchowo osobie dać nowe życie.

Bóg zabija złoczyńców

Ale chwileczkę - jak to, zabić złoczyńcę? Przecież Jezus nie przyszedł, aby świat potępić, ale żeby świat został przez Niego zbawiony (J 3,17). Przyszedł zatem jako ratunek dla ginącego, a nie jako kara śmierci dla grzesznika. Owszem, jednak niewielu wie, że każdy z nas, chrześcijan, tak naprawdę został razem z Jezusem Chrystusem „współukrzyżowany” (Rz 6,6). 

Z jednej strony więc Syn Boży przyszedł na świat, aby „umrzeć za nas”, ale z drugiej dokonał czegoś jeszcze sprytniejszego. Według Słowa Bożego jesteśmy w tajemniczy sposób „złączeni z Chrystusem”, dlatego Jego śmierć na krzyżu była także naszą śmiercią (dokonuje się to podczas chrztu świętego, który jest „zanurzeniem w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa”). W ten sposób Bóg przeprowadził to, co według Biblii zawsze jest rzeczą konieczną - unicestwienie wszystkich złoczyńców. W Starym Testamencie zrobił to m.in. za pomocą wielkiego potopu, a w Nowym Testamencie, okazując swoje wielkie miłosierdzie, zdecydował się włączyć nas wszystkich w swojego Jedynego Syna, dzięki czemu wszyscy zostaliśmy razem z Nim „współukrzyżowani”. W ten sposób właśnie umarliśmy i otrzymaliśmy nowe życie. 

Bóg zatem nienawidzi wszystkich złoczyńców, ale chętnie pomoże każdemu z nas „zrzucić z siebie” tego „starego człowieka” i „przyoblec się w nowego, stworzonego na obraz Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości” (Ef 4,22-24). Ciągle przyjmujmy Jego miłosierdzie, a nigdy nie poznamy Jego gniewu.

www.DobraNowina.net?

Tekst Mikołaj Kapusta

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!