TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 16 Kwietnia 2024, 19:38
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

100 % PRO LIFE

100 % PRO LIFE

„Nie ma większej miłości” – te słowa górowały nad sceną w centrum Kalisza, przed bazyliką św. Józefa w czasie festiwalu Abba Pater w Diecezjalne Święto Caritas. Te słowa przypominały o tym, co najważniejsze, bo bez niej, bez miłości życie jest szare. To ona – miłość miłosierna - przyprowadziła tych, którzy byli na scenie i przy niej. Niektórzy założyli tego dnia specjalne koszulki z napisami „100 % PRO LIFE” i „Przyjaciel Domu Życia”. Przypominały one o co, tak naprawdę chodzi w tym festiwalu.

Imprezę zorganizowała 26 czerwca diecezjalna Caritas. Do czasu wieczornego koncertu festiwalowego chóru pod dyrekcją Jakuba Tomalaka, na scenie pojawiały się zespoły z Pamięcina, Wieruszowa i Kalisza. Było wiele dodatkowych atrakcji. A przy placu św. Józefa ustawione zostały stoiska Domu Życia, Świetlicy Samarytanin, informacyjne, tam można było dowiedzieć się o działalności Caritas. Rozstawiono też stoiska gastronomiczne. Wielu „przyciągała” loteria fantowa i cegiełki, a dzieci cieszyły się z pomalowanych buzi i waty cukrowej. Niektórzy spróbowali jej pierwszy raz w życiu. Wiem to na pewno. - To jest już szósty festiwal i jak co roku jest pod tym samym hasłem, zbieramy pieniądze na rozbudowę Schroniska dla kobiet na Winiarach prowadzonego przez Caritas Diecezji Kaliskiej. Chcemy też uwielbiać Pana, promować życie, zdrowy model rodziny i zdrowy tryb życia – mówiła Milena z kaliskiej Caritas.

Wspólnota życia

Jak podkreśla Caritas, schronisko dla kobiet jest bardzo potrzebne i ciągle za małe, bo potrzebujących jest sporo. Ośrodek rozpoczął swoją działalność prawie trzy lata temu. Obecnie jest w nim dziesięć miejsc, a ma być dwadzieścia. - W tym momencie robimy prace wykończeniowe w pokojach, kaplicę i dużą jadalnię – mówił ks. Ryszard Krakowski, wicedyrektor Caritas.

Działalność schroniska koncentruje się na tworzeniu wspólnoty życia, otwartej na przyjmowanie potrzebujących. To szczególne miejsce, w którym kobiety znajdują schronienie, fachową pomoc duchową i psychologiczną oraz prawną. Ale przede wszystkim uczą się na nowo trudnej sztuki samodzielnego życia.

Budynek jest ważny, by gdzieś mieszkać, ale Dom Życia tworzą żywi ludzie. Na festiwalu rozmawiałam z panią Wiolettą. – Mieszkałam w Domu Życia, teraz jestem na swoim. Dom Życia to bardzo fajny ośrodek – dzieli się szczerze. - Chodzi o pomoc kobietom, które po prostu chcą tej pomocy. Przyjmowane są kobiety z dziećmi, samotne. Mi się udało. W tej chwili mieszkam z córką. Pobyt w Domu Życia dał mi pewność siebie, większą samodzielność i wsparcie. Miałam to wsparcie od osób, które prowadziły dom i tam mieszkały. W tej chwili wiem, że mogę zawsze na kogoś liczyć, że w każdej chwili ktoś mi pomoże. W Domu Życia otrzymałam bezinteresowną pomoc, może nie finansową, niematerialną, ale miałam z kim porozmawiać, do kogo wrócić, komu się wypłakać. Kiedyś powiedziałam do
ks. Ryszarda, że to, co on robi ma sens, cel. Powiedział, że jeśli chociaż jedna osoba wyjdzie na prostą, to jest dużo – podkreśliła pani Wioletta.

Ludzie festiwalu

Na festiwalu bardzo ważni byli ludzie. Bez nich, by nie zaistniał. W jego przygotowanie zaangażowało się wiele osób: pracowników Caritas, wolontariuszy i ludzi dobrej woli. Widać było ich wszędzie z festiwalowymi identyfikatorami. - Przyjechałam z Kobylina, oddalonego około 100 km od Kalisza, uczę się w IV Liceum Ogólnokształcącym w Ostrowie. Jestem na profilu artystycznym i tam śpiewam. Jestem pierwszy raz na Abba Pater, ale mam nadzieję, że nie ostatni. Jestem, bo koleżanki opowiadały mi o tym festiwalu i generalnie, jak na razie, rzeczywiście przeżycia są niesamowite. Tu przeżywa się wszystko bardzo głęboko, to, że można pokazać komuś, jak chwali się Boga. To jest niesamowite – opowiadała Zuzia, która śpiewała w festiwalowym chórze. Wśród młodych byli też uczestnicy trzydniowego forum, o którym można przeczytać na stronie 9.

Na placu św. Józefa wyróżniały się dzieci. Niektóre z nich przyjechały razem z siostrą Rafaelą z Domu Ochrony Poczętego Życia w Odolanowie, która chce ratować ludzkie życie. A dwie mamy - gimnazjalistki miały odwagę na festiwalowej scenie złożyć świadectwo o tym, co przeżywają w odolanowskim domu. Tam uczą się „gotować, ale przede wszystkim, jak być dobrą mamą”.

 

W festiwalu Abba Pater brałam udział już po raz szósty, a więc jestem wolontariuszem od początku istnienia tego fantastycznego przedsięwzięcia radości, życia i świadectwa wiary. W tym roku zaangażowałam się w rozprowadzanie cegiełek, z których dochód przeznaczony jest, jak co roku na budowę Domu Życia. Chodząc ulicami miasta z puszką Caritas usłyszałam wiele ciepłych słów pod adresem domów prowadzonych przez diecezjalną Caritas. Najbardziej czekałam na wieczorny koncert uwielbienia, który jest dla mnie jak publiczne wyznanie wiary setek osób. Podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu czułam, jak Pan Bóg przychodzi do mojego serca, oczyszcza je, dodaje mi sił, uzupełnia mnie miłością, wiarą, nadzieją, których tak bardzo potrzebuję na co dzień.

Ania 

Oko w oko z Jezusem

Kiedy spojrzy się z boku na Abba Pater widać, że jego organizatorom zależy na spotkaniu z Niewidzialnym Jezusem i ewangelizacji. – Festiwal był omodlony przez zaprzyjaźnione z nami osoby, przez wolontariuszy. Stworzyliśmy specjalny bank modlitwy. Wiele zakonów modliło się za nas, żeby festiwal się udał, przyniósł dobre owoce. Zbieramy na rozbudowę schroniska dla kobiet, ale przede wszystkim celem festiwalu jest wychwalanie Boga – podkreślała Milena. W czasie festiwalu każdy mógł wejść do pobliskiego kościoła garnizonowego z wystawionym Najświętszym Sakramentem. Można było, choć chwilę stanąć przed Jezusem pod postacią Chleba. I w Caritas nie jest tak tylko od święta. Najważniejszym elementem życia kaliskiego Domu Życia jest codzienna Eucharystia sprawowana w schronisku. Bo przecież „są w człowieku takie rany, których nie potrafi uleczyć nawet najszlachetniejszy człowiek (to tekst z jednej z tablic festiwalowych). Mieszkańcy Domu Życia wierzą, że kontakt z Chrystusem jest najlepszą terapią i przynosi nadzwyczajne skutki. - Dopóki człowiek żyje, musi walczyć o siebie i dla siebie, dlatego codziennie modlimy się o umocnienie i potrzebne łaski dla nas i dla naszych bliskich – podkreślają po kolejnym Abba Pater, bo chcą chronić życie. Są 100 procent PRO LIFE czyli w 100 procentach za życiem.

Renata Jurowicz

 

Kiedy Jezus stanął pośrodku nas

A w pewnym momencie przyszedł ON. Tak po prostu, przyszedł na scenę i stanął pośrodku nas. Bynajmniej nie chodzi tu o Księdza Biskupa. Biskup Stanisław też przyszedł nieco wcześniej, ucieszył się naszą obecnością i przypomniał, jak ważna jest rodzina, ta prawdziwa, ta którą Bóg zamierzył w swoim stwórczym akcie, w przeciwieństwie do anomalii, które dzisiaj próbuje się wprowadzać i to nie kuchennymi drzwiami, ale tymi głównymi, bo parlamentarnymi. Ksiądz Biskup podziękował organizatorom i pobłogosławił wszystkim. A później, kiedy już się rozśpiewaliśmy, kiedy nasze serca płonęły i były gotowe przyszedł On i stanął pośrodku nas, jak niegdyś pośród Apostołów w Wieczerniku. I wcale nie powinno to nikogo dziwić, skoro od kilku godzin nic innego się tu nie działo, jak tylko przyzywanie Jego obecności. W przeciwieństwie do Apostołów, ok, nam było łatwiej, rozpoznaliśmy Go natychmiast i jak to niegdyś bywało, gruchnęliśmy wszyscy na kolana: i my zwani publicznością, i cały zespół muzyczny towarzyszący Chórowi, a zespół ten tworzyli Pinokio Brothers (swoją drogą to było też ciekawe widzieć takiego „Kurta Cobaina w koloratce”, rzucającego grzywą, jak wspomniany wokalista Nirvany, ale i klęczącego przed Jezusem Eucharystycznym) a i cały Chór, specjalnie na tę okazję skrzyknięty i przygotowany, też klęczał. I to był najpiękniejszy i centralny punkt wieczornego koncertu uwielbienia. A kiedy już Jezus nam pobłogosławił i odszedł w towarzystwie harcerzy i kapłanów, my trwaliśmy w uwielbieniu, przekonani, że gdzie dwaj albo trzej... A przecież nas tam było dużo więcej. 

Ale, może właśnie nadszedł czas, aby się poważnie zastanowić, co się dzieje... z naszym Kaliszem. Bo coś się, moim zdaniem, dzieje. Jakaś apatia? Jakaś alergia na wszystko, co zaklasyfikowane jako „kościelne”? Nie wiem, ile osób przybyło na koncert Abba Pater, ale kiepsko było z obecnością mieszkańców prastarego Grodu nad Prosną. I choć jestem ostatnią osobą, która by uważała frekwencję za wyznacznik powodzenia, to jednak nie mogę pojąć, dlaczego ludzie nie skorzystali z okazji, aby wesprzeć dzieła naszej Caritas, pomodlić się i doskonale się zabawić korzystając z pięknego wieczoru. Bo nie chce mi się wierzyć, że wszyscy poszli na festyn zorganizowany tego samego wieczoru przez firmę kosmetyczną, aby sobie gratisowo przypudrować zmarszczki... Naprawdę niech żałują, bo koncert był fantastyczny i wielu ludzi włożyło ogrom wysiłku i czasu, aby tak właśnie było. I do nich na koniec, apeluję: gramy dalej! Aż tego śpiącego żubra obudzimy.

AAK

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!