TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 00:20
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Biało-czerwone zwycięstwo

Biało-czerwone zwycięstwo

niepokalanow

Ten niepozorny z wyglądu, spoglądający na nas ze zdjęć przez druciane okulary franciszkanin znany jest jako wielki czciciel Niepokalanej i doskonały organizator. Choć niewielu wie, był także świetnym wynalazcą. Równo 70 lat temu zginął w bunkrze głodowym za nieznanego mu Franciszka. Na nowo odkrył go Senat ogłaszając 2011 Rokiem Świętego Maksymiliana Marii Kolbego. Równocześnie w tym czasie w Kościele trwa Rok Kolbański. 

Różnie mówiono o ojcu Maksymilianie. Dla niektórych to święty i patron na trudne czasy. Dla innych szaleniec i antysemita, bo tak łatwo jest przyczepić komuś etykietkę. Chyba najlepszą odpowiedzią na nie jest jego życie, śmierć i to, co działo się później.

 

Dwie korony

Rajmund (późniejszy Maksymilian) Kolbe przyszedł na świat w Zduńskiej Woli 8 stycznia 1894 roku. Od zawsze miał szczególne kontakty z Niepokalaną. Objawiła mu się, gdy miał 12 lat. Trzymała w rękach dwie korony: białą i czerwoną. Zapytała chłopca, czy chce je otrzymać i dała mu do zrozumienia, że korona biała oznacza czystość, a czerwona męczeństwo. „Odpowiedziałem, że chcę. Wówczas Matka Boża mile na mnie spojrzała i znikła” - zapisał w swoim dzienniku. Wtedy właśnie Maryja zapowiedziała przyszłość Rajmunda. Potem, kiedy wraz z bratem Franciszkiem wstąpili do franciszkanów, już jako Maksymilian, w 1912 roku został wysłany do Rzymu. Tam przyjął święcenia kapłańskie i uzyskał doktoraty z filozofii i teologii. Jak zauważa franciszkanin o. Leon Dyczewski: ,,W Niepokalanej o. Maksymilian widział wzór życia doskonale złączonego z Bogiem i człowiekiem.” Po święceniach kapłańskich o. Kolbe zapisał wskazania mówiące o jego głębokiej więzi z Bogiem i Niepokalaną: „Przez Niepokalaną dojdziesz do świętości. Wzywaj Ją we wszystkich potrzebach. Cierp w milczeniu i z miłością, wszystko bowiem przychodzi z rąk najlepszego Ojca przez ręce Niepokalanej”. W Rzymie Maksymilian słysząc na ulicach bluźnierstwa przeciwko Niepokalanej postanowił, że założy stowarzyszenie dla ludzi świeckich „Rycerstwo Niepokalanej”. Mieli oni apostołować pod jej znakiem.

 

Dzieło Niepokalanej

Po powrocie do Polski w 1919 r. nie skończyła się praca o. Maksymiliana dla Niepokalanej. Miał zająć się wykładami w seminarium franciszkanów w Krakowie, jednak z powodu gruźlicy musiał je przerwać. Tam odkrył, że w apostolstwie może wykorzystać prasę. Marzył o wydawaniu pisma o Niepokalanej. Pomimo wielkich trudności udało się. O. Kolbe nawiązał do włoskiego Rycerstwa i dzięki zgodzie przełożonych zaczął wydawać „Rycerza Niepokalanej”. Przeniesiony do Grodna zorganizował tam wydawnictwo. Potem przyszedł czas na Warszawę.

Pod stolicą w 1927 roku o. Kolbe założył klasztor – wydawnictwo nazywając go Niepokalanów., od imienia patronki. Nad jego budową wspólnie pracowali zakonnicy i ludzie z okolicznych wiosek. Rozpoczęto ją od wznoszenia kapicy – centrum klasztoru. Obok powstawały budynek mieszkalny i hala maszyn. O. Dyczewski zauważa:: „O. Maksymilian mocno podkreślał, że stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej, wydawnictwo, a obecnie powstający klasztor mają nadprzyrodzony rodowód. Są dziełem samej Maryi. Ona jest też ich fundamentem. W świecie nadprzyrodzonym (o. Kolbe) widział źródło szczęścia człowieka. Troszcząc się o jego rozwój wśród swoich współbraci, okazywał brak zainteresowania dla tego, co doczesne.” Kolbe dalej wydawał „Rycerza Niepokalanej” i „Mały Dziennik”. Zdaniem niektórych to właśnie w nich miały ukazywać się teksty świadczące o antysemityzmie o. Kolbego, a nic takiego nie wyszło spod jego pióra.

Dla Niepokalanej o. Maksymilian chciał zdobyć nawet Japonię. W czasie działalności misyjnej w kraju kwitnącej wiśni udało mu się wydać japoński odpowiednik „Rycerza Niepokalanej”, a potem „Niepokalanów Japoński”. Ze swoją misją trafił nawet do Chin i Indii. Wezwany przez przełożonych w 1936 r. o. Kolbe wrócił do Polski. Pod jego kierunkiem Niepokalanów stał się największym klasztorem na świecie. W momencie wybuchu II wojny światowej było tam około 700 zakonników i kandydatów.

 

W stronę planet i gwiazd

W pracy apostolskiej założyciel Niepokalanowa cenił i wykorzystywał wynalazki i unowocześnienia. Wielu zaskoczy pewnie fakt, że o. Maksymilian był wynalazcą eteroplanu. Co to takiego? Według ojca Dyczewskiego: „O. Kolbe definiuje to pojęcie w sposób następujący: etereoplan to aparat służący do dotarcia do innych planet, a może nawet do dalekich gwiazd. Największą nowością tego wynalazku było odejście od dotychczasowego sposobu poruszania się przy pomocy koła lub śmigła. Zasadą poruszania się etereoplanu w przestrzeni kosmicznej miał być odrzut. O. Kolbe przewidywał w nim także podróż człowieka po pokonaniu siły ciążenia i stworzeniu pełnej klimatyzacji wewnątrz pojazdu. Dokładny opis wynalazku z licznymi wykresami i matematycznymi obliczeniami wysłał do czasopisma „Scienza per Tutti”. Według dzisiejszych rzeczoznawców projekt etereoplanu był genialną myślą techniczną. Zasady jego działania, przewidywane trudności poruszania się w przestrzeni kosmicznej są poprawne i zgodne z tymi, jakie dzisiaj obowiązują”.

Na dodatek o. Maksymilian był pierwszym Polakiem, który wziął udział w próbnym pokazie telewizji w Berlinie. Franciszkanin położył w Niepokalanowie podwaliny pod produkcję filmów, które miały być poświęcone idei chrześcijańskiej. W Japonii o. Maksymilian spotkał się z tzw. małą radiofonią, czyli stacjami nadawczymi małej mocy zainstalowanymi w wielu punktach kraju. Po powrocie do Polski pragnął uruchomić taką stację w Niepokalanowie. Jednak obowiązujące w przedwojennej Polsce przepisy nie pozwoliły na to. Nie tracąc nadziei zapisał się do PZK i został krótkofalowcem o znaku SP3RN. Udało się. Stacja nadawała na przełomie lat 1937/38, pokrywając swoim zasięgiem obszar całego kraju. W Niepokalanowie działała również elektrownia, najrozmaitsze warsztaty naprawcze i własna straż pożarna. O. Kolbe zamierzał nawet wybudować lotnisko. Wszystko dla Boga i Niepokalanej, by jak najwięcej osób do nich się zbliżyło.

 

Śmierć głodowa

1 września 1939 r. o. Maksymilian zdawał sobie sprawę, że Niepokalanów nie jest obojętny dla nazistowskich Niemiec i albo będą się starali pozyskać go dla siebie, albo zniszczą. Dlatego wraz z prowincjałem o. Maurycym Madziurkiem postanowił, by franciszkanów rozesłać z klasztoru.

W Niepokalanowie pozostało tylko 2 ojców i około 40 braci. O. Maksymilian otrzymał paszport i mógł opuścić Polskę. Zdecydował się jednak pozostać. Chciał organizować pomoc dla uciekinierów i rannych. 18 września
o. Maksymiliana i braci aresztowano. Trafili do obozu internowania. Najbardziej dokuczały im brud, głód i wszy, ale o. Maksymilian mówił do współbraci: „Jesteśmy tu potrzebni. Dla wielu ludzi może to być okazja do uporządkowania swoich spraw z Bogiem”. Dokładnie w święto Matki Bożej Niepokalanej, 8 grudnia zostali zwolnieni z obozu w Ostrzeszowie.

Zaraz po powrocie do Niepokalanowa o. Maksymilian zaczął prowadzić działalność. Rozpoczął od modlitwy, bo „wszystko zależy od Boga”. Władze okupacyjne ulokowały w Niepokalanowie około 2000 Polaków i 1500 Żydów, potem około 1500 osób, głównie volksdeutschów. O. Kolbe organizował dla nich i okolicznych mieszkańców pomoc materialną i duchową. Swoboda działania trwała krótko. 17 lutego 1941 r. o. Maksymilian został aresztowany i przewieziony do więzienia na Pawiaku.

Dalsza jego droga życia prowadziła do obozu w Oświęcimiu, gdzie trafił 28 maja 1941 roku. Wraz z więziennym pasiakiem zamiast nazwiska otrzymał numer 16.670. „W obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu zetknąłem się osobiście z o. Maksymilianem. W szpitalu obozowym, dokąd dostał się o. Kolbe na skutek wycieńczenia i pobicia, odwiedzałem go i często słuchałem jego rad i wskazówek. Ponieważ gorączka nie ustępowała, przeniesiono go na oddział infekcyjny,. Leżał obok drzwi, błogosławił wynoszonych umarłych, pocieszał chorych. Po wyjściu ze szpitala przebywał o. Kolbe na bloku rekonwalescentów. Z tego bloku zbiegł jeden ze współwięźniów i zwyczajem obozowym dziesięciu za niego miało pójść na śmierć.
O. Kolbe dobrowolnie ofiarował życie za ojca rodziny Franciszka Gajowniczka” - wspomina ks. Konrad Szwed.

Skazańców wraz z o. Kolbe zaprowadzono do celi, mieli umrzeć z głodu. Byłem więźniem obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu i musiałem czyścić cele śmierci i również bunkier o. Maksymiliana Kolbe, franciszkanina. W tym bunkrze znajdował się do naga rozebrany i czekał na śmierć głodową. Zaduch był straszny, posadzka cementowa, żadnego umeblowania, tylko wiadro na potrzeby naturalne. O. Kolbe nigdy nie narzekał. Głośno się modlił, tak że współtowarzysze mogli go słyszeć i razem z nim się modlić.
O. Kolbe umarł po 2 tygodniach 14 sierpnia 1941 r. Ponieważ to konanie SS-manom za długo trwało, został zastrzykiem kwasu karbolowego zgładzony. O. Kolbe miał ten dar, że umiał pocieszyć ludzi. Współwięźniowie narzekali i w rozpaczy krzyczeli, a nawet przeklinali. Po słowach o. Maksymiliana jednak uspokoili się i pogodzili się ze swoim strasznym losem. Gdy miałem ciało o. Kolbe z celi wynieść i otworzyłem drzwi, podpadło mi, że o. Kolbe siedział na posadzce oparty o ścianę i miał oczy otwarte. Jego ciało było czyściutkie i promieniowało. Każdy sądziłby, że to jakiś święty. Jego twarz oblana była blaskiem pogody. Ciała innych więźniów zastałem leżące na posadzce, zbrudzone i o zrozpaczonych rysach” - zeznawał Brunon Borgowiec. O. Kolbe miał wtedy zaledwie 47 lat.

 

Znak zwycięstwa

Trzydzieści lat później o. Maksymilian został beatyfikowany jako wyznawca (biała korona), a potem kanonizowany w 1982 r. jako męczennik (czerwona korona). Na placu przed Bazyliką św. Piotra w Rzymie 10 października Jan Paweł II powiedział o nim znamienne słowa: „O. Maksymilian Kolbe, więzień obozowy, upomniał się w obozie śmierci o prawo do życia niewinnego człowieka. Ten człowiek (Franciszek Gajowniczek) żyje po dzień dzisiejszy, i jest wśród nas obecny. O. Kolbe upomniał się o prawo do życia, wyrażając gotowość pójścia na śmierć w jego zastępstwie, ponieważ tamten był ojcem rodziny i jego życie potrzebne było najbliższym. O. Maksymilian potwierdził w ten sposób prawo Stwórcy do życia niewinnego człowieka. Było w tej jego ludzkiej śmierci przejrzyste świadectwo dane Chrystusowi, świadectwo dane w Chrystusie godności człowieka, świętości jego życia i zbawczej mocy śmierci, w której objawia się potęga miłości. Właśnie dlatego śmierć Maksymiliana Kolbego stała się znakiem zwycięstwa. Było to zwycięstwo odniesione nad całym systemem pogardy i nienawiści człowieka i tego, co Boskie w człowieku - zwycięstwo podobne do tego, jakie odniósł na Kalwarii Jezus Chrystus”. Nic dodać i nic ująć.

 

Nie gaście ducha o. Maksymiliana

Kanonizacja o. Maksymiliana - był to znak, że kult zakonnika trwał przez lata. I nie skończył się po ogłoszeniu go świętym. Teraz w 70. rocznicę od wydarzeń w Oświęcimiu franciszkanie obchodzą Rok Kolbański, który trwa od 14 sierpnia 2010 roku do 15 sierpnia 2011 roku. Na hasło obchodów wybrano słowa sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego: „Nie gaście ducha o. Maksymiliana”. Przez organizację tego roku franciszkanie chcą pokazać aktualność św. Maksymiliana, tego w co wierzył i czego dokonał.

Również w naszej diecezji można spotkać o. Maksymiliana. W dekanacie trzcinickim położona jest miejscowość Łęka Opatowska. Tam znajduje się jedyna w naszej diecezji parafia pw. św. Maksymiliana. - Kościół został pobudowany w 1987 r. i od razu miał wezwanie św. Maksymiliana Marii Kolbego. Parafia została powołana dekretem w 1996 r. Jestem jej proboszczem od samego początku – mówił ks. Roman Nawrocki. - W parafii co środę odprawiana jest Nowenna do Matki Bożej, a po niej Litania do św. Maksymiliana. Uroczyście sprawowany jest odpust ku jego czci, przeważnie w drugą niedzielę sierpnia (w pobliżu 14 sierpnia). Wtedy jest Msza św. i słowo jemu poświęcone. W głównym ołtarzu mamy figurę o. Kolbe i w tym roku jest ona wyróżniona przez specjalną dekorację. Dla nas postać św. Maksymiliana jest szczególna. Zawsze na katechizacji mówiliśmy o nim, przecież był wzorem poświęcenia się dla bliźniego. W parafii doświadczamy jego wstawiennictwa. Kiedy jedna z rodzin nie mogła mieć dzieci modliła się do św. Maksymiliana. Dzięki jego wstawiennictwu urodziło się im dwóch chłopców. Jeden z nich jest ministrantem – powiedział Ksiądz Proboszcz.

 



 

Miałem iść do celi śmierci głodowej. Te słowa słyszał o. Maksymilian, franciszkanin z Niepokalanowa. Wyszedł z szeregów, zbliżył się do Lagerführera Fritscha i usiłował ucałować jego rękę. Fritsch zapytał tłumacza: „Czego życzy sobie ta polska świnia?” O. Maksymilian, wskazując ręką na mnie wyraził swoją chęć pójścia za mnie na śmierć. Lagerführer Fritsch ruchem ręki i słowem „niech wyjdzie” kazał mi wystąpić z szeregu skazańców, a moje miejsce zajął o. Kolbe. Za chwilę odprowadzono ich do celi śmierci, a nam kazano rozejść się na bloki. W tej chwili trudno mi było uświadomić sobie ogrom wrażenia, jaki ogarnął mnie; ja, skazaniec, mam żyć dalej, a ktoś chętnie i dobrowolnie ofiaruje swoje życie za mnie. Czy to sen, czy rzeczywistość? Wśród kolegów wspólnej niedoli oświęcimskiej dał się słyszeć jeden głos podziwu heroicznego poświęcenia życia tego kapłana za mnie.

Zeznanie Franciszka Gajowniczka, byłego więźnia obozu w Oświęcimiu

 



 

Nie tylko Kościół zauważył dar 

o. Maksymiliana. Senatorowie zdecydowali o ogłoszeniu roku 2011 Rokiem św. Maksymiliana Kolbego. Nazywali franciszkanina wyjątkową postacią w panteonie wielkich Polaków XX wieku, symbolem ofiar nazizmu i trudnych wyborów obecnych w życiu każdego człowieka, autorytetem moralnym, bohaterem o heroicznej odwadze. Przypomnieli też słowa Jana Pawła II, który nazwał zakonnika „patronem trudnych czasów”.

„Niepokalana chce, aby Polska odradzała się moralnie” - pisał św. Maksymilian. Odrodzenie zaś moralne u nas, w narodzie tego, który oddał swoje życie za ocalenie rodziny, to nade wszystko troska o ocalenie polskiej rodziny; to także troska o miłość przeciw wszelkim objawom nienawiści; to troska o ocalenie każdego ludzkiego życia od poczęcia aż do zgonu; to troska o trzeźwość, o uczciwość i prawdę w życiu domowym i społecznym. Wspólnie z całym Kościołem w Polsce proszę Ciebie, Pani Jasnogórska i Matko mojego narodu, o to, aby słowa św. Maksymiliana Kolbego, patrona naszego trudnego stulecia, wypełniały się w życiu mojej umiłowanej Ojczyzny tak bardzo i głęboko doświadczonej cierpieniem” - powiedział Papież.

Renata Jurowicz


Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!