Asyż miasto pokoju
Fortyfikacje Rocca Maggiore górują nad Asyżem i choć to miejsce niezwykle malownicze,
niewielu turystów tu dociera
W naszej pielgrzymce śladami św. Franciszka wracamy do miejsca, w którym ją rozpoczęliśmy, czyli do Asyżu. Nie tylko dlatego, że tutaj znajduje się jego grób, a w pobliskiej Santa Maria degli Angeli dokonał się transitus, czyli przejście Świętego z życia ziemskiego do wiecznego, ale również dlatego, że każdy, kto raz postawił stopę w Asyżu, będzie pragnął tu wrócić, co może okazać się nie bez znaczenia dla naszej wieczności, jeśli wspomnimy słowa Franciszka: „Bądź błogosławione od Boga Miasto Święte, przez ciebie wiele dusz będzie zbawionych. I wiele sług Bożych będzie w tobie mieszkać i wielu z twoich synów będzie wybranych do życia”.
Poza wszystkimi motywacjami duchowymi jest jeszcze i ta turystyczna: choć poświęciliśmy Asyżowi już kilka artykułów na początku naszego cyklu, to bynajmniej nie wyczerpaliśmy listy miejsc wartych odwiedzenia i nie wyczerpiemy jej nawet teraz, w tym ostatnim tekście. Zanim jednak ponownie wkroczymy do miasta, które nie bez przyczyny szczyci się partnerstwem z Betlejem (a także z San Francisco i Santiago de Compostela), zatrzymajmy się raz jeszcze w Santa Maria degli Angeli.
Testament św. Franciszka
Jak pamiętamy w Porcjunkuli, czyli maleńkim kościółku dzisiaj chronionym we wnętrzu olbrzymiej bazyliki, Franciszek ustanowił swoją macierzystą siedzibę, przyjął pierwszych współbraci, ustanowił Zakon Braci Mniejszych i wysyłał ich, aby głosili pokój. Tam przyjął i konsekrował Bogu Świętą Klarę, tam zwoływał pierwsze kapituły nowego zgromadzenia zakonnego i tam otrzymał od Jezusa i Maryi łaskę odpuszczenia grzechów i odpustów dla pielgrzymów. Tam też dokonało się to, o czym jego braciszkowie mówią transitus, czyli przejście Franciszka z ziemi do nieba, które miało miejsce 3 października 1226 roku. Ostatnie dwa lata życia Franciszka, po otrzymaniu stygmatów w La Verna, były ciągiem chorób i cierpienia. W czerwcu 1226 roku, kiedy przebywając w Celle di Cortona, miał szczególnie trudną i pełną cierpienia noc, Franciszek podyktował testament, w którym prosił swoją wspólnotę, aby nie oddalała się od swego pierwotnego ducha: „Niech bracia strzegą się, aby wcale nie przyjmowali kościołów, ubogich mieszkań i wszystkiego, co się dla nich buduje, jeśli się to nie zgadza ze świętym ubóstwem, które ślubowaliśmy w regule, goszcząc w nich zawsze jak obcy i pielgrzymi (por. 1 P 2, 11). Nakazuję stanowczo na mocy posłuszeństwa wszystkim braciom, gdziekolwiek są, aby nie ważyli się ani osobiście, ani przez pośredników prosić w kurii rzymskiej o jakiekolwiek pisma polecające ani dla kościoła, ani dla żadnego innego miejsca, ani pod pozorem kaznodziejstwa, ani z powodu prześladowania cielesnego; lecz jeśli ich gdzieś nie przyjmą, niech się schronią do innego kraju, aby tam z błogosławieństwem Bożym czynić pokutę” (p. 24-26). Franciszek stanowczo zabronił też swym następcom cokolwiek zmieniać, dodawać, czy wyjaśniać i interpretować w słowach swojego Testamentu i chciał, aby każdy brat traktował go jak dodatek do Reguły.
Spotkanie z Siostrą Śmiercią
Parę miesięcy później Franciszek przebywał w Bogogno i tam poprosił, aby mógł powrócić do Porcjunkuli, która była jego ulubionym „świętym miejscem”: tam chciał pożegnać się ze światem. Przytoczmy teraz słowa Tommaso da Celano, pierwszego hagiografa Franciszka, który tak opisał śmierć św. Franciszka: „Te parę dni, jakie pozostały mu do śmierci, spędził na uwielbianiu Boga, zapraszając swych najmilszych towarzyszy do chwalenia Chrystusa razem z nim. Sam zaś, tak jak mógł, intonował psalm: „Głosem moim wołałem do Pana, głosem moim błagałem Pana” (Ps 141) itd. Zapraszał również wszystkie stworzenia do chwalenia Boga i zachęcał je do boskiej miłości słowami, które niegdyś był ułożył. Nawet samą śmierć, dla wszystkich straszną i znienawidzoną, zachęcał do chwalby, a wychodząc jej radośnie naprzeciw, zapraszał do siebie w gościnę. Mówił: „Pozdrowiona niech będzie siostra śmierć!”
Potem zwrócił się do lekarza: „Bracie doktorze, śmiało zapowiedz rychłą śmierć, która będzie mi bramą życia”. Do braci zaś: „Gdy zobaczycie, że już koniec ze mną, połóżcie mnie na ziemi tak, jak przedwczoraj widzieliście mnie nagiego i pozwólcie mi tak leżeć jeszcze po skonaniu przez tak długi czas, jakiego potrzeba do spokojnego przejścia tysiąca kroków”.
Nadeszła godzina śmierci i, po wypełnieniu się na nim wszystkich Chrystusowych tajemnic, szczęśliwie uleciał do Boga”.
W bazylice Santa Maria degli Angeli po prawej stronie z tyłu kościółka Porcjunkula znajduje się Kaplica Przejścia, miejsce, w którym Franciszek oddał ducha Bogu. Kiedyś w tym miejscu była infirmeria, czyli miejsce dla chorych, jeden z domków zbudowanych przez braci i rozsianych wokół Porcjunkuli. Ściany kaplicy ozdobił freskami Spagna przedstawiając najbardziej znanych naśladowców św. Franciszka, a w centrum ołtarza znajduje się figura Biedaczyny autorstwa słynnego rzeźbiarza Andrea della Robbia.
Powrót do Asyżu
Ciało Franciszka w procesji zostało przeniesione najpierw do klasztoru San Damiano, w którym niegdyś Pan Jezus przemówił do Franciszka z krzyża, gdzie św. Klara i współsiostry mogły się pomodlić i pożegnać ze swoim Założycielem. Następnie został pochowany w kościele św. Jerzego, by cztery lata później, a w dwa lata po kanonizacji, zostać przeniesionym do specjalnie wybudowanej bazyliki, gdzie spoczywa po dziś dzień. Kościół św. Jerzego nie przetrwał do naszych dni, natomiast jego pozostałości zostały włączone w bazylikę św. Klary: są to kaplice, które znajdują się po prawej stronie tej bazyliki, między innymi ta, gdzie dzisiaj znajduje się oryginalny krzyż z kościoła San Damiano.
Jak już wyżej wspomniałem, Franciszek został kanonizowany niecałe dwa lata po śmierci, 16 lipca 1228 roku, przez papieża Grzegorza IX, który dzień później dokonał poświęcenia miejsca budowy nowej bazyliki. Ciekawostką jest, że teren podarowany przez Simone Pucciarellego nosił nazwę Wzgórze Piekielne, ponieważ wykonywano tam wyroki śmierci. Jednakże papież będący prawnym właścicielem terenu - franciszkanie według swej Reguły nie mogli niczego posiadać – zmienił nazwę na Wzgórze Rajskie.
W ciągu zaledwie dwóch lat powstał Kościół Dolny i w roku 1230 przeniesiono ciało Franciszka do krypty pod jego ołtarzem. Nie ma sensu opisywanie historii budowy i upiększania całego kompleksu, które ostatecznie zakończyło się w 1476 roku, ani tym bardziej opisywanie wszystkich dzieł sztuki, które najznamienitsi artyści owego czasu, tacy jak Pisano, Giotto czy Lorenzetti zostawili po sobie. Powiem tylko, że z każdą wizytą w bazylice odkrywam coś nowego dla siebie i jestem przekonany, że każdy pielgrzym tam przybywający ma tak samo. Jedyne miejsce poza oczywiście grobem Franciszka, które chciałbym polecić znajduje się w dolnym kościele, w prawym ramieniu części krzyżowej, po jego prawej stronie. Mamy tam przepiękny fresk przedstawiający Madonnę z Dzieciątkiem w otoczeniu aniołów. Jeden z największych myślicieli i krytyków XIX wieku John Ruskin nazwał ją „najszlachetniejszą Matką Bolesną całego chrześcijaństwa”, co prawda nie wiem, dlaczego nazwał ją Matką Bolesną, ale fresk jest piękny i, co ważne, obok Matki Bożej, jakby w pokorze trzymający się z boku, stoi św. Franciszek. Jest to bodaj najbardziej znany wizerunek Franciszka. Jego autor Cimabue namalował go około roku 1280, więc przypuszczalnie mógł rozmawiać z osobami, które osobiście znały Świętego. Jeśli chcemy wyobrazić sobie, jak naprawdę wyglądał Biedaczyna z Asyżu, to warto „uciąć” sobie dłuższą chwilę kontemplacji właśnie w tym miejscu. Na kontemplację wszystkich dzieł w bazylice św. Franciszka potrzeba Wam będzie przynajmniej kilku kolejnych odwiedzin.
Na tym nie koniec
Urokliwy Asyż kryje w sobie jeszcze wiele innych miejsc, zaułków i kościółków, które będziecie odkrywać podczas tych kolejnych wizyt, jak choćby kościół św. Szczepana z XII wieku (po włosku Santo Stefano), który jest jednym z najstarszych budynków sakralnych w mieście. Co ciekawe, kościół z 1166 roku właściwie nie został przez wieki zmodyfikowany, więc możemy podziwiać niemal idealny styl romański. Według legendy uderzenia dzwonu z tego kościoła miały odmierzać ostatnie minuty życia i śmierć św. Franciszka, a wielu moich przyjaciół, którzy wielokrotnie byli w Asyżu, nigdy tam nie dotarli, bo mało kto tam dociera. Panuje tam więc cudowny spokój i aż się prosi o dziesiątkę Różańca albo którąś z godzin brewiarzowych.
Innym miejscem godnym uwagi są fortyfikacje Rocca Maggiore, z których rozciąga się przepiękny widok na Asyż i... na tym poprzestaniemy. Jak napisałem w poprzednim artykule, jeśli znajdą się chętni, aby zobaczyć to, co opisałem i przeżyć znacznie więcej, nie cofnę się przed organizacją takiej pielgrzymki. Powiem Wam całkiem szczerze: każda wymówka jest dla mnie dobra, aby powrócić do Asyżu. Nawet jeśli będę musiał wziąć sobie ,,na głowę”... pięćdziesięciu pielgrzymów.
Tekst i foto ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!